Historia

Mówiono o nim: mason, Żyd i homoseksualista. Miał być agentem CIA, Watykanu i Sowietów. Jak „Kuzynek diabła” meblował Europę

Wchodził swobodnie do siedziby premiera Winstona Churchilla, podczas gdy gen. Sikorski musiał czekać kilka dni. Bywał w pałacu Buckingham, nawet o dziwnych porach. Józef Retinger w polskim Londynie był niezbędny i znienawidzony, a stworzony przez niego Klub Bilderberg do dziś budzi ciekawość jednych, a nienawiść innych.

W 1960 roku na pogrzebie Józefa Retingera w Londynie jeden z nielicznych, ale za to wysoko postawionych żałobników, jacy przeważali w kondukcie powiedział: „Przypominam sobie, jak Retinger wykonał jeden telefon i chwilę później miał wyznaczone spotkanie z prezydentem USA. W Europie miał wejścia do każdego środowiska politycznego. Nikt nie był w stanie mu odmówić”.

Józef Hieronim Retinger urodził się w 1888 roku w Krakowie jako syn wziętego adwokata. Rodzina przybyła do Polski z Niemiec na przełomie XVII i XVIII wieku. Ojciec Józefa, Józef Stanisław prowadził sprawy hrabiego Władysława Zamoyskiego i skutecznie reprezentował go w sporze z Węgrami o Morskie Oko.

Najmłodszy doktor

Gdy Józef z wyróżnieniem skończył krakowskie gimnazjum św. Anny, hrabia zadbał o jego dalszą edukację. Przez swoje koneksje skierował pupila do nowicjatu jezuitów w Rzymie, ale Józef nie wytrzymał tam długo. Następnym etapem z pomocą hrabiego był Paryż – Ecole des Sciences Politiques i Sorbona. Na tej uczelni właśnie w wieku dwudziestu lat Retinger obronił doktorat z literatury, co czyniło go najmłodszym doktorem Europy. Następnie poszerzał horyzonty w London School of Economics.
Błyskotliwie inteligentny, znający biegle kilka języków i ciekawy świata wszędzie bywał mile widziany. Szybko poczynił więc mnóstwo znajomości w kręgach intelektualnych i artystycznych jako bywalec salonu Misi Godebskiej - Sert, która znała wszystkich liczących się ludzi w Paryżu la Belle Époque. W Londynie zaś poznał wielu młodych arystokratów i przedstawicieli rodzin klasy politycznej, którzy niebawem mieli znaleźć się u władzy w Anglii. Tu szlaki towarzyskie przecierał mu Joseph Conrad, krajan z tego samego Krakowa, a nawet z tej samej ulicy.

Kraków w czasach dojrzewania Retingera pełnił rolę patriotycznego centrum Polski na wszystkie trzy zabory. Żywej umysłowości Retingera atmosfera miasta wydawała się jednak prowincjonalna, pełna pompy i patriotycznej celebry.

Jak napisał w „Pamiętniku”: „Kraków współczesny nie dostarczał żadnego duchowego pożywienia młodej, żądnej przygód wyobraźni. W istocie odczuwano zupełny brak wiary w przyszłość. Największe miejskie uroczystości były poświęcone ludziom dawno zmarłym, którzy trudzili się i cierpieli dla Polski. Były to, w gruncie rzeczy, uroczystości żałobne”.

On chciał w świat, gdzie się dzieją rzeczy ważne, a „rzeczy ważne to takie, które ważni ludzie uznają za ważne”( „Pamiętnik”) . W Krakowie nie było ważnych ludzi ani spraw na miarę przynajmniej europejską.

Przeklęty patriota

Pisząc o swych krakowskich latach, Retinger wspominał, że bardzo pragnął, by Polska była wreszcie wolna, aby on nie musiał już być „przeklętym patriotą”.

W wielkim świecie nie zapomniał o Polsce, ale służył jej po swojemu. Wybrał politykę, choć początkowo próbował pisać, dopóki ktoś z bywalców salonu Madame Godebskiej poradził mu, by dał sobie spokój. W wielką politykę wkręcił się w Londynie. I to do tego stopnia, że w 1916 roku osobiście podjął inicjatywę, kontakty i rozmowy w sprawie odrębnego pokoju Ententy z Austrią. Jak się okazało, wyszedł przed orkiestrę. Francja go wydaliła, a Anglia zakazała wjazdu, do czego przyczyniły się także jego własne memoriały, jakimi zasypywał oba te rządy w sprawie armii polskiej we Francji. Był przeciwny wcielaniu do takiej armii dezerterów i jeńców Polaków z wojsk niemieckich i austriackich, bo – argumentował – w razie ponownej niewoli, mogą być rozstrzelani. Naraził się tym rządom Ententy i Komitetowi Narodowemu Polskiemu.

Oddziaływanie na dwór w Wiedniu przez krewnych i powinowatych nowego cesarza Karola nie okazało się skuteczne. Na pewno nie było wtedy możliwe oderwanie Austrii od sojuszu z Niemcami, ale zastosowany przez młodego Retingera sposób działania politycznego miał się powielać w całym jego życiu.

Doradca meksykańskich marksistów

Kilka miesięcy nasz bohater przebiedował w Hiszpanii, by wypłynąć w Meksyku jako doradca dwóch kolejnych prezydentów i organizator oraz przedstawiciel tamtejszych związków zawodowych kontaktujący ich ze związkowcami w Londynie i USA.
Radykalny sekularyzm meksykańskich władz doprowadził do tzw. powstania Cristeros. Fot. Wikimedia
Obaj prezydenci Meksyku byli radykalnymi marksistowskimi socjalistami i to za ich rządów w kraju płonęły kościoły i ginęli księża. W Stanach Zjednoczonych rewolucja w Meksyku nie budziła entuzjazmu i jej przedstawiciela Retingera spotkało więzienie i deportacja.

Retinger przyjechał bowiem do USA z zamiarem nie dopuszczenia do amerykańskiej interwencji w Meksyku, gdzie radykalny sekularyzm władz doprowadził do kontrrewolucji, tzw. powstania Cristeros, czyli faktycznie do wieloletniej wojny domowej.

Józef Retinger bywał także w Europie jako przedstawiciel rewolucyjnego Meksyku i ta rola pozwoliła mu na poszerzenie kontaktów w międzynarodówce komunistycznej.

Meksyk opuścił w 1934 roku. Potem znowu Europa i Paryż, a częściej Londyn i salony polityczne, choć już nie te same, jak przed Wielką Wojną, ale przecież o to samo chodzi: wiedzieć, być, znać wszystkich i wszystko. A jak prawdziwe salony, to cherchez la femme. Skończyła się przyjaźń z Conradem – panowie zakochali się w tej samej amerykańskiej dziennikarce. Retinger się nawet z tego powodu rozwiódł. Conrad nie.

Tyle że Retinger nie tylko nie wyglądał na dandysa, ale i co innego go interesowało i w zupełnie w innych celach bywał w świecie. Odnowił dawne znajomości i angażuje się w sprawy polskie. Pomaga w zorganizowaniu tzw. frontu Morges, mającej bazę w szwajcarskiej rezydencji Ignacego Paderewskiego opozycji przeciwko rządom sanacji w Polsce. To wtedy zaczęła się jego ścisła współpraca z generałem Władysławem Sikorskim.

Śniadanie z bankierem, obiad z komunistą

Gdy w 1940 roku armia francuska poszła w rozsypkę Retinger specjalnym samolotem przydzielonym przez Churchilla – jego oczywiście też znał towarzysko – leci do Francji, odnajduje generała i zabiera ze sobą prosto na Downing Street 10. W kilkugodzinnej rozmowie obaj premierzy – polski i brytyjski – ustalili szczegóły ewakuacji armii polskiej z Francji do Anglii. Gdyby nie Retinger, Sikorskiemu i wojsku groziłaby kapitulacja wraz z Francuzami i niewola niemiecka.

W emigracyjnym polskim Londynie Retinger został doradcą premiera, a tak naprawdę szarą eminencją. I jak to z takimi eminencjami bywa, dokładnie nie wiadomo, co mogą. Podejrzewa się, że najprawdopodobniej wszystko. Popularny i znienawidzony zarazem Recio wchodził swobodnie do siedziby premiera Winstona Churchilla, podczas gdy Sikorski musiał czekać kilka dni. Bywał w pałacu Buckingham nawet o dziwnych porach. To on organizował polskim ministrom spotkania z odpowiednimi ministrami brytyjskimi i z innych rządów emigracyjnych. Wiele spraw można było załatwić u Brytyjczyków, jeśli najpierw przekonało się do nich Retingera.

Był niezbędny i niezastąpiony. Polski Londyn mówił, że jest agentem wszystkich krajów biorących udział w II wojnie. Z czasem doszła agentura Watykanu i osobno jezuitów oraz Związku Sowieckiego, po napaści Hitlera. Rzadziej słyszało się, że jest także agentem niemieckim. Na listę nie załapała się Japonia i Włochy.
W 1940 roku Józef Retinger towarzyszył brytyjskiej misji wojskowej w obozie WP w Coetquidan we Francji. Fot. NAC
Retinger naprawdę znał wszystkich i widywano go ze wszystkimi. Miał talent do kolekcjonowania znajomości, niepospolite zdolności, wiedzę, inteligencję i niespotykany tupet oraz brak przesądów. Jeżeli tak eufemistycznie nazwiemy to, że katolik może doradzać rządowi, który usuwa ze swego kraju biskupów, a świeckich manifestujących wiarę wiesza na słupach telegraficznych wzdłuż linii kolejowych, po czym jak gdyby nigdy nic wraca się do Europy i bywa na herbatkach u kardynałów.

Otwarty był to umysł o (za) szerokich horyzontach. Śniadanie z bankierem, obiad z komunistą albo odwrotnie. Pośrednik? Komiwojażer własnej idei? Najprawdopodobniej tak, bo już po I wojnie Retinger doszedł do wniosku, że tylko zjednoczenie świata pod wspólnym rządem może zapobiec następnym rzeziom i zapewnić bezpieczeństwo Polsce przy jej położeniu geograficznym pomiędzy dwoma silniejszymi wrogami.

Domowe zwierzę generała

Na razie mamy jednak II wojnę i przestarzałe państwa narodowe, a Retinger jest doradcą premiera rządu jednego z nich. To Władysław Sikorski nazywał go „Kuzynkiem diabła”, ale nie mógł się bez niego obejść. Zgodnie z opinią angielskich kół rządowych Retinger to domowe zwierzę (a household pet) Sikorskiego. Wszędzie z generałem, we wszystkich podróżach. Oprócz tej ostatniej.

To, że Recio nie towarzyszył generałowi w podroży na Bliski Wschód i nie wsiadł do samolotu w Gibraltarze upewniło polski Londyn o jego agenturalności sowieckiej lub brytyjskiej.

W rzeczywistości podobno to Sikorski nie chciał mieć Retingera przy sobie, bo spodziewał się w Kairze rozmów z Rosjanami lub nawet zaproszenia do Moskwy. Generał miał pretensje do Retingera, że za jego namową nie poruszył sprawy polskich granic wschodnich przy rozmowach przed paktem Sikorski – Majski i już nie chciał jego rad w kontaktach z Sowietami. Retinger uważał, że Kresy są przegrane, ale były głosy – i to analityczne, nie tylko patriotyczne – że w 1941 roku Sowieci zgodziliby się na wszystko. Czy dotrzymaliby słowa, to już inna sprawa, ale po co było ułatwiać im zadanie?

Zatem agent. Sowiecki i brytyjski, bo wiadomo, jakie interesy miała Rosja, a Anglicy nie chcieli jej drażnić.

Wszystko wskazuje jednak na to, że Retinger nie był niczyim agentem w sensie, jaki potocznie nadaje się temu pojęciu. Nie był pracownikiem kadrowym związanym hierarchią i dyscypliną żadnego wywiadu, nie był też tajnym współpracownikiem odbierającym pieniądze i kierowanym przez oficera prowadzącego. Mógł pomagać raz tym, raz innym, zawsze mając na względzie własne cele. Co najwyżej bywał agentem wpływu.

Z odtajnionych już teczek brytyjskich wynika, że służby na Wyspach interesowały się Retingerem od 1913 roku. Miały go najpierw za agenta francuskiego, z czasem polskiego. Jeżeli byłby agentem MI6, to jego oficerem prowadzącym musiałby być Anthony Eden, minister spraw zagranicznych. Panowie widywali się zawsze w kluczowych momentach dla stosunków polsko- brytyjskich. A może nawet sam Winston Churchill? Retinger był pierwszym Polakiem przyjętym przez brytyjskiego premiera po śmierci Sikorskiego i miał być pytany o sugestie co do następcy. Sęk w tym, że premierzy i ministrowie nie prowadzą agentów, nawet ich nie widują i nie kojarzą.
Pogrzeb gen. Władysława Sikorskiego w Newark. Widoczni m.in.: Józef Gawlina, biskup polowy WP, ksiądz Zygmunt Kaczyński, Stanisław Grabski - przewodniczący Rady Narodowej, Józef Retinger, premier Stanisław Mikołajczyk, minister Wacław Komarnicki, gen. Józef Haller, ppłk. Jerzy Borkowski, gen. Kazimierz Sosnkowski. Fot. NAC
Powszechna w polskim Londynie opinia o agenturalności Retingera o mało nie kosztowała go życie. Po śmierci gen. Sikorskiego Retinger nie zajął już podobnej pozycji przy następnym premierze Stanisławie Mikołajczyku. Nudził się.

Wąglik na bieliźnie

Zgłosił się do SOE (Special Operations Executive) z propozycją, żeby wysłali go do Polski. Dla panów w jego wieku – 56 lat – jeśli już, to odpowiedniejsza byłaby MI6. SOE bowiem, poza odczytywaniem Enigmy, zajmowało się rozsyłaniem za linię frontu wszechstronnie wytrenowanych komandosów.

Tropiciele masonów.
Specjalna grupa finansowana przez prymasa Polski

Komórka antymasońska Episkopatu stworzyła siatkę wywiadowczą i posługiwała się metodami przedwojennych służb specjalnych. Jej informatorami mieli być m.in. Władysław Bartoszewski i Wiesław Chrzanowski. Zespół doszedł do wniosku, że wolnomularze wywierają olbrzymi wpływ na życie polityczne w Polsce.

zobacz więcej
Retinger nie był komandosem angielskim ani – jak się niekiedy pisze – cichociemnym. Odmówił nawet skoków próbnych, argumentując, że może mu się coś stać i wtedy z misji nici.

Wiosną 1944 roku samolot SOE zrzucił Retingera z milionami dolarów dla polskiego podziemia w lubelskiem. Misja była tak tajna, że na pokładzie samolotu Retinger miał założoną maskę. O akcji nie wiedzieli Wódz Naczelny ani żaden minister, jedynie premier Mikołajczyk.

Anglicy wysłali do sojuszniczej Polski kogoś, kto miał się dowiedzieć o rzeczywistych nastrojach podziemia i społeczeństwa w obliczu zbliżającej się do stolicy Armii Czerwonej. Nie ufali Polakom w Londynie przekonującym, że kraj nie życzy sobie drugiej okupacji i tak traktuje „wyzwolicieli”, a komuniści w Polsce to margines. Uważali, podobnie jak Retinger, że ze Stalinem trzeba się jakoś ułożyć, a rząd polski w przesadnie czarnych barwach rysuje naturę Sowietów. Dawny znajomy Retingera z salonu Mme Godebskiej, Andre Gide był w ZSRS i pisał potem w pamiętniku entuzjastyczne peany na cześć młodych sowieckich marynarzy. Wysyłający Retingera Anglicy mieli zapewne nadzieję usłyszeć mniej więcej podobny entuzjazm na zalety bolszewii – no, może z szerszą perspektywą, nie ograniczoną, jak w przypadku Gide'a jego orientacją.

Retinger widział się z najwyższymi przedstawicielami władz cywilnych oraz z generałem „Borem” Komorowskim. Był pod opieką AK, bo inaczej być nie mogło w okupowanym kraju. Ale kiedy jedna część AK się nim opiekowała, inna postanowiła go zlikwidować jako sowieckiego – i może także angielskiego ¬– szpiega. Rozkaz miał przyjść z samego Londynu z kręgów Naczelnego Wodza, który w międzyczasie dowiedział się o misji.

Oddział egzekutorów przystąpił do zadania. Ze względu na Anglików chciano, żeby Retinger umarł już po powrocie na Wyspy. Relacje są różne: trucizna w lekarstwie o opóźnionym działaniu lub posypanie wąglikiem bielizny w walizce. Jak było – nie wiemy, ale sparaliżowanego od pasa w dół Retingera wniósł na pokład samolotu do Londynu opiekujący się nim prawdziwy cichociemny. Sam zainteresowany uważał, że paraliż spowodowało wyziębienie, gdy wioząca go na tajne lotnisko bryczka wywróciła się nad leśną strugą. Tyle że był sierpień, więc to chyba jednak proszek z wąglikiem.

Rekonwalescentowi rząd Jego Królewskiej Mości wynajął apartament w najdroższym londyńskim hotelu, a pierwszy o zdrowie (i nie tylko) pospieszył spytać sir Anthony Eden.

Po wojnie Retinger był w kraju trzy razy – w 1945 i w 1946 roku – z rzeczową pomocą brytyjską o wartości czterech milionów funtów. Rzeczypospolita Polska stalinowska z wdzięczności zaaresztowała Tadeusza Chciuka – oficera, który w 1944 wnosił Retingera do samolotu i towarzyszył mu w wyprawach powojennych do kraju. UB chciało pewnie zamknąć także Retingera i zaczęło od Chciuka.
Wtedy Retinger zachował się w swoim stylu – zadzwonił do Wiaczesława Mołotowa, ministra spraw zagranicznych ZSRS. Jego także przecież znał ze swojego kilkumiesięcznego pobytu w Moskwie, gdy przygotowywał otwarcie polskiej ambasady. Po tym telefonie Retinger i Chciuk wrócili do Londynu. Nawiasem mówiąc, to były czasy takiej telefonii, że wszystkie rozmowy międzynarodowe (nawet międzymiastowe) łączyły telefonistki. Historia milczy, czy ktoś zemdlał na dyżurze w centrali telefonicznej w Warszawie, gdy Recio poprosił o połączenie.

Unia Polsko-Czechosłowacka, Międzymorze, zjednoczona Europa

Po wojnie w wielu kręgach politycznych wrócono do idei jednoczenia Europy, a nawet ściślejszej stałej współpracy ze Stanami Zjednoczonymi. Józef Retinger, który jeszcze za życia Sikorskiego organizował Unię Polsko -Czechosłowacką, a potem szersze Międzymorze (z Ukrainą, Rumunią, Bułgarią, Albanią i Grecją), złapał wiatr w żagle. 7 maja 1946 roku swoim referatem wygłoszonym w Królewskim Instytucie Spraw Zagranicznych w Chatham House i postulującym zjednoczenie Europy wyprzedził inicjatywę Churchilla, który w tym samym roku mówił o „Stanach Zjednoczonych Europy” na inauguracji roku akademickiego w Szkole Politechnicznej w Zurichu.

W maju 1948 roku z inicjatywy Retingera miał miejsce szczyt europejski w Hadze, którego wynikiem było powstanie Ruchu Europejskiego i Rady Europy. Ten szczyt łączył rozmaite inicjatywy zjednoczeniowe. Europejska Wspólnota Węgla i Stali powstaje w roku 1950, a Europejska Wspólnota Gospodarcza w 1957. To była droga konfederacyjna, zaczynająca od ostrożnej integracji gospodarczej, przewidująca długi marsz.

Kmicic, który chciał zostać Führerem

Starał się nawiązać porozumienie z Abwehrą. Powołał tajny oddział, który miał obalić władze i powołać proniemiecki rząd

zobacz więcej
Retinger był federalistą, chciał wspólnego państwa w szybszym tempie, no i jakiejś formy jedności z USA na początek. Później Unia Afrykańska, Unia Azjatycka – w głowie się kręci, ale przecież opowiadamy o postaci nietuzinkowej.

Retinger zostawił integracjonistów gospodarczych samych na ich drodze do dzisiejszej Unii Europejskiej. Jeszcze zdążył złożyć wizytę w Stanach, gdzie uzyskał poparcie dla jednoczenia Europy w najwyższych kręgach finansowych i złożyć wizytę kardynałowi Giovanniemu Montiniemu, późniejszemu Pawłowi VI, którego poparcie dla zjednoczenia Europy także uzyskał.

Klub za zamkniętymi drzwiami

Retinger szukał jednak drogi na skróty i w 1954, wraz z księciem małżonkiem królowej Holandii, Bernhardem dziewięciorga imion zu Lippe – Biesterfeld założyli Klub Bilderberg.

W tym przypadku Retinger, jak zawsze zresztą, nie ulegał przesądom. Książę był arystokratą niemieckim i członkiem elitarnej SS Reiter, widziano go także w zarządzie IG Farben, ale tylko przed wojną. Ta rajtaria SS jako jedyny człon SS nie została uznana przez Trybunał Norymberski za organizację zbrodniczą. Oni chyba naprawdę tylko stępa defilowali przed Hitlerem.

Klub Bilderberg pochodzi od nazwy hotelu koło Arnhem, gdzie Retinger zgromadził po raz pierwszy premierów i ministrów, byłych aktualnych i przyszłych oraz przemysłowców, finansistów i intelektualistów zajmujących się polityką.
Król Niederlandów Willem-Alexander na spotkaniu Klubu Bilderberg w Hotelu Kempinski w Dreźnie w 2016 roku. Fot. PAP/ EPA/Sebastian Kahnert
Od tej chwili schemat jest taki sam. Spotkania toczą się za zamkniętymi drzwiami, po których pojawiają się lakoniczne komunikaty prasowe całkowicie pozbawione treści. Spotkania są coroczne. Z wyjątkiem lat 1955 i 1957, kiedy były po dwa spotkania i roku 1976, kiedy się nie odbyło. Książę Bernhard przyjął od koncernu Lockheed milion dolarów za lobbying i światowa prasa to wyśledziła. Zaczęto pytać, do czego służą kontakty zawarte na posiedzeniach Klubu Bilderberg i atmosfery spokoju, o jaką zawsze dbają organizatorzy, w owym roku już nie było. Ale nie było także więcej głośnych skandali.

Co roku w innym miejscu, w luksusowym, ale raczej położonym na uboczu hotelu około 130 osób rozmawia o najważniejszych sprawach świata. Przeważają goście z Europy i Stanów Zjednoczonych.

Niedługo po tych konferencjach akcje polityczne uczestników znacząco rosły. Zostawali premierami, prezydentami, sekretarzami generalnymi NATO. Po konferencjach po swoje funkcje sięgnęli Bill Clinton, Tony Blair, Margaret Thatcher i inni. Gościem na Bilderbergach bywał Zbigniew Brzeziński, który wraz z Cyrusem Vance'm i Warrenem Christopherem założył Komisję Trójstronną, nieformalne forum dla USA, Europy i Japonii, zwane dzieckiem Bilderbergu.



Józef Retinger był do śmierci w 1960 roku sekretarzem generalnym Klubu Bilderberg. To taki ktoś, kto decyduje, kto dostanie zaproszenie na spotkanie.

Klub Bilderberg dorobił się jak najgorszej opinii wśród ludzi tłumaczących wydarzenia przy pomocy teorii spiskowych, posądzeń o masońską proweniencję i tradycje sięgające niemieckich iluminatów oraz masonerii francuskiej i angielskiej, czyli tych najstarszych i najważniejszych w ruchu wolnomularskim. Spisek to według Słownika Języka Polskiego PWN: „ tajne porozumienie grupy osób do osiągnięcia jakiegoś celu”. Pasuje. A cel? Ma być nim Nowy Porządek Światowy pod jednym rządem, wspólnymi wartościami (ideologią) i nawet z wspólną armią. O takie zamiary posądza się Klub Bilderberg.

Przecieki są rzadkie i mogą być bałamutne. Mówi się o zamiarze drastycznej depopulacji świata, likwidacji klasy średniej i podziale ludności na bogatych panów i na pracującą na nich i ogłupianą masową rozrywką resztę, bez tożsamości narodowej i religijnej, by bogatym łatwiej było rządzić i jeszcze bardziej się bogacić. Brzmi złowrogo i niewiarygodnie? Ale przecież ci ludzie po coś się spotykają.

Te spotkania to zaledwie dwa, trzy dni, w trakcie których formułuje się wnioski i strategie. W innych okolicznościach czasem ktoś z członków klubu coś chlapnie o przyszłym urządzeniu świata. Żaden poważny polityk nie opowiada o NWO (New World Order). Najbardziej złowróżbne zapędy globalistycznego Gleichschaltungu ujawniają rzadkie (ale zawsze to coś) wypowiedzi miliarderów. Jeżeli tak się rozmawia na posiedzeniach Bilderbergu, to strach się bać.

Na pocieszenie przyznać trzeba, że ludzie dobrze wykształceni, o otwartych umysłach i szlachetni brzydzą się teoriami spiskowymi, a masonerię widzą tak, jak grupa Monty Python w znakomitym „Skeczu o architekturze, czyli jak inaczej rozpoznać masona.” Można wyszukać w sieci i poprawić sobie nastrój, bo nie ma nic śmieszniejszego, niż masoni, a jeszcze zabawniejsze jest branie ich poważnie.

Rozkazywał Francuzom, pracował dla Brytyjczyków, oszukał Niemców. Czy James Bond był Polakiem?

Był jednym z najważniejszych agentów w historii europejskiego wywiadu. To dzięki niemu lądowanie aliantów w Normandii zakończyło się sukcesem.

zobacz więcej
Autorem najobszerniejszego przecieku do prasy z spotkania Bilderbergu był raz zaproszony Marshall McLuhan, sławny teoretyk masowej komunikacji i mediów. Uważał, że spotkał tam ludzi o mentalności dziewiętnastowiecznej, których wystąpienia i rozmowy w kuluarach wydały mu się infantylne. Zatem przenikliwy umysł poznał grupę dzieciaków przez trzy dni w roku bawiących się w bogów? Oby tak było.

Mason czy nie mason

Z podejrzeń w wojennym polskim Londynie dotyczących „Kuzynka diabła” to masońskie wydaje się najpoważniejsze. Zachowało się pismo Wielkiego Wschodu Francji do Polskiej Loży Narodowej z 1921 roku. Francuscy bracia pytają o opinię co do przyjęcia kilku Polaków. Na liście jest Józef Retinger. W innym piśmie, raporcie MI 5 (brytyjski kontrwywiad ) Retinger figuruje jako wiceprezes polskiej sekcji B'nai B'rith, masonerii żydowskiej o światowym zasięgu.

Mason czy nie mason – i co to w ogóle znaczy – to zawsze spekulacje, domysły i dedukcje. Żadna loża nie potwierdzi i nie zaprzeczy.

Jan Pomian, autor: „Józef Retinger. Życie i pamiętniki pioniera Jedności Europejskiej” wieloletni sekretarz Retingera w czasach, gdy ten skromnie integrował na razie tylko Europę tak pisał: „Retinger wywierał jednak skuteczny wpływ na przebieg obrad. Sposób, w jaki to robił, bywał często zadziwiający. Widziałem go w akcji na niezliczonych spotkaniach. Poprawiwszy swoje pince-nez, brał laskę i papierosa, wyślizgiwał się z końca podium, gdzie na ogół siadywał i człapał do któregoś z uczestników, aby mu coś powiedzieć. Coś tam szeptano, a jedno czy dwa skinięcia głowy oznaczały, że zrozumiano, o co chodzi. Na niektórych zebraniach takie wyprawy odbywały się niezmiernie często i ze zdumieniem śledziłem, jak gładko przebiegały obrady. Mogłem przekonać się na własne oczy, jak niektóre argumenty albo w ogóle pomijano, albo wysuwano w akurat odpowiednim momencie,jak ludzie bywali niechętni do przemawiania lub też do niezabierania głosu. Czasem nawet mówcy po namyśle wygłaszali poglądy przeciwne.”

I inny cytat z Jana Pomiana z czasów jeszcze przed spotkaniami Bilderbergu: „Komisja (Ruchu Europejskiego) wykonała sporo cennej pracy. Mimo że jej zadania i cele były odległe i trudne, a uczestnicy nie czerpali z nich żadnych korzyści dla siebie, istniała jednakże jakaś sprawiedliwość, jakaś łaskawa Opatrzność, bo wszyscy politycy zachodni, którzy nawiązali kontakt z Komisją, dochodzili potem do ważnych stanowisk w swoich krajach.”

Chyba wszyscy znają tę „łaskawą Opatrzność” z rewersu jednodolarowego banknotu . Spogląda tam jednym okiem ze szczytu piramidy .

„To za dużo, jak na jednego człowieka” miał powiedzieć prezydent Kaczorowski, kiedy wiele lat po wojnie w większym gronie w polskim Londynie zgadało się o Retingerze. O niekończącej się liście jego aktywności (domniemanych i rzeczywistych), przynależności, celów i dokonań.

Retinger chciał, żeby było „za dużo”. Denis de Rougemont zapisał taką z nim rozmowę:

„Mówią, że jesteś masonem, agentem Intelligence Service, CIA, Watykanu, a do tego sympatykiem komunizmu. Czasem nawet, że Żydem i pederastą.”

Józef Retinger: „ To jeszcze nie wszystko.”

Dzieło Retingera ma się dobrze i poszerza swój potencjał. Na ostatnim spotkaniu Klubu Bildreberg, 7 – 10 czerwca w Turynie, był obecny po raz pierwszy przedstawiciel Kościoła, kardynał Pietro Parolin, watykański sekretarz stanu.

– Krzysztof Zwoliński

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

Zdjęcie główne: Spotkania klub Bilderberg od lat wywołują protesty, zwłaszcza lewicy. Podobnie było w 2015 roku, kiedy członkowie klubu spotkali się w austriackim Tyrolu. Fot. Reuters/ Leonhard Foeger
Zobacz więcej
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Bankiet nad bankietami
Doprowadził do islamskiej rewolucji i obalenia szacha.
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Cień nazizmu nad Niemcami
W służbie zagranicznej RFN trudno znaleźć kogoś bez rodzinnych korzeni nazistowskich, twierdzi prof. Musiał.
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kronikarz świetności Rzeczypospolitej. I jej destruktor
Gdy Szwedzi wysadzili w powietrze zamek w Sandomierzu, zginęło około 500 osób.
Historia wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Burzliwa historia znanego jubilera. Kozioł ofiarny SB?
Pisano o szejku z Wrocławia... Po latach afera zaczęła sprawiać wrażenie prowokacji.
Historia wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Ucieczka ze Stalagu – opowieść Wigilijna 1944
Więźniarki szukały schronienia w niemieckim kościele… To był błąd.