Na czele tego zagonu stanął znany nam już spod Zbaraża późniejszy weteran wyprawy do Danii z Czarnieckim, Mikołaj Skrzetuski. Z kilkoma chorągwiami zapuścił się w stronę Lachowicz, ostatniej (obok Słucka) twierdzy na Litwie, której jeszcze Moskwa nie zdobyła, ale właśnie od marca obleganej przez główne siły Chowańskiego. Po paru zwycięskich potyczkach i zdobyciu potrzebnych informacji wrócił Skrzetuski szczęśliwie do swoich. Czarniecki pospieszał Sapiehę do połączenia. Chorągwie i regimenty litewskie, liczące – wedle najnowszych szacunków – około 7000–8000 żołnierzy, spotkały się 23 czerwca z dywizją Czarnieckiego (4000 żołnierzy) we wspólnym już marszu na Słonim. Naprzeciw nim kniaź Chowański poszedł z podobną siłą wojsk moskiewskich, wspomaganych przez Kozaków dońskich. Około dwa tysiące oblegających zostawił pod Lachowiczami. Spotkanie straży przedniej wojsk litewskich, pod komendą Kmicica, z awangardą wojsk moskiewskich nastąpiło 27 czerwca. Carscy osiągnęliby przewagę, gdyby nie nadeszła odsiecz straży przedniej wojsk koronnych. W jej szeregach – Jan Chryzostom Pasek.
Młody samochwała
Miał w owej chwili 24 lata, za sobą nieskończone chyba kolegium jezuickie w Rawie i decyzję o ochotniczym zaciągu, wprost ze szkolnej ławy, w roku 1655. Ojciec był tylko dzierżawcą jednej wsi w województwie rawskim. Służba wojskowa była ryzykowną, ale całkiem w takiej sytuacji naturalną drogą kariery dla syna. Tyle że czas był niezwykły. Odkąd trafił młody Pasek do dywizji Czarnieckiego, pozostał mu wierny do końca.
Posłuchajmy zatem, co doświadczony już towarzysz jednej z lekkich chorągwi ma nam do powiedzenia o tym, jak wygląda bitwa w roku 1660. Bitwa pod Połonką, stoczona 28 czerwca. Zaczyna się od pewnej, charakterystycznej dla każdego żołnierza samochwała, przesady: „Było tedy na 40 000 Moskwy, naszego i z Litwą tylko 15 000”.
Dalej wszakże warto chłonąć już każdy szczegół, począwszy od opisu nocy po rozgromieniu moskiewskiej straży przedniej. Ostatniej nocy przed walną bitwą z Chowańskim.
ODWIEDŹ I POLUB NAS
„Tak tedy owej nocy jeść było co, bośmy kazali nabrać sucharów w sakwy, w wozy; gorzalina też była w blaszanych ładownicach, jakich na ten czas zażywano. Zakropiwszy się tedy po razu, po dwa, że się i głowa trochę zawróciła, aż się potem i spać zachciało. Jaki taki, położywszy się na trawie, śpi. Służył z nami Kaczewski, Radomianin, wielki przechera, i mówi: »Panie Janie, co mamy pięść pod głowę kłaść? Układźmy się miasto [zamiast] poduszki na tym Moskalu!«. A leżał blisko tłusty Moskal zastrzelony. Ja tedy mówię: »Dobrze, dla kompaniej«. On tedy z jednej strony, ja z drugiej położyliśmy głowy i takeśmy zasnęli, konie za cugle do rąk okręciwszy, i takeśmy spali ze trzy godziny. Aż kiedy już nade dniem, tak w nim coś gruduknęło [dźwiękonaśladowcze słowo, spotykane tylko u Paska], żeśmy się obydwa porwali; podobno to tam [się] jeszcze co było zataiło ducha. Skoro się tedy trochę rozedniało, zaraz przez munsztuk kazano trąbić [trąbić przez munsztuk = cicho] wsiadanego. Ruszyło się wojsko, żebyśmy, Pana Boga wziąwszy na pomoc, wcześnie tę zaczęli igraszkę. Idąc tedy, każdy swoje odprawował nabożeństwo: śpiewanie, godzinki; kapelani, na koniach jadąc, słuchali spowiedzi. Kożdy się dysponował, żeby był jak najgotowszy na śmierć. (…) Przyszedszy tedy o pół mile od Połonki, stanęło wojsko do szyku. Szykował swoje Czarniecki, Sapieha też swoje. Prawe skrzydło dano Wojniłowiczowi z królewskim pułkiem, lewe skrzydło Połubińskiemu, armatę i piechotę.