Kultura

Magiczna Śpiewająca Harfa

Pamiętam naszą salkę katechetyczną w podziemiach kościoła Wszystkich Świętych. Ja siedziałem w rzędzie po prawej, a ta, dla której przychodziłem tu przez ostatnie dwa lata, zajmowała ławkę w środkowym rzędzie, gdzieś pod koniec... Wielkanocne opowiadanie Wojciecha Chmielewskiego.

– pamięci księdza Tadeusza Szczękulskiego (1948–2021)

Blacha na dachu kościoła pod wezwaniem świętego Patryka na Gocławiu ma kolor zielony. Wieje wiosenny wiaterek. Ksiądz Tadeusz wolno idzie po przykościelnym placu i opowiada. O wycieczce do Meksyku, do Matki Bożej z Guadalupe i dalej, w dół wielkiej rzeki, na brzegach której żyją wielkie papugi. Wysoki mężczyzna o zawsze idealnie ogolonej, gładkiej twarzy i wesołych szarych oczach, był taki sam jak wtedy, gdy pracował w parafii Wszystkich Świętych na placu Grzybowskim w Warszawie. Niemal wcale się nie zmienił, a przecież minęło tyle lat. Ksiądz Tadeusz zdążył być proboszczem w jakiejś mazowieckiej wiosce, potem jeszcze gdzieś, teraz emerytura. Jest rezydentem, odprawia mszę świętą, spowiada.

– Oświetlenie w kościele za ołtarzem widziałeś?

Kiwam głową, byłem przed chwilą na mszy, którą odprawił.

– Moja robota, projekt i wybór sprzętu. Proboszcz jest mi bardzo wdzięczny.

Dziedziniec kościelny jest jasny, obszerny i wyłożony kostką Bauma. Kierujemy się do otynkowanej na biało plebanii. Ksiądz Tadeusz zaprasza do siebie. Klatki schodowe na plebaniach. Byłem na kilku. Zawsze ten sam zapach – kuchnia, pasta do podłogi lub odświeżacz powietrza, jeszcze coś. Jakby szczególnego rodzaju samotność żyjących tu mężczyzn, woda kolońska, zimne światło, odprasowane koszule. Kościelna cisza.

Pamiętam naszą salkę katechetyczną w podziemiach kościoła Wszystkich Świętych. Ksiądz Tadeusz zasiadał za biurkiem na podwyższeniu, niżej w trzech rzędach stały ławki. Ja siedziałem w rzędzie po prawej, a ta, dla której przychodziłem tu przez ostatnie dwa lata, zajmowała ławkę w środkowym rzędzie, gdzieś pod koniec. Katechezy były w każdy czwartek, mijały jedna za drugą, przychodziłem, spóźniałem się, ksiądz Tadeusz się irytował, ale nigdy nie złościł. Taki po prostu był i pozostał po tych wszystkich latach w różnych miejscach, lepszych i gorszych.

– Kiedyś, podczas kolędy, wchodzę do jednego domu, a gospodarz do mnie: proszę księdza, ksiądz jest na pewno zmęczony i głodny. Owszem, ja mu na to, dziś już kończę, pański dom jest ostatni. Piątkowy wieczór. Wtedy on: mam dla księdza pierwszorzędną sarninkę, paluszki lizać, zaraz upiekę. Ja mu na to, ale przecież piątkowy post, nie mogę przecież. A ten swoje. Żachnął się. Proszę księdza! Sarninka doskonała, sam strzeliłem, krucha, delikatna. Dalej oponuję nie, nie, nie da rady, kochany panie, jeśli pan nic nie ma, to proszę wziąć trochę mąki, wody, kluski mi zrobić, posolić i ja to zjem. Taki to był mądrala z mojego parafianina! Potem z ambony będę mówił o potrzebie przestrzegania postu, a taki mi powie: ale u mnie w piątek sarninę żarłeś!

W ostatniej klasie liceum ksiądz Tadeusz zaczął przebąkiwać o maturze z religii. Tym samym miała zakończyć się nasza edukacja religijna, którą wiedliśmy od maleńkiego. Zasady były inne niż w szkole: należało wybrać sobie temat spośród zaproponowanych przez księdza, a potem napisać pracę, ale w domu. Mogła mieć dowolną długość, potem trzeba było przynieść ją księdzu i już.

Krasnoludek Obijacz. Wielkanocne opowiadanie Wojciecha Chmielewskiego

To był sen bajkowy. Na lekcji rosyjskiego wstał i zaczął walczyć ze smokiem…

zobacz więcej
W mieszkaniu księżowskim regały z książkami za szkłem. Kilka autorstwa Mariana Zacharskiego, nie chce mi się jednak pytać o powody takiego wyboru. Wywiad. Ciężki temat. Wolę słuchać, jak ksiądz opowiada historyjki, może po prostu lubię ton jego głosu, nie zmienił się i przypomina mi wciąż o dawnych czasach, o mojej młodości. Ksiądz Tadeusz lubi się śmiać na cały głos, nigdy się tego nie wstydził, a przy tym wcale nie jest rubaszny. Taka pogoda ducha, niezmienna, zawsze była mi obca, może to dlatego tak lubię tego faceta?

Na wielkim monitorze migają zdjęcia z Meksyku. Plac przed katedrą w stolicy cały wypełniony ludźmi, długa kolejka do wizerunku Matki Boskiej, który nie został uczyniony ręką człowieka. Ale o tym też nie mówimy. Ksiądz klika myszką, a ja słucham jego komentarzy, jem kokosankę i piję herbatę z cytryną. Nadchodzi wieczór. Pokój, w którym siedzimy jest przedzielony przepierzeniem z szafek na dwie części, w drugiej jest coś w rodzaju kuchennego aneksu, choć przecież ksiądz sam tu posiłków nie przygotowuje. A może przeciwnie, jest na specjalnej diecie i nie może jeść tego, co inni pracujący w tej parafii? Niewiele wiem, naprawdę mało. Na przykład teraz ksiądz Tadeusz z wielkim znawstwem opowiada o rodzajach obiektywów, wymienia ich parametry. Nic z tego nie rozumiem, ale kiwam głową. Pokaz zdjęć trwa dalej.

Nie pamiętam nic z tego, co napisałem w mojej pracy maturalnej. Mój temat dotyczył miłości chrześcijańskiej, a ja, zakochany chłopak, pisałem o moich wyobrażeniach związanych z tamtą dziewczyną, pisałem o tym, jak mogłoby być, gdyby dwoje chrześcijan kochało siebie do końca, i jak bardzo jest to zgodne z tym wszystkim, czego uczyliśmy się na religii. Dużo inwencji włożyłem w tę pracę, a do dziewczyny nie potrafiłem się nawet odezwać. Pamiętam tylko jej błyszczące, żywe oczy i włosy opadające na lewy policzek. Podejść do niej tak zwyczajnie, a potem co niby powiedzieć? Że po chrześcijańsku ją kocham? Zostało mi bicie serca, rozbiegane spojrzenie, mnóstwo myśli, układających się w pętlę, po której krążyłem od katechezy do katechezy.

Ksiądz Tadeusz przekonuje mnie właśnie, że powinienem pojechać z rodziną nad Plitwickie Jeziora do Chorwacji, tam jest pięknie, wodospady, i to jakie! Czysta woda. Oglądamy teraz zdjęcia stamtąd. Widać kamienie na dnie, biały piasek, kolorowe rybki, wodospady jak z filmu Disneya.

Dziewczyna, w której tak bardzo byłem zakochany w roku zdawania matury z religii, też była z Disneya. Trudno było wyobrazić sobie kogoś takiego jak ona w czasie powszechnej brzydoty. Taplaliśmy się wszyscy w gnijącej komunie, a ona była Pocahontas, królewną Śnieżką i Śpiewającą Magiczną Harfą w jednej osobie. Dla mnie drugiej takiej nie było na warszawskich szarych ulicach.

Księdzu Tadeuszowi bardzo podobała się moja praca maturalna i na świadectwie, które miało formę składanej na dwoje legitymacji z zarysem twarzy Matki Boskiej Częstochowskiej na okładce, dostałem najwyższą ocenę. Obraz tamtej dziewczyny był ze mną jeszcze długo po zakończeniu nauki religii. Już nigdy nie usiadłem w ławce w salce katechetycznej, ale tęskniłem. A potem?

Sylwia z Gibalaka

Wiesz, co zrobiono takiemu, co donosił? Obcięto nogi. Nożem. A potem zacisnęli drutem i po sprawie.

zobacz więcej
Kiedy ksiądz Tadeusz opowiedział mi, że ona wtedy nie przystąpiła do matury z religii, bo zabronili jej rodzice komuniści, nie czułem zdziwienia, ani rozczarowania. To przecież mogło się zdarzyć. Byli najprawdopodobniej członkami nomenklatury, czyli pasożytniczej warstwy peerelowskiego społeczeństwa, która za apanaże i możliwość kariery wspierała rządzących nami moskiewskich sługusów. Więcej – spośród nomenklatury wybierano kolejnych naszych władców, więc była to kasta niezwykle ważna w zarządzaniu tak wielkim krajem. To taka schizofrenia, którą może zrozumieć tylko pamiętający tamte czasy: na religię córeczko możesz sobie chodzić, ale już matury z religii ci zabraniamy, bo a nuż w Komitecie Centralnym naszej partii ktoś się o tym dowie i będą kłopoty. Myślenie wielu ludzi, którzy w minionej epoce zdecydowali się na paktowanie z diabłem. Może im się to opłaciło w ziemskim życiu, tu i teraz, z roku na rok, z miesiąca na miesiąc, trudno powiedzieć. Co jednak ciekawe, po upadku komuny, to właśnie nomenklaturowcy byli największymi wrogami Kościoła, najgłośniej krzyczeli o „dyktaturze czarnych”, sprzeciwiali się powrotowi religii do szkół. Tak jakby w niepamięć poszło wysyłanie córki do salki katechetycznej przy placu Grzybowskim i jednoczesne wspieranie ideologii opartej na najprymitywniejszym materializmie.

To wszystko minęło. Tego już nie było. Wiosna następowała za wiosną, po której zawsze przychodziło lato. Ksiądz Tadeusz został proboszczem w wiejskiej parafii, a Marian Zacharski odszedł z wywiadu i wyjechał z Polski. Co stało się z dziewczyną bez świadectwa maturalnego z religii – nie mam pojęcia. W naszej salce katechetycznej latem było chłodno, a zimą nie czuć było piwnicznej stęchlizny. Trwa lekcja religii. Słyszę księdza Tadeusza, mówi coś donośnym, pogodnym głosem. Siedzimy, słuchamy. I widzę go: siedzi za biurkiem na podwyższeniu. Nie odwracam się za siebie, nie mam odwagi.

– Wojciech Chmielewski

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy


Wojciech Chmielewski (ur. 1969), prozaik. Absolwent historii i dziennikarstwa na Uniwersytecie Warszawskim. Stały współpracownik Tygodnika TVP, w którym publikuje m. in. świąteczne opowiadania. W 2007 roku otrzymał wyróżnienie w VI edycji Nagrody Literackiej im. Józefa Mackiewicza za tom opowiadań „Biały bokser”, a w 2017 roku został pierwszym laureatem Nagrody Literackiej im. Marka Nowakowskiego za całokształt twórczości. Rok później wszedł w skład kapituły tej nagrody. Współpracownik Teatru Polskiego Radia. W 2021 roku opublikował powieść "Jezioro Dargin".
Opowiadanie pochodzi z najnowszego tomu Wojciecha Chmielewskiego „Sylwia z Gibalaka i inne opowiadania”, który właśnie ukazał się w wydawnictwie Arcana.
ODWIEDŹ I POLUB NAS
Zdjęcie główne: Widok z placu Grzybowskiego na Pałac Kultury i Nauki, z prawej wieże kościoła Wszystkich Świętych. Fot. PAP/Mariusz Szyperko
Zobacz więcej
Kultura wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Flippery historii. Co mogło pójść… inaczej
A gdyby szturm Renu się nie powiódł i USA zrzuciły bomby atomowe na Niemcy?
Kultura wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Strach czeka, uśpiony w głębi oceanu… Filmowy ranking Adamskiego
2023 rok: Scorsese wraca do wielkości „Taksówkarza”, McDonagh ma film jakby o nas, Polakach…
Kultura wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
„Najważniejsze recitale dałem w powstańczej Warszawie”
Śpiewał przy akompaniamencie bomb i nie zamieniłby tego na prestiżowe sceny świata.
Kultura wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Najlepsze spektakle, ulubieni aktorzy 2023 roku
Ranking teatralny Piotra Zaremby.
Kultura wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Anioł z Karabachu. Wojciech Chmielewski na Boże Narodzenie
Złote i srebrne łańcuchy, wiszące kule, w których można się przejrzeć jak w lustrze.