„Wszystko, co się dzieje, rozkład sił roboczych, ich wydajność dzienna, sprawność poszczególnych działów są przedmiotem dokładnego fachowego studium. Ogromna tablica na ścianie kierownictwa umożliwia w każdej chwili zorientowanie się, iloma i jakimi ludźmi dysponuje każdy z kierowników; harmonogramy wskazują od razu każde zaniedbanie; niezmiernie sumiennie – aż za sumiennie – prowadzone statystyki dają doskonałą kontrolę całości przedsiębiorstwa, jego rentowności, braków i w ogóle wszystkiego, czego dyrektor fabryki może potrzebować” - uzupełniał dominikanin.
Przerwa na adorację i mycie rąk
Sprzęt służący do produkcji był najnowocześniejszy i często bardzo drogi, bowiem ojciec Maksymilian zawsze podkreślał, że Niepokalanej należy się to, co najlepsze. Jeśli więc gdzieś znalazł świetną maszynę drukarską, to nie żałował środków, żeby ją zakupić. A jakby tego było mało później ulepszali ją bracia zakonni, więc gdy Niemcy wkroczyli do Niepokalanowa byli zaskoczeni, że wyprodukowane w Niemczech maszyny drukarskie o wiele lepiej działają w Polsce.
Rozmach przedsięwzięcia nie powinien jednak przesłaniać faktu, że klasztor był miejscem, w którym rzeczywiście praktykowano ściśle franciszkańskie ubóstwo. „Zakonnicy mieszkali nie na pokojach, ale w autentycznych celach, wieloosobowych pomieszczeniach wyposażonych jedynie w sprzęty absolutnie niezbędne: metalową prycz z siennikiem wypchany słomą, miską pod łóżkiem i «szafą», którą stanowił wieszak, a na nim dwa habity: roboczy i świąteczny; do tego koniecznie figurka Niepokalanej. W celach nie było krzeseł; zakonnicy myli się w zimnej wodzie, klęcząc na kolanach przy misce. Bracia zakonni nie posiadali żadnej własności. Na co dzień chodzili ubrani w znoszone habity, większość, zwłaszcza w ciepłych porach roku, chodziła boso. Tylko nieliczni posiadali obuwie. Niewielkimi przywilejami cieszyli się ojcowie. Mieszkali w jednoosobowych, maleńkich celach, w których posiadali, oprócz wymienionych dóbr, dwa zydle” - opisuje styl życia niepokalanowskich zakonników o. Ignacy Kosmala OFMConv. Identycznie wyglądała zresztą także cela ojca Maksymiliana, który poza dwoma stołkami miał w niej jeszcze… biurko. I nic więcej.
Skromność i ubóstwo widać było także w posiłkach. Jedzono je z cynowych talerzy i kubków (nieco droższych od glinianych, ale za to bardziej trwałych), a widelce i noże rezerwowano jedynie dla księży i biskupów. Co jedzono? Na obiad zazwyczaj zupę i bliny, a dzienny koszt utrzymania jednego zakonnika nie przekraczał 95 groszy.