Kazimierz Barcikowski był chyba jedynym z członków rady, który miał konkretne zadanie do wypełnienia, wyznaczone przez Jaruzelskiego – udania się do prymasa Józefa Glempa i poinformowania go o stanie wojennym. Pozostali wrócili do domów samochodami milicji. Po drodze widzieli z pewnością i żołnierzy, i transportery opancerzone, i kolumny milicji. Wojsko i milicja faktycznie rozpoczęły działania dużo wcześniej, niż Rada Państwa cokolwiek uchwaliła – z pewnością jeszcze przed północą.
Większość członków rady pozostała na swoich stanowiskach do końca kadencji, czyli do listopada 1985 r. Reiff został odwołany ze stanowiska już w 1982, w tym samym roku z rady odszedł też prof. Szczepański. Krystyna Marszałek-Młyńczyk odwołana została rok później. I w istocie była to dla nich kara za ich zachowanie w nocy 13 grudnia 1981 r.
Po 1989 r. podejmowano próby postawienia członków Rady Państwa, którzy zagłosowali za dekretami o stanie wojennym, przed Trybunałem Stanu. Fakt był bezsporny: rada naruszyła Konstytucję PRL – dekrety mogła uchwalać tylko poza sesjami Sejmu, a taka sesja właśnie trwała. Ostatecznie jednak do tego nie doszło. Natomiast Trybunał Konstytucyjny w 2011 r. uznał dekrety uchwalone 13 grudnia 1981 za nielegalne, sprzeczne zarówno z Konstytucją PRL, jak i Międzynarodowym Paktem Praw Osobistych i Politycznych z 1966 roku.
Czemu to posiedzenie wyglądało tak właśnie – w sumie nijako, bez większej dyskusji, w zasadzie zatwierdzające to, co postanowił Jaruzelski i jego współpracownicy? Przede wszystkim dlatego, że od czasu powstania Rady Państwa, czyli od 1952 r., była ona ciałem pozorującym władzę państwową. Bo tak naprawdę ta władza znajdowała się zupełnie gdzie indziej – stanowiło ją Biuro Polityczne KC PZPR.
Na dokładkę w przypadku rady uchwalającej stan wojenny, wybory jej członków (dokonywał ich nowo wybrany Sejm) odbyły się w kwietniu 1980 r., a więc na kilka miesięcy przez tamtym Sierpniem. A potem zmieniło się bardzo wiele, w tym władze PZPR i obu „stronnictw sojuszniczych”. Mimo to w radzie zaszło bardzo niewiele zmian – w grudniu 1980 r. odszedł były I sekretarz KC PZPR Edward Gierek, a nieco wcześniej były sekretarz KC Zdzisław Żandarowski. Ci, którzy pozostali, poza wybranym do rady pod koniec 1980 r. Barcikowskim, wiedzieli doskonale, że nie będą już uczestniczyć w podejmowaniu jakichkolwiek kluczowych decyzji. Te zapadały całkowicie poza nimi.
Choć tak naprawdę o 1.00 w nocy 13 grudnia 1981 r. mieli władzę ogromną. I z niej skorzystali – w sposób, jakiego życzył sobie tego Wojciech Jaruzelski i jego ludzie. Bo tak ta instytucja została skonstruowana. Nie przewidziano dla niej nawet cienia samodzielności.
– Piotr Kościński
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy