Cywilizacja

Co się stało z androgyniczną Barbie?

Między dwiema społecznymi rolami wyznaczanymi lalce, która ma być jednocześnie odzwierciedleniem realnego życia i projekcją marzeń, panuje ogromne napięcie. A jeśli ma się ona w dodatku stać narzędziem rewolucji kulturowej…

Porucznik Ken potarł w zamyśleniu policzek (zachrzęścił zarost) i zapalił e-papierosa. Sprawa wyglądała na naprawdę skomplikowaną.

– Stacey? Połącz mnie z komendantą. Natychmiast.
– Barbara Roberts, słucham.
– Barbie, to znaczy pani komendanto: jak kamień w wodę.
– Sprawdziłeś…?
– Oczywiście, pani komendanto, to co zawsze: szpitale, kostnice, lotniska, dark roomy i seminaria magisterskie na wydziale kulturoznawstwa. Ani śladu.
– A cyfrowo?
Natürlich! Chelsea i Teresa są w kontakcie ze służbami granicznymi i BND, uzyskaliśmy pozwolenie rzeczniczki ds. obrony danych do wejścia na instagramowy profil osoby poszukiwanej, sprawdzamy ono/jego logowania na Tinderze. Trzy dni temu zanikła wszelka aktywność.

Komendanta Barbie przygryzła w zamyśleniu (śliczną) dolną wargę. Jutro czeka ją odprawa u ministry. Tymczasem dc-073, znanx jako Riley, którx los coraz szerzej niepokoił opinię publiczną, nadal miałx status osoby zaginionej, praktycznie – znikniętej.

Nagle do gabinetu wpadła Stacey z tabletem.
– Komendanto! Przed chwilą dostałam link. Tu, w T-online… Proszę czytać!

Mimo tylu lat doświadczenia, litery wywiadu przeprowadzonego 1 lutego przez Frederike Holewik i Heike Vowinkel zawirowały, jak to się potocznie mówi, komendancie Barbie przed oczami. Najpierw poczuła zdumienie, potem ulgę. I dopiero na końcu, jakby… rozczarowanie?

Jeszcze raz stuknęła paznokciem z hybrydą w energooszczędny ekran. Tak, słowa Sebastiana Trischlera, szefa koncernu Mattel na Niemcy, Austrię i Szwajcarię nie pozostawiały wątpliwości: „Lalka neutralna płciowo była logicznym rozwinięciem [strategii naszej firmy] i jest dobrym wskaźnikiem tego, jak zaawansowane jest społeczeństwo. Musieliśmy zdać sobie sprawę, że niemieckie społeczeństwo nie było jeszcze [na to] gotowe. Lalka nie sprzedawała się dobrze i nie jest już dostępna w sklepach”.

– Jesteś tam jeszcze, Ken? Odwołaj wszystkie wozy patrolowe, ściągnij ludzi. Nie było tematu, kończymy akcję.
Wystawa w kieleckim Muzeum Zabawek i Zabawy „Mała lalka – wielka gwiazda” w 2011 r. W kolekcji 246 lalek większość to popularnie Barbie. Fot. PAP/Piotr Polak
Lulajże w jaskini

Lalki towarzyszą ludzkości najpewniej od tzw. zarania i są dla antropologów jednym z najbardziej fascynujących przedmiotów badań – a to ze względu na wielość funkcji społecznych i kulturowych, jakie przyszło im spełniać. W przypadku miecza, miski, ba, nawet kamienia ofiarnego sprawa jest stosunkowo prosta: miecz jest mieczem jest mieczem, ma być ostry i dobrze leżeć w dłoni, bębenek szamański ma skutecznie przywoływać duchy. Ale lalka, tkwiąca w migotliwym półmroku dzieciństwa, jest zarazem bajką i prawdą, sublimacją marzeń o niedostępnej nam doskonałości i przyuczeniem do prozy życia.

Już ta najstarsza, jaką znamy współcześnie, znaleziona przed prawie dwudziestu laty na wyspie Pantelleria, okrzyknięta przez czołowy włoski dziennik Corriere della Sera „Barbie z epoki brązu”, ma rysy tak delikatne jak wyrośnięte nad wiek niemowlę: maleńki, zadarty nosek, okrągłe oczka. Ale na stanowisku archeologicznym towarzyszył jej miniaturowy garnuszek, ślad tego, że kilkuletnia „mama” warzyła dla swojej córeczki kaszkę z żętych już sierpem zbóż. A potem poszło: lalki tańczące, pojedynkujące się, konne, piesze, niemowlęce i w zbrojach…

Oczywiście ewoluował materiał, z jakiego były wykonane i lalkowa inżynieria: technikę tworzenia ruchomych stawów, powszechną w grecko-rzymskim świecie, odkryto ponownie dopiero w nowożytnych Niemczech, gdzie między Norymbergą a Bambergiem powstawały w XVII wieku pierwsze cechy lalkarskie. Drewno okładano w renesansie masą papierową, która pozwalała na zmiękczenie rysów i sylwetki, z czasem również woskiem. Wiek XVIII to oczywiście czas porcelany, w połowie XIX zaczyna się triumfalny pochód tworzyw sztucznych, od celuloidu aż po (w wiek później) znane nam i współcześnie masy plastyczne. Lalki chodzą, mruczą, śpiewają, mrugają, czeszą elektryzujące jak u kota włosy, strzelają z biodra, zaś lalki-niemowlęta robią nawet – o, radości kilkuletnich mam! – siusiu.

Porcelanowe piękności

Co ciekawe, ewoluowały również ich, by tak rzec – emploi i role społeczne, jakie im przypisywano. Pralalka z Pantellerii i jej młodsze siostry wykopane w Atenach, Syrakuzach czy pod Rzymem to w ogromnej większości miniatury dzieci (przeznaczone, jak można sobie wyobrazić, do niańczenia), chociaż zdarzają się i figurki gladiatorów czy legionistów (nie wiemy jednak, czy dawano je do zabawy małym patrycjuszom, czy miały tylko funkcję ozdobną). Lalek-dzieci jest statystycznie najwięcej, chociaż w XVIII wieku pojawiają się lalki typu „dorosłe piękności”, z olśniewającymi porcelanowymi lokami. A blaszane i celuloidowe lalki mieszczańskie XIX wieku noszą mleko, kują podkowy, strzelają, pieką chleb i, oczywiście, tulą dzieci.

Mój miś marnie skończył. Czyli rzecz o zabawkach – zwierciadłach czasów, w których powstały

W rodzinnej kolekcji są dama pokryta skórą koźlęcą, niemowlę o trzech twarzach, żaglowiec od „krwi Nelsona”... Nawet skarbonka Hitlera.

zobacz więcej
Te linie ewolucyjne zresztą się rozchodzą: w połowie XX wieku trochę osobno istnieją małe figurki żołnierzy i astronautów (tak poręczne do urządzania bitew, rzucania się nimi i odrywania im głów!), a trochę osobno – miniatury narzędzi używanych przez dorosłych (garnków, wiertarek, stetoskopów, żelazek, rewolwerów i prodiży), które pozwalają „wcielać się” w zabawie w różne role. Lalki zaś przechodzą jakby proces wtórnej infantylizacji: ogromna większość z nich to niemowlęta lub w najlepszym razie małe dzieci. Częściej dziewczynki: pachną plastikiem, mają słodkie pućki i wielkie niebieskie oczy, które zamykają, gdy położyć je na wznak w miniaturowym wózku, zaś niektóre z nich skrzeczącym głosem mówią „Ma-ma!”.

A potem wchodzi koncern Mattel, w bikini w czarno-białe prążki.

Było to w roku 1959: Barbie zadebiutowała wówczas, 3 marca, na międzynarodowych targach zabawek w Nowym Jorku. Już prehistorię miała burzliwą (jej bliską kuzynką była Bild Lilli, przywieziona z Niemiec przez projektantkę Ruth Handler), ale to rodzaj sekretu rodzinnego, rozstrzygniętego wyrokiem sądu patentowego w roku 1963. I przypieczętowanego zakupieniem przez Mattel praw autorskim od firmy Greiner & Hausser rok później.

Barbie z Wisconsin

Nie miejsce tu na panoramę oszałamiającego sukcesu firmy (Mattel twierdzi, że w chwilach najwyższej koniunktury na świecie sprzedawane są trzy lalki na sekundę) ani genealogię wspomnianej już Barbary Millicent Roberts, która – jak wiemy z licznych filmów, książeczek i komiksów rozwijających jej historię – urodziła się w (fikcyjnym) Willows w stanie Wisconsin. Ukończyła Manhattan International High School, ma cieszących się doskonałym zdrowiem rodziców (George i Margaret), liczne rodzeństwo i grono przyjaciółek (Teresa, Midge, Christie), a z Kenem długo chodziła, potem zerwali, zeszli się z powrotem w Walentynki w roku 2011, lecz obecnie są „dobrymi przyjaciółmi”.

Zwraca uwagę raczej ogromny rozmach firmy Mattel, która dokonała co najmniej dwóch rewolucji w świecie zabawek. Pierwszą było samo pojawienie się dorosłej Barbie w świecie zabawek dla dziewczynek, w którym, jak wspomnieliśmy, królowały dotąd niemowlaki. Wraz z pojawieniem się Barbary Roberts o nogach aż po szyję, talii osy i biuście, którego mogłaby jej pozazdrościć Marilyn, nastąpił, można rzec, powrót lalki do jej funkcji „przyuczania do dorosłości”. Ale w innym niż dotąd wymiarze: nie dorosłości macierzyńskiej czy kuchennej, lecz dorosłości, która ma być fun, czasem wiecznego flirtu.

ODWIEDŹ I POLUB NAS
Lecz także niezależności życiowej i finansowej – uderza fakt, że Barbie kupowała pierwsze domy (tj. pojawiały się one w zestawach) w czasie, gdy nie we wszystkich stanach USA kobiety miały formalne prawo do posiadania własnego rachunku bankowego. A jednocześnie była tą Księżniczką, którą na pewnym etapie życia chce zostać prawie każda dziewczynka (lub też – jak warknąłby każdy pierwszoroczniak z gender studies – wydaje jej się, że chce zostać, bo wmówiono jej to przy pomocy opresyjnych wzorów kulturowych). Tyle, że Księżniczką już nie w koronie, lecz na szpilkach.

Biust Marilyn, talia osy

O sylwetkę Barbie staczano zresztą tysięczne boje. Najpierw niektórzy rodzice oburzali się na biust Marilyn, potem antropolodzy – na nierealność sylwetki (rzeczywiście, żeby mieć taką talię, jak w pierwszych modelach, Barbie musiałaby wyciąć sobie ze trzy żebra), wreszcie dietetycy, twierdząc, że promuje ona postawy anorektyczne. I niebezpodstawnie się oburzali. Jak wyliczyli w 2009 badacze ze szpitala w Helsinkach, kobieta o proporcjach ciała Barbie zostałaby uznana za niebezpiecznie niedożywioną, a deficyt tkanki tłuszczowej byłby tak poważny, że zakłóciłby normalny cykl menstruacyjny.
Lalka przygotowana w 2009 roku na 50. urodziny Barbie, nawiązująca wyglądem i strojem do pierwszej edycji. Fot. PAP/Stach Leszczyński
Różne są też drogi pruderii: biust biustem, ale warto odnotować, że dopiero w XXI wieku Barbie doczekała się… pępka. Można jednak uznać, że wszystko to wynikało z naturalnego napięcia między dwiema społecznymi rolami wyznaczanymi lalce, która ma być jednocześnie odzwierciedleniem realnego życia i projekcją marzeń.

Moją uwagę zwraca jednak druga rewolucja, którą koncern rozpoczął w połowie lat 60.: lalki miały odtąd nie tylko odzwierciedlać istniejące, odwieczne zachowania i modele społeczne oraz stanowić rodzaj materializacji stereotypowych marzeń („jestem jak Księżniczka, jestem jak Kowboj z Laserowym Mieczem!”). Miały również wzmacniać pożądane zachowania i wspierać ewolucję społeczną.

Mała dziewczynka z Santa Fe

To znaczy – czy rzeczywiście? W pierwszych latach istnienia Barbie koncern Mattel nie wydał żadnego oświadczenia tego rodzaju. Chociaż, trzeba przyznać, stanął przed ogromnym dylematem: błękitnooka blond Barbie przypominała może córki plutokratów z Bostonu, ale znacznie mniej – dziewczynki z Bronksu, Santa Fe czy choćby Savannah. I tak naprawdę dylemat producentów Barbie przypominał ten, który genialnie zwerbalizował Marek Hłasko w „Pięknych dwudziestoletnich” pytając, czy filmowi agenci z rękami w kieszeniach długich płaszczy są tacy, jak ci w życiu, czy ci w życiu są tacy, jak ci na ekranie?

Naturalnie nie chodzi w tym pytaniu o agentów, chodzi o kreację: co jest pierwsze, natura czy wyobraźnia? Czy sztuka jedynie odzwierciedla istniejący świat (jak chcieliby realiści), czy stwarza nowe wzory?

Początki ewolucji Barbie były skromne. W roku 1967 pojawiła się tzw. Colored Francie, ale był to tak naprawdę jedynie klon: do masy plastycznej, z której odlewano jasnowłose Barbie, dodano nieco więcej pigmentu, i tyle... W rok później na rynek trafiła Christie, uznawana oficjalnie za pierwszą Barbie afroamerykańską. Kwestie „różnic rasowych” są oczywiście delikatne, by nie rzec – anatemizowane, i firma Mattel lawirowała między Scyllą a Charybdą, atakowana jednocześnie przez rzeczników „afroamerykańskiego realizmu”, domagających się podobieństwa ciemnoskórych Barbie do ich kilkuletnich właścicielek, i pierwszej generacji feministki, krytykujące „stereotypizację rasową”.

Sześćdziesięcioletnia piękność, która została lesbijką

Małe dziewczynki i dorosłe kobiety zazdrościły jej urody, figury i przystojnego narzeczonego. Dziś już nie tylko figura i uroda nie taka, ale i życiowego partnera zastąpiła partnerka.

zobacz więcej
Kolejne inkarnacje afroamerykańskiej Barbie (której zmieniały się – napiszmy to odważnie – faktura włosów, wykrój ust, profil nosa czy rozstaw oczu) pojawiały się co kilka lat. Ten sam proces miał miejsce w przypadku Barbie latynoamerykańskich, dalekowschodnich czy eskimoskich – w tej chwili w ofercie handlowej koncernu są 22 odcienie skóry, 94 barwy włosów, 13 typów tęczówki i pięć profili budowy ciała: od najkrąglejszej do lekkoatletki.

134 420 Barbie

Już tu widać dylemat, przed jakim stanął koncern: tak, odzwierciedlać rzeczywistość, ale na ile szczegółowo i w jakich proporcjach? 22 odcienie skóry to naprawdę dużo, zaś 22 x 94 x 13 x 5 w sumie daje 134 420 możliwych kombinacji wizerunku – ale czy rzeczywiście oddaje to złożoność tkanki społecznej współczesnego świata?

Koncern postanowił pójść o krok dalej – w stronę, która nieuchronnie przypomina mi sławetną „Historię Minotaura” Zbigniewa Herberta: krótki, gorzki, genialny apokryf o synu Minosa i Pazyfae, który wyrósł, cóż począć, na silnego, melancholijnego matołka. Jak takiemu powierzyć tron Krety? „Sprowadził tedy Minos modnego w Grecji inżyniera Dedala, twórcę głośnego kierunku architektury pedagogicznej. Tak powstał labirynt. Przez system korytarzy, od najprostszych do coraz bardziej skomplikowanych, różnicę poziomów i schody abstrakcji miał wdrażać księcia Minotaura w zasady poprawnego myślenia”.

Dedal stworzył architekturę pedagogiczną, zaś Mattel – pedagogiczne lalkarium.

I tu zdarzały się, jak to w labiryncie, ślepe uliczki: wprowadzona na rynek w 1997 barbiepodobna Becky na wózku inwalidzkim została wycofana, gdy okazało się, że wózek nie mieści się w drzwiach domków dla lalek, oferowanych w ramach wyposażenia Barbie. Mniejsza o drzwi, istotne jest pytanie, czego pragnie kilkulatka, która za sprawą choroby znalazła się na wózku: czy marzy o sobie dorosłej – również na wózku, tyle, że w szałowym spodnium, czy o sobie dorosłej – dosiadającej, jak jedna z inkarnacji Barbie, Harleya? I ile dziewczynek, które nie mają kłopotów z nogami, będzie się chciało bawić Becky?

Piegi i kapitał

Kwestie rynkowe i wizerunkowe, kapitał i współczucie splatają się w tym pytaniu w węzeł. Ja nie potrafię go rozciąć, Mattel tak, skoro w ofercie nadal obecne są różne odmiany Barbie na wózkach, o kuli, z aparatem słuchowym, czy z różnego rodzaju przebarwieniami skóry – od tak uroczych jak piegi, po poważniejsze bielactwo. Tu widać pewną zbieżność ewolucji świata lalek i świata modelek – wspólnie, jak twierdzą, rozszerzających czy redefiniujących pojmowanie piękna, czasem w naprawdę osobliwy sposób.
Lalka kosmonautka – eksponat z wystawy „Od szmacianki do lalki Barbie. Rola kobiety i kanony kobiecego piękna na przestrzeni wieków” w Muzeum Zabawek i Zabawy w Kielcach w 2021 r. Fot. PAP/Piotr Polak
Znacznie jednak istotniejszy jest nurt pedagogiczny, jeśli idzie o postawy społeczne. Barbie, jako się rzekło, zaczęła jako jedna z pierwszych dam w Stanach kupować domy i samochody, bez problemu zrobiła prawo jazdy i licencję pilota (choć zarabiała również na życie jako stewardessa). Stanęła na Księżycu na cztery lata przed Neilem Armstrongiem (zestaw „Miss Astronaut Barbie” z 1965), leczy ludzi i ściga się w wyścigach samochodowych. Już w 2002 brytyjski tygodnik The Economist umieścił w jej imponującym cv takie zawody jak: chirurg, sportowiec olimpijski, narciarka zjazdowa, instruktor aerobiku, reporterka, weterynarz, gwiazda rocka, lekarka, pilot sił powietrznych, dyplomatka, muzyk, kandydatka na prezydenta, baseballistka i płetwonurek. Tylko macierzyństwa, psiakość, nie posmakowała.

Co prawda w 1963 pojawiła się rudowłosa i piegowata Margaret „Midge” Hadley Sherwood, reklamowana jako najlepsza przyjaciółka Barbie, która w kolekcji „Wedding Day Midge” wyszła za mąż za Alana i miała z nim piątkę dzieci, w tym bliźniaki! W dwóch różnych zestawach Midge była nawet sprzedawana „w ciąży”, z noworodkiem wyjmowanym z magnetycznego łona. Dzieci miały też dziadków i oferowano im w sprzedaży place zabaw. Lalkę jednak wkrótce wycofano – ponoć mogła wzbudzać kontrowersje, że Mattel popiera ciąże nastolatek, choć przecież była zamężna i nosiła obrączkę... Kiedy Midge powróciła na rynek w roku 2013, była już bezdzietną singielką.

Sheroiny

Co tam jednak macierzyństwo, skoro od roku 2018 na rynek wprowadzane są oficjalnie „Barbie Role Models”, znane też pod chwytliwym neologizmem „sheroes” (she + heroes). Zaczęło się, oczywiście, od zwyczajowych bohaterek – Frida Kahlo, Amelia Earhart, Iris Apfel – warto jednak odnotować, że rokrocznie pojawiają się nowe sheroiny z kolejnych krajów: z Polski jako pierwsza doczekała się swojej inkarnacji Martyna Wojciechowska! A w 2021 Anita Włodarczyk!

Na tym jednak nie koniec: po wielości tęczówek, profesji oraz BMI koncern postanowił pójść dalej i w roku 2019 na kilku rynkach pojawiły się zestawy lalek – nie należących formalnie do „rodziny Barbie”, bliźniaczych techniką wykonania i stylem, niższych jednak mniej więcej o półtora cala – pod nazwą „Creatable World”, czyli (w wolnym przekładzie) „Świat do stworzenia”. Jak wynika z wypowiedzi dla Tygodnika TVP Anne Polak, osoby rzeczniczej koncernu Mattel na Europę, zestawy trafiły m.in. na rynek francuski, brytyjski i hiszpański – przede wszystkim jednak niemiecki.

Lalki z „Creatable World” nie mają imion. W pierwszym zestawie znalazło się pięć figurek, nazwanych dc-619, dc-073, dc-725, dc-220 i dc-826. Drugi, ośmiofigurkowy zestaw uzupełniony został o dc-414, dc-965 i dc-319.

Decetki, jak można się domyśleć, są doskonale androgyniczne. Nie mają ani biustu Marilyn, ani potężnych barków Kena, by już nie wspominać o żuchwie, jabłku Adama czy podobnych detalach. Wielkie, dziecięce oczy mają wykrój charakterystyczny dla Mattela (znawcy twierdzą, że najbardziej przypominają przyjaciółkę Barbie – Holly z serii „Ever after High”); rzęsy delikatnie pociągnięto tuszem i wydłużono, zrezygnowano za to z cienia do powiek.

Antinous z zestawem peruk

Podobnie usta – mają wykrój, który dziadersi określiliby pewnie mianem „dziewczęcy”, ale pociągnięte zostały jasną, matową szminką. Oczy są wielkie, głowa – proporcjonalnie nieco większa niż u Barbie, taka, jak bywa u kilkulatków, ale reszta proporcji (dłonie, przedramiona, stopy, nogi, obręcz barkowa i biodrowa) jest już w pełni nastoletnia, szczupła i umięśniona. W sumie – Antinousy (grecki młodzieniec delikatnej urody był kochankiem cesarza Hadriana) z zestawem peruk.
Kolaż z zestawu startowego „Creatable World”. Fot. BW za Empik.pl
Peruk i strojów, okularów i butów: w zestawie podstawowym są ich trzy pary. Do tego torebka i kapelusz oraz sześć zmian stroju: od dresów i T-shirtów typu unisex, przez ubrania zwyczajowo „męskie” (dres, spodnie z kieszeniami, kurtka pilotka), po zwyczajowo „kobiece” (suknie balowe, dwuczęściowy kostium plażowy, mini). Oczywiście – uzupełniających zestawów ubraniowych i dodatków znaleźć można na rynku znacznie więcej: decetki miały za zadanie proteuszowo przemieniać się, zmieniać (co sugeruje już wizerunek na opakowaniu) stroje i włosy, płynąc niczym syrenka przez wzburzone nurty tożsamości.

I tego właśnie biedny Minotaur, jak się zdaje, nie wytrzymał. „Snuł się tedy nieszczęsny książę popychany przez preceptorów korytarzami indukcji i dedukcji, nieprzytomnym okiem patrzył na poglądowe freski. Nic z tego nie rozumiał.

Wyczerpawszy wszystkie środki król Minos postanowił pozbyć się zakały rodu. Sprowadził (…) zręcznego mordercę Tezeusza. I Tezeusz zabił Minotaura. W tym punkcie mit i historia są ze sobą zgodne.

Przez labirynt –- niepotrzebny już elementarz – wraca Tezeusz niosąc wielką, krwawą głowę Minotaura o wytrzeszczonych oczach, w których po raz pierwszy kiełkować zaczęła mądrość – jaką zwykło zsyłać doświadczenie”.

Śmierć i zmartwychwstanie Decetki

W rzeczywistości – poezja i praktyka rynkowa są tu ze sobą niezgodne – zabity został nie Minotaur (czyli społeczeństwo, które należało wychować), lecz decetki. „Niemieckie społeczeństwo nie było jeszcze [na to] gotowe. Lalka nie sprzedawała się dobrze i nie jest już dostępna w sklepach” – oświadczył cytowany już Sebastian Trischler.

Oczywiście, do czasu. W wywiadzie dla tygodnika Stern z 4 lutego wysoki urzędnik koncernu Richard Dickson oświadczył jednoznacznie: „[decetek] nie ma już w sprzedaży. Ale to nie znaczy, że nie wrócą”.

Wrócą, z pewnością. Obserwując jednak starania niemieckiej gałęzi koncernu Mattel – jego zaangażowanie na polu pedagogiki społecznej, wyraźny, choć po męsku tajony żal Sebastiana Trischlera – nie mogę nie wspomnieć słynnego wiersza Bertolda Brechta z roku 1953 (w przekładzie Piotra Sommera), zatytułowanego „Rozwiązanie”:

Po powstaniu 17 czerwca
Przewodniczący Związku Pisarzy
Polecił w Alei Stalina rozrzucić ulotki
Głoszące, że naród
Utracił zaufanie władz
I może je odzyskać tylko
Przez zdwojoną pracę. Czy jednak
Nie byłoby prościej, gdyby władze
Rozwiązały naród
I wybrały nowy?

– Wojciech Stanisławski

Zdjęcie główne: W tej chwili w ofercie handlowej koncernu Mattel są 22 odcienie skóry Barbie, 94 barwy włosów, 13 typów tęczówki i pięć profili budowy ciała. Fot. Ian Waldie/Getty Images
Zobacz więcej
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Legendy o „cichych zabójcach”
Wyróżniający się snajperzy do końca życia są uwielbiani przez rodaków i otrzymują groźby śmierci.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pamiętny rok 2023: 1:0 dla dyktatur
Podczas gdy Ameryka i Europa były zajęte swoimi wewnętrznymi sprawami, dyktatury szykowały pole do przyszłych starć.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kasta, i wszystko jasne
Indyjczycy nie spoczną, dopóki nie poznają pozycji danej osoby na drabinie społecznej.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Jak Kościół katolicki budował demokrację amerykańską
Tylko uniwersytety i szkoły prowadzone przez Kościół pozostały wierne duchowi i tradycji Ojców Założycieli Stanów Zjednoczonych.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Budynki plomby to plaga polskich miast
Mieszkania w Polsce są jedynymi z najmniejszych w Europie.