Historia

Zapomniany Zawisza Czarny. Niszczony za polski patriotyzm i za „majątek poniemiecki”

Niszcząc bezpowrotnie archiwum rodzinne i bibliotekę, Niemcy zemścili się za trwanie przez kilkadziesiąt lat oazy polskości, stworzonej pod Toruniem w czasie pruskiego zaboru. A potem czerwonoarmiści i komunistyczni zarządcy spalili resztę dóbr na środku jadalni i w ogrodzie zimowym, wycięli sad, park dworski i zasypali stawy…

Co dzisiaj wiemy o Zawiszach Czarnych herbu Przerowa? Prawie nic, poza placem imienia Artura Zawiszy Czarnego przy dawnym dworcu Głównym w Warszawie, z odchodzącymi od niego ulicami Grójecką, Raszyńską, Towarową i Alejami Jerozolimskimi. I tak wielu warszawiaków uważa, że jest to plac sławnego rycerza spod Grunwaldu. Nieliczni tylko wiedzą, że tamten, herbu Sulima, pochodzący z Garbowa, nie był w najmniejszym stopniu spokrewniony z Zawiszami Czarnymi herbu Przerowa.

Tyle o nich wiemy, że bracia Artur i Alfred Zawiszowie Czarni walczyli dzielnie jako oficerowie kawalerii w wojnie polsko-rosyjskiej 1830-1831 (przyjęło się ją nazywać powstaniem listopadowym), a po kapitulacji wyemigrowali na zachód. Artur dotarł do Francji, a porucznik Alfred wraz z przyjacielem kapitanem Kalikstem Borzewskim zdążył zaciągnąć się do armii Królestwa Belgii, zanim wskutek protestów i nacisków dyplomatycznych Rosji na Francję, król belgijski Leopold I zmuszony był wstrzymać rekrutację Polaków. Obaj przyjęci zostali do 1 pułku kirasjerów, każdy z nich zgodził się służyć ze stopniem o jeden niższym od posiadanego w armii polskiej. Alfred w stopniu podporucznika, Kalikst jako porucznik.

Poszukiwania w Belgii

W brukselskim Królewskim Muzeum Broni i Historii Wojskowości odnalazłem teczkę personalną Alfreda. Są w niej korespondencja i wnioski awansowe. W Polsce nic na ten temat nie zachowało się.

W wojnie polsko-rosyjskiej 1830-1831 porucznik Alfred Zawisza Czarny służył w pułku Jazdy Płockiej. W 1833 roku starszy brat Alfreda, Artur, udając się z polecenia płk. Józefa Zaliwskiego do kraju, by wzniecić tam powstanie, zabrał ze sobą Borzewskiego, a młodszemu bratu polecił pozostać w armii belgijskiej. Tak jakby przeczuwał, że w tej wyprawie mogą zginąć obydwaj. Aresztowany przez Rosjan, został przez nich powieszony na rogatkach wolskich, na placu, który dzisiaj nosi jego imię. Po pokazowej egzekucji Artura, Rosjanie zakwestrowali ogromny majątek Zawiszów Czarnych w Łowickiem, pozwalając matce i najmłodszemu synowi pozostać w majątku Sobota, pod Łowiczem.
W parku w Sobocie nadal znajduje się renesansowy dwór murowany Zawiszów, przebudowany na neogotycki w latach międzywojennych. Fot. ZeroJeden - Praca własna, CC BY-SA 3.0 pl, Wikimedia
Alfred po kilku latach służby wystąpił o naturalizację. Rozporządzenie królewskie z 3 czerwca 1842 roku ostatecznie uregulowało pozostanie w armii belgijskiej polskich oficerów-emigrantów z naturalizacją. Ich stopnie wojskowe, przyznane w wojnie polsko-rosyjskiej, zostały zatwierdzone z wsteczną datą 28 maja 1841 roku.

W 1842 roku Alfred, przebywając na wakacjach u krewnych Działowskich w majątku Turzno pod Toruniem, dowiedział się, że Heinrich von Bornstaed, właściciel pobliskich Warszewic, zamierza je sprzedać. 31-letni porucznik armii belgijskiej kupił okazyjnie ten majątek razem z pałacykiem.

Na podstawie dokumentacji z teczki Alfreda ustaliłem, że w styczniu i w lutym 1846 roku przebywał na urlopie dla wzmocnienia zdrowia u krewnych w Turznie. Na wieść o przygotowaniach do kolejnego powstania na ziemiach polskich, wyjechał do Berlina, gdzie spotkał się z ministrem pełnomocnym Królestwa Belgii. Przekazał mu swoje obawy, że może być aresztowany, o czym ten poinformował pisemnie ministra spraw zagranicznych w Brukseli.

Obawy porucznika armii belgijskiej były uzasadnione. 26 lutego 1846 roku został aresztowany z rozkazu rządu pruskiego. Belgijska placówka dyplomatyczna nie wykazała żadnego zainteresowania dalszymi losami czynnego oficera armii z belgijskim obywatelstwem. Ponad rok przesiedział w pruskim więzieniu. Dopiero 13 maja 1847 roku udało mu się pisemnie powiadomić generała Pierre’a Louisa DuPonta, belgijskiego ministra wojny, o przetrzymywaniu go bez wyroku w odosobnieniu, w więzieniu w Poznaniu, gdzie zmuszany był do przestrzegania surowych rygorów więziennych. Generał DuPont natychmiast zareagował drogą dyplomatyczną. 25 maja, po piętnastu miesiącach od aresztowania, pruski minister sprawiedliwości (nie stanu) Alexander von Uhden zawiadomił w oficjalnej nocie belgijskiego ministra pełnomocnego w Berlinie Jeana-Baptista Nothomba, że Alfred Zawisza Czarny „nie brał udziału w konspiracyjnych knowaniach na terenie Poznania i został uwolniony”.

Jak zachowali się Belgowie, którzy przez piętnaście miesięcy nie zrobili nic, by odnaleźć swojego oficera i obywatela? Po kilku miesiącach od powrotu został przez ministra wojny awansowany do stopnia kapitana i tego samego dnia, 22 grudnia 1847 roku, zdymisjonowany na własną prośbę z armii belgijskiej. Wyjechał z Królestwa Belgii na zawsze, nigdy do niej nie wrócił. Uzyskał zgodę władz pruskich na zamieszkanie w dworku i posiadanie majątku w Warszewicach koło Chełmży w Toruńskiem, które kupił kilka lat wcześniej.

W Warszewicach

Wykupując ziemię od Niemców – Hirschberga, Schullera – oraz Polaków – m.in. Pawlikowskiej, Mondraszewskiego i Kosteckiego –w ciągu kilku lat powiększył majątek do 700 hektarów. Rozbudował osiemnastowieczny dwór w Warszewicach, stawiając skrzydło i front z kolumnadą. Ożenił się z panną z polskiej rodziny szlacheckiej i miał z nią cztery córki. Warszewice w Toruńskiem, jak Turwia generała Dezyderego Chłapowskiego w Poznańskiem, stały się wzorcowym gospodarstwem i oazą polskości.

Żałosne indywiduum, uciekające w przebraniu lokaja… A może człowiek honoru i bohater?

Nastroje wrogości, podburzanej przez jego przeciwników, groziły linczem Skrzyneckiemu i jego żonie Amelii. Dwie twarze generała.

zobacz więcej
Alfred Zawisza Czarny, jako jeden z pierwszych ziemian na Pomorzu zastosował odwodnienie gruntów ornych i użytków zielonych drenami. W okresie nasilonej germanizacji tych terenów, w Grundbuchu (księdze gruntowej) wpisywał polskie nazwy części swego rozległego majątku, a jedną z nich nazwał Zawiszówką.

Przeznaczył pokój w pałacyku w Warszewicach na muzeum pamiątek rodzinnych. Najcenniejszym przedmiotem była w nim skrzyneczka z dwiema chustami na szyję i skrwawionym bandażem przekazanym matce przez strażnika-Polaka po egzekucji Artura na wolskich rogatkach. Oprócz korespondencji i pamiątek z cenną, rzeźbioną w kości słoniowej podobizną Artura Zawiszy Czarnego z okresu studiów, znajdowały się tam dwa mundury Alfreda, ułański z rogatywką i belgijskich kirasjerów (bez napierśnika) oraz kolekcja broni białej i palnej. Wśród nich belgijskie karabiny, dostarczane przez Alfreda do zaboru rosyjskiego w okresie powstania styczniowego. Na ścianie bibliotek wisiało pięknie zdobione siodło rosyjskiego oficera Czerkiesa, który walczył w szeregach powstańczych. Biblioteka zawierała mapy i cenny księgozbiór zgromadzony przez Alfreda. Na ścianach wisiały osiemnastowieczne portrety rodziny Zawiszów Czarnych i ich krewnych, Głębockich.

W Warszewicach po śmierci Alfreda w 1878 roku, który pochowany jest na cmentarzu w Chełmży, gospodarowała jego córka Władysława, z męża Hulewiczowa. W 1913 roku założyła we frontowej części pałacyku centralne ogrzewanie. Zaprosiła do pałacyku znanego wówczas historyka i publicystę Aleksandra Kraushara. Wykorzystał on częściowo dokumenty rodzinnego archiwum w wydanej w 1915 roku w Warszawie książce ,,Partyzantka Artura Zawiszy Czarnego’’ (Miscellanea Historyczne, tom 1).

Po uzyskaniu przez Polskę niepodległości, 280 ha zawiszowego majątku zgodnie z przepisami ustawy o reformie rolnej z 1925 roku oddanych zostało do rozparcelowania, a wobec pozostałych 200 ha wszczęto postępowanie upadłościowe. Do 1939 roku spadkobiercom udało się spłacić zadłużenia. W momencie wybuchu II wojny światowej majątek po Zawiszach Czarnych liczył 180 ha użytków rolnych, 3,5 ha terenów zabudowanych, 2,8 ha wód powierzchniowych, 3 ha sadów i 0,8 ha parku dworskiego.

Ostatnim jego administratorem, a zarazem spadkobiercą był Jerzy Skarżyński, wnuk Władysławy Hulewiczowej i w prostej linii prawnuk Alfreda. Zmobilizowany jako oficer rezerwy przy końcu sierpnia 1939 roku, walczył nad Bzurą i pod Kutnem. Wzięty przez Niemców do niewoli, przesiedział sześć lat w oflagu w Woldenbergu.

Wykreślenie z historii

Przed laty odnalazłem w Toruniu sędziwego Jerzego Skarżyńskiego. Opowiedział mi o losach warszewickiego pałacu i jego zbiorów. Już w pierwszym tygodniu września 1939 roku Niemcy ściągnęli z Berlina do Warszewic eksperta-historyka. W pokoju-muzeum Zawiszów przeprowadził on brutalną selekcję eksponatów.

Brunatne antykwariaty

Ile zrabowanych w czasie II wojny obrazów mogło przejść przez renomowane domy aukcyjne?

zobacz więcej
Najcenniejsze wywiózł ciężarówką do berlińskiego muzeum, pozostałe pamiątki polecił służbie wyrzucić widłami na podwórze i spalić. Zginęły osiemnastowieczne portrety Głębockich, biblioteka i inne cenne dokumenty i eksponaty. Ogrodnikowi Owsianowi udało się ukradkiem schować kilka fotografii, a także fotokopii awansów i odznaczeń Alfreda z powstania listopadowego oraz z okresu służby w armii Królestwa Belgii (znajdują się dziś w posiadaniu rodziny Skarżyńskich). Niszcząc bezpowrotnie archiwum rodzinne i bibliotekę, Niemcy zemścili się za trwanie w tym miejscu przez kilkadziesiąt lat oazy polskości, stworzonej w czasie pruskiego zaboru przez Alfreda Zawiszę Czarnego.

Od września 1939 roku mianowanym przez Niemców zarządcą pałacu były obywatel polski z Chełmży o nazwisku Trenkel. Wysiedlił z pałacu do folwarku Zawiszówka jego właścicielkę Władysławę Hulewiczową wraz z córką, ale pozwolił im pobierać posiłki z pałacowej kuchni. Władysława Hulewiczowa zmarła w 1942 roku. Wkrótce po jej pogrzebie władze niemieckie w księdze wieczystej przepisały prawo własności całego majątku po Zawiszy Czarnym na III Rzeszę. Wpis ten odnalazłem w Urzędzie Notarialnym w Toruniu.

W 1943 roku pałacyk w Warszewicach zamieniony został na szkołę-internat dla paramilitarnej służby kobiet (Arbeitsdienst). Administracja budynku i szkolone Niemki dbały o wnętrza, w których przetrwały meble i wyposażenie z okresu przedwojennego. Zarządca Trenkel, uciekając w lutym 1945 roku przed zbliżającą się Armią Czerwoną, załadował na kilka wozów zastawę stołową i pościel, pozostawiając resztę wyposażenia wraz z meblami. Uciekając, wozy porzucił pod Piłą i na dwóch rowerach z żoną i dzieckiem prawdopodobnie dotarł do Rzeszy. Może jego potomkowie żyją jeszcze w Niemczech?

Zanim do opuszczonego warszewickiego pałacu wkroczyli czerwonoarmiści, miejscowi powynosili z niego, co tylko się dało. Resztę żołnierze popalili przy ogniskach rozniecanych na środku jadalni i w ogrodzie zimowym, urządzonym przed laty ręką samego Zawiszy Czarnego. Po żołnierzach z czerwonymi gwiazdami na hełmach przyszli komunistyczni zarządcy, traktując pałac i majątek jako mienie poniemieckie.

Dotarłem do księgi wieczystej majątku. Pod datą 13 września 1946 roku figuruje zapis stwierdzający, że własność byłej III Rzeszy przejął Skarb Państwa Polskiego.

Co przejął? Gołe ściany i podłogi z wydłubanymi i popalonymi parkietami i mozaikami. W 1947 roku majątek – ziemię i zabudowania – otrzymała na własność spółdzielnia produkcyjna, reklamowana w miejscowej prasie jako wzorzec do naśladowania. Jedną z pierwszych decyzji zarządu wycięto sad, potem park dworski i zasypano oba stawy. Zrujnowany pałacyk niepotrzebny był zarządowi. Ktoś sobie przypomniał, że Niemcy urządzili w budynku wspaniałą szkołę dla panienek. W 1950 roku mury pałacyku przekazano toruńskiemu Kuratorium Oświaty na szkołę.
Po remoncie (podłogi wyłożono surowymi deskami, poprzebijano niektóre ściany oraz zamurowano otwory w innych, wymurowano też nowe, ogród zimowy przerobiono na Klub Rolnika itp.), pałacyk zamienił się w budynek z klasami i jedenastoma mieszkaniami służbowymi. W 1990 roku, kiedy po raz pierwszy pojechałem do Warszewic z panem Jerzym Skarżyńskim, sześć pokoi służbowych zajmowali nauczyciele, a pięć – rodziny dokwaterowane przez naczelnika gminy. 80-letni pan Jerzy prosił o zachowanie jego incognito. Nie bez powodu. W latach siedemdziesiątych ówczesny kierownik szkoły nie wpuścił do środka budynku współwłaściciela Warszewic, Michała Skarżyńskiego. Zastawił sobą wejście, powołując się na przepis zakazujący byłym właścicielom zwiedzania majątków rozparcelowanych zgodnie z dekretem o reformie rolnej z października 1944 roku.

Podobna sytuacja nie mogła się powtórzyć w III Rzeczpospolitej. Zaproszeni przez jednego z gospodarzy do jego domu, zauważyliśmy w pokoju stylową serwantkę i stolik. Pan Jerzy rozpoznał je od razu, ale nie powiedział ani słowa. Wymieniliśmy dyskretnie spojrzenia. Żona gospodarza niczego nie zauważyła. Tłumaczyła nam w tym czasie, wskazując na rzeźbę stojącą w ogródku, że wydobyli ją z zasypywanego stawu jej synowie i odmalowali.

– Bardzo dobrze zrobili – uśmiechnął się prawnuk Alfreda.

Młody kierownik szkoły zapewniał nas, że zrobi wszystko, by przywrócić pamięć Zawiszy Czarnego czyniąc go patronem szkoły, urządzając kącik pamiątek itp. Dokładnie w rok później zostaliśmy zaproszeni, państwo Skarżyńscy i ja, na uroczystość nadania szkole imienia Zawiszy Czarnego. Przedtem wysłałem kierownikowi kilka zdjęć archiwalnych i faksymile dokumentów z królewskiego archiwum w Brukseli.

Pamiętam po latach, że powitanie w ostatniej siedzibie rodowej Zawiszów Czarnych było ciepłe. Usadzono nas na honorowych miejscach w dawnej jadalni, zamienionej na salę gimnastyczną, a teraz widowiskową. Uczniowski zespół rozpoczął widowisko w kostiumach historycznych o Zawiszy Czarnym... z Garbowa, staroście spiskim, uczestniku bitwy pod Grunwaldem, legendarnym uosobieniu cnót rycerskich i symbolu prawości.

Szepnąłem siedzącemu obok wnukowi Alfreda Zawiszy Czarnego, że na znak protestu wychodzę. Przytrzymał mnie za ręką prosząc, żebym został. Po przedstawieniu uroczyście nadano szkole imię Zawiszy Czarnego... z Garbowa. Ówczesne wojewódzkie kuratorium oświaty nie zareagowało, nie zabrało głosu w tej sprawie ministerstwo edukacji. I tak zostało.
ODWIEDŹ I POLUB NAS
Wracaliśmy z Warszewic do Torunia przygnębieni, z mieszanymi uczuciami. Tamten Zawisza zszedł ze świata bezpotomnie, pieczętował się innym herbem. Kierownikowi, gronu nauczycieli, rodzicom i dzieciom nie było obojętne, jaki Zawisza stanie się patronem warszewickiej szkoły. Znali jednego, tego z bitwy na polach Grunwaldu.

A Alfred, właściciel Warszewic? Przez 45 lat mówiono o nim, że był wyzyskiwaczem i gnębicielem chłopów. I gospodarował w poniemieckim majątku. Tak propaganda komunistyczna niszczyła wizerunek patrioty Polaka, który był także mocno zaangażowany w pomoc dla powstańców styczniowych.

Po zwycięstwie wyborczym postkomunistów w III RP, państwo Skarżyńscy stracili nadzieję na odzyskanie czegokolwiek z zawiszowego majątku. Za ich rządów nie dokonano reprywatyzacji majątków ani rekompensaty za nie. Dawnym „wyzyskiwaczom” nic się nie należało a szkoła – przyznali to wszyscy, łącznie z rodziną Skarżyńskich – musi pozostać w dawnym pałacyku, gdyż innego budynku nadającego się na edukację dzieci we wsi Warszewice nie było. Pisząc, zajrzałem do internetu. Na stronie o szkole w Warszewicach znalazł się hymn napisany specjalnie dla uczniów, rodziców i nauczycieli – Ballada o Zawiszy Czarnym. Z Garbowa. Pamiątką po Alfredzie w pałacu jest tablica o nim, której odsłonięcia dokonał wnuk Skarżyński.

Ministerstwa oświaty, potem edukacji oraz kultury od zakończenia II wojny światowej nie były zainteresowane poszukiwaniem pamiątek po Zawiszach Czarnych, wywiezionych we wrześniu 1939 roku do muzeum w Berlinie. Tak niewiele pozostało ze spadku rozgrabionego przez narodowych socjalistów z III Rzeszy, wespół z realnymi socjalistami (tak komuniści mówili o sobie) z ludowej Polski.

Dopiero w 2021 roku marszałek województwa zapowiedział umieszczenie w pałacu w Warszewicach muzeum rodu Zawiszów Czarnych. Na remont budynku przeznaczono 4 mln 300 tysięcy złotych. Trzeba było tyle lat czekać, żeby się doczekać.

– Maciej Kledzik

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

SDP2023
Tygodnik TVP jest laureatem nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.
Zdjęcie główne: Dwór rodziny Zawiszów Czarnych w Warszewicach, obecnie szkoła podstawowa, w 2008 roku. Fot. Margoz - Praca własna, CC BY-SA 4.0, Wikimedia
Zobacz więcej
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Bankiet nad bankietami
Doprowadził do islamskiej rewolucji i obalenia szacha.
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Cień nazizmu nad Niemcami
W służbie zagranicznej RFN trudno znaleźć kogoś bez rodzinnych korzeni nazistowskich, twierdzi prof. Musiał.
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kronikarz świetności Rzeczypospolitej. I jej destruktor
Gdy Szwedzi wysadzili w powietrze zamek w Sandomierzu, zginęło około 500 osób.
Historia wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Burzliwa historia znanego jubilera. Kozioł ofiarny SB?
Pisano o szejku z Wrocławia... Po latach afera zaczęła sprawiać wrażenie prowokacji.
Historia wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Ucieczka ze Stalagu – opowieść Wigilijna 1944
Więźniarki szukały schronienia w niemieckim kościele… To był błąd.