Rozmowy

To była stolica III Rzeszy, a nie jakiś tam Berlin

To tu decydowały się losy Warszawy, tu telegrafowano, że na dalszą Rzeź Woli zabrakło już kul, tu padł rozkaz likwidacji gett, blokady Leningradu i zagłodzenia jego mieszkańców. Stąd Hitler zarządzał swoim imperium i prowadził wojnę, choć za miejscem tym nie przepadał, bo tu też przeżywał klęski swoich wojsk na froncie wschodnim – mówi Wojciech Kozioł, specjalista ds. turystyki i edukacji w Nadleśnictwie Srokowo Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Olsztynie.

TYGODNIK TVP: Co ma Nadleśnictwo Srokowo do Wilczego Szańca w Gierłoży?

WOJCIECH KOZIOŁ: Wolfsschanze, czyli była wojenna kwatera Adolfa Hitlera zajmuje 250 hektarów, natomiast powierzchnia całego lasu to 800 ha. Nadleśnictwo Srokowo jest od 2017 roku podmiotem zarządzającym Wilczym Szańcem – terenem, na którym znajduje się ten dla wielu niemal mityczny obiekt…

Tak, kolejność pobudzających popkulturę mitów i legend II wojny światowej, to: bursztynowa komnata, złoty pociąg, Wilczy Szaniec. Pomówmy o faktach i mitach na temat kwatery, bo też pana zadaniem jest tworzenie tu miejsca edukacji historycznej.

Istotnie, sporo tu tych mitów narosło. Najpierw Wilczy Szaniec był pomysłem entuzjastycznie przyjętym przez Hitlera, choć później ten jego entuzjazm stopniowo przygasał. To o tyle szokujące, że spędził w tej swojej kwaterze łącznie 836 dni – z przerwami na wizyty w Berlinie, Monachium kwaterze w Berkhofie w Alpach Salzburskich. Czyli to właśnie stąd zarządzał swoim imperium i prowadził II wojnę światową. To była praktycznie stolica III Rzeszy, a nie jakiś tam Berlin.

To mazurskie miejsce wybrano głównie po to, aby wódz mógł być blisko, gdy niemiecki blitzkrieg powali na kolana Związek Radziecki. 22 czerwiec 1941 rok to początek Barbarossy, najważniejszej i największej operacji wojskowej niemieckiej armii, zakończonej niepowodzeniem, która przyczyniła się jak nic do przegrania przez Niemcy II wojny światowej.

Hitler był przekonany, że Niemcy przegrali I wojnę światową przede wszystkim dlatego, że głównodowodzący byli z dala od okopów frontowych, nie interesując się losem swoich żołnierzy. Chciał mieć wszystko pod kontrolą i kierować bezpośrednio działaniami na froncie, będąc jak najbliżej wojennych wydarzeń. Pół roku to maksymalny czas, którego, jak zakładał, potrzebował na pokonanie ZSRR. Blitzkrieg się nie udał, sytuacja na froncie się komplikowała, a wojna przedłużała. Kwatera zatem, wstępnie tymczasowa (baraki drewniane, małe schrony klasy średniej), znajdowała się w permanentnej rozbudowie przez 4 lata.

Budowę rozpoczęto jesienią 1940 i do końca istnienia Wolfsschanze wybudowano tu około 200 obiektów o różnej wielkości i przeznaczeniu, organizując doskonale funkcjonujące miasteczko, gdzie wiernie Hitlerowi służyło ok. 2500 ludzi, którym niczego nie brakowało. Pomimo niepowodzeń na froncie, Adolf Hitler przyjmował tu ważnych gości, organizował spotkania towarzyskie zabawiając uczestników swymi nudnymi opowieściami. To właśnie w Wilczym Szańcu jego stan zdrowia uległ znacznemu pogorszeniu i kiedy opuszczał Prusy Wschodnie 20 listopada 1944 roku, wyglądał jak schorowany starzec z trzęsącą się lewą ręką, którą stara się chować za plecami, nawet w najmniejszym stopniu nie przypominając wielkiego Wodza III Rzeszy sprzed kilku lat.
Hitler opuścił Wilczy Szaniec 20 listopada 1944, gdy front zbliżył się niebezpiecznie blisko. Z kwatery wywieziono wtedy całą dokumentację i ważniejsze urządzenia. Na zdjęciu z Wolfsschanze od lewej: płk Claus Schenk Graf von Stauffenberg, Karl-Jesko von Puttkamer, nieznany, Adolf Hitler, Wilhelm Keitel, 15 lipca 1944 r. Fot. Bundesarchiv, Bild 146-1984-079-02 / CC-BY-SA 3.0, CC BY-SA 3.0 de, Wikimedia
Rosjanie jednak nie weszli do kwatery, tylko do ruin po niej. Jak to możliwe?

Hitler opuszcza kwaterę, gdy Armia Czerwona znajdowała się ok. 100 kilometrów od Wilczego Szańca, i stał się on miejscem zagrożonym. Dwa dni po jego wyjeździe Wilhelm Keitel, ten sam, który podpisywał później akt bezwarunkowej kapitulacji Niemiec, wykonał rozkaz Hitlera o kryptonimie „Wysadzenie Wyspy” – całkowite zniszczenie kwatery. Hitler nie mógł pozwolić na to, aby kwatera, dzięki której miał pokonać ZSRR, dostała się w radzieckie ręce. Zaraz po wyjeździe wodza rozpoczęto przygotowania do zniszczenia obiektów, umieszczając olbrzymie ilości materiałów wybuchowych w ich wnętrzach. Aby zniszczyć schron typu ciężkiego, trzeba było wykorzystać od 8 do 11 ton trotylu! Tym bardziej niewiarygodne jest, iż wszystkie trzy strefy Wilczego Szańca zostały zniszczone w bardzo krótkim czasie, bo z 24 na 25 stycznia 1945 roku. Dwa dni później, czyli 27 stycznia, na teren kwatery wkraczają żołnierze Armii Czerwonej, nie zastając nikogo i nie oddając nawet jednego strzału.

Siła eksplozji i fala uderzeniowa były olbrzymie. Ucierpiał na tym drzewostan, który został okaleczony przez fragmenty stali i betonu. Dzisiaj to leciwe drzewa, a ponieważ tak ważnym jest dbałość o bezpieczeństwo turystów, prowadzimy ich regularne przeglądy. Na wielu drzewach nadal możemy zobaczyć pozostałości oryginalnych siatek maskujących. Eksponujemy jedną, sporych rozmiarów, która została znaleziona w strefie pierwszej w ramach porządkowania tego miejsca po jego przejęciu przez nas w 2017 roku. Rozwiesiliśmy ją nad jedną ze ścieżek, ale niestety turyści ciągle nam ją „podskubują” na pamiątkę pobytu. Także niebawem może tego materialnego świadectwa zabraknąć.

Czy Wilczy Szaniec był wcześniej bombardowany? Czy Rosjanie i Brytyjczycy wiedzieli, gdzie ta kwatera w ogóle jest?

Techniczne zdolności oraz zasięg były po obu stronach. Warto przypomnieć, że Królewiec był przecież bombardowany. Mamy jednak rozbieżne informacje. Kwaterę budowano w tajemnicy, pod przykrywką zakładów chemicznych o nazwie „Ascania”, o czym informowały rozmieszczone w promieniu kilku kilometrów od Wilczego Szańca tablice i mieszkańcy na początku byli o tym święcie przekonani. Jednak w 1942 roku powszechnie wiedziano w okolicy, kto był głównym lokatorem tego miejsca. Trudno sobie zatem wyobrazić, by świetnie działający wywiad radziecki nie wiedział, co znajduje się w gierłoskim lesie.

Braki bombardowań można próbować tłumaczyć tym, iż ani Rosjanom, ani aliantom wcale nie zależało, aby Hitlera zabić. Brytyjczycy mieli swoją operację „Foxley”, przygotowującą zamach na Adolfa Hitlera i Heinricha Himmlera, nadzorowaną przez samego Winstona Churchilla. Ten zaś ostatecznie nakazał odstąpienie od operacji, jako że uznał Hitlera za niepoprawnego megalomana, uważającego się za nieomylnego geniusza, który popełniał jednak liczne błędy, przez co niemiecka armia ponosiła klęskę za klęską. Zaczęto obawiać się tego, że po śmierci Führera władzę przejmą oficerowie, którzy będą mogli zmienić bieg wojny, lepiej zatem, by Hitler żył i nadal dowodził.

Jakiś czas tremu dotarłem jednak do fragmentów raportów bliskiego współpracownika Ławrientija Berii, szefującego NKWD gen. Wiktora Abakumowa, który opisywał w nich, że wkraczający tam w styczniu 1945 roku żołnierze radzieccy nie mieli pojęcia, gdzie dotarli. Warto dodać, że dostać się do Wilczego Szańca i zdobyć go i tak nie było łatwo. Miejsce było zamaskowane, otoczone rozległymi polami minowymi, na których żołnierze radzieccy ginęli, docierając do kwatery. 14 lutego 1945 Abakumow zjawia się tam osobiście i dopiero wówczas zorientowano się, że właśnie w tym miejscu przebywał niemal non stop Hitler. Staramy się być jak najbliżej faktów, ale te informacje nie są do pogodzenia i stąd może mnóstwo mitów na temat Szańca krąży.

Hitler lepszy żywy niż martwy?

Może dobrze się stało, że polskie próby zamachu na przywódcę III Rzeszy nie powiodły się. Bo odwet byłby tak krwawy, jak nigdy.

zobacz więcej
A może po prostu zdawano sobie sprawę, jak to jest zbudowane, i że tego się nie da zbombardować skutecznie?

Konstrukcja istotnie miała wytrzymać wszelkie bombardowania z powietrza i ostrzał artyleryjski. Schrony wybudowano nie tylko dla samego Hitlera, ale i dla każdego z jego najbliższych współpracowników z osobna. Poza Himmlerem, bo on miał swoją kwaterę gdzie indziej – pomiędzy Giżyckiem a Węgorzewem, w Pozezdrzu, o nazwie Hochwald (Wysoki Las). Hermann Göring zaś miał tu swój schron osobisty i dom w kształcie litery L, bo przecież był dowódcą Luftwaffe. Bardzo bogato wyposażony, choć Hitler w Wilczym Szańcu zabraniał zbytku, a standardowym wykończeniem miała być boazeria i parkiet oraz bardzo proste meble. Wszem i wobec wiadomo było, że Göring uwielbiał przepych i dostatnie życie, a kradzione dla niego w całej Europie cenne dzieła sztuki transportowano do jego posiadłości Carinhall. Göring nie spędził ani jednej nocy w Wilczym Szańcu. Przyjeżdżał tu na narady, bądź kiedy zaistniała taka potrzeba. Mieszkał w drewnianym myśliwskim dworku cesarza Wilhelma II na terenie Puszczy Rominckiej, gdzie polował – to było jego wielką pasją.

Można byłoby opowiadać, co on tam jeszcze uwielbiał robić w towarzystwie i jakie nietuzinkowe miewał hobby oraz pragnienia…

(Śmiech). Wracając do Wilczego Szańca, dziś widzimy jedynie ruiny tych schronów, ale pobudzają one wyobraźnię, bo widać przekroje ścian (grubości 4-6 metrów) czy stropów (od 6 do 10 metrów). Wszystko budowane z cementu najlepszej jakości w Europie, sprowadzanego specjalnie z włoskich Dolomitów oraz ze stali zbrojeniowej, która do dziś, mimo upływu lat i wystawienia na warunki atmosferyczne, jest nie do złamania czy nawet zgięcia.

Kwatera to nie tylko trzy strefy bezpieczeństwa znajdujące się w obrębie wspomnianych 250 ha, gdzie w pierwszej panował rygor najściślejszy, bo tam przebywał Hitler ze swoimi najbliższymi, zaufanymi współpracownikami, a dwie pozostałe znajdują się odpowiednio za główną drogą i za przejazdem kolejowym. W tej dalszej odległości i z mniej wyśrubowanymi zasadami bezpieczeństwa funkcjonowały przedstawicielstwa wojsk, administracja kwatery, kasyna, hotele oficerskie, koszary dla żołnierzy, garaże.

Czyli nie wszystko to były schrony o tak niezwykłej wytrzymałości, że żadna z ówcześnie istniejących bomb nie była w stanie się przez strop przebić.

Oczywiście, że nie. W schronach ciężkich, z tak grubymi ścianami i stropami, można się było ukryć w razie niebezpieczeństwa – każdy dygnitarz w swoim. Tuż obok budowano lżejsze konstrukcje, z oknami, czyli właśnie baraki ceglano-żelbetonowe. Tam ci ludzie i ich sztaby żyli i pracowali na co dzień. Oczywiście te schrony ciężkie były przystosowane do tego, by też w nich mieszkać i normalnie funkcjonować: były tam sypialnie, łazienki, saloniki. Budynki były ogrzewane koksem i brykietem firmy TROLL, a grzejniki – wcale nie odbiegające wyglądem od tych, które możemy znaleźć w starych kamienicach – dzisiaj możemy zobaczyć na naszych ekspozycjach. Znajdują się na nich również przedmioty należące do mieszkańców tego miejsca, a więc szczoteczki do zębów, maszynki do golenia, zapalniczki, fajki, grzebienie, rozmaite rzeczy osobiste, a także przedmioty z pomieszczeń technicznych.

Poszukiwacze skarbów mają tu chyba czego szukać, taka szczoteczka do zębów Adolfa to byłoby coś wielkiego i drogiego dla kolekcjonerów „pamiątek po III Rzeszy”.

Już ponad trzy lata współpracujemy jako Nadleśnictwo z Fundacją na Rzecz Zaginionych Dzieł Sztuki „Latebra” z Gdańska i oni ten teren eksplorują, a my pokazujemy wyniki ich pracy na naszych ekspozycjach. Co zaś do szczoteczki do zębów Führera, to myślę, że byśmy jej nie znaleźli, bo choć był pedantem, to według licznych świadectw swych współpracowników nie dbał o uzębienie wcale. Sterczało mu w szczęce z pięć własnych zębów i ciężko się było do niego zbliżyć, także z powodu trudnego do zniesienia zapachu z ust. Jak wspominałem, z wyjątkiem tego „pałacu” Göringa, pozostałe pomieszczenia były bardzo skromne, wszyscy jadali na podobnej zastawie i takimi samymi sztućcami z motywami III Rzeszy, wszędzie te same kafelki i armatury, zresztą fragmenty posadzki jednego z takich budynków mieszkalnych eksponujemy.

Pięć trzonowców w atłasowym pudełku. Żuchwa Hitlera – strategiczny łup sowieckich służb

Do dziś pozostaje w dyspozycji Federalnej Służby Bezpieczeństwa. Spoczywa w ołowianym relikwiarzu przy ulicy Łubianka.

zobacz więcej
Ludzie lubią zwiedzać fortyfikacje, nawet ich ruiny. Jednak gdyby nie zamach na Hitlera w Wilczym Szańcu, to nie przyjeżdżałoby tutaj 300 tys. turystów rocznie, bo raczej nikt by o tym miejscu w szkole uczniom nie mówił.

Historia zamachu nadaje temu miejscu charakter szczególny i sprawia, że trzeba je zobaczyć. Ważne, by pokazać, jak długo i pieczołowicie zamach był przygotowywany. Jak płk Claus von Stauffenberg próbował Hitlera zabić, a następnie uciec z Wilczego Szańca, co nie było łatwe. Jak licząc się z wpadką przygotował na to swoją rodzinę, chcąc uchronić bliskich przed strasznymi skutkami nieudanego zamachu. Jak okrutnie obchodzono się ze spiskowcami, mordując ich poprzez ścięcie na gilotynie czy też wieszanie skazanych uczestników zamachu na hakach rzeźniczych i grubych strunach fortepianowych. Nie łudźmy się jednak, że Stauffenberg był człowiekiem, który chciał zabić Hitlera, aby zatrzymać to szaleństwo i ocalić istnienia ludzkie. Nic bardziej mylnego. Ten człowiek był zagorzałym nazistą, który, jak i pozostali spiskowcy, miał na względzie dobro i przyszłość III Rzeszy.

Miejsce na zamach było idealne, tylko im się nie udało…

No nie udało się. Hitler często mawiał, że jest wybrańcem, nad którym czuwa opatrzność i ma misję do spełnienia od samego Boga, i w swoim pojęciu miał prawo tak mówić. Opatrzność istotnie nie wyprowadzała go z błędu. W sumie przygotowywano ok. 40 zamachów na Hitlera, do skutku doszło 13, ale zawsze wydarzyło się coś niewytłumaczalnego, co zamachowcom krzyżowało szyki i Führer wychodził z tego żywy i cały. Tego dnia było podobnie – miały miejsce przypadki, które spowodowały, że Hitler uszedł z życiem.

Stauffenberg zjawia się w Wilczym Szańcu i udaje się na naradę z teczką, w której ma bombę. Pod pozorem uszkodzonego słuchu prosi o możliwość podejścia jak najbliżej Wodza. Na naradzie jest bardzo krótko i pod pretekstem wykonania ważnego telefonu do Berlina opuszcza salę, informując o tym płk. Heinza Brandta i zostawiając pod stołem, jak najbliżej Hitlera, ową teczkę. Kiedy Stauffenberg opuszcza barak, pułkownik Brandt dwukrotnie potrąca teczkę nogą, a więc schyla się po nią i przestawia na drugą stronę grubego wspornika od stołu. I to jest przypadek nr 1.

Przypadek nr 2 to natomiast przesunięcie czasu narady z 13:00 na 12:30, ze względu na wizytę Benito Mussoliniego w Wilczym Szańcu tego samego popołudnia, o której oczywiście Stauffenberg nie mógł wcześniej wiedzieć, a dowiedział się dopiero będąc na odprawie w schronie Wilhelma Keitla. Zrozumiał, że nie zdoła uzbroić obu przygotowanych bomb w tak krótkim czasie, jaki mu został – na jedną potrzebował ok. 22 minut. Był przecież inwalidą beż prawej dłoni, dwóch palców lewej ręki i lewego oka. Ponieważ to nie była jego pierwsza próba zamachu na Hitlera, postanowił to wreszcie zrobić mimo niesprzyjających okoliczności. Pod pretekstem odświeżenia się i zmiany koszuli, udaje się do budynku adiutantury Wehrmachtu i to właśnie tam uzbraja ładunek. Jego adiutant w tym czasie pilnuje drzwi. Spiskowcom udaje się uzbroić jedną bombę, którą zabiera pułkownik. Drugą nieuzbrojoną zabiera adiutant. Oficerowie, na pewno w ogromnym stresie nie pomyśleli o tym, że mogą umieścić obie bomby w teczce, która miała trafić pod stół. Nastąpiłaby samodetonacja nieuzbrojonej bomby, co dałoby duże szanse na zabicie Führera.

Przypadek nr 3 to otwarte okna w baraku ceglano-żelbetonowym, gdzie odbywała się narada. Tego dnia temperatura dobiegała do 35 stopni Celsjusza. Gdyby narada miała miejsce w schronie ciężkim, nikt zapewne nie przeżyłby wybuchu.

„Pamiątki” po Hitlerze. Kłopot czy biznes?

Aligator Führera zdechł rok temu w moskiewskim zoo mając 84 lata. Wypchano go i umieszczono w Muzeum im. Darwina.

zobacz więcej
A tak Hitler wyszedł z niego żywy, ale z raną ręki. Czy wiemy już na pewno, w którym z budynków przeprowadzono zamach? Które to ruiny?

Tak, bo staramy się tutaj bardzo wiernie przekazywać historię. Choć faktycznie turyści, którzy odwiedzają nas teraz po latach, czasem wskazują zupełnie inne miejsce zamachu. Niektórzy z nich opowiadają historie o kolei podziemnej, o U-Botach, które miały stąd odpływać podziemnym kanałem w kierunku Bałtyku, albo o tym, że ludzie budujący schrony byli więźniami obozów i masowo mordowano ich w mazurskich lasach. Dzisiaj bardzo skrupulatnie i wiernie przedstawiamy fakty historyczne, choć z pewnością znajdą się jakieś drobne odstępstwa od nich, bo przecież nikt z nas nie był świadkiem tych wydarzeń. Jednak z całą odpowiedzialnością mogę stwierdzić, że nie było w Wilczym Szańcu podziemnych kanałów, którymi odpływały U-Boty, podziemnej kolei ani przejść podziemnych pomiędzy kwaterą i Kętrzynem czy też Mamerkami. Ludzie zaś, którzy budowali Kwaterę Główną Wodza III Rzeszy, to byli robotnicy niemieccy, zrzeszeni w Organizacji Todta. Powołał ją do życia w 1938 roku Fritz Todt, minister przemysłu zbrojeniowego, człowiek odpowiedzialny za budowę Wilczego Szańca aż do momentu swojej tragicznej śmierci 8 lutego 1942 roku na lotnisku w pobliskim Wilamowie, które było głównym lotniskiem kwatery Hitlera.

Skoro Hitler przebywał tu ze swoim otoczeniem najdłużej, to najpotworniejsze pomysły tego szaleństwa, jakim był nazizm i wywołana przez Niemców II wojna światowa, musiały zrodzić się tutaj. Tu podejmowano mordercze dla całej Europy decyzje…

Często o tym myślę, spacerując po tym lesie i chciałbym, aby o tym też pomyśleli odwiedzający nas turyści. Właśnie dlatego to miejsce jest ważne. To tu decydowały się losy Warszawy i jej mieszkańców, tu telegrafowano, że na dalszą Rzeź Woli zabrakło już kul, tu również padł rozkaz zdobycia Moskwy, blokady Leningradu i zagłodzenia jego mieszkańców, czy też likwidacji gett w okupowanej Europie. To w tym miejscu decydowano w zasadzie o każdym, kompletnie sprzecznym z człowieczeństwem akcie tamtej niemieckiej wojny od 1942 roku.

Czasami turyści nas pytają, dlaczego stworzyliśmy w Wilczym Szańcu wystawę o Powstaniu Warszawskim, opisaną po polsku i niemiecku. Odpowiedź jest prosta: „Każdego mieszkańca należy zabić. Nie wolno brać żadnych jeńców. Warszawa ma być zrównana z ziemią i w ten sposób ma być stworzony przykład dla całej Europy”. Taki właśnie rozkaz wydał Adolf Hitler, będąc w Wilczym Szańcu, kiedy wieczorem 1 sierpnia 1944 roku doniesiono mu o wybuchu Powstania. Tu się zatem zdecydowały jego losy. I o tym oraz o 180 tys. niewinnych ofiar i anihilacji stolicy Polski informujemy na specjalnym murze przed wejściem na tę wystawę. Jak w każdej dyktaturze, tak i w Niemczech hitlerowskich decyzje podejmowano na najwyższym szczeblu, a zatem siłą rzeczy właśnie tu, gdzie Hitler przebywał niemal bez przerwy przez bez mała trzy lata.

We wrześniu natomiast otworzyliśmy multimedialną wystawę „Czas terroru 1939-1945”, która mówi o nazizmie od narodzin, poprzez okropieństwa wojny, aż po jego upadek. Aby ludzie, którzy tu przyjeżdżają, uświadomili sobie dogłębnie to przesłanie: nigdy więcej! Wilczy Szaniec to dziś Ośrodek Edukacji Historyczno-Przyrodniczej. Mamy specjalną ofertę dla szkół, aby pokolenia młodych ludzi nigdy nie zapominały o tym, czym jest wojna, co ze sobą niesie i nie wymazały z pamięci ogromu ofiar tych strasznych czasów. Rocznie gościmy zatem ok. 2,5 tysięcy uczniów z lokalnych szkół.
Stanowczo chcę podkreślić, że tworząc ekspozycje i opowiadając historię tego miejsca w żaden sposób nie gloryfikujemy nazizmu. Nie przedstawiamy też Stauffenberga jako bohatera. W jednym z baraków znajduje się sala ekspozycyjna podsumowująca niemiecki ruch antyfaszystowski i on tam nie jest specjalnie eksponowany, w przeciwieństwie np. do organizacji Biała Róża. Jest jasne, że to był nazista z krwi i kości, antysemita, nienawidził Polaków i gardził nimi, co opisał w swoich pamiętnikach… On chciał zabić Hitlera, by zapobiec klęsce militarnej Niemiec pod jego przywództwem, czyli aby wygrać tę wojnę, póki się jeszcze da. Nie po to, by komory gazowe przestały dymić. Był zbrodniarzem wojennym i to wcale nie nawróconym. A to była walka o władzę i próba uratowania własnej skóry i majątków, podjęta przez grupę gen. Heniga von Trescova, znanego polskim historykom z mordów dokonywanych przez jego podkomendnych na polskich cywilach we wrześniu 1939. My nie opowiadamy tu pseudohistorii, jak z filmu z przystojnym Tomem Cruisem, ale opieramy się na faktach.

Odwiedziłam muzeum w te wakacje…

Wilczy Szaniec nie jest muzeum. Ani państwowym, ani społecznym czy regionalnym, ani prywatnym. Nie jest też wpisany w rejestr zabytków. Obiekt został tylko ujęty w ewidencji zabytków, która jest jedynie zbiorem informacji o nieruchomości, nie dając organom konserwatorskim uprawnień do ingerowania w prawa właściciela.

Teren ten już na przełomie lat 1954/1955 przekazano w zarząd Lasom Państwowym. Jednak przez wiele ostatnich lat – aż do 2017 roku, kiedy to po długiej i burzliwej batalii pieczę nad nim przejęło Nadleśnictwo Srokowo – obiekt znajdował się w rękach różnych podmiotów zewnętrznych. Od 1992 do 2012 roku zajmowała się nim spółka „Wilcze Gniazdo”, niestety zajmowała się bez serca i doszło do licznych dewastacji. Obiekt był poważnie zapuszczony, w stanie opłakanym. Mimo to w 2012 roku, gdy umowa dzierżawy się zakończyła, spółka ta ponowne wygrała przetarg na przejęcie w opiekę Wilczego Szańca na 20 lat. Nowa umowa, poza „czynszem dzierżawnym” wymagała niezbędnych napraw i konserwacji obiektów, zadbania o bezpieczeństwo zwiedzających, uporządkowania terenu etc. – z czego spółka się nie wywiązywała, nie dochowując również terminów niezbędnych prac. W związku z tym, iż polubownie również nie udało się rozwiązać problemu, wypowiedziano umowę spółce 31 marca 2015 roku. Ostatecznie 4 kwietnia 2017 roku obiekt ponownie przejęły, w wyniku wyroku sądu, Lasy Państwowe, powołując do życia wspomniany Ośrodek Edukacji Historyczno-Przyrodniczej „Wilczy Szaniec”.

ODWIEDŹ I POLUB NAS
Aż mi się wierzyć nie chce w tą ciągnącą się dziesiątki lat niegospodarność. Dziś jest tu porządek, wystawy czasowe i stałe, rozległy parking, a nawet kasa biletowa drive-thru. Do tego sklep z ciekawymi pamiątkami i książkami oraz audioprzewodniki w wielu językach i aplikacja na smartfona. Jest gdzie zjeść, jest gdzie się odświeżyć…

Owszem, obiekty doprowadzono do porządku, uporządkowano również teren. Oprócz strefy dla turysty powstała strefa muzealna. Staramy się, by odwiedzający nas goście – było ich w mijającym sezonie ponad 300 tysięcy, a jeszcze nie mamy końca roku – miło wspominali pobyt i spotkali się tu z żywą lekcją historii. Biorąc pod uwagę infrastrukturę i wykonywane wciąż prace, także konserwatorskie, to śmiało powiem, że Wilczy Szaniec jest dziś obiektem na miarę XXI wieku.

Wraz z nadejściem pandemii, a później wybuchem wojny w Ukrainie, byliśmy pełni obaw co do funkcjonowania obiektu. Naszymi gośćmi w dużej mierze są turyści zagraniczni. Jak wiemy zamknięto granicę państwową, a później wojna spowodowała, że obcokrajowcy bali się odwiedzać Mazury – następstwem obaw przed rozszerzeniem konfliktu były liczne odwołania rezerwacji biur turystycznych z zagranicy. Dopisali nam jednak polscy turyści. Dzisiaj przywiązujemy ogromną wagę do edukacji, a każdy z naszych gości ma swój udział w rozwoju tego miejsca, gdyż inwestycje przeprowadzane są ze sprzedaży biletów.

No proszę, czyli można w Polsce robić świetną edukację historyczną bez żadnych dotacji – ani centralnych, ani lokalnych – i nie będąc ani zabytkiem, ani muzeum, tylko nadleśnictwem. Potrzeba po prostu pasji, pomysłów i zaangażowania.

Tak naprawdę było to dla nas ogromne wyzwanie, ale sobie z nim poradziliśmy. A co o tym świadczy? Zadowoleni turyści.

– Magdalena Kawalec-Segond

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy


Wojciech Kozioł – z wykształcenia pedagog, z pasji przewodnik turystyczny, promotor zrównoważonego gospodarowania lasem i jego darami oraz edukator przyrodniczy. Z zawodu specjalista ds. promocji turystki i edukacji w Nadleśnictwie Srokowo (Regionalna Dyrekcja Lasów Państwowych w Olsztynie), gdzie odpowiada za organizację masowych wydarzeń, m.in. Międzynarodowego Sadzenia Lasu, #sadziMY, #sprzątaMY, warsztatów rzeźbiarskich, pikników i rekonstrukcji historycznych. Promotor marki „Dobre z Lasu”. Pomysłodawca oraz współtwórca wystaw znajdujących się na terenie Ośrodka Edukacji Historyczno – Przyrodniczej „Wilczy Szaniec”. Twórca miejsc rekreacji oraz tablic informacyjno-przyrodniczych, rozpowszechniających wiedzę o lesie wśród setek tysięcy ludzi odwiedzających rokrocznie OEH-P „Wilczy Szaniec”.
SDP2023
Tygodnik TVP jest laureatem nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.
Zdjęcie główne: Bunkier Hitlera w Wilczym Szańcu. Fot. Adam Jones z Kelowni, Kanada - CC BY-SA 2.0, Wikimedia
Zobacz więcej
Rozmowy wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Zarzucał Polakom, że miast dobić wroga, są mu w stanie przebaczyć
On nie ryzykował, tylko kalkulował. Nie kapitulował, choć ponosił klęski.
Rozmowy wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
W większości kultur rok zaczynał się na wiosnę
Tradycji chrześcijańskiej świat zawdzięcza system tygodniowy i dzień święty co siedem dni.
Rozmowy wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Japończycy świętują Wigilię jak walentynki
Znają dobrze i lubią jedną polską kolędę: „Lulajże Jezuniu”.
Rozmowy wydanie 15.12.2023 – 22.12.2023
Beton w kolorze czerwonym
Gomułka cieszył się, gdy gdy ktoś napisał na murze: „PPR - ch..e”. Bo dotąd pisano „PPR - Płatne Pachołki Rosji”.
Rozmowy wydanie 8.12.2023 – 15.12.2023
Człowiek cienia: Wystarcza mi stać pod Mount Everestem i patrzeć
Czy mój krzyk zostanie wysłuchany? – pyta Janusz Kukuła, dyrektor Teatru Polskiego Radia.