Cywilizacja

Jak Putin wymyślił ukraiński „projekt anty-Rosja”

Donbas kreowano na krainę szczęśliwości, podczas gdy na Ukrainie obywatele mieli być pozbawieni dostępu do wolnych mediów, dyskryminowani za prorosyjskie poglądy czy wręcz zabijani, często w okrutny sposób, tak jak w Odessie, gdzie zdaniem Putina palono ich żywcem.

Wojny nie wybuchają niespodziewanie. Przygotowania do agresji trwają często latami, a społeczeństwa „urabia się”, by w pełni akceptowały zbrodnicze zamiary władzy. O tym, jak w Rosji szykowano napaść na Ukrainę opowiada książka Agnieszki Sawicz i Piotra Kościńskiego „Droga Putina do wojny”, której fragment publikujemy dzięki uprzejmości wydawnictwa LTW.

To, że poglądy Władimira Putina na Ukrainę [przez kolejne lata] nie tylko się nie zmieniły, ale wręcz ugruntowały, pokazał artykuł O historycznej jedności Rosjan i Ukraińców, opublikowany w lipcu 2021 r. Czy jego autorem był sam prezydent Rosji nie wiemy, ale na pewno podpisał się pod tezami zawartymi w tym tekście, a te jednoznacznie wskazywały, że nad Rosją ciąży widmo zagrożenia „ukraińskim nacjonalizmem”, należy więc szykować się do obrony kraju.

Tekst sporządzono w dwóch wersjach językowych, rosyjskiej i ukraińskiej, co z jednej strony gwarantowało, że Ukraińcy bezbłędnie zrozumieją jego przesłanie, a z drugiej miało dowodzić, jak bliskie sobie są oba narody, podkreślić, że dobry przywódca Rosji czuwa nad nimi oboma. Jak uważał Putin, publikacja była efektem jego „wielomiesięcznych przemyśleń”, dla których podstawą były fakty oraz dokumenty historyczne – o tym, że wyselekcjonowane i poddane wybiórczej interpretacji nie wspominał. Samo podjęcie tego tematu było efektem narastającej, jego zdaniem, antyrosyjskiej retoryki na Ukrainie, określanej wręcz mianem „projektu anty-Rosja”.
Okładka książki wydanej przez LTW pod koniec 2022 roku
Wprowadzając takie sformułowanie prezydent nie tylko sugerował rozpoczęcie przez Ukraińców skoordynowanych działań zagrażających jego państwu, być może inspirowanych z zewnątrz, a na pewno błędnych i zasługujących na korektę („projekt”), ale też stawiał Rosję w pozycji państwa zobligowanego do obrony przed napaścią sąsiada.

Donbas, kraina szczęśliwości

Odwrócił tym samym kota ogonem i z agresora zrobił ofiarę, co było zabiegiem pozwalającym zjednoczyć Rosjan wobec wspólnej idei walki z wrogiem i otwierającym drzwi do „obrony”, zatem wojny w słusznej sprawie. Ponadto potwierdzał opinie, które już funkcjonowały w społecznej debacie. [Politolog] Aleksiej Dzermant uważał, że „Rosja nie będzie w stanie uniknąć konfliktu zbrojnego, jeśli proces nazyfikacji Ukrainy stanie się nieodwracalny. Ukraiński nacjonalizm jest niezwykle toksyczny, ma szczere plany ekspansjonistyczne wobec Rosji i Białorusi i trzeba być przygotowanym na bezpośrednią konfrontację z nim, także polityczną i gospodarczą”. A że stan wojny wymaga od narodu wyrzeczeń, Putin równocześnie zmieniał swoją publikacją sposób postrzegania sankcji, które miały dotknąć nie tylko rosyjskich polityków i oligarchów, ale całe społeczeństwo. Były one już nie konsekwencją i karą za politykę prowadzoną przez Kreml, ale ciężarem narzuconym przez kraje nieprzychylne Rosji, czyli (upraszczając) Zachód, w czym szczególną rolę miała odegrać Polska, mająca wielowiekową, bo sięgającą czasów Rzeczypospolitej Obojga Narodów, tradycję działań wymierzonych w Rosję.

Zdaniem Putina państwa zachodnie zaczęły ingerować w sytuację w Ukrainie od 2014 r., kiedy to miały – w nie do końca jasny sposób – wręcz przejąć kontrolę nad tamtejszą sceną polityczną. Jak pisał, „zachodni autorzy projektu «antyrosyjskiego» konstruują ukraiński system polityczny w taki sposób, aby zmieniali się prezydenci, posłowie i ministrowie, ale orientacja na rozłam z Rosją, na wrogość wobec niej, pozostała niezmieniona. Głównym hasłem przedwyborczym urzędującego prezydenta [Wołodymyra Zełenskiego] było osiągnięcie pokoju. Doszedł do władzy właśnie to głosząc. Te obietnice okazały się kłamstwami. Nic się nie zmieniło. W pewnym sensie pogorszyła się też sytuacja na Ukrainie i w całym Donbasie”.

Trzeba tu nadmienić, że ta ostatnia teza stała w sprzeczności z przekazem który kreował skrajnie odmienny obraz sytuacji we wschodnich obwodach Ukrainy, co dowodziło, że Rosjanie niespecjalnie przejmują się spójnością narracji i kształtują ją zależnie od potrzeb. Wywodzący się z Doniecka pisarz Gieorgij Połewodow twierdził wręcz, że „Donbas, po udanym pokonaniu powojennych trudności, rozwija się przy aktywnym wsparciu Federacji Rosyjskiej. Teraz jest nie tylko potężnym regionem przemysłowym, ale także swoistym węzłem między Wschodem a Zachodem” oraz „przykładem aktywnego patriotyzmu i miłości do Ojczyzny”, Rosji.

Czy Putin jest naprawdę konserwatystą?

Dominacja jest dla Rosji celem samym w sobie, czego ludzie Zachodu nie potrafią zrozumieć

zobacz więcej
Donbas kreowano na krainę szczęśliwości, podczas gdy na Ukrainie obywatele mieli być pozbawieni dostępu do wolnych mediów, dyskryminowani za prorosyjskie poglądy czy wręcz zabijani, często w okrutny sposób, tak jak w Odessie, gdzie zdaniem Putina palono ich żywcem. Zarazem nad Dnieprem żyły „miliony ludzi, którzy chcą przywrócić stosunki z Rosją”. Takie stanowisko miała podzielać także część ukraińskich polityków, lecz ci byli „usuwani ze sceny politycznej”, podczas gdy władzę sprawowali ludzie reprezentujący nielegalną władzę, podejmujący decyzje wykraczające poza ich kompetencje.

Duży lud rosyjski, trójjedyny naród

Putin, kładąc nacisk nie na fakty, a na kształtowanie pożądanych z jego perspektywy emocji, starał się dokonać rozłamu pomiędzy Ukraińcami a ich rządem i zapowiadał, że obywatele Ukrainy, w tym Rosjanie, nie będą akceptować działań ludzi, którzy „płacą za utrzymanie władzy”, nie mają więc społecznego mandatu do jej wykonywania. Co za tym idzie, Rosja mogła rościć sobie prawo do wsparcia bratniego narodu w obaleniu uzurpatorów i zaprowadzeniu uczciwych rządów, a raczej należałoby powiedzieć takich, które chciałyby współpracować z Kremlem. Słowa te można było odczytać jako zapowiedź przyszłej bezpośredniej ingerencji w wewnętrzne sprawy suwerennego państwa, a zagrożenie było tym większe, że Putin wspominał o konieczności powrotu do granic z 1922 r., czyli chciał nie tylko rosyjskiego Krymu, Donbasu (którego jego zdaniem wyrzekła się Ukraina), ale też niezależnego Zakarpacia. (…)

W swym artykule Putin wskazywał, że Rosja i Ukraina oddaliły się od siebie, a „mur, który powstał w ostatnich latach między Rosją a Ukrainą, między fragmentami w istocie jednej przestrzeni historycznej i duchowej”, postrzegał jako „wielkie wspólne nieszczęście, jako tragedię”, inspirowaną przez siły, „które zawsze starały się podkopać naszą jedność”. Miały one stosować znaną od wieków formułę dziel i rządź, dążąc do „podzielenia, a następnie skłócenia ze sobą części jednego ludu”. (…)

Putin powtórzył znane tezy, iż od wczesnego średniowiecza ludzie żyjący na terytorium współczesnej Ukrainy, Białorusi i znacznej części europejskiej Rosji czuli się jednym ludem i są „spadkobiercami dawnej Rusi, która była największym państwem w Europie”. Później „centrum zjednoczenia” dawnej Rusi stała się Moskwa, przeciwstawiająca się wrogim tendencjom ze strony Rzeczpospolitej. To ona wspomogła „ruch wyzwoleńczy prawosławnej ludności regionu naddnieprzańskiego”, kierowany przez Bohdana Chmielnickiego i doprowadziła do tego, że mieszkańcy lewego brzegu Dniepru zjednoczyli się z główną częścią rosyjskiego ludu prawosławnego, dzięki czemu powstała Małorosja. (…)

Wszystkie te koncepcje starano się uzasadnić determinizmem historycznym, a nieuchronność losu Ukrainy wyprowadzano z przeszłości, reinterpretowanej zgodnie z potrzebami politycznymi. Przykładem jest chociażby postrzeganie przez Putina powstania po pierwszej wojnie światowej Ukraińskiej SRR, jako części składowej państwa złożonego z równoprawnych republik. Miał to być błąd Lenina – błąd, do którego nie dopuściłby Stalin, który chciał, aby poszczególne republiki weszły w skład Rosyjskiej Federacyjnej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej. Putin nieco się jeszcze krygował i nie gloryfikował Stalina wprost, podkreślając, że może jeszcze jest za wcześnie, by w ten sposób mówić, ale już sugerował, która z historycznych postaci jest mu bliższa.
Demonstracja solidarności z Ukrainą na Rynku Głównym w Krakowie po rosyjskim ataku rakietowym na infrastrukturę cywilną w kilku miastach tego państwa. 10 października 2022 r. Fot. Beata Zawrzel/NurPhoto via Getty Images
Krytykując bolszewickie prawo do secesji, przemycił też krytykę rozpadu Związku Radzieckiego, a tym samym niepodległości byłych republik. Jego zdaniem polityka państwa radzieckiego była błędna, gdyż „pod pozorem walki z tzw. wielkomocarstwowym rosyjskim szowinizmem, często narzucano ukrainizację tym, którzy nie uważali się za Ukraińców. To sowiecka polityka narodowościowa, zamiast dużego ludu rosyjskiego, trójjedynego narodu (…), utrwaliła na szczeblu państwowym istnienie trzech odrębnych ludów słowiańskich: rosyjskiego, ukraińskiego i białoruskiego”. Także współczesne granice Ukrainy uznał za „wymysł epoki sowieckiej”, wprowadzony kosztem terytoriów „historycznej Rosji”. (…)

Swastyka, powszechnie aprobowany symbol

Krótko mówiąc, w artykule z lipca 2021 r. dominują dwie tezy. Pierwsza – że Ukraina jest państwem sztucznym. Miała zostać stworzona przez ZSRR, przy czym Putin nie zauważa, że pod koniec I wojny światowej, 20 listopada 1917 r., powstała Ukraińska Republika Ludowa, a rok później przez pewien czas istniała też Zachodnioukraińska Republika Ludowa; że Armia Czynna URL wspólnie z Wojskiem Polskim walczyła z bolszewikami. Obstaje przy tym, że Ukraina – jako Socjalistyczna Republika Radziecka – powstała niejako przez pomyłkę. I ta pomyłka trwa do dziś.

Druga teza wskazuje na nieokreślone ukraińskie elity, które wbrew społeczeństwu, a za to przy wsparciu Zachodu, rozwijały politykę antyrosyjską, szkodząc przy tym samej Ukrainie, czyniąc z niej państwo, które trudno uznać za wiarygodne na arenie międzynarodowej. Niemniej kolejnym krokiem Rosji powinno być naprawienie błędu sprzed lat (mówiąc ściśle, z przełomu 1918 i 1919 r.) i dopomożenie narodowi ukraińskiemu (czy może raczej małoruskiemu) w pozbyciu się szkodzących mu grup. Kreml gotów jest cierpliwie budować sojusz z Ukrainą, oczywiście na własnych warunkach, co jest niezwykle niepokojącą konstatacją płynącą z artykułu sygnowanego przez Putina. Dowodzi bowiem, że za wszelką cenę będzie on chciał wciągnąć sąsiedni kraj w orbitę rosyjskich wpływów, najchętniej na warunkach takich jak Białoruś, z zainstalowaniem posłusznej władzy włącznie.

Dlatego też ukraińskie kręgi rządzące zaczęto w Rosji oskarżać o faszyzm, a potem o nazizm (czy też o neonazizm), szykując tym samym grunt dla przyszłych działań, mających na celu usunięcie „faszystowskich sił”. Nie było to zresztą niczym nowym dla Rosjan. Przez całe lata, w ZSRR i potem w Rosji, słowo „faszyzm” było synonimem zła. (…)

Rok 2021 obfitował w materiały dowodzące, iż Ukraina jest faszystowska. W pewnym sensie reprezentatywnym stał się tekst opublikowany na łamach „Rossijskiej Gaziety”, dowodzący, że „można śmiało wymienić datę, po której faszyzacja Ukrainy stała się nieodwracalna, a państwo nie tylko nie stawiało oporu, ale też się do tego przyczyniało: jest to 28 października 2012 roku, kiedy to po wynikach wyborów parlamentarnych nacjonalistyczna partia Swoboda otrzymała swoją frakcję w Radzie Najwyższej. Tak, ta Swoboda, która zdobyła wówczas 10,5 proc. głosów, w ostatnich wyborach parlamentarnych nie przekroczyła natomiast progu wyborczego 5 proc., zadowalając się wynikiem na poziomie 2,15 proc. (…)

Charków, Izjum, Bezruki… Rosjanie zostawiają zwłoki i ruiny

Zimą najprawdopodobniej nie będzie tu ogrzewania, bo Rosjanie zniszczyli kotłownię.

zobacz więcej
Zdaniem Rosjan „rozrosła się cała gromada neonazistowskich partii zarejestrowanych przez Ministerstwo Sprawiedliwości – Korpus Narodowy, Obraz Przyszłości, Prawy Sektor”, bohaterami ogłaszano ludzi odpowiedzialnych za Holokaust, a swastyka stała się powszechnie aprobowanym symbolem. W przeciwieństwie do herbu ZSRR – za koszulkę z takim groził wyrok. Co istotne z propagandowego punktu widzenia, procesy te miały być efektem działań „dyktatury mniejszości”. Takie sformułowanie otwierało Rosjanom drogę do przyszłych działań mających na celu nie tylko naprawę sytuacji w sąsiednim kraju, ale przede wszystkim okazanie wsparcia tej „większości”, która nie aprobowała nazizmu.

Problem polega na tym, że ekscytująca się „faszyzacją Ukrainy” czołowa gazeta w Rosji, niespecjalnie może wskazać konkrety dotyczące owej „faszyzacji”. Czy nastąpił odwrót od systemu demokratycznego? Nie. Czy zgodnie z ideami [nacjonalistycznego ukraińskiego ideologa Dmytro] Doncowa likwidowano partie polityczne i wprowadzono jednolite ugrupowanie rządzące Ukrainą? I tu odpowiedź brzmi nie. (…)

„Jeden naród, jeden Führer”

Jeszcze dalej szła „Komsomolskaja Prawda”, na łamach której Rosjanie mogli przeczytać, że Ukrainę terroryzują prawicowe, zbrojne grupy: „Te nazistowskie ugrupowania są główną siłową strukturą – pod kontrolę oddana im została cała ulica: terroryzują obywateli, zastraszają sędziów i posłów, przejmują cerkwie”, ale też nie stronią od „czysto komercyjnych rozgrywek za dogadaną z oligarchami opłatę”.

Pismo przekonywało, iż „twierdzenie, że organizacje nazistowskie – w tym Prawy Sektor – nie są obecne w Radzie Najwyższej Ukrainy dlatego, że, jak mówią, są zmarginalizowane i ludzie na nie nie głosują – to kłamstwo i hipokryzja”. To ciekawe stwierdzenie, bo jednak na Ukrainie odbywają się wybory i rządzi ten, kto zdobędzie w nich większość. Ale „Komsomolskaja Prawda” łatwo sobie z tym faktem radzi tłumacząc, że „naziści nie potrzebują głosów wyborców: odrzucają demokrację. (…) Dla nich najważniejsza jest gwarancja całkowitej bezkarności ze strony władz i ochrony przed siłami bezpieczeństwa”. Tu co prawda autor mocno się zaplątał w swych rozważaniach, ale logika artykułów na temat „nazizmu na Ukrainie” zwykle bywa mocno zawikłana, jeśli w ogóle jest.

Kwestia rzekomego stosunku władz w Kijowie do „nazistów” jest tego dobrym przykładem. Oto „naziści” nie chcą wygrywać wyborów, bo jest to im niepotrzebne. To co na to ci, którzy rządzą w efekcie wyborów? „Może władze na Ukrainie są zakładnikami nazistów i nie mogą nic z tym zrobić? Nie. One same bawią się w nazizm”, nazywając ulice imionami Stepana Bandery i Romana Szuchewycza. Czyli głównym dowodem na nazizm Ukraińców są nazwy ulic?

Oczywiście dla „Komsomolskiej Prawdy” to byłoby za mało, skoro według niej Ukraina stała się „rajem dla nazistów”, a teraz buduje „faszystowskie państwo”. Podstawowym zarzutem jest więc znów ograniczanie roli języka rosyjskiego w państwie, czy przepisy wymagające od stacji radiowych i telewizyjnych nadawania 75 proc. programów po ukraińsku. Rosjanie na Ukrainie byli więc, zdaniem gazety, prześladowani. Ci, którzy się tym prześladowaniom sprzeciwiają, są brutalnie mordowani. „To dyktatura mniejszości – prawdziwych Ukraińców”. A Zełenskiemu, który zwyciężył Poroszenkę „obiecując wojnę z korupcją i nazizmem”, po czym zaczął je umacniać z całą siłą, pozostał tylko jeden krok do rzucenia hasła „jeden naród, jeden naród, jeden Führer”. Najwyraźniej też sięga swoimi wpływami poza Ukrainę, bo rosyjskie służby specjalne ujawniły istnienie w wielu rosyjskich miastach tajnych, ukraińskich organizacji nazistowskich. (…)

ODWIEDŹ I POLUB NAS
Ten ton rosyjskich mediów był identyczny i po rosyjskiej agresji na Ukrainie w lutym 2022 r. (…)

Z jednej strony w przestrzeni informacyjnej mamy do czynienia z oficjalnym przekazem, takim jak upowszechniony m.in. przez rzeczniczkę rosyjskiego MSZ Mariję Zacharową. Portal EADdaily cytował jej słowa dowodzące, że „ukraiński nacjonalizm i neonazizm to nie mit ani rosyjska propaganda. (…) Korzenie nazizmu na Ukrainie umocniły się przez wieki, okaleczając wiele szlachetnych i wolnych dusz”. Ale należy podkreślić, że przedstawicielka władz ma na swoim koncie znacznie więcej tego rodzaju wypowiedzi. Co więcej, wiosną 2022 r. skupia się w swoim przekazie na obarczaniu odpowiedzialnością za finansowanie i wspieranie radykalnego nacjonalizmu na Ukrainie „przeciwników Rosji na Zachodzie”, w tym przede wszystkim Stany Zjednoczone i „amerykańskie platformy cyfrowe”. (…)

Oczywiście ani nad Dnieprem nie wychowuje się dzieci na agresorów, ani nominacje w ukraińskich władzach nie były dokonywane pod kontrolą ambasady USA w Kijowie, ani też władze w Kijowie nie kierowały się, ani nie kierują „ideologią Bandery” (…). Ugrupowania wprost czerpiące z tej historii mają znikome poparcie społeczne, o czym już powyżej wspominano; większe partie nacjonalistyczne odwołują się do tradycji Stepana Bandery, a nie do jego idei. To jednak w najmniejszym stopniu nie przeszkadza Rosjanom w mówieniu czegoś dokładnie odwrotnego. Najważniejsze jest przecież, by przekaz Kremla utwierdził jak najwięcej osób w przekonaniu, że Ukraińcy są faszystami i jako z takimi trzeba z nimi walczyć.

– Agnieszka Sawicz
– Piotr Kościński


TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy


Tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji
Zdjęcie główne: Mural w pobliżu Imperial War Museum w Londynie, przedstawiający Władimira Putina i Wołodymyra Zełenskiego. 25 października 2022. Fot. Matthew Chattle/Future Publishing via Getty Images
Zobacz więcej
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Legendy o „cichych zabójcach”
Wyróżniający się snajperzy do końca życia są uwielbiani przez rodaków i otrzymują groźby śmierci.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pamiętny rok 2023: 1:0 dla dyktatur
Podczas gdy Ameryka i Europa były zajęte swoimi wewnętrznymi sprawami, dyktatury szykowały pole do przyszłych starć.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kasta, i wszystko jasne
Indyjczycy nie spoczną, dopóki nie poznają pozycji danej osoby na drabinie społecznej.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Jak Kościół katolicki budował demokrację amerykańską
Tylko uniwersytety i szkoły prowadzone przez Kościół pozostały wierne duchowi i tradycji Ojców Założycieli Stanów Zjednoczonych.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Budynki plomby to plaga polskich miast
Mieszkania w Polsce są jedynymi z najmniejszych w Europie.