Ale poza piłkarską, Wembley ma też perspektywę społeczną. Ludzie zmuszeni do życia w realnym socjalizmie myśleli o realnych zwycięstwach, sukcesach swojej wspólnoty.
Zwycięstwa z „Ruskimi”
Sport od początku PRL dawał sposobność do okazywania uczuć patriotycznych, w szczególności w kontaktach ze sportowcami „bratniego” Kraju Rad. I odwrotnie, porażka z „Ruskimi” bardziej kibiców bolała niż nieudane zawodowy z innymi rywalami.
Taką symboliczną rolę miał pamiętny mecz hokejowy, który się rozegrał 8 kwietnia 1976 roku na mistrzostwach świata w
katowickimi Spodku . Przez lata byli demolowani przez sowiecką drużynę, nawet kilkunastoma punktami. Ale ten jeden raz ją pokonali 6:4, ułatwiając Czechom zdobycie mistrzowskiego tytułu. Naszym nic to zwycięstwo nie dało, spadli z grupy. Do dzisiaj to zwycięstwo jest uznawane z jedną dwóch największych sensacji w dziejach hokeja. Potrzebę zwycięstwa w meczu z ZSRR, a później radość z niego, silnie wzmacniał przymus „kadzenia” sowieckim sportowcom. Wielu z nich bez wątpienia było wielkimi sportowcami, ale nic tak nie irytowało, jak uniżoność w oficjalnych sprawozdaniach i komentarzach.
Dla ludzi, którzy swoją młodość i dorosłość przeżywali w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku, najważniejszym wydarzeniem piłkarskim był wygrany przez Polskę mecz z ZSRR. Była to naprawdę mocna reprezentacja, w składzie której był Lew Jaszyn, do dziś uważany za jednego z najlepszych bramkarzy w historii.
Sowieccy piłkarze w 1956 roku zdobyli mistrzostwo olimpijskie, a za chwilę, w 1960, mieli zdobyć pierwsze mistrzostwo Europy. Gdy 20 października 1957 roku wychodzili
na murawę w Chorzowie, byli zdecydowanymi faworytami. I przegrali 2:1, a dwa zwycięskie gole strzelił Gerard Cieślik, rocznik 1927, piłkarz trzydziestoletni, który rok później zakończył karierę reprezentacyjną. Dla pokolenia ówczesnych dwudziestolatków i trzydziestolatków piłkarz ze Śląska, jeden z najwybitniejszych w historii polskiego futbolu, stał się tego dnia prawdziwą legendą. Ileż razy musieliśmy w dzieciństwie wysłuchać o fenomenalnych bramkach Cieślika i niezwykłej atmosferze meczu, choć nasi ojcowie znali ten tryumf wyłącznie z transmisji radiowej, gazet i niespełna dwuminutowej relacji Polskiej Kroniki Filmowej. Żeby było zabawniej komentarz PKF kończy się słowami: „Trzynaście lat czekaliśmy na ten dzień”. Czyli od 1944 roku, od Manifestu PKWN i powstania Polski Ludowej – tak przynajmniej te słowa odczytywali w 1957 roku Polacy.