Historia

Komuniści polscy – między agenturą a zauroczeniem

Byli instruowani i kontrolowani z Moskwy. Także finansowani – KPP każdego miesiąca otrzymywała niemal 200 tysięcy złotych. Dodatkowo podczas kampanii wyborczej do polskiego parlamentu w 1928 r. otrzymała 150 tys. zł. To równowartość sum dziś kilkunastokrotnie większych.

„Uciekałam w stronę Związku Radzieckiego, a Związek Radziecki przyszedł do mnie” – tak po latach napisała Wanda Wasilewska o napaści ZSRR na Polskę 17 września 1939 roku. Czy egzaltowane, entuzjastyczne sekciarstwo komunistyczne, to postawa agenturalna? Można by mniemać, że prawdziwy agent powinien mieć zimniejszą głowę.

Wanda Wasilewska, córka Leona Wasilewskiego, działacza Polskiej Partii Socjalistycznej, bliskiego współpracownika Józefa Piłsudskiego i pierwszego ministra Spraw Zagranicznych II RP przed wojną w Polsce nie była formalnie komunistką. Należała, podobnie jak ojciec, do PPS. Zradykalizowana od połowy lat trzydziestych była postacią symbolizującą oddanie ZSRR i osobiście Stalinowi, ale to ujawniło się w pełni po 17 września. W przedwojennej Polsce była działaczką lewicową, redaktorką i autorką książek, które zdobyły znacznie większą popularność w ZSRR niż w II RP.

Podobno sam Józef Stalin cenił jej twórczość, która była forpocztą socrealizmu, zadekretowanego w Polsce dopiero w 1949 roku. Stalin czytał dużo, ale nie miał wyrobionego gustu. Po zajęciu kresów wschodnich Rzeczypospolitej zaangażowana towarzyszka pisarka była mu bardzo potrzebna. Widzieli się po raz pierwszy w 1940 roku i odtąd kontakty były poufałe i zażyłe, wódz postępowej ludzkości dał jej swój prywatny numer telefonu. Nikt inny z polskich komunistów w ZSRR nie miał tak łatwego dostępu do Stalina, jak ona.

Z Wasilewską w komunizowanym Lwowie wszyscy się liczyli. Mogła o wiele więcej, niż wskazywałyby jej oficjalne funkcje i stanowiska. Mogła wyciągnąć kogoś z wagonu pociągu ruszającego na „białe niedźwiedzie”, posyłać paczki przyjaciołom na zesłanie, a gdy NKWD zabiło jej drugiego męża, to sam Nikita Chruszczow, najwyższa władza na sowieckiej Ukrainie, wysłał do niej zaufanych towarzyszy, aby wytłumaczyli „pomyłkę”.

Wanda Wasilewska wszystko rozumiała. Że ZSRR musiał zająć ziemie wschodnie RP i że mordu w Katyniu dokonali Niemcy. Już we wrześniu 1939 roku przyjęła obywatelstwo radzieckie i została członkiem Wszechzwiązkowej Komunistycznej Partii (bolszewików). Do Komunistycznej Partii Polski nie mogła wstąpić, bo ta została rozwiązana decyzją Kominternu w 1938 roku, a większość jej ważnych działaczy przebywających w ZSRR zamordowana. Wasilewska i to zrozumiała – pisała potem, że wobec rozprzestrzeniania się faszyzmu te posunięcia były konieczne.

Przyjęła wybór do Rady Najwyższej ZSRR, agitowała za „przyjęciem” kresów wschodnich RP do Ukraińskiej i Białoruskiej SSRR. We Lwowie założyła „Czerwony Sztandar”, dziennik komunistyczny po polsku. Po ataku III Rzeszy na ZSRR jako pułkownik Armii Czerwonej zagrzewała do boju i stała za powstaniem Związku Patriotów Polskich i utworzonej przez Związek I Dywizji im. Tadeusza Kościuszki. Do użycia burżuazyjnego słowa „Patriotów” przekonały ją najwyższe czynniki radzieckie, być może sam Stalin. ODWIEDŹ I POLUB NAS Entuzjazm Wandy Lwowny musiał być nie raz tonowany przez radzieckich towarzyszy rozumiejących zasadę mądrości etapu. Wywalczyła jednak dla I Dywizji orła bez korony, który przekształcił się później w godło PRL. Rozczarowaniem dla towarzyszki Wasilewskiej było tylko satelickie państwo polskie zamiast 17 republiki związkowej ZSRR. Nie wróciła po wojnie do Polski. Spytała Stalina – czy nie jest godna być obywatelką ZSRR? Była to reakcja na postulat Gomułki, żeby wracała pomóc partii w robocie z inteligencją. – My Was nie wyganiamy, jeśli chcecie, zostańcie u nas – odpowiedział Stalin.

Oddanie Sowietom pochodzących z Polski komunistów można wyrażać dramatycznym patosem pytania Alfreda Lampego. Członek założyciel Związku Patriotów Polskich podzielił się z towarzyszami swoim zdziwieniem, że Związek ma patronować „polskiemu” wojsku: – Na ch... nam to potrzebne. My mamy Armię Czerwoną i nam to wystarczy.

Entuzjastyczni renegaci, oddani, wręcz zakochani w ZSRR – czemu się dziwić, docelowo komunizm likwidować miał państwa i narody. Świat zaludniać miał szczęśliwy, wyzwolony proletariat – i tu drobna uwaga – ze Związkiem Radzieckim na czele.

Gdy w 1918 roku powstała III Międzynarodówka Komunistyczna, organizacja skupiająca europejskie partie marksistowskie, rychło okazało się, że jest to narzędzie sowieckiego imperializmu. Nawet personalnie władze Kominternu (popularna nazwa tej organizacji) pokrywały się z kierownictwem radzieckim. Żeby przystąpić do Kominternu partie komunistyczne i komunizujące musiały przyjąć do wiadomości, że:

„Komunistyczna Międzynarodówka i jej sekcje oparte są na zasadach centralizmu demokratycznego, którego istotę stanowią [...] obowiązkowość decyzji wyższych ciał partyjnych dla niższych, surowa dyscyplina partyjna i bezzwłoczne wypełnianie uchwał Międzynarodówki Komunistycznej, jej organów oraz kierowniczych instancji partyjnych".

Powstała w grudniu 1918 roku Komunistyczna Partia Robotnicza Polski już w lipcu 1919 roku jako jedna z pierwszych wstąpiła do Kominternu stając się tym samym sekcją polską Międzynarodówki. Statut Kominternu stanowił między innymi:

„Uchwały Komitetu Wykonawczego Międzynarodówki Komunistycznej są obowiązujące dla wszystkich sekcji i powinny być niezwłocznie wprowadzane w życie”. Jak również, że „Centralne Komitety oddzielnych sekcji Międzynarodówki Komunistycznej są odpowiedzialne przed swoimi zjazdami oraz przed KW MK. Ten ma prawo uchylać i zmieniać decyzje zarówno zjazdów sekcji, jak i komitetów centralnych”.
Moskwa, rok 1943. Działający w Moskwie Związek Patriotów Polskich został organizatorem "polskiej" armii. Na zdjęciu działacze ZPP, od lewej Wanda Wasilewska, Alfred Lampe (który uważał, że niepotrzebne jest polskie wojsko, wystarczy Armia Czerwona) i gen. Zygmunt Berling. Fot. PAP/CAF
Jak pisze dr hab. Karol Sacewicz na stronach IPN: „Zgodnie ze statutem KW MK zatwierdzał programy poszczególnych sekcji, miał wyłączne prawo zwoływania zwyczajnych, jak i nadzwyczajnych zjazdów kompartii, które to obowiązane były wypełniać wszystkie polecenia oraz dyrektywy władz Kominternu. Punkt 22 statutu dawał KW MK możliwość kierowania do poszczególnych sekcji swoich pełnomocników oraz instruktorów, w celach nadzoru wykonywania uchwał kongresów Kominternu, przy czym odpowiadali oni tylko i wyłącznie przed KW. Ponadto według zapisów statutowych kompartie miały być przygotowane do przejścia w każdej chwili do formuły pracy nielegalnej.”

Zatem KPRP, od 1925 roku KPP (Komunistyczna Partia Polski), podlegała całkowicie poprzez Komintern obcemu, na dodatek wrogiemu mocarstwu. III Międzynarodówka Komunistyczna kierowała wszystkimi partiami komunistycznymi na świecie – swoimi sekcjami – oprócz partii komunistycznej Związku Radzieckiego, gdyż była de facto wykonawcą polityki zagranicznej ZSRR, a partia bolszewicka ośrodkiem decyzyjnym centrali Kominternu i jego sekcji w poszczególnych krajach.

Komuniści polscy byli instruowani i kontrolowani z Moskwy. Trzeba dodać, że także finansowani, co dodaje do umiłowania idei wątek ściśle agenturalny. KPP każdego miesiąca otrzymywała sumy rzędu 172–182 tys. zł. Oprócz regularnego finansowania przekazywanego z Moskwy dostarczano także środki na specjalne potrzeby. Podczas kampanii wyborczej do polskiego parlamentu w 1928 r. KPP otrzymała 150 tys. zł. Dwa lata później na kampanię wyborczą KPP i jej akolici otrzymali 100 tys. zł.

Zjazdy KPRP, a później KPP – oprócz pierwszego – odbywały się w Związku Radzieckim. Działacze bywali tam też często z okazji różnych szkoleń i kursów toteż, gdy rozpoczęła się tak zwana wielka czystka w 1936 roku w ZSRR gościło 3718 komunistów z Polski. Czystkę przeżyło około 100 osób. Stalin wymordował prawie cały Komitet Centralny KPP. Szeregowych członków w kraju nie informowano o niczym. Do centrali Kominternu w Moskwie wzywano towarzyszy polskich nie tylko z Polski, także z Francji i Hiszpanii i likwidowano. W tych latach najbezpieczniejszym miejscem dla członka KPP było polskie więzienie.

Stalin polskim komunistom zarzucał hołdowanie błędom luksemburgizmu, a przede wszystkim, tak zwany błąd majowy, kiedy to KPP wsparła zamach stanu Józefa Piłsudskiego w 1926 roku. Między innymi wzywając do strajku generalnego przeciwko legalnemu rządowi. Wprawdzie dwie depesze z Kominternu wystarczyły, aby przywrócić KPP właściwą linię, ale za złe rozpoznanie sytuacji trzeba było zapłacić.

Choć destabilizacja rządów i państw – w myśleniu komunistycznym – służyła przybliżeniu dyktatury proletariatu, ale nie każdy zamach na władzę był klasowo słuszny, o czym od zawsze wiedziano na Kremlu, a szczególnie w przypadku Piłsudskiego, który już dawno wysiadł z czerwonego tramwaju na przystanku niepodległość.

Co do niepodległości Polski, to stosunek komunistów nie zmieniał się od początku. Komunistyczna Partia Robotnicza Polski początkowo była w II RP nielegalna na własne życzenie – nie uznając państwa polskiego, nie dopełniła formalności rejestracyjnych. Podczas wojny polsko-bolszewickiej KPRP starała się w miarę swoich skromnych możliwości być sowiecką piątą kolumną za aprobatą III Międzynarodówki, której II Kongres w 1920 roku – oczywiście, jak wszystkie inne – w Moskwie uchwalił, że:

Faszyzm lewicy? Jak komuniści współpracowali z nacjonalistami w II RP

Po decyzji Kominternu o rozwiązaniu KPP, trockiści twierdzili, że ugrupowanie to jest odbudowywane na zasadzie „niepisanego »paragrafu aryjskiego«”

zobacz więcej
„Zadanie proletariatu wszystkich krajów polega na tym, aby przeszkadzać rządom Anglii, Francji, Ameryki i Włoch w okazywaniu przez nie pomocy białej Polsce (...) Tam, gdzie rządy i sfery kapitalistyczne przed protestami robotników nie ustąpią – organizować należy strajki i stosować nawet gwałt”.

Destabilizacji państwa miały służyć w dwudziestoleciu międzywojennym, autonomiczne wobec KPP, Komunistyczna Partia Zachodniej Ukrainy i Komunistyczna Partia Zachodniej Białorusi. Partie te dążyły do połączenia kresów wschodnich II RP z republikami sowieckimi, Ukraińską i Białoruską, postulując „samostanowienie aż do oderwania”. W przypadku Górnego Śląska i Pomorza komuniści chcieli także samostanowienia, co oznaczało by połączenie tych terenów ze zrewoltowanymi Niemcami w pierwszych latach po I wojnie światowej.

Pomimo, że wszystkie drogi komunistów w Polsce prowadziły do ZSRR lub stamtąd wiodły, w PRL funkcjonowała legenda o patriotycznych, narodowych, a nawet nacjonalistycznych komunistach. Pierwsze miejsce w tym panteonie „patriotów” zajmował Władysław Gomułka. W latach 1934-35 ukończył w Moskwie Międzynarodową Szkołę Leninowską, w ramach której szkolił go także wywiad wojskowy.

Za „nacjonalistę” uchodził Mieczysław Moczar, który nie tylko nie lubił Żydów, ale podobno nawet Sowietów. Moczar był szkolony w okupowanym przez Armię Czerwoną Białymstoku, później w Smoleńsku i Gorkim, również ideologicznie i wojskowo.

Już w czasie wojny wykształcił się wśród polskich komunistów podział na „krajowców” i „moskali”. Jeżeli chodzi o przedwojennych komunistów to „krajowcy” byli przerzuceni do kraju przez lotnictwo radzieckie na przełomie lat 1941/1942, a „moskale” w roku 1943 i 1944. Sporo „moskali” przybyło dopiero z Armią Czerwoną.

„Krajowcy” utworzyli Polską Partię Robotniczą, bo KPP już nie było. Trzej przywódcy PPR zginęli w tajemniczych okolicznościach, co skłoniło Kreml do przysłania do Polski w styczniu 1944 roku stuosobowego oddziału partyzanckiego pod dowództwem „moskala” Leona Kasmana. W Lasach Parczewskich oddział napotkał partyzantów Armii Ludowej pod dowództwem „krajowca” Mieczysława Moczara.

Kasman miał się zorientować co się dzieje w ruchu komunistycznym w okupowanej Polsce i zameldować do Moskwy. Oprócz silnej radiostacji jego ludzie mieli znakomite uzbrojenie, co wzbudziło zazdrość Moczara. Zażądał oddania broni. Kasman oddał część i doniósł do Kominternu. Moczar z kolei donosił Władysławowi Gomułce, stojącemu na czele PPR, że Kasman chce przejąć kontrolę nad jego AL. Jakiś czas trwał pat, aż odwołano Moczara na inny teren, Kasman zwyciężył.

W 1968 roku nad „moskalami” zwyciężył Moczar, ale to już inna historia związana z tym, że towarzysze pochodzenia żydowskiego nie zasilali szeregów „krajowców”, a Moczara w jego nacjonalizmie utwierdziły konflikty po wojnie z innymi internacjonalistami i cierpliwie czekał na odwet.

Co ten komunista narodowy, wręcz podobno nacjonalista, myślał o Polsce? Jeszcze na początku drogi życiowej późniejszy dygnitarz PRL złożył innym towarzyszom wyznanie:

„Związek Radziecki nie jest tylko naszym sojusznikiem, to jest powiedzenie dla narodu. Dla nas, dla partyjniaków, Związek Radziecki jest naszą Ojczyzną, a granice nasze nie jestem w stanie dziś określić, dziś są za Berlinem, a jutro na Gibraltarze.”

Niby „krajowiec” a mówił jak „moskal”. To nazewnictwo wymyślili historycy; rzeczywiście były podziały ciągnące się latami na tych, których przerzucono wcześniej i tych przybyłych później. Zasadniczo, Mieczysław Moczar mówił jak po prostu komunista.

Czy zaczadzenie umysłu o niemalże miłosnym natężeniu i egzaltowany entuzjazm to typowy stosunek agentów do mocodawców? Posądzanie komunistów tylko o agenturalność, choć spełnia wymogi formalne, to niewiele tłumaczy.

Wanda Wasilewska, „dożywotnia” deputowana do Rady Najwyższej ZSRR sporo podróżowała. Opisała każdą kałużę i dziurę w dachu na wsi francuskiej, nie dostrzegała żadnych nieporządków w kołchozach w Związku Radzieckim. Była przekonana, że każdy kołchoźnik na sowieckiej Ukrainie ma przynajmniej średnie wykształcenie. Zazdrościła młodzieży żyjącej od urodzenia w Kraju Rad – ona dostąpiła tego szczęścia dopiero jako osoba dorosła.

Komuniści trzeźwiejsi na umyśle nie najlepiej kończyli, nawet gorzej od Mieczysława Moczara, którego za rozpuszczenie hordy swoich „partyzantów” w 1968 roku jednak usunięto na boczny tor, dając mu prezesurę Najwyższej Izby Kontroli.

Franciszek Szlachcic, generał milicji, nadzorował bezpiekę i wywiad, krótko minister spraw wewnętrznych, członek Biura Politycznego i Sekretariatu KC PZPR miał mawiać:

„Przyjaźń polsko-radziecka powinna być jak dobra herbata. Mocna, gorąca, ale nie przesłodzona.”

Szlachcic także skończył na ślepym torze, jako prezes Polskiego Komitetu Normalizacji i Miar i to w podobno zupełnie nie ideologicznych czasach Edwarda Gierka.

– Krzysztof Zwoliński

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

SDP 2023

Zdjęcie główne: Przewodnicząca Związku patriotów polskich Wanda Wasilewska w 1943 roku przemawia do żołnierzy I Dywizji im.Tadeusza Kościuszki. Od lewej: gen. Zygmunt Berling i płk. Włodzimierz Sokorski. Fot. PAP/CAF
Zobacz więcej
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Bankiet nad bankietami
Doprowadził do islamskiej rewolucji i obalenia szacha.
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Cień nazizmu nad Niemcami
W służbie zagranicznej RFN trudno znaleźć kogoś bez rodzinnych korzeni nazistowskich, twierdzi prof. Musiał.
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kronikarz świetności Rzeczypospolitej. I jej destruktor
Gdy Szwedzi wysadzili w powietrze zamek w Sandomierzu, zginęło około 500 osób.
Historia wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Burzliwa historia znanego jubilera. Kozioł ofiarny SB?
Pisano o szejku z Wrocławia... Po latach afera zaczęła sprawiać wrażenie prowokacji.
Historia wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Ucieczka ze Stalagu – opowieść Wigilijna 1944
Więźniarki szukały schronienia w niemieckim kościele… To był błąd.