Cywilizacja

Bitwy pod Verdun i Sommą przypominają walki o Bachmut. Wojna rosyjsko-ukraińska – lekcje z przeszłości

Supernowoczesne czołgi i samoloty, uzbrojeni po zęby żołnierze – tak, wojna rosyjsko-ukraińską przypomina II wojnę światową. Ale gdzie ten Blitzkrieg, skoro wojska obu stron siedzą w okopach jak z I wojny i cieszą się z posunięcia o kilkaset metrów do przodu? To w końcu jak jest naprawdę? Czy możemy wysnuć jakieś paralele toczących się starć – i tych sprzed osiemdziesięciu i ponad stu lat?

Popularne porzekadło głosi, że generałowie toczą minione wojny, co oznacza, że w podobnych sytuacjach spodziewają się podobnych rezultatów – bo nie biorą pod uwagę, że podobieństwo może być mylące. Za przykład niech posłużą napoleońscy dowódcy w Hiszpanii, którzy nie mogli nauczyć się, że w zderzeniu z rozwiniętym szykiem brytyjskiej piechoty (zaopatrzonej w bardziej szybkostrzelne karabiny) odziedziczone po wojnach rewolucyjnych uderzenie kolumną czy kolumnami skazane jest na niepowodzenie.

Dowodzenia jednak nie można uczyć się w oderwaniu, mówiąc językiem Kanta, od naoczności – inaczej pojęcia są puste. I dlatego wojskowość trzeba studiować lub wykładać w oparciu o rozbiory najważniejszych kampanii w dziejach świata: Temistoklesa, Hunyadiego, Sobieskiego, Napoleona, etc.

W kontekście ukraińskich zmagań o wyzwolenie spod rosyjskiej agresji historyczna intuicja podpowiada oczywiście niejedno (chociażby pożądaną paralelę z wojną polsko-bolszewicką), ale zanim rozpocznie się poszukiwanie przydatnych lekcji dziejowych, należy zwrócić uwagę na kilka warunków wstępnych, racjonalizujących całe przedsięwzięcie.

Po pierwsze powinny to być konflikty gorące, czyli kinetyczne (a więc walki przy użyciu śmiercionośnej broni). Po drugie – nowoczesne w tym sensie, że znaczna część zdobyczy technologicznych występuje w obu wojnach. Po trzecie, żeby porównanie takie miało w ogóle sens, winny brać w nich udział nowoczesne narody, będące wobec epok wcześniejszych game changerem na wielu poziomach: demograficznym, ideologicznym, a nawet psychologicznym. I wreszcie po czwarte: winno się jednak dokonywać porównań między tymi konfliktami, które niezależnie od stopnia rozlania starcia kinetycznego mają wymiar globalny. Dlatego też – choć z tą tezą można dyskutować – najbardziej do tego celu nadają się dwie wojny, które zyskały miano światowych.

Wielka Wojna: Kijów jak Paryż?

Po blisko 16 miesiącach wojny najprostsze skojarzenie jest następujące: Rosja pełni rolę wilhelmińskich Niemiec, Ukraina – III Republiki Francuskiej. Bo i rzeczywiście: spacerek, jakim miało być zdobycie Paryża („nim opadną liście”) według pierwszej części tzw. planu Schliffena (feldmarszałek Alfred von Schliffen był głównym twórcą planu ataku na Francję) nie udał się tak samo, jak nie wyszło wzięcie z marszu Kijowa, opracowane w szczegółach przez gen. Walerija Gierasimowa, szefa rosyjskiego Sztabu Generalnego. W obu też przypadkach klęska była blisko – o czym nie bardzo się już w Polsce pamięta w odniesieniu do francuskiej stolicy.

Amerykański ekspert: Ukraina musi się pogodzić z tym, że nie odzyska Krymu

Polska jest obecnie jest w najkorzystniejszym momencie w dziejach, jak nigdy wcześniej przez wszystkie wieki – mówi oficer wojsk pancernych USA Robert Forczyk.

zobacz więcej
W krytycznym momencie niemieckie zagony kawaleryjskie zbliżały się na odległość 20 kilometrów od miasta. 108 lat później Rosjanie zdobyli północne przedmieścia Kijowa – i doprawdy, strach pomyśleć, co by było, gdyby Ukraińcom nie udało się ich wyprzeć z lotniska w Hostomelu oraz powstrzymać atak 37. Brygady strzelców zmotoryzowanych pod Makarowem (wskutek niepowodzenia operacji, dowódca oddziału został zamordowany przez własnych żołnierzy).

Główna różnica polega na tym, że o ile Niemcy w latach 1914-1918 zasadniczo nie zmodyfikowali swojego planu wojny z Francją (co swoją drogą nie najlepiej świadczy o ich wojskowej wyobraźni), o tyle Rosjanie do końca pierwszej dekady kwietnia, ustąpiwszy spod Kijowa, czy szerzej – z całej północnej i północno wschodniej Ukrainy, tj. z rejonów czernihowskiego i sumskiego, z jednej strony zaczęli stosować rozproszony terror wobec ludności cywilnej, z drugiej – skoncentrowali wysiłek wojskowy w Donbasie i w tym kontekście ostatni akord „skracania” frontu stanowiła listopadowa ewakuacja Chersonia, jedynego zdobytego w tej wojnie miasta obwodowego (wojewódzkiego).

Jeśli jednak spojrzeć na niemiecką wojnę na froncie zachodnim – nie z bitwą z o Kijów, ale z sytuacją w Donbasie – podobieństwo wraca z wielką siłą. Symbolem próby przełamania impasu przez Niemców jest bitwa pod Verdun, przez Aliantów – nad Sommą. Obie miały miejsce w roku 1916 i można spośród nich wybierać dowolnie. Obie przypominają pierwszą bitwę o Bachmut. Pierwszą, bo właśnie toczy się druga.

Konsekwencją tak prowadzonej, pozycyjnej wojny – w przeciwieństwie do manewrowego starcia pod Kijowem – jest grzęźnięcie w wojnie na wyniszczenie, zarówno w wymiarze potencjału mobilizacyjnego, jaki i sprzętowego. W tym pierwszym aspekcie Rosjanie mają i prawdopodobnie będą mieć przewagę, co w zasadzie oczywiste, bowiem nie zanosi się na to, by do Ukraińców na polu bitwy dołączył znaczący kontyngent z zewnątrz. A zatem powtórki z francuskiej wojny w okopach Ukraińcy muszą się wystrzegać.

Wielka Wojna: Rosja jak wilhelmińskie Niemcy?

Pozornie tylko współczesna Rosja – Moskowia, jak proponował prezydent Zełenski – nie prowadzi wojny na dwóch frontach, co przypadło w udziale wilhelmińskim Niemcom (jakkolwiek nie prowadzi jej na dwóch kierunkach w wymiarze militarnym). Pomijając „separatystyczne” ruchy Kazachstanu, istnieje niemal egzystencjalne zagrożenie chińskie, którego stawką jest, a raczej była dominacja w Azji.

Jedyną asymetrią, którą Rosja mogłaby jeszcze wykorzystać wobec Chin na swoją korzyść jest olbrzymia, 11-krotna przewaga czynnego arsenału nuklearnego (według raportu szwedzkiego think tanku SIPRI, stosunek liczby głowic wynosi 4489 do 410). Tymczasem Rosja popada w coraz większe uzależnienie od Państwa Środka – sam tylko eksport gazu do tego kraju osiągnął w roku 2022 już 15,5 miliarda metrów sześciennych, co stanowi wzrost o połowę (49 proc.)! I nie jest tak, że uzależnienie to działa w obie strony. Chiny mogą kupić gaz gdzie indziej, Rosja natomiast nie bardzo ma go gdzie sprzedać.
Ukraiński żołnierz w okopie w sylwestra w Bachmucie, 31 grudnia 2022 r. Fot. PAP/Abaca - Diego Herrera Carcedo, Anadolu Agency
Skoro o liczbach mowa… Państwa Ententy wydały na I wojnę światową 57,7 mld ówczesnych dolarów (z czego Brytyjczycy i Amerykanie 40,1 mld, a więc blisko 70 procent ogólnej kwoty. W przeliczeniu na dzisiejsze pieniądze to łącznie 1500 mld dol.), wygrywając wojnę z państwami Osi, które „szarpnęły się” na 24,7 mld, a więc 42 proc. tego, co ich przeciwnicy. Inaczej mówiąc 5:2 dla zwycięzców. A dzisiaj? Same tylko Stany Zjednoczone przez rok trwania rosyjskiej agresji (do 24 lutego 2023) udzieliły Kijowowi pomocy w wysokości 76,8 mld dol., co praktycznie dorównuje kwocie 86,4 mld wydanej przez Rosję na całość sił zbrojnych.

A przecież na korzyść Ukrainy pracują jeszcze pieniądze udzielone jej przez m.in.: instytucje unijne (30 miliardów euro), Wielką Brytanię (10 mld), Niemcy (7 mld), Polskę (według minister finansów Magdaleny Rzeczkowskiej – 6,4 mld), Japonię (5 mld), czy Kanadę (8 mld dol.) – co razem, po sprowadzeniu do wspólnego mianownika, daje kolejne 70 miliardów dolarów.

Widać zatem, że po uwzględnieniu niedokładności, ukrytych rosyjskich wpływów, oraz wkładu pozostałych krajów udzielających Ukrainie pomocy etc., ratio wydatków zwycięzców I wojny światowej – przypomnijmy: 5:2 – albo już zostało w obecnym konflikcie osiągnięte, albo stanie się tak niebawem. I nieco podobnie jak wówczas Niemcy, Rosja nie ma wielkich rezerw finansowych.

II wojna światowa: Ukraina jak Finlandia

W przypadku II wojny światowej na pierwszy rzut oka właściwe wydaje się porównanie z wojną sowiecko-fińską, toczoną od końca listopada 1939 do marca 1940 r. W ludziach siły fińskie były trzykrotnie słabsze od nacierającej Armii Czerwonej; w czołgach sowiecka przewaga było osiemdziesięciokrotna. Kliment Woroszyłow, ludowy komisarz (minister) obrony, przekonywał Stalina, że wojna będzie krótka i zwycięska. Wspierał go w tym czołowy sowiecki propagandzista Andriej Żdanow, a słynny kompozytor Dmitrij Szostakowicz napisał nawet specjalną suitę, która miała być odtwarzana podczas marszu zwycięstwa Armii Czerwonej w Helsinkach.

W przypadku wojny zimowej – bo tak jest ona określana – widać sporo podobieństw z obecną wojną rosyjsko-ukraińską. Po pierwsze sowiecka armia, choć liczebnie potężna (w 1938 r. 1,5 mln żołnierzy, a w razie wojny planowano rozwinąć ją do 6,5 mln ludzi), okazała się słabo przygotowana, a sprzęt (czołgi, samoloty), choć bardzo liczny, to jednak bardzo niskiej jakości. Współczesna armia rosyjska miała być drugą najpotężniejszą armią świata – tymczasem nie jest w stanie pokonać znajdującego się w drugiej dziesiątce tego rankingu wojska ukraińskiego.

Finlandia uzyskała spore wsparcie zagraniczne, przede wszystkim polityczne, gdyż sowiecka agresja została powszechnie uznana za nieusprawiedliwioną. Do kraju tego przybywali ochotnicy – prawie 9 tys. Szwedów, tysiąc Duńczyków i ponad siedmiuset Norwegów. Szwedzi przekazali Finom eskadrę myśliwską i działa przeciwlotnicze. Alianci planowali interwencję w tej wojnie – do tego celu szykowana była między innymi polska Samodzielna Brygada Strzelców Podhalańskich. Ale do udziału sił alianckich nie doszło, bo zanim zostały przygotowane i wysłane, wojna została zakończona. Ostatecznie Finowie przegrali, ale Sowieci wcale nie wygrali. Ci pierwsi stracili 26 tys. ludzi, gdy Armia Czerwona według różnych szacunków do 170 tys. (plus ok. 200 tys. rannych i z odmrożeniami).

26 tys. zabitych Finów, 130 tys. Sowietów. Znacząca wojna, o której Zachód zapomniał

Osiem scen i terminów wojny zimowej, które proszą się o kamerę.

zobacz więcej
Moskwa nie wyciągnęła żądnych wniosków z przebiegu agresji na Polskę po 17 września 1939 r.; wszędzie tam, gdzie Polacy się bronili (Wilno, Grodno, Kodziowce, Szack, Sarny) zadawali Sowietom spore straty. Co więcej, nie wyciągnęła wniosków z wojny zimowej, bo atak niemiecki w 1941 r. zastał Armię Czerwoną fatalnie przygotowaną. Można próbować poszukać analogii z wojną rosyjsko-gruzińską z 2008 r., która wykazała fatalne przygotowanie logistyczne rosyjskich działań – i tak na przykład rosyjscy oficerowie porozumiewali się między sobą telefonami komórkowymi, korzystając z sieci gruzińskiej. Opinie ekspertów przed lutym 2022 r. były jasne: Rosjanie zrozumieli swoje błędy z wojny w Gruzji i dokonali głębokiej reformy armii. Tyle, że najwyraźniej ta reforma była albo pozorowana, albo bardzo ograniczona.

W listopadzie 1939 r. fiński dowódca, generał (późniejszy marszałek) Carl Gustaf Mannerheim, okazał się znakomitym naczelnym wodzem, gdy sowiecki marszałek Kliment Woroszyłow – wodzem fatalnym. Ale też Woroszyłow osobiście przyczynił się do osłabienia Armii Czerwonej, bo wyraził zgodę na gigantyczne czystki w wojsku w latach 1937-38. Zginęło 3 na 5 marszałków ZSRR, wszyscy dowódcy w randzie komandarma 1 i 2 rangi oraz w randze komkora (a więc wszyscy generałowie!). We współczesnej Rosji co prawda takich czystek nie było, ale były i są inne, dramatycznie niekorzystne zjawiska, w tym zwłaszcza gigantyczna korupcja. I beznadziejne niedoinformowanie najwyższych władz co do sytuacji w wojsku.

Dodatkowo, zawiodło planowanie – trochę jak w listopadzie 1939 r. Przekonane co do swej potęgi Sowiety zaatakowały wtedy na kilku kierunkach, licząc na szybką wygraną. Podobnie było rok temu – Rosja rozproszyła swe siły, nacierając w paru miejscach jednocześnie, co fachowo nazywa się atakiem kordonowym. I w jednym, i w drugim przypadku liczono na błyskawiczne zwycięstwo. I wówczas, i teraz okazało się to błędem.

II wojna światowa: Kijów jak Moskwa

Oczywiście można próbować się pokusić i o inne paralele. W historiografii sowieckiej i rosyjskiej Sowiety wygrały „Wielką Wojnę Ojczyźnianą”, czyli sowiecko-niemiecką podczas II wojny światowej, dzięki swej moralnej wyższości, determinacji, odwadze i znakomitemu dowodzeniu. Tymczasem w ramach tzw. programu Lend-Lease Stany Zjednoczone wysłały do ZSRR 427 tys. samochodów, 22 tys. samolotów, 13 tys. czołgów, 9 tys. traktorów, 2 tys. lokomotyw, 11 tys. wagonów i 3 mln ton benzyny lotniczej. Dostawy 142 tys. ton stali, 13,8 tys. t niklu i 16,9 tys. t koncentratu molibdenu pozwoliły ZSRR na wyprodukowanie około 45 tys. czołgów. Pomogły w tym dostawy 38 tys. sztuk obrabiarek i tokarek. Dla porównania: w czasie wojny (od drugiego półrocza 1941) produkcja własna ZSRR wyniosła ok. 265,6 tys. samochodów. Parowozów wyprodukowano poniżej 1700 sztuk, a wagonów towarowych zaledwie tysiąc. Zapewne więc gdyby nie pomoc amerykańska, Armia Czerwona nie bardzo miałaby czym walczyć, jak wyprodukować potrzebny sprzęt i jak go dowieźć na front…

Ale oczywiście, gdy porównujemy dzisiejszą Rosję i Ukrainę oraz ówczesne Niemcy i ZSRR, to jednak różnice są zbyt wielkie, by snuć dalej idące analogie. Po prostu do prowadzenia wojny potrzebna jest broń. A do tego, by posiadać broń, niezbędne są pieniądze.
Ukraińscy żołnierze w zniszczonej w rosyjskich atakach miejscowości Bachmut w Donieckim Zagłębiu Węglowym, 7 grudnia 2011. Fot. PAP/Yevhen Titov
Jest jeszcze jedna, warta wskazania kwestia, związana z II wojną światową. W 1939 r. niezły polski czołg 7TP kosztował około 231 tys. zł. Na podstawie Małego Rocznika Statystycznego 1939 wiemy, że przeciętny zarobek miesięczny pracownika umysłowego objętego ubezpieczeniem emerytalnym w ZUS wynosił w 1935 r. 280,50 zł (dla mężczyzny). Oznacza to, że jeden czołg wart był około ośmiuset takich miesięcznych wynagrodzeń. Supernowoczesny amerykański czołg Abrams kosztuje około 36 milionów złotych. Jeśli średnie wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw wynosi brutto 7500 zł, to jeden czołg wart jest blisko pięciu milionom takich wynagrodzeń! Nowoczesne uzbrojenie stało się niewiarygodnie drogie, a więc nie ma szans, by użyto go w ogromnej liczbie.

Podczas gigantycznej bitwy na łuku kurskim, Wehrmacht i Armia Czerwona na początku dysponowały tam łącznie około 8 tysiącami czołgów i dział szturmowych. Podczas II wojny światowej liczyły się dywizje; niemiecka dywizja piechoty w 1939 r. miała 17 tys. ludzi, sowiecka dywizja pancerna w 1940 r. – ponad 300 czołgów. Dziś w walkach biorą udział batalionowe grupy taktyczne i grupy brygadowe, a więc zdecydowanie mniej liczebne (ta pierwsza – do tysiąca ludzi, druga – około 3 tysięcy). Trzeba przy tym przyznać, że te słabsze pozornie jednostki zapewne poradziłyby sobie z dowolną drugowojenną dywizją piechoty, a współczesne czołgi rozniosłyby w pył zarówno sowieckie T-34 czy IS-2, jak i niemieckie Pantery oraz Tygrysy czy amerykańskie Shermany.

Lekcje z historii

Cycerońska maksyma historia vitae magistra, którą katowane są kolejne pokolenia Polaków już w szkole podstawowej, jakkolwiek piękna, wymaga ważnego dopełnienia. Tak, historia jest nauczycielką życia, ale rady, których udziela, są iście pytyjskie (choć na takie nie wyglądają) i mogą prowadzić na manowce. Najważniejsze lekcje z historii XX wieku są jednak oczywiste: nie dać się wciągnąć w wojnę na wyniszczenie oraz skutecznie działać na rzecz pozyskania wsparcia oraz pomocy międzynarodowej. Obie te lekcje Ukraina odrobiła, tymczasem Rosja – zdecydowanie nie.

Jak bardzo w opisie Ukrainy pomylił się wybitny amerykański politolog Samuel Huntington! Pomylił – dodajmy – na nasze, Polaków, szczęście. W wydanej pod koniec minionego stulecia kanonicznej już pracy „Zderzenie Cywilizacji” prorokował, co następuje:

„Panowała [na Zachodzie – przyp. red.] dość powszechna opinia, że może wybuchnąć konflikt zbrojny. […] Jeżeli jednak liczy się czynnik cywilizacyjny, starcie między Rosjanami i Ukraińcami raczej nie wchodzi w grę. Są to dwa narody słowiańskie wyznające przeważnie prawosławie, od wieków utrzymujące bliskie stosunki, powszechnym zjawiskiem są małżeństwa mieszane”.

ODWIEDŹ I POLUB NAS
Niezależnie od tego, jaki obrót przybierze wojna za naszą wschodnią granicą, nie tylko nikt poważny nie zaryzykuje tezy, iż Ukraińcy nie stanowią narodu, lub że są „nie-do-narodem”, ale też musiałby wykazać maksimum złej woli, by przekonywać, że Ukraina nie dokonała, mówiąc Huntingtonem, transferu z cywilizacji prawosławnej do zachodniej. Bo też – tu kolejna słabość koncepcji amerykańskiego uczonego – cywilizacja rosyjska została przezeń fatalnie zdefiniowana: symetrycznie wobec konfucjańskiej czy buddyjskiej, co wyklucza możliwość przynależności prawosławia do Zachodu (swoją drogą, warto przypomnieć sobie, co Huntington sądził o prawosławnych przecież Rumunach!).

Tak czy owak, najważniejszą, tożsamościową bitwę tej wojny – a być może całego okresu liczonego od momentu popadnięcia Ukrainy w zależność od Rosji, czyli umownie od 1654 r. – „bracia kozackiego rodu” już wygrali. Co nie oznacza, że wygrali pozostałe. Na razie jednak, porównując obecne starcia z tymi pierwszo- i drugowojennymi, można wysnuć wniosek, że Rosja jest na drodze do przegranej. I oczywiste jest, że Władimir Putin za wszelką cenę nie chce być rządzącym dyktatorsko prezydentem, który przegrał wojnę. Ale samymi chęciami wygrać się nie da.

– Dominik Szczęsny-Kostanecki
– Piotr Kościński


TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

SDP2023
Tygodnik TVP jest laureatem nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.
Zdjęcie główne: Instalacja przy Mauzoleum Żołnierzy Radzieckich w Warszawie, ustawiona w tym roku 9 maja, kiedy Rosja obchodzi dzień zwycięstwa nad hitlerowskimi Niemcami. Aktywiści ustawili szpaler flag ukraińskich oraz krzyże z nazwiskami ofiar wojny na Ukrainie. Cztery budynki symbolizują ukraińskie miasta, m.in. Bucze i Bachmut. Fot. PAP/Tomasz Gzell
Zobacz więcej
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Legendy o „cichych zabójcach”
Wyróżniający się snajperzy do końca życia są uwielbiani przez rodaków i otrzymują groźby śmierci.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pamiętny rok 2023: 1:0 dla dyktatur
Podczas gdy Ameryka i Europa były zajęte swoimi wewnętrznymi sprawami, dyktatury szykowały pole do przyszłych starć.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kasta, i wszystko jasne
Indyjczycy nie spoczną, dopóki nie poznają pozycji danej osoby na drabinie społecznej.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Jak Kościół katolicki budował demokrację amerykańską
Tylko uniwersytety i szkoły prowadzone przez Kościół pozostały wierne duchowi i tradycji Ojców Założycieli Stanów Zjednoczonych.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Budynki plomby to plaga polskich miast
Mieszkania w Polsce są jedynymi z najmniejszych w Europie.