Co jest najlepsze na uroki? I czym jest pijowecka, madziar, albo śtajerek?
zobacz więcej
Teściowa przed restauracją miała również budkę z lodami, więc latem je sprzedawałem. Kiedy pobliski budynek został wystawiony na sprzedaż, postanowiliśmy go kupić, aby tam te lody produkować i dystrybuować. I tak zaczęła się moja nowa przygoda w lodziarstwie. To była dla mnie nowość, bo nigdy nie prowadziłem własnego biznesu. Wszedłem do bardzo głębokiej wody. Intuicyjne i małymi krokami zacząłem się uczyć nowego fachu, żeby dojść do sedna, o co w tym wszystkim chodzi. Jako dziecko napatrzyłem się w Londynie, jak działają kawiarnie i starałem się przenieść te obserwacje na własny interes. Jeździłem także do Włoch i uczyłem się od najlepszych mistrzów.
Według mnie, jeśli ktoś chce być stolarzem, spawaczem, odlewnikiem czy lodziarzem to warto być najlepszym w tej dziedzinie. Bo to daje wielką satysfakcję, że jest coś, na czym się znasz od początku do końca. Wtedy nie ma różnicy, czy miesza się wodę z gipsem, żeby zrobić formę do odlewnictwa, czy też miesza się cukier, mleko lub śmietanę, żeby zrobić bazę do lodów. Chodzi o to, żeby zrozumieć pewne proporcje oraz parametry i kolejność procesów. Jak wiadomo, celem w odlewnictwie jest to, aby rzeźba w brązie czy innym materiale była identyczna z tą, którą przyniósł artysta. A w lodach chodzi o to, aby stworzyć coś smacznego. I w tej profesji bardzo przyciąga mnie ten element artystyczny. Tu też tworzę. Mogę eksperymentować ze smakami, więc spełniam się w tym lepiej niż w tym, co dawniej robiłem. Od jakiegoś czas rozwijam też inne sektory gastronomii, jak produkcja tradycyjnego chleba i pizzy. A co będzie dalej, to życie zweryfikuje – trzeba być po prostu czujnym i reagować na zmiany. Moim marzeniem jest robić coś, co będzie miało głębokie korzenie, było długofalowe i służyło innym ludziom – po prostu polepszało i upiększało codzienność. Wtedy to ma szansę przetrwać.
Czyli można powiedzieć, że czuje się pan już spełniony w swojej nowej roli. A czy też już bardziej związany emocjonalnie z Polską?
Po tylu latach życia w Piwnicznej czuję się bardziej pewny swojego pochodzenia, moja polska tożsamość jest ważną częścią mnie, o którą bardzo dbam. Wciąż jednak niektórzy znajomi postrzegają mnie jako Anglika, szczególnie kiedy nie załapię jakiegoś żartu. Ale czuję się tutaj w pełni zakorzeniony. Przy czym nie podoba mi się, jak niektórzy Polacy bezkrytycznie przyjmują pewne ideologie z Zachodu albo myślą tylko, jak się szybko wzbogacić. Moim zdaniem nie trzeba nikomu udowadniać swojej wartości tylko materialnymi osiągnięciami, bo to ma krótkie nogi. Ważna jest rodzina i dobre relacje z ludźmi, to co zawsze było mocną stroną Polski i liczę, że tak zostanie.
Choć przyznam, że w ostatnim czasie trochę bardziej tęsknię za Londynem. Na przykład za angielskimi pubami, to są unikatowe miejsca, nie ma czegoś takiego na świecie. Tego, czego tam było za dużo, tu jest za mało. I na odwrót. Nie można mieć wszystkiego.
– rozmawiała Monika Chrobak, dziennikarka Polskiego Radia
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy