Robert „Zorro” Lewandowski, czyli jak się kopie piłkę w masce
środa,
6 maja 2015
To starcie elektryzuje cały piłkarski świat. W środę na Camp Nou Barcelona zmierzy się z Bayernem Monachium. Naprzeciw siebie stanąć mają pierwszy raz legendarny Argentyńczyk Leo Messi i Robert Lewandowski. Dla tego ostatniego to ma być wyjątkowy występ. Polak zagrać ma premierowo w specjalnej masce, która ochroni jego kości twarzy. Jest bardzo cienka, bardzo lekka, ale działa jak najlepsza zbroja. Do tego nie kosztuje wiele. I nosi ją coraz więcej piłkarzy. Przyjrzyjmy się futbolowym maskom.
Dla polskich piłkarzy afrykańscy rywale nie należeli do najłatwiejszych.
zobacz więcej
Od kilkudziesięciu do kilkuset euro trzeba zapłacić za piłkarską maskę na twarz. Wszystko zależy od tego, jak ten ochronny przedmiot powstanie. Ostatnio modne stało się np. wytwarzanie takich masek przez drukarki przestrzenne 3D. Komputer skanuje twarz sportowca, po czym tworzy odpowiedni jej model i całość trafia do druku. Do produkcji maski wykorzystuje się sproszkowany nylon. Taki produkt jest niezwykle trwały, a zawodnik ma pewność, że nic mu w masce nie grozi. Cała produkcja jest bardzo szybka, a skanowanie trwa raptem kilkanaście sekund.
Specjalny odlew
Nieco droższy jest inny sposób, w którym przed uformowaniem maski zawodnikowi nakłada się na twarz specjalne elastyczne tworzywo, z którego powstaje odlew. Produkt twardnieje szybko, nawet w kilkanaście minut, i maska jest w zasadzie gotowa. W tym przypadku używa się włókien węglowych, przez co produkt jest wyjątkowo trwały i – podobnie jak przy maskach 3D – nie ma ryzyka, że piłkarz może ucierpieć. Dodatkowo taka maska jest niezwykle cienka.
Pewnie fani trylogii „Władca pierścieni” pamiętają niezwykłą zbroję, jaką główny bohater – hobbit Frodo – otrzymał od elfów. Jej wyjątkowość polegała na tym, że choć była bardzo cienka, lekka i prawie nie było jej widać, chroniła przed ciosami jakby była ze stali. W środę Robert Lewandowski może poczuć się jak postać z książek J.R.R. Tolkiena, bo i jego „zbroja” na twarz jest niezwykle cienka i lekka. Waży ledwie kilkadziesiąt gramów, a jej grubość nie przekracza kilku milimetrów. Wszystko po to, aby zawodnik miał jak największy komfort ruchów i jak najwięcej widział.
Polski sport ma się średnio, za to reklama ze sportowcami – świetnie.
zobacz więcej
– Po to noszę maskę, żebym się nie bał na boisku – mówił po jednym z ligowych meczów piłkarz Pogoni Szczecin Łukasz Zwoliński. Niedawno złamał nos, ale dzięki masce przerwy w grze praktycznie nie było. Zawodnik aktualnie jest chyba najpopularniejszym piłkarzem ekstraklasy w masce, bo nie dość, że strzela gola za golem i ma ich już w tym sezonie 11, to trafienia celebruje w niezwykły sposób: zakłada czarną pelerynę i wykonuje w powietrzu znak „Z”. Nie dziwi, że koledzy nadali mu ksywę „Zorro”. Maskę zawodnik kupił w klinice w Hanowerze, z której często korzystają rodzimi gracze. Kosztowała 460 euro.
Maska to nic nowego
Ale na polskich boiskach maski to nic nowego. Już pięć lat temu w czarnym ochraniaczu biegał ówczesny zawodnik Ruchu Chorzów Andrzej Niedzielan. Wówczas u jego boiskowych rywali utarło się, że skoro napastnik musi grać w masce, to znaczy, że jest agresywny na murawie i nie boi się grać brutalnie, co oczywiście było nieprawdą. Co ciekawe swoją maskę pożyczył potem koledze Arkadiuszowi Radomskiemu, na którego pasowała i który również w niej zagrał.
Ostatnio obok Zwolińskiego, czyli „Zorro” ze Szczecina, w maskach grali m.in. aż dwaj reprezentanci Piasta Gliwice: Kamil Wilczek, który złamał przegrodę nosową (co ciekawe, piłkarz częściej trafiał do siatki w masce, niż gdy potem ją zdjął) oraz Carles Martinez, który złamał nos; również dwóch zamaskowanych zawodników występowało w Podbeskidziu Bielsko-Biała: to Adam Pazio i Piotr Malinowski. W masce grywał też Mateusz Piątkowski z Jagiellonii Białystok, który przeszedł operację przegrody nosowej. Z kolei kość jarzmową złamał łotewski bramkarz Pavels Steinbors z Górnika Zabrze i on również skazany został na noszenie maski.
Za granicą w maskach grało wielu znanych zawodników, m.in. Hiszpanie Carles Puyol i Fernando Torres, Włoch Paulo Maldini, czy nawet Argentyńczyk Leo Messi. Z tym ostatnim przypadkiem wiąże się nawet mała anegdota: gdy zawodnik był jeszcze młodzieżowcem, złamał kość policzkową. Tak bardzo chciał jednak grać w jednym z meczów, że pożyczył maskę od jednego ze starszych kolegów. Sęk w tym, że ta... była na niego za duża. Messi cały czas musiał ją przytrzymywać i poprawiać, aż w końcu się jej pozbył. To był dobry pomysł, bo już bez maski strzelił wtedy dwa gole.
Maska z kaskiem
Jednak najgłośniej o piłkarzu w masce zrobiło się jesienią 2006 roku. Wówczas podczas meczu angielskiej Premier League, pomiędzy Chelsea Londyn, a Reading FC, doszło do bardzo groźnego starcia w polu karnym londyńczyków. Już w pierwszej minucie pomocnik Stephen Hunt wpadł w czeskiego bramkarza Petra Cecha i uderzył go nogą prosto w głowę. Golkiper doznał poważnego urazu. Stracił przytomność i natychmiast przewieziono go do szpitala, gdzie przeszedł operację. Ucierpiała m.in. czaszka piłkarza, a eksperci zastanawiali się, czy Czech w ogóle wróci do gry. Tak się stało, a bramkarz już kilka miesięcy potem pojawił się na murawie. Najpierw w kasku i masce, potem w samym kasku. I nigdy już się go nie pozbył, aby mieć lepszą ochronę podczas boiskowej rywalizacji.
Teraz do grona futbolistów w maskach dołączył najsłynniejszy, nasz piłkarz, czyli Robert Lewandowski. Długo wydawało się, że Polak nie będzie w stanie wystąpić w półfinale Ligi Mistrzów przeciw wielkiej Barcelonie. Tydzień temu, w końcówce dogrywki półfinału Pucharu Niemiec pomiędzy jego Bayernem, a Borussią Dortmund, „Lewy” zderzył się w polu karnym z Mitchellem Langerakiem. Bramkarz rywali był nieco spóźniony z interwencją i staranował rywala, chcąc wypiąstkować piłkę. Lewandowski padł na murawę i długo się nie podnosił. Co prawda dograł jeszcze potem kilka minut meczu, ale widać było, że nie czuje się najlepiej i jest lekko zamroczony. Do serii rzutów karnych już nie podchodził (jego koledzy je przegrali) i natychmiast udał się do szpitala. Okazało się, że złamał kość zatoki szczękowej, przegrodę nosową oraz doznał wstrząśnienia mózgu.