W rocznicę sowieckiego Dnia Zwycięstwa na Łotwie zatrzymano sześć osób. Pięć z nich usiłowało złożyć kwiaty w miejscu, w którym w Rydze stał rozebrany w 2022 r. sowiecki Pomnik Zwycięstwa. A był to naprawdę duży monument: obelisk z gwiazdą o wysokości 79 metrów, dziesięciometrowa figura Matki Ojczyzny odlana z brązu i grupa figur żołnierzy o wysokości 7,5 metra. Kolejna z osób aresztowanych później przez policję próbowała ułożyć z kwiatów symbol rosyjskiej inwazji na Ukrainę – literę „Z” – przed pomnikiem Wolności w centrum łotewskiej stolicy. W kilku miejscach Rygi pojawiły się litery „V” i „Z”. Policja otoczyła oba rejony dawnego pomnika, wzmocnione patrole pojawiły się pod rosyjską ambasadą i obok pomnika Puszkina, którego usunięcia z centrum miasta domagały się władze Rygi (pomnik usunięto ostatecznie z końcem maja). Do podobnych incydentów doszło też na cmentarzu w Dyneburgu.
Łotewski portal informacyjny LSM cytował szefa Fundacji Eberta w krajach bałtyckich Reinharda Krumma, który zauważył, że Rosjanie żyjący na Łotwie zderzyli się od lutego 2022 r. z trzema wielkimi problemami: wojną na Ukrainie, reakcją na nią Łotwy oraz polityczną separacją Rosji od Europy. Jego zdaniem badania wykazują, że rosyjskojęzyczna ludność albo nie chce się z tym uporać, albo wciąż czuje bliskie związki z Rosją. W rezultacie nie zmniejszają się podziały etniczne w tym kraju. Co więcej, Rosjanie boją się konfliktu etnicznego, a nawet pojawienia się tendencji faszystowskich. Po części może być to efekt gwałtownej desowietyzacji i derusyfikacji. – Na zasadzie: „jeśli będziecie burzyć nasze pomniki, my będziemy podkreślać swoją rosyjskość” – dowodził.
Podobnie jest w Estonii. – Bardzo duża część rosyjskojęzycznej ludności Estonii utrzymuje silne więzi z Rosją – twierdzi cytowany przez media Rein Toomla, ekspert polityczny z Instytutu Johana Skytte’a. Choć oczywiście trudno o jednoznaczne oceny. W czerwcu tego roku badano postawy estońskich Rosjan
wobec noszenia pomarańczowo-czarnej wstążki św. Jerzego (tzw.
gierogijewskaja lentoczka), pierwotnie symbolizującej sowieckie zwycięstwo nad Niemcami, a obecnie – armię rosyjską i jej agresję na Ukrainie. W Estonii jest ona zakazana, jednak 9 maja tego roku nosiło ją, według badań, 5 proc. ludności rosyjskiej w tym kraju. Pozostali kiedyś ją nosili, ale teraz z tego zrezygnowali (16 proc.) lub nie nosili nigdy (65 proc.). Pytanie, czy ci, którzy nie przypięli sobie pomarańczowo-czarnej wstążki zrobili tak, bo nie chcieli, czy też po prostu się obawiali?... Zresztą warto zauważyć, że jeśli przejrzeć strony internetowe organizacji rosyjskich na Łotwie i w Estonii, można dojść do wniosku, że żadnej wojny nie ma. Redaktorzy tych stron starannie unikają tematu rosyjskiej agresji. Poświęcają za to wiele miejsca opisom złego traktowania Rosjan w tych krajach.
ODWIEDŹ I POLUB NAS
– Różnice między Litwą a Łotwą i Estonią wynikają przede wszystkim z demografii – mówi Tygodnikowi TVP prof. Šarūnas Liekis, dziekan Wydziału Nauk Politycznych i Dyplomacji Uniwersytetu Witolda Wielkiego w Kownie. – Na Litwie grupa niewiele przekraczająca 4 proc. ludności nie ma większego znaczenia i u nas kwestie obywatelstwa rozwiązaliśmy już 30 lat temu. Na Łotwie i w Estonii Rosjan jest wielu, a duże grupy społeczne łatwiej i w bardziej widoczny sposób prezentują swoje poglądy. Z jednej strony jest to zagrożenie dla bezpieczeństwa tych krajów, a z drugiej – duży problem, jeśli chodzi o integrację społeczną – dodaje.
Co muszą zrobić obywatele Rosji
W trzech państwach bałtyckich jest też spora liczba obywateli rosyjskich, którzy Rosję opuścili już dawno, ale i tacy, którzy zrobili to w ciągu ostatniego półtora roku, choćby ze względu na toczącą się wojnę. Oczywiście są wśród nich osoby obawiające się Władimira Putina i jego rządów.