Cywilizacja

Poprawność polityczna przegrywa z biznesem

Zamiast seksownych modelek w dotychczasowym pojęciu, firma zaczęła dostrzegać różnorodność i pokazywać dziewczyny o kształtach rubensowskich, modelki niepełnosprawne i transpłciowe. Nie pozostało to bez wpływu na biznesową stronę przedsięwzięcia. Victoria’s Secret cztery lata temu miała przychody na poziomie 7,5 mld dol. W tym roku ta kwota ma wynieść 6,2 mld dol.

Polityczna poprawność to zjawisko od lat globalne, dotykające większość dziedzin życia, ale chyba najszybciej rozwija się w szeroko pojętym show-biznesie. Korporacje filmowe, modowe, wydawnicze czy reklamowe ścigają się, która z nich będzie najbardziej „woke” czy „pride”. Jednak w tym zwartym i stabilnym przekazie widoczne są już grube rysy.

Ciągła walka na froncie wojny kulturowej zaczyna nużyć. Wytwarzane produkty są tuzinkowe i przewidywalne, ale przede wszystkim niedochodowe, co dla idei może okazać się zabójcze. Część postępowych korporacji zaczyna więc już nieśmiało wymachiwać białą chusteczką, szukając nowego porozumienia z własnymi klientami lub klientkami.

Sorry Winnetou, business is business

Kilka dni temu przyłączyła się do nich marka Victoria’s Secret, producent damskiej bielizny.

Każda nastolatka marząca o karierze modelki chciałaby należeć do zespołu „aniołków” VS. Za wzór do naśladowania służyły takie top gwiazdy wybiegów jak Heidi Klum, Karolina Kurkova czy Adriana Lima. Problem polega jednak na tym, że wzorce były zbyt odległe od przeciętnej. Co więcej, aby zbliżyć się do ideału, trzeba było zbyt wiele poświęcić.

Do 2018 r. pokazy VS uchodziły za wyjątkowo kobiece lub, mówiąc wprost, seksowne. Potem jednak, na fali kampanii #Metoo, wskazującej na poważny problem molestowania oraz po ujawnieniu związków firmy z pedofilem Jeffreyem Epsteinem, Victoria’s Secret ogłosiła się „orędownikiem kobiet”. Zamiast seksownych modelek w dotychczasowym pojęciu, firma zaczęła dostrzegać różnorodność i pokazywać dziewczyny o kształtach rubensowskich, modelki niepełnosprawne i transpłciowe. Jak pisał lewicowy brytyjski dziennik „Guardian”, marka musiała w ten sposób odpokutować grzechy i odbudować reputację.

Po kilku latach udziałowcy VS zaczęli jednak z niepokojem patrzeć na swoje chudnące portfele. Sprawdzać zaczęło się powiedzenie „get woke, go broke”, używane potocznie, gdy firma chcąc być na czasie, przyjmuje za własne lewicowe hasła zamiast kierować się gustem swoich klientów. Victoria’s Secret jeszcze cztery lata temu miała przychody na poziomie 7,5 mld dol. W tym roku ta kwota ma wynieść 6,2 mld dol. Firma postanowiła więc wrócić do stylizacji „sexy”.

Na tym kłopoty VS mogą się jednak nie skończyć, bo według lewicowych pism klientki nie „kupiły” przemiany marki sprzed kilku lat. A na domiar złego publicyści ostrzegają korporację przed zbyt pochopnym powrotem do dawnego stylu.

Tak czy owak tym razem firma, jak w starym dowcipie z PRL, zdaje się mówić: „Sorry Winnetou, business is business” i postawić na gust swoich klientek i klientów, a nie na postępowe slogany.

Jak wyciszyć wojnę kulturową?

Disney. LGBT+ dla dzieci i młodzieży

Amerykański komentator twierdzi, że firmą zarządzają seksualni degeneraci.

zobacz więcej
Kłopoty z pojęciem poprawności ma również inny gigant, tym razem z branży filmowej. Konglomerat Disney oświadczył, że chce „wyciszyć wojnę kulturową”, która doprowadziła go do zgoła niebajkowej sytuacji.

Kilka lat wcześniej korporacja ogłosiła się liderem w sprawach różnorodności, dumy z bycia gejem czy przebudzenia w walce z rasizmem. Wraz z rozwojem swojej tęczowej polityki, firma zaczęła też coraz butniej wchodzić na tereny spoza swojej branży. I wtedy pojawił się problem: na Florydzie, gdzie gubernatorem jest Ron DeSantis, konserwatywny kongresmen, jeden z republikańskich kandydatów do walki o Biały Dom w 2024 r. W tym stanie układ między lokalnymi władzami a braćmi Disney został określony jeszcze w 1967 r. Firma miała płacić duże podatki za swoje parki w Orlando, a rząd stanowy nie wtrącać się do jej interesów.

Mocno zaangażowany po stronie sił postępu były prezes koncernu Bob Chapek złamał układ i wmieszał się w sprawy stanu. Manager złożył ostry sprzeciw wobec ustawy, zgodnie z którą nie wolno wchodzić do szkół z treściami o gejowskiej dumie czy tożsamości seksualnej.

DeSantis nie ustąpił korporacji, która zatrudnia 75 tys. ludzi i zagroził parkom Disneya działaniami administracyjnymi, choćby dokładnym przeglądem instalacji technicznych. – Jesteśmy rządem prawa, a nie rządem pojedynczych ludzi czy nawet rządem „przebudzonych” korporacji z siedzibą w Kalifornii” – oznajmił DeSantis.
        ODWIEDŹ I POLUB NAS     W efekcie Chapek wyleciał z posady CEO Disneya, a na jego miejsce wrócił poprzedni prezes Bob Iger, który zadeklarował, że chce wyciszyć wojnę kulturową, co większość komentatorów uznało za odwrót od poprawności politycznej. Tak naprawdę nie wiadomo, co dokładnie się kryje za taką deklaracją, ale faktem pozostaje spadek akcji bajkowego giganta o ponad 40 proc. w ciągu kilku miesięcy. I to właśnie kwestie finansowe okazały się być bezpośrednią przyczyną odwołania poprzedniego prezesa.

Śnieżka nie chce księcia, lecz władzy

Disney musi teraz przemyśleć swoje ostatnie produkcje, w których roi się od „wyrównywania historycznych niesprawiedliwości”. Trudno zrozumieć, dlaczego wytwórnia nie stawia na nowych bohaterów, a bierze się za przerabianie klasycznych opowieści Jana Christiana Andersena i braci Grimm. Nowe Mała Syrenka czy mająca dopiero trafić do kin Królewna Śnieżka wyglądają i zachowują się zgoła inaczej niż zapamiętały je poprzednie pokolenia. Bohaterki, w oryginale, o białej cerze są dziś grane przez aktorki o zupełnie innej karnacji: Halle Bailey oraz Rachel Zegler. Ta druga mówiąc o legendarnej Disneyowskiej wersji „Królewny Śnieżki i siedmiu krasnoludków” z 1937 r., nie owijała w bawełnę: – Nie żyjemy już przecież w 1937 roku, a zatem nowa interpretacja Śnieżki będzie zupełnie inna. Nie zostanie uratowana przez księcia, a jej głównym marzeniem nie będzie prawdziwa miłość. Marzy ona bowiem o zostaniu liderką i wie, że może nią być – stwierdziła w jednym z wywiadów.

W mediach społecznościowych zawrzało. Pojawiły się głosy krytyki nawet ze strony kolorowych widzów, którzy uznali za absurd poprawność polityczną nakazującą obsadzenia w roli „królewny jak śnieg białej”, dziewczyny o śniadej cerze. Jednak szczególnie źle odebrano słowa Zegler. Jedna z użytkowniczek Tik-Toka posługująca się pseudonimem CosyWithAngie, nagrała filmik, w którym określiła wypowiedź aktorki mianem pseudofeminizmu. – Krytykowanie księżniczki Disneya nie jest feministyczną postawą. Nie każda kobieta jest liderką. Nie każda kobieta chce nią być. Nie każda kobieta chce lub pragnie władzy. I to jest w porządku – mówiła rozgoryczona dziewczyna. Jej wypowiedź obejrzało ponad 10 milionów ludzi.

Pierwsze informacje o filmie podkręciły dodatkowo atmosferę. Zażarcie walczący ze stereotypami autorzy nowej wersji klasyka mieli nie oszczędzić nawet siedmiu krasnoludków, których według plotek zastąpili mężczyźni i kobieta reprezentujący różne rasy. Ostatecznie jednak, jak wynika z opublikowanego przez wytwórnię kilka dni temu fotosu, liczba i płeć krasnoludków zgadza się z oryginałem, a ich postacie są wygenerowane przez grafików komputerowych.
Najnowsza wersja „Małej Syrenki”. W roli głównej Halle Bailey. Fot. Image Capital Pictures / Film Stills / Forum
Faktem jest jednak i to, że premiera Królewny Śnieżki została przesunięta z 22 marca 2024 r. na 21 marca 2025 r. Oficjalnym powodem mają być strajki aktorów w Hollywood.

Może zatem premiera remake’u zastanie Śnieżkę w czasach, gdy znowu okaże się, że wartości pierwowzoru są bliższe większości widzów. W końcu wychowało się na nich kilka pokoleń dzieci i to właśnie wersja sprzed 85 lat udowodniła po raz pierwszy, że można skupić uwagę kilkulatków na dłużej niż kilkanaście minut.

Produkty obliczone na pozyskanie nowej grupy odbiorców nie zawsze muszą być awangardowe. Boleśnie przekonał się o tym m. in. koncern Anheuser-Bosch, producent marki piwa Bud Light, który odnotował spadek akcji na giełdzie o wartości 5 mld dol. Powodem w dużej mierze miało być zatrudnienie w reklamie transpłciowej aktorki i influencerki Dylan Mulvaney. Jak widać młodszych smakoszy piwa widok artystki „trans” na puszce nie przyciągnął, a zniechęcił dotychczasowych odbiorców, którzy uznali takie posunięcie marketingowe za skandal.

Matka „Harrego Pottera” do skasowania

Są jednak gwiazdy, które idą pod prąd i zyskują miano skandalistów w środowisku gender. Należy do nich JK Rowling, autorka najpopularniejszej książki ostatnich dekad, czyli serii o Harrym Potterze. Pisarka nie kryje się ze swym drwiącym podejściem do wymyślnego i sztucznego języka dotyczącego płci. Śmieszy ją poprawne politycznie zacieranie różnic w definicji kobiety i mężczyzny oraz określanie kobiet jako „osoby z miesiączką”. Tym samym Rowling budzi wściekłość bardzo prężnie działających środowisk „trans” w Wielkiej Brytanii. Jeszcze niedawno kochana przez wszystkich pisarka o nieokiełznanej fantazji, dziś stała się homofobem szerzącym nienawiść.

Wróg numer 1 transseksualistów. Jej imienia nie wolno wymawiać

Transaktywiści uważają, że mają prawo zniszczyć autorkę cyklu o Harry'm Potterze.

zobacz więcej
Autorka systematycznie pokazuje korespondencję, jaką otrzymuje od swoich oskarżycieli. Wielu z nich, w ramach walki z nienawiścią, życzy jej, by ktoś ją zamordował, wysadził w powietrze, zgwałcił, a przynajmniej aresztował. To ostatnie zresztą może się zresztą ziścić, bowiem według dziennika „Daily Mail” Partia Pracy na Wyspach pracuje nad ustawą, zgodnie z którą karano by za intencjonalne niewłaściwe używanie zaimków w odniesieniu do osób transpłciowych. W Wielkiej Brytanii za tzw. zbrodnię nienawiści, pod którą podłączono by złe użycie zaimków, grożą dwa lata więzienia. JK Rowling stwierdziła zresztą, że chętnie pójdzie za kratki, jeśli ma to zwrócić uwagę na cenzurę, która staje się coraz bardziej wszechobecna w poprawnym politycznie Zjednoczonym Królestwie.

Cenzura, zdaniem wielu oburzonych postawą Brytyjki, jest tylko nieskutecznym półśrodkiem. Według nich autorkę powinno się objąć pojęciem zwanym cancel culture. To rodzaj infamii, którą o dziwo, jeśli nie pochwala, to przynajmniej usprawiedliwia wielu postępowych naukowców i publicystów, widząc w niej zdrową formę bojkotu i unicestwienia kulturowego, prowadzącego do „wyegzekwowania zasad sprawiedliwości społecznej”.

Trudno jednak wymazać autorkę Harry'ego Pottera, zwłaszcza, że jej nowe książki wciąż się ukazują i sprzedają się na pniu.

– Sławomir Cedzyński

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy


Autor jest dziennikarzem portalu i.pl
SDP 2023
Zdjęcie główne: Do 2018 r. pokazy VS uchodziły za wyjątkowo kobiece lub, mówiąc wprost, seksowne. Fot. Lionel Hahn/ABACAPRESS.COM/PAP
Zobacz więcej
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Legendy o „cichych zabójcach”
Wyróżniający się snajperzy do końca życia są uwielbiani przez rodaków i otrzymują groźby śmierci.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pamiętny rok 2023: 1:0 dla dyktatur
Podczas gdy Ameryka i Europa były zajęte swoimi wewnętrznymi sprawami, dyktatury szykowały pole do przyszłych starć.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kasta, i wszystko jasne
Indyjczycy nie spoczną, dopóki nie poznają pozycji danej osoby na drabinie społecznej.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Jak Kościół katolicki budował demokrację amerykańską
Tylko uniwersytety i szkoły prowadzone przez Kościół pozostały wierne duchowi i tradycji Ojców Założycieli Stanów Zjednoczonych.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Budynki plomby to plaga polskich miast
Mieszkania w Polsce są jedynymi z najmniejszych w Europie.