Cosa nostra, kamorra czy 'ndràngheta muszą liczyć się z konkurencją.
zobacz więcej
Włoskie organizacje mafijne robią interesy tam, gdzie się da. Mafiosi trzymają w rękach m.in., co wielu może zaskoczyć, krawiectwo i to najwyższych lotów, czyli haute couture – pisał o tym m.in. Roberto Saviano w słynnej „Gomorze”. Chętnie też weszli na rynek spożywczy i restauracyjny. Swoją działalność produkcyjno-gastronomiczną rozwinęli zwłaszcza w ciągu ostatniej dekady, gdy krach ekonomiczny ukrócił ogromne zyski z budownictwa. Co nie znaczy, że mafijne rodziny z budownictwa zrezygnowały. Po prostu, zgodnie z prawidłami ekonomii, trzeba zdywersyfikować źródła zysku.
Dotacje dla mafii
I żeby nie było wątpliwości – żywność to nie jest interes uboczny. Mafie – cosa nostra, 'ndrangheta i camorra – zarabiają na niej miliony euro. Korzystają też np. z funduszy unijnych, dzięki którym mogą rozwijać produkcję. Żywność podrabiają, ale też robią produkty najwyższej jakości, oznaczone certyfikatem DOC (denominazione di origine controllata – czyli kontrolowane oznaczenie pochodzenia) oraz DOP (denominazione di origine protetta – chronione nazwa pochodzenia). Dotyczy to np. wysokiej jakości serów, octu balsamicznego czy oliwy.
Mafijne macki sięgają po unijne fundusze tak, by nie budzić podejrzeń. Robią to za pośrednictwem podstawionych drobnych przedsiębiorców, a jednorazowo otrzymywane sumy podejrzeń nie budzą. Omijają w ten sposób antymafijne rządowe zabezpieczenia, bo przy sumach nie przekraczających 150 tys. euro nie sprawdza się, czy przypadkiem wnioskodawca nie ma w kartotece zapisanych powiązań z przestępczością zorganizowaną. We wszystkim pomaga oczywiście wszechpotężna korupcja.
Co się dzieje potem? Mafiosi powoli przejmują rynek, dyktują ceny i wypychają z rynku drobniejszych producentów.