Gdy dowiedziała się o śmierci swojego narzeczonego, rzuciła się z karabinem na niemiecki czołg
piątek,27 lipca 2018
Udostępnij:
W Legionowie Armia Krajowa podjęła powstańczy zryw, zanim się zaczęły walki w Warszawie.
Przyjeżdżając do Legionowa niejeden mieszkaniec stolicy może być zaskoczony informacją o mało znanym epizodzie Powstania Warszawskiego. Armia Krajowa podjęła tam walkę z okupantem już 1 sierpnia. Przystąpił do niej ruch oporu w rejonie o kryptonimie „Marianowo-Brzozów” VII okręgu „Obroża” AK. Tymczasem próżno szukać wzmianek na ten temat w oficjalnych wydawnictwach Muzeum Powstania Warszawskiego.
Legionowo — wypoczynkowa osada, która w latach 30. nie miała nawet praw miejskich, była na tle innych podwarszawskich miejscowości wyjątkowa. Domy oficerów — weteranów wojny polsko-bolszewickiej i inteligencji, powstałe tu w okresie międzywojennym — tworzyły patriotyczny klimat, a sama nazwa została gminie nadana na wniosek legionowych generałów.
„W Legionowie stacjonował garnizon wojska. Jego obecność oddziaływała na wyobraźnię i życie młodzieży. Oficerowie zawsze stanowili wzór postawy i sposobu życia” – wspomina w monografii „Czas próby” harcerka Szarych Szeregów Bronisława Romanowska-Mazur.
Miasteczko wyróżniało się na tle innych, rozsianych dookoła stolicy ośrodków nie tylko z powodu najnowocześniejszego w kraju kina dźwiękowego, ostatecznie zniszczonego przez Niemców w roku 1944. Działało tu również Gimnazjum Kupieckie (podczas okupacji niemieckiej funkcjonowało ono jako Gminna Szkoła Handlowa i stanowiło ośrodek tajnego nauczania).
W czasie okupacji niemieckiej przedwojenne szkolnictwo i drużyny harcerskie stały się bazą konspiracji, w tym regularnych szkoleń. Te ostatnie odbywały się w czterech typach szkół wojskowych: podchorążych piechoty, podoficerskich, młodszych dowódców oraz tzw. szkoleń partyzanta. Program edukacji wojskowej liczył blisko 400 godzin nauki, którą w rejonie ukończyło aż 304 elewów szkolenia partyzanckiego i 35 podchorążych.
Wchodzący w skład chorągwi mazowieckiej Szarych Szeregów legionowski hufiec „Rój-Tom” liczył 300 harcerzy i harcerek. To właśnie na mobilizacji najmłodszych żołnierzy oparł się zryw w pierwszych dniach sierpnia 1944 roku w Legionowie.
Chłopcy z „Parasola”
Działania ZWZ AK na terenie dzisiejszego powiatu legionowskiego w okresie poprzedzającym wybuch Powstania Warszawskiego obejmowały sabotaż, dywersję, a przede wszystkim ochronę zrzutowisk alianckich i transportu broni oraz wysłanników Londynu. Specyfika konspiracji w małej miejscowości była zupełnie inna niż w wielotysięcznej stolicy. Młodzież znała się ze szkół, podwórek czy klubów sportowych. Konspiracyjne pseudonimy były więc używane pro forma, gdyż w razie „wsypy” każdy znał każdego.
Nagle, w roku 1943 czołowi przedstawiciele legionowskiego harcerstwa, którzy byli elewami podchorążówki... przestali uczestniczyć w zajęciach, byli rzadko widywani w mieście czy na spotkaniach towarzyskich. Pytani, co się z nimi dzieje, odpowiadali zdawkowo.
Grupa została oddelegowana do tworzącego się właśnie warszawskiego oddziału Dywersji Bojowej Kedywu „Agat”/„Pegaz”, przemianowanego następnie na słynny batalion „Parasol”. Do struktur grupy zajmującej się później najtrudniejszymi zadaniami, w tym egzekwowaniem wyroków na hitlerowskich zbrodniarzach, weszło aż 24 legionowian.
Pogrzeb Sławka Klejmenta „Huragana”. Nastolatek zginął pod ostrzałem z czołgu ze skandynawskiej dywizji SS Wiking. Fot. Archiwum Muzeum Historycznego w Legionowie
Powodem takiej decyzji było ich świetne wyszkolenie i nieskazitelna postawa konspiratorska. Być może chodziło też o zaangażowanie bojowników znających dobrze Warszawę, a nieznanych dotychczasowym żołnierzom warszawskiej konspiracji.
Jeszcze w maju 1944 roku w nieudanym zamachu na szefa Gestapo w Warszawie Waltera Stamma w alei Szucha poległo trzech żołnierzy „Pegaza” z Legionowa: Ireneusz Szatkowski „Nałęcz” (rocznik 1924), Kazimierz Urbański „Sławomir” (rocznik 1918) i w wyniku odniesionych ran – Lucjan Krawczykiewicz „Lis” (rocznik 1924).
Akcja dokonana w sercu niemieckiej dzielnicy policyjnej była jednym z najbardziej zuchwałych czynów polskiego podziemia przed wybuchem powstania. Niestety także najbardziej tragicznym, gdyż zginęło aż ośmiu Polaków, a w efekcie działań odwetowych wykonano w ciągu kilku dni ponad 200 wyroków śmierci na więźniach Pawiaka. Walter Stamm, który wyszedł bez szwanku z zamachu żył w RFN aż do roku 1970.
W lipcu 1944 roku legionowscy żołnierze batalionu na Białołęce Dworskiej brali udział w zakupie broni od kaukaskich żołnierzy walczących dla Niemiec. Rozmowy były prowokacją i w rezultacie zasadzką. W wyniku odniesionych ran zginął aresztowany wcześniej przez Niemców Ludomir Składnik „Pik”.
Już niebawem po ogłoszeniu godziny „W”, w czasie walk powstańczych w stolicy, poza granicami rodzinnego Legionowa, zginęło ośmiu kolejnych żołnierzy „Parasola”. Wsławili się słynną akcją uwolnienia spod ciężkiego ostrzału bratniego oddziału „Górala” nieopodal stadionu Polonii Warszawa.
Brawurowy szturm legionowskich „parasolarzy” pod dowództwem Marcelego Wiśniewskiego „Żarskiego” (rocznik 1921) odbił się szerokim echem wśród powstańców, a oddział, który ją wykonał jest opisany w książce „Zośka i Parasol” Aleksandra Kamińskiego.
Legionowianie w warszawskich kompaniach powstańczych ginęli także w dwukrotnym ataku na Dworzec Gdański. Życie oddało aż 16 członków grupy.
W tym czasie samo Legionowo stało się zapleczem frontu, miejscem, gdzie schronienia szukali mieszkańcy okolicznych wsi i miasteczek uciekający przed zbliżającym się frontem. Jednocześnie w mieście rozpoczęły się z jednej strony represje i egzekucje na ludności cywilnej, a z drugiej – naloty sowieckich samolotów atakujących pozycje Niemców.
„(...) w Warszawie też wybuchło powstanie…”
„Parasolowcy” są jedynie częścią legendy podwarszawskich „Kolumbów”, z racji wieku i możliwości ukończenia kursu podchorążych skierowanych do stolicy. Przedwojenna Szkoła Handlowa w Legionowie prowadziła w czasie okupacji zarówno gimnazjum, jak i liceum.
Legionowo leżało na bardzo ważnym szlaku komunikacyjnym. Niemcy korzystali z pozostałych po carskich czasach koszarów i koordynowali transport pomiędzy Warszawą a Modlinem, czy Zegrzem.
Pod koniec lipca 1944 roku sowiecki zwiad pojawił się w okolicach Radzymina. Front Armii Czerwonej był coraz bliżej. 28 lipca wojsko niemieckie w popłochu opuściło kwatery zostawiając broń, amunicję i wyposażenie saperskie, które przejęły nazajutrz oddziały AK.
Pod koniec października 1944 r. Armia Czerwona wkroczyła do Legionowa, zajmując kamienicę, gdzie w czasie powstania mieściło się dowództwo rejonu AK. Zaczęły się żołnierzy podziemia. Kilkuletnią katorgę po obozach pracy w ZSRR odbył ppor. Edward Dietrich „Ralf” (od lewej), adiutant ostatniego dowódcy VII Obwodu płk Romana Kłoczkowskiego „Grosza” (po prawej). Dowódca był wielokrotnie wzywany na przesłuchanie, zmarł w 1952 r. Fot. Archiwum Muzeum Historycznego w Legionowie
30 lipca, czyli dwa dni przed godziną „W” oddział podporucznika Zygmunta Mireckiego wyzwolił blisko 4 tys. sowieckich żołnierzy przetrzymywanych w nieludzkich warunkach w obozie jenieckim w Beniaminowie. Koniec lata 1944 roku dawał wszystkim nadzieje na rychłą ucieczkę Niemców.
Już od początku nie obyło się bez ofiar z polskiej strony. 14-letni Kazimierz Pietucha „Ambroży” zginął od niemieckiej kuli, gdy przeskakiwał z amunicją przez nasyp kolejowy – w miejscu, w którym dziś wiedzie linia kolejowa od Warszawy Wschodniej w stronę Gdańska.
Powojenny rząd, dyplomacja i Sejm nie były dla chłopców z „Parasola”. „Ziutek” nie mógł tego wiedzieć, ale coś przeczuwał. „Czerwona zaraza” to wiersz równie znany, jak „Pałacyk Michla”.
Zadania postawione VII Obwodowi „Obroża” sprowadzały się do opanowania terenów podwarszawskich i zablokowania wszystkich dróg komunikacyjnych. Ich wynikiem miała być osłona oddziałów walczących w Warszawie oraz pomoc w niszczeniu sił okupanta.
Rozkaz o godzinie „W” dotarł do dowódcy I Rejonu „Grosza” 1 sierpnia tuż przed godziną 17. Poszczególne kompanie i plutony wchodziły do walki stopniowo, tak jak pozwalała na to koncentracja sił. Oddziały z marszu zniszczyły niemieckie warsztaty „Stralo” na Bukowcu i zajęły stanowiska przy szosie Legionowo-Struga, zamykając ją barykadą. Wydzielony pluton zamknął szosę Legionowo-Zegrze.
W miejscu wiodącej przez miasto szosy w stronę Zegrza zginęła 2 sierpnia kolejna trójka nastolatków. Zenon Kałamaja „Zieńko”, Sławomir Klejment „Huragan”, Zbigniew Zakrzewski „Arab” – wszyscy trzej zostali zmieceni ostrzałem z czołgu ze skandynawskiej dywizji SS Wiking, która w dzień krążyła szosą pomiędzy Jabłonną a Zegrzem.
W nocy teren dróg do Zegrza i Marek opanowywany był przez Pluton 709 i harcerzy drużynowego Jerzego Latochy „Dęba”, a przejeżdżające wozy były atakowane. Kilka akcji obrzucania kolumny pancernej granatami typu „Plastykon” czy butelkami z benzyną zakończyło się sukcesem i podpaleniem czołgu nieprzyjaciela.
„(...) w Warszawie też wybuchło powstanie” - napisała w swoim pamiętniku 16-letnia harcerka Szarych Szeregów, Janina Romanowska „Sarna”. Słowa te dziś brzmią paradoksalnie, ale dla legionowskiej młodzieży było to największe wydarzenie życia.
Kilka dni po śmierci trójki harcerzy doszło do ich pogrzebu uwiecznionego na zdjęciach. Kapelan I Rejonu ks. Wacław Szelenbaum „Bonus”, który prowadził uroczystości pochowania chłopców po ponownym wkroczeniu Niemców do miasta został rozstrzelany.
Kluczowym zadaniem ruchu oporu na terenie Legionowa po wybuchu powstania było odcięcie Warszawy od transportu kolejowego z północy. Tory z Modlina, przebiegające przez Chotomów i następnie centrum miasta, stały się areną najważniejszych walk powstańczych.
Doszło do trzydniowych walk ze znajdującymi się w tym rejonie znacznymi oddziałami Niemców. Front walk rozciągał się na długości kilku kilometrów. Powstańcy wytrzymali nawet natarcie nieprzyjaciela, wsparte ogniem pociągu opancerzonego.
W walkach tych zginęło dziesięciu powstańców. Byli też ranni. Niemniej cel akcji został osiągnięty: przez trzy doby linia kolejowa Modlin – Warszawa była zablokowana.
Uszkodzenie linii już 1 sierpnia o godz. 18:00 sprowokowało Niemców do wysłania na teren Chotomowa pociągu wojskowego, z którego załogą krwawą potyczkę miała kompania AK wspierana przez znajdujący się w pobliżu oddział Armii Ludowej, nielicznej, ale posiadającej tu swoje struktury.
Z tym wydarzeniem łączy się tragiczna legenda o – jak tu mówią – powstańczych „Romeo i Julii”. Gdy łączniczka-sanitariuszka Henryka Narostkówna „Henia” dowiedziała się o śmierci swojego narzeczonego Antoniego Grabowskiego “Czerwca”, rzuciła się z karabinem na niemiecki czołg. Zginęła od serii karabinu. Ciało córki przy przejeżdżających niemieckich czołgach zabrała z pola walki matka.
Książę i partyzant
Artyleria niemiecka walczyła z powstaniem również poza bezpośrednim terenem walk w Warszawie. Potężna bateria z praskiego Annopola prowadziła regularny ostrzał dzielnic, które znalazły się w pierwszych dniach sierpnia w polskich rękach. Niemiecki punkt należało zniszczyć.
Książę Konstanty Radziwiłł „Korab” był przez Niemców obwożony po miejscach będących przed wojną jego włościami, z tabliczką z napisem: „polnische graf, polnische bandit” („polski książę, polski bandyta”). Fot. Archiwum Muzeum Historycznego w Legionowie
Dowódcą akcji specjalnej został książę Konstanty Radziwiłł „Korab” (rocznik 1902), właściciel Zegrza i majątku w Jadwisinie, porucznik rezerwy i kwatermistrz III batalionu I Rejonu „Marianowo-Brzozów”. Potomek Mikołaja Radziwiłła „Czarnego” był przedstawicielem przedwojennej arystokracji i nawet gdy po kampanii wrześniowej został aresztowany przez Niemców, zwolniono go z więzienia za protekcją króla włoskiego Wiktora Emanuella II i za wsparciem Maurycego Potockiego.
Hrabia Maurycy, wspominany przez Antoniego Słonimskiego w utworze „W oparach absurdu” właściciel dóbr i pałacu w Jabłonnie, to kolejny arystokrata z tych terenów zaangażowany w ruch oporu. Dzięki przedwojennym łowieckim wypadom z Hermanem Goeringiem, w czasie okupacji za zgodą ZWZ AK uczestniczył w spotkaniach z hitlerowcami i negocjował zwolnienie z więzień i obozów m.in Stefana Jaracza i Leona Schillera.
Niestety, po raz drugi nie był w stanie pomóc swojemu koledze z sąsiedniego majątku. Kilka dni po skutecznej akcji zniszczenia baterii, Radziwiłł został wytropiony przez Niemców, pojmany i obwożony po miejscach, które przed wojną były jego włościami, z tabliczką z napisem: „polnische graf, polnische bandit” („polski książę, polski bandyta”).
Zginął zamęczony na terenie koszar w Zegrzu, a jego szczątki z kończynami skrępowanymi drutem kolczastym zostały znalezione dopiero w 1969 roku i zidentyfikowane jedynie poprzez medalik szkaplerzny z wizerunkiem św. Jana Bosko. Książę Konstanty spoczywa w rodzinnej mogile Radziwiłłów na cmentarzu w Serocku, którą zawsze 1 listopada odwiedza jego wnuk, były minister zdrowia Konstanty Radziwiłł.
Na drugą stronę Wisły
Dowódcą żołnierzy I Rejonu „Marianowo-Brzozów” VII Obwodu „Obroża” Okręgu Warszawskiego AK był major Roman Kłoczkowski „Grosz” (rocznik 1894, awansowany potem na podpułkownika), przedwojenny pilot balonowy, uczestnik wojny polsko-bolszewickiej. Jego postawę – w porównaniu do dowódców powstania w Warszawie – cechowała ogromna odpowiedzialność za ludność cywilną. Potrafił ocenić własne siły w odniesieniu do coraz mocniejszych dywizji wroga. Zdawał sobie sprawę z groźby odwetu Niemców i wiedział, że w razie kontynuacji działań zbrojnych okupanci puszczą drewniane miasteczko z dymem.
Po kilku dniach walk powstańczych, gdy garnizon wojsk pancernych SS stale się powiększał, dowódca rejonu podjął decyzję o zakończeniu walk w obrębie miasta. W wyniku demobilizacji powstał 300-osobowy batalion pod dowództwem porucznika Bolesława Szymkiewicza „Znicza”, angażujący się w akcje dywersyjne na zapleczu frontu niemiecko-sowieckiego na Pradze.
Dopiero 6 września podjęto decyzję o przeprawie żołnierzy z najlepszym uzbrojeniem na zachodnią stronę Wisły. Pozostali – dla których zabrakło broni – mieli wrócić do konspiracji na terenie Legionowa. Niebezpieczna operacja przerzutu 220 ludzi trwała blisko dwie doby. Po całonocnym przeczekaniu na Kępie Burakowskiej oddział w końcu dołączył do Grupy „Kampinos”, w której utworzony został III batalion
W jego skład weszły oddziały legionowskie oraz kompania „Zemsta” batalionu „Pięść” zgrupowania „Radosław” z Warszawy. III batalion stanowił czatę w miejscowości Brzozówka, ubezpieczając oddziały puszczańskie od północy. Stoczył wiele krwawych potyczek i wykonał szereg akcji bojowych. Poległo w nich wielu powstańców.
Do liczącego 2,5 tys. partyzantów oddziału części obwodów „Obroży” dołączył kilkusetosobowy oddział z Puszczy Nalibockiej na Kresach Wschodnich. W okresie sierpnia i września na terenie nazywanej przez żołnierzy AK „Niepodległej Rzeczypospolitej Kampinoskiej” stoczonych zostało blisko 50 potyczek z Niemcami i odebranych ponad 20 zrzutów alianckich. Oddziały posiadające kilkaset koni i broń maszynową opanowały znaczny teren północno-zachodnich rubieży Warszawy. Z rozbitków III batalionu sformowany został około 40-osobowy oddział, który pod dowództwem podporucznika rezerwy Mieczysława Smereka „Czcibora” wydostał się z okrążenia.
Gdy jednak losy powstania były przesądzone, trzy pancerne dywizje SS i 6 tys. żołnierzy skierowano do pacyfikacji partyzantów w puszczy. Resztki bohaterów w strukturach grupy kampinoskiej miało decyzją dowództwa przedzierać się aż w… Góry Świętokrzyskie. Oddział prowadził dowódca zgrupowania Alfons Kotowski “Okoń” popełniając przy tym przywoływany wielokrotnie błąd strategiczny pod Jaktorowem. Tam partyzanci w krwawej bitwie zostali doszczętnie rozbici przez otaczających ich Niemców. O tragicznych losach bitwy opowiadał jeden z żyjących jeszcze uczestników Antoni Huczyński.
Łuna nad Warszawą dogasała. Z rejonu „Marianowo-Brzozów” przed wybuchem powstania zginęło dziesięciu żołnierzy AK; podczas walk powstańczych – 81; po ich ustaniu zamordowano 14; w sowieckich gułagach zamęczono czterech. Razem to 109 osób.
Pod koniec października Armia Czerwona wkroczyła do Legionowa, zajmując kamienicę, gdzie w czasie powstania mieściło się dowództwo I Rejonu Armii Krajowej. W piwnicach budynku zorganizowano więzienie śledcze służb sowieckiego kontrwywiadu wojskowego 47. Armii, tzw. „Smiersz”.
Zaczęły się przesłuchania i prześladowania byłych żołnierzy podziemia. Prawie 50 akowców i harcerzy przez kilka tygodni w mrozie wieziono wagonami bydlęcymi w głąb ZSRR, najczęściej do obozów w Borowiczach koło Nowogrodu i Swierdłowsku za Uralem.
Tygodnik TVPPolub nas
Bohaterowie walk powstańczych byli przetrzymywani w celach z członkami SS, gestapowcami, a w trakcie transportu ubierani w niemieckie mundury i przedstawiani mijanej ludności jako volksdeutsche. Kilkuletnią katorgę po obozach pracy na terenie ZSRR odbył m.in. podporucznik Edward Dietrich „Ralf”, adiutant podpułkownika Romana Kłoczkowskiego „Grosza”, ostatniego dowódcy VII Obwodu. Trafił on na Ural do kopalni im. Nadieżdy Krupskiej, budowanej przez polskich zesłańców po powstaniu styczniowym.
Nawet po powrocie do Legionowa część żołnierzy AK nie była w stanie zaadaptować się w nowej socjalistycznej rzeczywistości. Ostatni dowódca VII Obwodu podpułkownik Roman Kłoczkowski „Grosz” nie miał po co wracać i został zmuszony do osiedlenia się na Ziemiach Zachodnich. Mógł zatrudnić się tylko jako goniec i sanitariusz. Wielokrotnie był przewożony na przesłuchania do UB na Rakowiecką w Warszawie. Zmarł w Wigilię roku 1952.
–Cezary Korycki
Przy opracowaniu tekstu korzystałem z książek:
– „Czas próby” Bronisławy Romanowskiej-Mazur “Sosny”, zmarłej w tym roku sanitariuszki i łączniczki Powstania Warszawskiego w Legionowie;
– „Obroża w konspiracji i Powstaniu Warszawskim” Jacka Zygmunta Sawickiego.
Dziękuję za pomoc Rafałowi Degielowi z Muzeum Historii w Legionowie oraz Wojciechowi Jeute, przewodniczącemu Zespołu Ochrony Pamięci Armii Krajowej w Legionowie.
Zdjęcie główne: Elewi z tajnej Szkoły Podchorążych Piechoty w Legionowie na tle patriotycznej dekoracji w dniu 15 sierpnia 1943 r. Fot. Archiwum Muzeum Historycznego w Legionowie