Historia

Chwała i hańba pod jednym dachem

Największą sławą cieszył się Grand Salon, w zależności od potrzeb pełniący funkcję sali balowej, jadalni albo cukierni. Z jego tarasu wystrzeliwano sztuczne ognie. Prócz paradnego dziedzińca (główna brama znajdowała się przy Krakowskim Przedmieściu), pałac posiadał wielki ogród z dworskim teatrem. Ogród Saski, otwarty dla publiczności jeszcze za życia Augusta Mocnego, od razu stał się dumą stolicy, miejscem w którym wypadło bywać i być widzianym…

Sto lat temu urzędował w nim Piłsudski, a wcześniej mieszkali władcy Polski, Chopin i Deotyma. Pod dachami Pałacu Saskiego łamano bolszewickie szyfry i kod niemieckiej Enigmy. Wygląd gmachu zmieniał się, odzwierciedlając gust i potrzeby kolejnych właścicieli. Dawna magnacka i królewska rezydencja zniknęła z krajobrazu stolicy w grudniu 1944 roku, z rozmysłem unicestwiona przez hitlerowców. Niechętni jej odbudowie twierdzą, że tak naprawdę przestała istnieć już sto lat wcześniej, zaś nazwę przywłaszczył sobie XIX-wieczny apartamentowiec.

Rozstrzygnięcie, w jakim stopniu Adam Idźkowski był architektem, a w jakim burzymurkiem, zostawmy ekspertom. Nam wystarczy fakt, że historia Pałacu Saskiego, podobnie jak dzieje wzniesionego po sąsiedzku Pałacu Brühla znakomicie ilustruje losy polskiego państwa i narodu w czterech ostatnich stuleciach. Potęgę, degrengoladę i próby podźwignięcia się z upadku, w końcu uwieńczone sukcesem. Lokatorzy obu gmachów byli pierwszoplanowymi aktorami tego spektaklu. Nie brakowało wśród nich wybitnych postaci, ale również łajdaków obcego i rodzimego chowu.

Francuski łącznik

Poczet zdrajców otwiera Andrzej Morsztyn, w szkolnych podręcznikach występujący jako poeta. Najlepiej wychodziły mu poematy frywolne, ale w innych chłostał rodaków za brak patriotyzmu. Gdy Polska dochodziła do siebie po szwedzkim potopie, wystawił w zachodniej części Warszawy rezydencję z czterema wieżami. Jego przodkowie pochodzili z Niemiec, ale tytułu szlacheckiego dochrapali się w Rzeczpospolitej. Morsztyn, człek inteligentny i obrotny, dla kariery nawrócił się na katolicyzm. Został totumfackim Lubomirskich, a potem króla Jana Kazimierza, na jego cześć dodał sobie nawet imię. Dyplomatyczne misje Jana Andrzeja nie zawsze kończyły się sukcesem, lecz Waza nabrał doń wielkiego zaufania, obdarzając stanowiskiem podskarbiego koronnego. Zarzucano Morsztynowi, że transferuje państwowe pieniądze do prywatnej szkatuły, lecz tak samo zachowywała się większość jego poprzedników i następców na tym urzędzie.

W XVII wieku o dominację w Europie walczyły dynastie Habsburgów i Burbonów. Jan Andrzej był konsekwentnym, lecz nie bezinteresownym frankofilem. Od 1662 roku do końca życia otrzymywał z Wersalu regularną pensję. Zostawszy filarem, a później przywódcą obozu forsującego umieszczenie na polsko-litewskim tronie kandydata, którego wskaże Ludwik XIV, podskarbi postanowił zagrać o najwyższą stawkę. Zawiązał spisek, który miał doprowadzić do pozbawienia korony Jana III Sobieskiego. Król się o tym dowiedział i zanim wyruszył pod Wiedeń, publicznie zdemaskował knowania magnata. Ten widząc, że nawet polityczni przyjaciele się od niego odcinają, czmychnął do Francji, gdzie brylował w salonach jako Jean-André comte de Morstein. Intryg w dawnej ojczyźnie jednak nie zaprzestał.

Śmierć wielkiego grzesznika

Warszawski pałac przejął zięć Morsztyna, Kazimierz Ludwik Bieliński, też niezły gagatek. Porzucił stronnictwo francuskie na rzecz saskiego. Swoją pozycję na dworze umacniał, urządzając suto zakrapiane bankiety na cześć Augusta II. Nie protestował, gdy jego córka została oficjalną metresą Sasa. Ten rozglądał się akurat za rezydencją, która mogłaby pomieścić jego rozdęte ego. Zamkiem Królewskim musiał dzielić się z Sejmem i Senatem. Wilanów był chwilowo nieosiągalny. Dawna siedziba Morsztyna stała otworem.
Wettin rzecz jasna nie zamierzał na tym poprzestać. Marzył mu się zespół pałacowo-ogrodowy w stylu wersalskim, który zdominowałby stolicę. Wcześniej należało jednak wykupić grunty, wyburzyć bezładną zabudowę i wypłacić odszkodowania dotychczasowym posesjonatom. Plany przygotowali renomowani architekci, na czele z Joachimem Danielem Jauchem i Pöppelmannami – ojcem i synem. Ekipa, której dziełem był Zwinger, pałace Pillnitz, Moritzburg i nowy zamek w Grodnie, nad Wisłą pracowała w żółwim tempie. Powód? Chroniczne pustki w monarszym skarbcu. Król-megaloman mieszkał więc na placu budowy i w niedokończonym pałacu na początku 1733 roku wyzionął ducha. W ostatnich słowach złorzeczył Polakom i prosił Boga o przebaczenie za to, że jego życie „było jednym, nieustannym grzechem”.

August III, w odróżnieniu od poprzednika, prowadził się wzorowo, lecz i on miał problem mieszkaniowy. Małżonka urodziła mu bowiem 14 dzieci, z czego aż 11 dożyło wieku sprawnego. Warszawską rezydencję rozbudowywano więc w miarę, jak zwiększała się familia Wettinów. Otaczały ją obiekty satelickie, z których część była drewniana: oficyny dla służby, stajnie, kuźnie, kordegarda, bramy (główna znajdowała się przy Krakowskim Przedmieściu).

Największą sławą cieszył się Grand Salon, w zależności od potrzeb pełniący funkcję sali balowej, jadalni albo cukierni. Z jego tarasu wystrzeliwano sztuczne ognie. Prócz paradnego dziedzińca pałac posiadał wielki ogród z dworskim teatrem zwanym operalnią. Król był wielbicielem belcanta i miał jedną z najlepszych kapeli w Europie. Gustował też w rozgrywkach mniej wyszukanych – obżerał się i strzelał z okna do bezpańskich psów. Ogród Saski, otwarty dla publiczności jeszcze za życia Augusta Mocnego, od razu stał się dumą stolicy, miejscem, w którym wypadało bywać i być widzianym.

Musztra i porcelana

Śmierć Augusta III w roku 1763 położyła kres epoce świetności pałacu. Caryca Katarzyna chciała zamienić Polskę w rosyjski protektorat. Dynastia saska, skoligacona z Habsburgami i Burbonami, była przeszkodą w realizacji tego planu. Korona musiała więc ozdobić skronie nuworysza Stanisława Antoniego Poniatowskiego. Wettynowie długo nie tracili nadziei, że na tron polsko-litewski wrócą, lecz by obniżyć koszty utrzymania wielkiego, opustoszałego gmachu, zaczęli jego części wynajmować. W pałacu pomieszkiwali magnaci, dawni dworzanie i oficerowie, urzędowała saski ambasador. W jednym z bocznych pawilonów działał sklep z miśnieńską porcelaną.

ODWIEDŹ I POLUB NAS
Pałac ucierpiał podczas insurekcji kościuszkowskiej, dosłownie pod jego oknami Warszawiacy starli się z garnizonem rosyjskim. Po likwidacji Rzeczpospolitej stał się własnością rządu pruskiego. Do gmachu wprowadził się gubernator Georg Ludwig Köhler, łagodnie traktujący Polaków. Po dziesięciu latach uciekł przed Napoleonem w takim popłochu, że zostawił w gmachu rzeczy osobiste (wypłacono mu później odszkodowanie). W prawym skrzydle pałacu działało już wtedy liceum, którego dyrektorem był Samuel Linde. Przyszły autor monumentalnego „Słownika Języka Polskiego” z pochodzenia był Szwedem. Początkowo nauka odbywała się w języku niemieckim. Ukończenie szkoły stanowiło przepustkę na renomowane, europejskie uniwersytety. Edukowali się tu między innymi wieszcz Zygmunt Krasiński, Karol Beyer (zwany „ojcem polskiej fotografii”) i etnograf Oskar Kolberg. Literaturę i język francuski wykładał Mikołaj Chopin, który mieszkał z żoną i dziećmi na drugim piętrze północnego skrzydła. Frycek skomponował w tym lokalu swoje pierwsze utwory. Do kolegów nie miał daleko, bowiem część byłej rezydencji Sasów służyła jako bursa.

Po utworzeniu autonomicznego Królestwa Polskiego w budynku zainstalował się Sztab Główny, a przejściowo także Giełda Kupiecka. Wśród drobnych najemców przeważali urzędnicy i mundurowi, działał też zajazd pod nazwą Hôtel de Bon Goût, czyli Hotel dobrego smaku. Podczas gdy dawna siedziba władców Rzeczpospolitej traciła renomę, rosła ranga pałacowego dziedzińca. Powiększony do rozmiarów placu, stał się on miejscem parad, rewii wojskowych, uroczystych zmian wart i musztry.

Pan kotek był chory

Po powstaniu listopadowym pałac wystawiono na licytację połączoną z konkursem architektonicznym, który miał zdecydować o jego nowym wyglądzie. Wygrał projekt Henryka Marconiego, jednak namiestnik Iwan Paskiewicz wcale się tym nie przejął. Powierzył inwestycję swojemu ulubieńcowi – Adamowi Idźkowskiemu. W roku 1842 oczom warszawiaków ukazała się eklektyczna budowla, składająca się z dwóch części połączonych ustawioną na arkadach kolumnadą. Fasada od strony placu była klasycystyczna, od ogrodów – neogotycka.

Nowy właściciel, kupiec Iwan Skwarcow, liczył że nieźle zarobi na wynajmie lokali. Najbardziej prestiżowe, wielopokojowe apartamenty w południowym skrzydle chętnie wynajmowali arystokraci, tudzież carscy oficjele. Córką jednego z nich, Wacława Łuszczewskiego, była słynna poetessa Deotyma. Rodzice Jadwigi, bo tak miała na imię, prowadzili najpopularniejszy salon literacki Warszawy epoki romantyzmu. Widywano w nim Cypriana Kamila Norwida, Teofila Lenartowicza, Tytusa Chałubińskiego oraz Józefa Ignacego Kraszewskiego. Lojaliści, patrioci, spiskowcy i konfidenci w jednym stali domu.

Od strony placu znajdowały się sklepy z luksusowymi artykułami, galeria obrazów, tudzież pensja dla dobrze urodzonych panien. Jeden z pedagogów, bajkopisarz Stanisław Jachowicz, zdobył nieśmiertelną sławę dzięki wierszykowi o chorym kotku. W tym skrzydle mieszkał też Skwarcow, jego biznesowi partnerzy, lekarze i artyści. W pałacu oprócz polskiego i rosyjskiego rozbrzmiewały inne języki. Warszawa, nawet zdegradowana do roli prowincjonalnego miasta imperium, przyciągała cudzoziemców.

Pałac przepadł, Grób ocalał

Po wybuchu powstania styczniowego gmach przejęło Ministerstwo Wojny, wszyscy cywile musieli poszukać sobie nowego locum. I tak już zostało, choć zmieniały się flagi wywieszane z okien i balkonów. W 1915 roku sztabowców cara zastąpili podkomendni kajzera, a trzy lata później polskie wojsko. Tu pod kierownictwem generała Tadeusza Rozwadowskiego opracowano plan kontrofensywy znad Wieprza, która przesądziła o klęsce bolszewików. W Pałacu Saskim kryptolog-amator, porucznik Jan Kowalewski, rozszyfrowywał depesze wroga. Dobrą passę sekcji szyfrów polskiego wywiadu w latach 30. XX w. kontynuowali sprowadzeni z Poznania trzej młodzi matematycy: Jerzy Różycki, Marian Rejewski, Henryk Zygalski. W biurze mieszczącym się we wschodnim skrzydle (z oknami wychodzącymi na wewnętrzny dziedziniec) złamali kod niemieckiej Enigmy.
Przez pół roku na pierwszym piętrze Pałacu urzędował, jako szef sztabu generalnego, Józef Piłsudski. Z gabinetu miał widok na park, ale w międzywojniu więcej działo się na Placu Saskim. Kolumnada stanowiła wdzięczne tło dla uroczystości, koncertów i defilad. Śpiewał tu Jan Kiepura, startowali do wyścigów kolarze i automobiliści. W 1923 roku przed pałacem pojawił się konny pomnik księcia Józefa Poniatowskiego, patrona wojska II RP. Dwa lata później pod kolumnadą zainstalowano, na wzór francuski, Grób Nieznanego Żołnierza. Nawet okupanci uszanowali to upamiętnienie. Choć Pałac Saski stał się częścią niemieckiej dzielnicy, Polacy nadal mogli składać w tym miejscu wieńce i kwiaty. Nie usunięto również pomnika Poniatowskiego. Rozkaz Heinricha Himmlera, nakazujący zburzenie Warszawy po wysiedleniu mieszkańców, niemieccy saperzy wykonali sumiennie. Dziwnym trafem, wysadzając w grudniu 1944 roku w powietrze siedzibę sztabu, oszczędzili jednak Grób Nieznanego Żołnierza.

Od męża stanu do łapówkarza

Niemal 90 lat później gmach ma zostać odbudowany – ruszyły prace archeologiczne. Oprócz Pałacu Saskiego zmartwychwstać ma również jego sąsiad,

Pałac Brühla. Faworyt Augusta III nie budował na surowym korzeniu, podobnie jak Wettinowie wszedł w posiadanie magnackiej rezydencji pamiętającej czasy Wazów. Jej pierwszym właścicielem był Jerzy Ossoliński, tęga polityczna głowa, zwolennik zawarcia ugody ze zbuntowanymi Kozakami. Kanclerz wielki koronny miał notoryczne problemy ze zdrowiem, więc w gmachu zainstalowano dwie windy (był to polski debiut tego urządzenia).

Józef Karol Lubomirski, wnuk Ossolińskiego, brał udział w kampanii wiedeńskiej, ale zasłynął bardziej z zamiłowania do rozpusty niż czynów rycerskich. Żona wniosła mu w posagu ordynację ostrogską, więc na brak środków nie narzekał. Zatrudnił najlepszego z ówczesnych architektów, Tylmana z Gameren, który nadał gmaszysku majestatyczny wygląd. W XVII wieku mówiono o nim: Pałac Sandomierski, gdyż Ossoliński, a po nim Lubomirscy, piastowali urząd starosty sandomierskiego.

W 1750 roku, po śmierci kolejnego właściciela – księcia Pawła Karola Sanguszki, rezydencja trafiła w ręce wszechwładnego ministra Augusta III. Heinrich Brühl, wytrwany intrygant, owinął sobie króla wokół palca, lecz musiał stale pilnować, by nikt go z dworu nie wygryzł. Potrzebował więc siedziby w pobliżu Pałacu Saskiego. Był człowiekiem bardzo bogatym, kolekcjonował porcelanę i zegarki, rezydencji miał dziesięć. Do majątku nie doszedł uczciwą drogą, warto jednak zauważyć, że korupcja w XVIII wieku była zjawiskiem powszechnym.

Zdrajca w rynsztoku

Sascy architekci przeobrazili pałac w perłę rokoka, jednak minister niedługo cieszył się nowym nabytkiem. W 1763 roku nagle zmarł król. Faworyt po dwóch tygodniach podążył za pryncypałem, unikając więzienia (a może i czegoś gorszego). Jego syn, Alojzy Brühl, literat i wojskowy, człowiek o rozległych zainteresowaniach oraz zasługach dla Polski, mieszkał gdzie indziej. W pałacu pojawili się lokatorzy, którzy chluby mu nie przynoszą. Stąd Nikołaj Repnin, teoretycznie poseł, a naprawdę rosyjski gubernator, zarządził porwanie i wywiezienie na wschód opozycyjnych senatorów.

Słońce, przestrzeń, zieleń. Jak projektowano w II Rzeczypospolitej

Nawet klamki w gmachach urzędów były przygotowywane na indywidualne zamówienie.

zobacz więcej
Po nim w gmachu rezydował Adam Poniński, o którym ambasador carycy pisał, że „zawsze można na niego liczyć”. Marszałek pierwszego sejmu rozbiorowego zwalczał Komisję Edukacji Narodowej, bo sam chciał się obłowić na dobrach odebranych jezuitom. Nie poprzestając na regularnych donosach, doradzał Moskalom, kogo w Rzeczpospolitej można jeszcze przekupić. Hojnie opłacany, Poniński tonął jednak w długach z powodu namiętności do hazardu. Wreszcie zbankrutował i skończył w rynsztoku.

W 1778 roku Rada Nieustająca (quasi-rząd ustanowiony na życzenie carycy Katarzyny) za okrągły milion złotych wykupiła Pałac Brühla, by w służalczym geście przeznaczyć na siedzibę rosyjskiej ambasady. Jedno z pomieszczeń przerobiono na cerkiew. Gwoli sprawiedliwości warto zaznaczyć, że nie wszyscy ówcześni sublokatorzy zasługują na miano zaprzańców. Młody Kazimierz Nestor Sapieha został marszałkiem Sejmu Czteroletniego, który Radę – zwaną Zdradą Nieustającą – rozwiązał.

Nowoczesna dyplomacja

W burzliwej epoce Księstwa Warszawskiego w pałacu urzędował Louis-Nicolas Davout, mianowany dowódcą wschodniej flanki napoleońskiego imperium. Zgodnie z nieubłaganą logiką dziejów, po klęsce Francuzów marszałka zastąpił wielki książę Konstanty. Brat cara chętniej pomieszkiwał w Belwederze, ale dawna rezydencja Brühla znajdowała się o rzut beretem od placu Saskiego, gdzie urządzał sadystyczne spektakle, dla niepoznaki nazywane paradami lub przeglądem wojsk. Własne apartamenty mieli tu również senator Mikołaj Nowosilcow i generał Aleksander Rożniecki, szef żandarmerii specjalizujący się w tropieniu patriotycznych spisków. Podejrzanych przesłuchiwano i więziono w pałacowych piwnicach.

Korowód wojskowych gubernatorów gnębiących Warszawę przerwał na niedługi czas ugodowiec – hrabia Aleksander Wielopolski. Na krótko gmach opanowali urzędnicy przygotowujący reformę uwłaszczeniową, na dłużej – Zarząd Poczt i Telegrafu. Po odzyskaniu niepodległości oficyny stały się własnością Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Z przejęciem głównego budynku czekano jednak aż do zakończenia remontu. Bohdan Pniewski, ulubiony budowniczy sanacji (a po wojnie komuny), potraktował pałac brutalnie. Z dawnego wyposażenia ocalał tylko jeden kominek. Zabytkowy charakter zachowała fasada, lecz nisze ozdobiono popiersiami przedstawiającymi między innymi architekta oraz jego żonę. Na tyłach wyrósł nowoczesny pawilon mieszkalny dla szefa dyplomacji II RP.

Wieszać trzeba umieć

Modernistyczno-monumentalne wnętrza dobrze oddawały temperament ministra. W Józefa Becka najwyraźniej wstąpił duch Augusta Mocnego. Ambitny, lecz przeceniający własną inteligencję tudzież siłę polskiego państwa, cieszył się rezydencją przy ulicy Wierzbowej jeszcze krócej niż Heinrich Brühl: tylko dwa lata. Podczas niemieckiego oblężenia pałac trochę ucierpiał. Po rekonstrukcji spalonego dachu stał się siedzibą osławionego gubernatora dystryktu warszawskiego – doktora Ludwiga Fischera. Budowla, w której początkowo mieściła się także centrala SS, stała się jednym z symboli niemieckiej okupacji, jej sylwetka zdobiła znaczki pocztowe Generalnego Gubernatorstwa.

W sierpniu 1944 roku Fischer, otoczony przez powstańców, doczekał się odsieczy i uciekł. Sprawiedliwości stało się zadość dwa i pół roku później: niemiecki zbrodniarz został osądzony, skazany na śmierć i stracony. Doszło jednak do tego w okolicznościach kompromitujących ludową władzę. Kaci nie potrafili obsługiwać zbudowanej naprędce szubienicy, sznur dwa razy zrywał się pod ciężarem eksgubernatora. Film, nakręcony podczas egzekucji, utajniono. Dziś znajduje się w archiwum IPN.

Pałac Brühla legł w gruzach 11 dni wcześniej niż Pałac Saski. Przed odpaleniem ładunków Niemcy wywieźli z obu skazanych na zagładę gmachów wszystko, co przedstawiało jakąś wartość.
Komuniści chętnie zgodzili się na odbudowę Starówki jako „pomnika kultury narodowej i walk rewolucyjnych ludu Warszawy”. Rekonstrukcja królewskich i magnackich siedzib nie wzbudzała ich entuzjazmu. Jeśli uczyniono wyjątki to dlatego, że nowa władza gdzieś musiała urzędować. Pałace Brühla i Wettinów miały pecha: bardziej niż inne kojarzyły się z przedwojenną Polską, którą propaganda konsekwentnie odsądzała od czci i wiary. Dziś II RP uchodzi za raj utracony, łagodnieje też ocena saskiej epoki. Jedynym, czego się można obawiać w kontekście zapowiedzianej odbudowy, są duchy niektórych lokatorów. Biskup z kropidłem może nie wystarczyć, w uroczystości wbicia pierwszej łopaty powinien wziąć udział doświadczony egzorcysta.

– Wiesław Chełminiak

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy


Pisząc niniejszy artykuł korzystałem z książki „Plac” Jarosława Zielińskiego

***

Trwa odbudowa Pałacu Saskiego, Pałacu Brühla i trzech kamienic przy ul. Królewskiej – ma zakończyć się w 2030 roku. W lipcu 2023 r. rozpoczęto prace archeologiczne terenu zajmowanego dawniej przez Pałac Brühla – w odróżnieniu od byłej sąsiedniej rezydencji, nigdy nie został on przebadany (poza małym fragmentem oficyn). Miejsca zajmowane przed 1944 rokiem przez Pałac Saski były badane przez archeologów w 2006 roku, kiedy pierwszą decyzję o odbudowie gmachu podjął ówczesny prezydent Warszawy Lech Kaczyński. Odkryto wówczas podziemny korytarz, który nie był oznaczony na żadnych planach, ani opisywany we wspomnieniach.

16 lipca rzecznik spółki Pałac Saski Sławomir Kulińsk zamieścił w socjalmediach nagranie, pokazujące ów tajemniczy tunel. Został przebity pomiędzy skrzydłami pałacu, przez piwnice korpusu dawnej rezydencji Morsztyna, na długości 40 metrów. Jak sądzą badacze, „służył do komunikacji, ale także miał funkcje techniczne – przeprowadzono w nim kable i infrastrukturę, o czym świadczą pozostałości osłon oraz haki wystające ze ścian”.


Kilka dni temu przedstawiono też pierwsze odkrycia na terenie Pałacu Brühla. Odsłonięto piwnice gmachu w narożniku ulic Fredry i Wierzbowej, a w nich odnaleziono m.in. część bazy jednej z kolumn, tablicę z rzymskimi cyframi, fragmenty zdobień elewacji i część niszy popiersia, które zapewne zdobiło front budynku.

Odkopano także fragment łazienki ulokowanej w podziemiu. Archeolodzy zamierzają się jeszcze dostać do znajdującej się niedaleko – jak wskazują zachowane plany – łaźni. Badania georadarowe ujawniły również istnienie drugiego, nieznanego dotąd tunelu – biegnie pod pałacem w kierunku Wierzbowej. Naukowcy chcą go odkopać jeszcze w lipcu.

Niezwykłym znaleziskiem jest dolny fragment rzeźby – alegorii chwały. Taki sam pomnik z napisem „Chwała” stoi w Ogrodzie Saskim i – jak rozważał Sławomir Kuliński – jest to zapewne kopia figury, której rokokowy oryginał odnaleziono teraz.

Badacze znaleźli też m.in. zabytkową balustradę, szklany kałamarz z dwudziestolecia międzywojennego, jasnozieloną butelkę szklaną po oleju lub alkoholu oraz pomarańczowy flakon na leki z wypukłym napisem Varsovie. A także polski hełm z 1931 roku. Z archeologami pracują saperzy, bowiem odnajdywane są obiekty militarne z czasów II wojny światowej. Wśród nich m.in. naboje do karabinu typu Mauser, pochodzące z Państwowej Fabryki Prochu i Amunicji w Skarżysku Kamiennej oraz łuski do nabojów ze Spółki Akcyjnej Fabryk Metalowych pod Firmą „Norblin” Bracia Buch i T. Werner. Odkopano także fragment metalowego orzełka, najprawdopodobniej z żołnierskiej czapki, i skórzany trzewik męski z czasu okupacji.



Najcenniejsze z odnalezionych przedmiotów zostaną wyeksponowane na Placu Piłsudskiego (pozostałe trafią do muzeów). Muzeum Warszawy zapowiedziało też digitalizację i umieszczenie na swojej stronie internetowej 150 najciekawszych zabytków odkrytych podczas badań archeologicznych na terenie Pałacu Saskiego w latach 2006 i 2008. Projekt pt. „Pałac Saski – okruchy przeszłości w opowieści cyfrowej” na zostać zakończony i udostępniony jesienią.

A już dziś Polskie Radio we współpracy ze Spółką Pałac Saski przygotowały multimedialną i interaktywną platformę wiedzy na temat odbudowywanych gmachów: odkryjpalacsaski.pl. Można tu poznać ich historię, zobaczyć stare i nowsze plany oraz niektóre elementy wnętrz, w tym pierwsze w Polsce windy z Pałacu Brühla.

SDP2023
Tygodnik TVP jest laureatem nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.
Zdjęcie główne: Pałac Saski w 1934 roku. Fot. Willem van de Poll - http://proxy.handle.net, CC0, Wikimedia Commons
Zobacz więcej
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Bankiet nad bankietami
Doprowadził do islamskiej rewolucji i obalenia szacha.
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Cień nazizmu nad Niemcami
W służbie zagranicznej RFN trudno znaleźć kogoś bez rodzinnych korzeni nazistowskich, twierdzi prof. Musiał.
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kronikarz świetności Rzeczypospolitej. I jej destruktor
Gdy Szwedzi wysadzili w powietrze zamek w Sandomierzu, zginęło około 500 osób.
Historia wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Burzliwa historia znanego jubilera. Kozioł ofiarny SB?
Pisano o szejku z Wrocławia... Po latach afera zaczęła sprawiać wrażenie prowokacji.
Historia wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Ucieczka ze Stalagu – opowieść Wigilijna 1944
Więźniarki szukały schronienia w niemieckim kościele… To był błąd.