Podobały mi się też nieskrywane fascynacje malarstwem Edwarda Hoppera (1882-1967). Tak jakby urodzony 61 lat później twórca pokazywał nam: patrzcie, nic się nie zmieniło. Wielkomiejski ruch, tłum, tysiące rozrywek nie leczą z samotności. Ba, nawet ją wzmagają. Jak Hopper, Dylan notuje sceny knajpianej samotności. Wielkie lady, za którymi urzęduje barman, obsługujący pojedynczych klientów, w milczeniu „zalewających robaka”. Powtórka z Hopperowskich „Nighthawks” (dosłownie „nocne jastrzębie” czyli „nocne marki”) z 1942 roku. Równie samotna jak oni wydaje się dziewczyna, która ćmi peta gdzieś w piwnicy (taki tytuł nosi obraz Dylana z 2020 roku), chowająca się przed ludzkimi spojrzeniami, sam na sam ze swoimi myślami, być może świadoma kiepskich perspektyw na przyszłość. Tak przynajmniej można wnosić po scenerii, w której panna się znajduje. Zupełnie jak pogrążone w depresyjnym letargu kobiety z płócien Hoppera.
Ilustracje do samego siebie
Przyznaję Dylanowi: dobrze rysuje. Znaczy, choć nie ma w jego szkicach lekkości ani maestrii, wydobywa w tych niewielkich kompozycjach klimat zbliżony do cechującego jego poezję. Jego postaci są niezdarne, wręcz toporne, ale przecież ci ludzie nie mają czasu ani powodu ćwiczyć się w elegancji. Momentami te rysunki wydały mi się za dosłowne, nie-po-dylanowsku pozbawione finezji. Po prostu – ilustracje, jakby tłumaczące metafory na proste sytuacje.
Ale może autor takie wizje miał gdzieś z tyłu głowy, w głębi wyobraźni, kiedy pisał „Knocking on Heaven’s Door”: facet walący pięściami w zamknięte wrota. Zresztą, ten utwór został najobficiej zilustrowany przez autora – aż szesnastoma rysunkami (2018). Eksponowane w jednym bloku, stanowią coś w rodzaju komiksu do słynnego utworu.
Nie tylko do tego. Rysunków „pod dyktando” piosenek jest wiele. Pokazane obok ręcznie wypisanych tekstów, à propos których powstały, wydają się pochodzić z odległej przeszłości. Tymczasem wcale tak nie jest. Szkice liczą sobie zaledwie kilka lat, zaś teksty – kilkadziesiąt. Na retrospektywie dawne liryki spotykają się w parze z ilustracją.
Zastanawiam się – czy to przywołanie epok, kiedy ludzie uważali umiejętność kaligrafowania za osobną sztukę, nie tak odległą od innych manualnych sprawności? Bob Dylan, rocznik 1941, z pewnością pamięta te czasy.
Stojąc przed drzwiami
Na koniec o wrotach. Od nich zaczyna się wystawa i na nich kończy. Nietrudno zrozumieć ten zabieg w kontekście biografii Dylana. Tylko – co to za drzwi? Skonstruowane ze znajdowanych na samochodowych złomowiskach, metalowe części pojazdów i innych maszyn. Surowce „vintage” zostały pospawane, polakierowane, miejscami pomalowane. Tworzą teraz ażurowe konstrukty o sporych wizualnych walorach. Jednak dla nas, wychowanych w kraju, gdzie onegdaj kwitła tzw. metaloplastyka, kojarzą się z ubóstwem i materiałami zastępczymi, wtórnego zastosowania. Pamiętam te okropne dziełka z metalowych zużytych elementów, udające coś pomiędzy obiektem zdobnym a użytkowym.
Noblista z podobnych rupieci montuje „Podwójne drzwi”. W jego przypadku – to wejście do świata, który dopiero od niedawna zaczął eksplorować. I już na starcie ma sukces.
– Monika Małkowska
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy
Wystawę „Retrospectrum” w Muzeum Sztuki XXI wieku (MAXXI) w Rzymie można oglądać do 30 kwietnia 2023