Historia

Katolickie kina, katolickie radio, a na niebie samoloty Milicji Niepokalanej. Marzenia ojca Kolbego

Św. Maksymilian Kolbe zajął drugie miejsce w ogłoszonym przez SDP plebiscycie na dziennikarza stulecia. Oburzyło to część mediów, które wypomniały franciszkaninowi antysemickie wypowiedzi.

Większości Polaków Kolbego nie kojarzy jednak z antysemityzmem, ale z męczeństwem – uwięziony w Auschwitz zakonnik dobrowolnie zgłosił się na śmierć w zamian za skazanego współwięźnia. To było niesamowite zwieńczenie jego życia. Kropka nad „i”, swoista pieczęć na wielkim dziele medialnym i duchowym, jakie pozostawił po sobie święty franciszkanin.

Ojciec Maksymilian był nie tylko gigantem duchowym, ale i twórcą największego na świecie – przed II wojną światową – klasztoru męskiego w Niepokalanowie i gigantycznego imperium medialnego, które miało doprowadzić do głębokiej rewolucji medialnej w Polsce. To ostatnie się nie udało, ale…

Gdyby wojna wybuchła kilka lat później, a święty miał więcej czasu, to z pewnością nad polskim niebem latałyby samoloty oznakowane symbolami Niepokalanej, w wielu polskich miejscowościach powstałyby katolickie kina, a najważniejszym polskim radiem byłoby Radio Niepokalanej, którego uruchomienie przygotował ojciec Kolbe, jednak zablokowali to sanacyjni urzędnicy.

Ale nawet tylko to, co się udało, robi do dziś gigantyczne wrażenie.

Zakonnicy zjedli 28 sztuk bydła

Zacznijmy od krótkiego opisu klasztoru niepokalanowskiego w roku 1936. Był on w tym czasie, jak pisze amerykański historyk Claude R. Foster, „coraz bardziej samowystarczalnym miasteczkiem”. „Posiadał gospodarstwo rolne, piekarnię, mleczarnię, szpitalik (…) działała też od pięciu lat Ochotnicza Straż Pożarna” - pisał historyk i dodawał, że gdy pojawiła się taka potrzeba, wybudowano nawet tory kolejowe i bocznicę.
Św. Maksymilian Kolbe (pierwszy z lewej), katolik, który był wzorem także dla protestantów: na zdjęciu na fasadzie opactwa westminsterskiego w Londynie. Obok anglikańscy czarnoskórzy męczennicy Manche Masemola z Południowej Afryki i Janani Luwum z Ugandy. Fot. Wikimedia/Jean-Christophe Benoist
By zrozumieć o jakiej skali przedsięwzięcia mówimy, ten krótki opis trzeba uzupełnić o liczby. Codziennie w samej tylko zakonnej piekarni wypiekano czterysta kilogramów chleba (o bułkach przeznaczonych dla chorych nie wspominając). Rocznie w klasztorze spożywano 116 ton pieczywa. Codziennie przywożono 1400 litrów mleka, z czego 280 litrów przeznaczonych do porannej kawy. Jeśli kogoś te liczby jeszcze nie przekonały, to dodajmy, że rocznie mieszkańcy Niepokalanowa zjadali 140 ton ziemniaków, 30 ton jarzyn i 28 sztuk bydła.

Jeśli jednak wziąć pod uwagę, że przed wojną w klasztorze żyło ponad 700 zakonników, widać, że odżywiali się nader skromnie.

Na ich habity rocznie wykorzystywano 13 i pół kilometra materiału, a pralnie zużywała 3 tony mydła i 10 ton węgla. Poza budynkami przemysłowymi, w których mieściły się drukarnie, i klasztornymi zabudowaniami, w których modlili się i mieszkali zakonnicy, klasztor w Niepokalanowie miał także trzy boiska do siatkówki i koszykówki, piłki do szczypiorniaka i stoły do ping-ponga.

Ostatecznym efektem działań zakonu miała być jednak przede wszystkim ewangelizacja za pośrednictwem mediów. W tym czasie drukowano 750 tysięcy egzemplarzy „Rycerza Niepokalanej” i ponad 100 tysięcy „Małego Dziennika” i pisma dla dzieci starszych „Kalendarz Rycerza Niepokalanej”. We wrześniu 1938 roku, do niepokalanowskiego portfolio wydawniczego dołączyło pismo dla najmłodszych „Mały Rycerzyk Niepokalanej”.

I wreszcie w styczniu 1939 roku zaczął się ukazywać „Biuletyn Misyjny Mugenzai no Sono”, którego celem było budzenie powołań misyjnych i zachęcanie do składania ofiar na pracę misjonarzy.

Co to wszystko oznaczało dla wpływów społecznych Niepokalanowa? „Nie przeprowadzono nigdy badań statystycznych, które mogłyby zobrazować wpływ prasy niepokalanowskiej na polskie społeczeństwo” – wskazywał ojciec Paulin Sotowski. „Można jednak próbować określić ten wpływ na podstawie kalkulacji umownych. Miesięczniki «Rycerz», «Rycerzyk», «Mały Rycerzy Niepokalanej», mające w 1939 roku łączny nakład zbliżony do miliona egzemplarzy, trafiały do katolickich rodzin i każdy zeszyt był czytany przeciętnie przez pięć osób. A zatem oddziaływały na około 5 milionów polskich katolików, spośród 30 milionów mieszkańców Polski, a więc na około 1/6, czyli na około 17 procent tychże mieszkańców. Podobnie było z «Małym Dziennikiem», który trafiał – jak się wydaje – do innych czytelników niż miesięczniki. Jeśli przyjmiemy, że wydanie niedzielne było czytane również przez około pięciu osób, to należy przyjąć, że miał on ponad milion czytelników spośród trzydziestu milionów mieszkańców Polski i wywierał na nich swój wpływ”.

Uruchomił radiostację, myślał o telewizji, studiu filmowym i lotnisku. Magnat prasowy w sutannie

Przywoływał słowa Napoleona: „Cztery nieprzyjazne gazety są groźniejsze od tysięcy bagnetów”.

zobacz więcej
Braciszkowie na zydlach bez oparcia

A przecież to wszystko musiało nie tylko zostać wydrukowane, ale i na czas znaleźć się u odbiorców, co wymagało nie tylko drukarni, ale i dystrybucji. I wszystkim tym zajmowali się bracia zakonni, podzieleni na sekcje, przypisani do zadań i systematycznie kształceni, a także organizowani wedle najnowocześniejszych wówczas zasad organizacji pracy.

„Niepokalanów jest właśnie ośrodkiem celowej, wytężonej wspaniale zorganizowanej pracy” - zachwycał się o. Innocenty Maria Bocheński, któremu zdecydowanie nie odpowiadała estetyka „Rycerza Niepokalanej” czy samego Niepokalanowa, ale który – jako filozof – potrafił docenić niezwykłe zorganizowanie tej gigantycznej firmy.

„Aby się zorientować, czym jest Niepokalanów pod tym drugim technicznym względem, lepiej się nie błąkać po budynkach fabrycznych (ogółem zabudowań większych jest 18), bo grozi zagubienie się w szczegółach, ale pójść od razu do kierownictwa pracy. Siedzi tam w małych pokojach na zydlach bez oparcia i przy stołach z niemalowanego drzewa paru braciszków, takich samych, jak ci, których widzieliśmy na podwórzu, przy maszynach czy kartotekach. Tu jest mózg zakładu: ściany obwieszone wielkimi wykresami, na których przesuwalne zasuwki wskazują program pracy i osiągnięte wyniki każdego działu. Jest tych działów (…) kilkadziesiąt, zgrupowanych w kilkanaście większych: kierownictwo pracy, kuchnia, rzeźnia, magazyn żywności, piekarnia, krawczarnia i szewczarnia, klinika, obsługa porządku, straż pożarna – stanowią dział utrzymania. Dalej idzie dział personelu – dysponujący braćmi, potem warsztaty mechaniczne, elektrownia główna, elektrownia dodatkowa, prasy płaskie, zecernia mechaniczna (intertypy), zecernia ręczna, prasa rotacyjna główna «Rycerza Niepokalanej», prasa rotacyjna «Małego Dziennika», odlewnia czcionek, cynkografia, stereotypia, zakład fotograficzny, adresownia, biuro ekspedycji listów, tartak, kuźnia, stolarnia, garaże samochodowe, internat i nowicjat, nie licząc dużej filatelistyki” - notował ojciec Bocheński.
Ojciec Maksymilian Kolbe (pierwszy z lewej) podczas spotkania prezydenta Ignacego Mościckiego z delegacją chłopów z Inowłodzia. Na zdjęciu także Maria Mościcka, arcybiskup Stanisław Gall, minister wyznań religijnych i oświecenia publicznego Wojciech Świętosławski, minister rolnictwa i reform rolnych Juliusz Poniatowski , ks. prałat Zygmunt Kaczyński oraz kapelan prezydenta RP ks. Jan Humpola. Fot. NAC/IKC
„Wszystko, co się dzieje, rozkład sił roboczych, ich wydajność dzienna, sprawność poszczególnych działów są przedmiotem dokładnego fachowego studium. Ogromna tablica na ścianie kierownictwa umożliwia w każdej chwili zorientowanie się, iloma i jakimi ludźmi dysponuje każdy z kierowników; harmonogramy wskazują od razu każde zaniedbanie; niezmiernie sumiennie – aż za sumiennie – prowadzone statystyki dają doskonałą kontrolę całości przedsiębiorstwa, jego rentowności, braków i w ogóle wszystkiego, czego dyrektor fabryki może potrzebować” - uzupełniał dominikanin.

Przerwa na adorację i mycie rąk

Sprzęt służący do produkcji był najnowocześniejszy i często bardzo drogi, bowiem ojciec Maksymilian zawsze podkreślał, że Niepokalanej należy się to, co najlepsze. Jeśli więc gdzieś znalazł świetną maszynę drukarską, to nie żałował środków, żeby ją zakupić. A jakby tego było mało później ulepszali ją bracia zakonni, więc gdy Niemcy wkroczyli do Niepokalanowa byli zaskoczeni, że wyprodukowane w Niemczech maszyny drukarskie o wiele lepiej działają w Polsce. Rozmach przedsięwzięcia nie powinien jednak przesłaniać faktu, że klasztor był miejscem, w którym rzeczywiście praktykowano ściśle franciszkańskie ubóstwo. „Zakonnicy mieszkali nie na pokojach, ale w autentycznych celach, wieloosobowych pomieszczeniach wyposażonych jedynie w sprzęty absolutnie niezbędne: metalową prycz z siennikiem wypchany słomą, miską pod łóżkiem i «szafą», którą stanowił wieszak, a na nim dwa habity: roboczy i świąteczny; do tego koniecznie figurka Niepokalanej. W celach nie było krzeseł; zakonnicy myli się w zimnej wodzie, klęcząc na kolanach przy misce. Bracia zakonni nie posiadali żadnej własności. Na co dzień chodzili ubrani w znoszone habity, większość, zwłaszcza w ciepłych porach roku, chodziła boso. Tylko nieliczni posiadali obuwie. Niewielkimi przywilejami cieszyli się ojcowie. Mieszkali w jednoosobowych, maleńkich celach, w których posiadali, oprócz wymienionych dóbr, dwa zydle” - opisuje styl życia niepokalanowskich zakonników o. Ignacy Kosmala OFMConv. Identycznie wyglądała zresztą także cela ojca Maksymiliana, który poza dwoma stołkami miał w niej jeszcze… biurko. I nic więcej.

Skromność i ubóstwo widać było także w posiłkach. Jedzono je z cynowych talerzy i kubków (nieco droższych od glinianych, ale za to bardziej trwałych), a widelce i noże rezerwowano jedynie dla księży i biskupów. Co jedzono? Na obiad zazwyczaj zupę i bliny, a dzienny koszt utrzymania jednego zakonnika nie przekraczał 95 groszy.

Założył największą polską gazetę na świecie. Zasiadał w Reichstagu i w Senacie RP. Pulitzer z Grudziądza

„Gazeta Grudziądzka” rok przed wybuchem I wojny osiągnęła nakład 128 tysięcy egzemplarzy.

zobacz więcej
Dzień zakonnika (o ile nie pracował on w nocy) zaczynał się o 5.30, później następowała medytacja, modlitwy zakonne i msza święta, a po niej śniadanie. O 8 rozpoczynała się praca, którą dwukrotnie przerywano – na kwadrans i pięć minut – na adorację i ewentualne umycie rąk. Obiad był o godzinie 12, po nim była modlitwa, rekreacja i wykład o tematyce religijnej.

O 14 zakonnicy ponownie ruszali do pracy, która trwała aż do godziny 18.30. Potem był jeszcze czas na kolację, medytację i modlitwę, a także dłuższą rekreację. Pracowano i jedzono w milczeniu, a na swobodne rozmowy był czas głównie podczas rekreacji. O 21 obowiązywała już cisza nocna.

Drukowanie jest drugorzędne

Wielu wątpiło czy da się pogodzić ze sobą z jednej strony życie w wielkiej fabryce, a z drugiej radykalne ubóstwo franciszkańskie. Bracia musieli zostać tak uformowani, by z jednej strony pozostać stuprocentowymi profesjonalistami, a z drugiej nigdy nie zapominać, że ich głównym celem pozostaje świętość zakonna.

Maksymilian nie miał wzorców, do których mógłby się w prosty sposób odwołać. Bracia franciszkanie żyli we wszystkich innych klasztorach w zupełnie innych warunkach, pracowali w zakrystii, jako szewcy czy ogrodnicy, a nie jako drukarze czy kontrolerzy, nigdzie też nie tworzyli samodzielnie wielkich przedsiębiorstw. Formacja dla nich musiała więc z jednej strony wprowadzać ich w życie serafickie, ale z drugiej odpowiadać na bardzo konkretne problemy rodzące się w tak gigantycznej firmie, a jakby tego było mało uwzględniać ona musiała specyfikę kolbiańskiej duchowości, której realizacją był Niepokalanów.

I wszystkie te elementy w pogadankach formacyjnych, rozmowach czy rekolekcjach dla zakonników się pojawiały. Ojciec Kolbe, choć czasem chory, niemal bez możliwości mówienia, niemal codziennie wygłaszał kolejne przemówienia, które miały formować jego współbraci.

U podstaw leżało zawsze głębokie przekonanie, że celem Niepokalanowa jest uświęcenie najpierw zakonników, a później odbiorców niepokalanowskich mediów. „Po to przyszliśmy do zakonu, żeby świętymi zostać. To nasz jedyny cel. Wszystko inne, co nie prowadzi do tego celu – musimy energicznie odrzucić” - podkreślał ojciec Maksymilian podczas przemówienia po podwieczorku wygłoszonego 29 sierpnia 1937 roku. „Całe nasze drukowanie jest drugorzędne. Pierwszorzędne jest zbliżania się do Niepokalanej wewnątrz duszy – to całkowite i dziecięce zdanie się na nią” - nieustannie zaznaczał „szaleniec Niepokalanej”.
Statut utworzonej przez o. Maksymiliana Kolbego "Milicji Niepokalanej" jako cel działalności wskazywał starania o nawrócenie grzeszników, heretyków i schizmatyków, a przede wszystkim masonów. Na zdjęciu symbol brazylijskiej gałęzi "Milicji". Fot. Wikimedia
Co z tego dla zakonników wynikało? Odpowiedź jest bardzo prosta: duch zakonu musiał zawsze stać przed duchem skuteczności. „Nie jesteśmy zakładem świeckim, ale klasztorem i dlatego duch zakonny musi być na pierwszym miejscu. Trzeba w takiej absorbującej pracy wzbudzać często akty strzeliste, krótkie, aby nie zatracić ducha modlitwy” - wskazywał i dodawał, że praca jest tylko środkiem do budowania świętości, a nie jest celem samym w sobie.

„Celem naszym jest uświęcenie duszy, a nie praca, która jest tylko środkiem, i dlatego dziś dany brat jest kierownikiem, jutro jest przy zwyczajnej pracy, a kiedy indziej jest w innym dziale. Przełożeni mają obowiązek przenieść takiego brata, który by się przywiązał do swojej pracy” - uzupełniał.

Do tej myśli o konieczności obojętności wobec zajęcia i ufnego poddania się przełożonym, powracał zresztą ojciec Maksymilian wielokrotnie. Widać, że był to w jego klasztorze problem, co zresztą nie powinno być zaskoczeniem. „W jaki sposób zakonnik powinien przyjmować zmiany i kiedy on jest w porządku? Jeżeli dziś go zrobią oddziałowym, jutro zwykłym pracownikiem, pojutrze kierownikiem, a dalej znów zwykłym pracownikiem czy poddziałowym itd., kiedy zakonnik jest w porządku?” - pytał braci ojciec Maksymilian i odpowiadał: „w porządku jest wtedy, gdy zawsze i we wszystkim z jednakowym zadowoleniem się odnosi. Świadczy o tym, że on się nie przywiązał do pracy, do zajęcia, tylko do Woli Niepokalanej i wówczas z jednakowym zadowoleniem wszystko przyjmie”.

Wynalazki dla Niepokalanej

To wszystko nie wystarczało św. Maksymilianowi. Chciał docierać do kolejnych dusz i budować jeszcze większe dzieła. I dlatego, gdy tylko pojawiły się nowe techniczne możliwości, czyli radio, postanowił z niego skorzystać.

Pierwsze wzmianki na ten temat znajdują się już w listach z Japonii (konkretnie w liście z 10 września 1930 roku). Rok później w liście do o. Floriana Koziury misjonarz Niepokalanej przekonywał, że do głoszenia chwały Bożej i nawracania ku Niepokalanej wykorzystać trzeba wszystkie dostępne środki techniczne: radio, kino, telewizję. „Wynalazki przecież najpierw powinny służyć Niepokalanej, a potem do handlu, przemysłu, sportu” - podkreślał.

I nigdy myśli tej nie porzucił, czego najlepszym świadectwem jest fakt, że podczas wizyty w Polsce w roku 1933 mówił braciom w Niepokalanowie, że sprawdzał, ile kosztowałoby radio, i że od ceny większym problemem byłoby uzyskanie wszystkich koniecznych do nadawania zgód.

Pierwszy premier wolnej Polski był księdzem. Nieznana historia redaktora tygodnika, który został politykiem

Zasiadał w parlamencie i w czasach niewoli, i po odzyskaniu niepodległości.

zobacz więcej
W 1937 roku postanowił wykorzystać do „propagandy maryjnej” Polskie Radio. 11 listopada 1937 roku skierował w tej sprawie list do jego dyrekcji, w którym proponował wygłoszenie prelekcji „W dziesięciolecie Niepokalanowa”. Radio przystało na tą propozycję i 8 grudnia odczyt został wygłoszony.

Więcej wizyt w Polskim Radiu już nie było, bo ojciec Maksymilian zaczął tworzyć własną rozgłośnię. „Jeżeli Niepokalana zechce, to próbny aparat zacznie funkcjonować na Niepokalane Poczęcie” - pisał do ojca Mieczysława Mirochny we wrześniu 1938 roku.

I rzeczywiście - 8 grudnia 1938 roku w Niepokalanowie nadano pierwszą próbną audycję radiową. „Milicja Niepokalanej posługuje się wszelkimi godziwymi środkami w dopomaganiu duszom do ich zbawienia i uświęcenia przez Niepokalaną. Poza działaniem bezpośrednim i prasą, potężnym środkiem stało się dzisiaj radio; nie może więc Rycerstwo Niepokalanej o tym nie pamiętać. Dlatego też Niepokalanów, jako Centrala MI, rozpocznie nadawać od święta Niepokalanej 8 grudnia pierwsze audycje próbne z nowo założonej radiowej stacji nadawczej w Niepokalanowie” - pisał o. Maksymilian 8 grudnia w „Małym Dzienniku”.

W tekście tym prosił on także słuchaczy, by informowali go o tym, gdzie słychać było audycję, a także przy pomocy jakiego odbiornika można było ją odbierać. 8 grudnia rano, gdy wszystko było już przygotowane ojciec Maksymilian wyjaśniał także współbraciom, po co zaczynają nadawanie. „Niepokalana daje ten środek, by dla tych, którzy czytać nie umieją albo mają daleko do kościoła, można było pracować przez fale eteru” - podkreślał.

24 grudnia 1938 roku ojciec Maksymilian powołał dwa osobne działy radiowe: techniczny i programowy. Zakonnik miał nadzieję, że w krótkim czasie uda mu się zdobyć konieczne zgody i zacząć nadawać pełen program, wzmacniając przede wszystkim nadajniki. Niestety nie udało się to. Radio ojca Maksymiliana nadało tylko dwie próbne audycje, a potem zamilkło. Dlaczego?

Lotnisko przy klasztorze

Odpowiedź znajduje się w liście do o. Maurycego Madzurka. „Stacja radiowa w Niepokalanowie pracowała już w dzień Niepokalanego Poczęcia i w następną niedzielę, na podstawie ustnego pozwolenia. Wskutek jednak ataków wrogich nam czynników musieliśmy nadawanie zawiesić aż do otrzymania pozwolenia na piśmie” - pisał o. Kolbe. Niestety przeszkód, o jakich była mowa nie udało się pokonać. I aż do 1 września 1939 roku radio nie mogło nadawać, i to nawet na częstotliwościach amatorskich.
Nie udało się także zrewolucjonizować metod dystrybucji „Małego Dziennika”. Planowano, że gazeta będzie rozwożona po Polsce drogą… lotniczą. Ojciec Kolbe posłał dwóch braci na kursy pilotażu i zaczął przygotowywać dokumenty konieczne do zbudowania obok Niepokalanowa lotniska.

Na sfinalizowanie planu brakowało środków, realizację utrudniały także biurokratyczne przepychanki. Jednak, gdyby nie wojna, to projekt ten zostałby – wcześniej czy później – zrealizowany, a na polskim niebie pojawiłyby się samoloty z symbolami Milicji Niepokalanej.

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy


Niepokalanów stał się sławny wśród franciszkanów na całym świecie. Gdy tylko polscy zakonnicy wyjeżdżali za granicę natychmiast słyszeli pytanie, czy informacje o klasztorze, w którym mieszka 700 zakonników żyjących w skrajnym ubóstwie, ale pracujących na najdroższych maszynach, są prawdziwe.

Wtedy padało imię Maksymiliana. Był franciszkańską legendą swoich czasów. Sam Generał zakonu prosił go o pomoc w budowaniu kolejnych „Rycerzy Niepokalanej”.

W Polsce jedni go kochali inni, nienawidzili, jeszcze inni się go bali. Ponad wszystko jednak podziwiano niepozornego zakonnika, który zbudował potęgę medialną, duchową i formacyjną. Nikomu po nim na taką skalę się to w Polsce nie udało.

– Tomasz P. Terlikowski
Święto dziennikarzy
Zdjęcie główne: Fot. Polona/arch
Zobacz więcej
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Bankiet nad bankietami
Doprowadził do islamskiej rewolucji i obalenia szacha.
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Cień nazizmu nad Niemcami
W służbie zagranicznej RFN trudno znaleźć kogoś bez rodzinnych korzeni nazistowskich, twierdzi prof. Musiał.
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kronikarz świetności Rzeczypospolitej. I jej destruktor
Gdy Szwedzi wysadzili w powietrze zamek w Sandomierzu, zginęło około 500 osób.
Historia wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Burzliwa historia znanego jubilera. Kozioł ofiarny SB?
Pisano o szejku z Wrocławia... Po latach afera zaczęła sprawiać wrażenie prowokacji.
Historia wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Ucieczka ze Stalagu – opowieść Wigilijna 1944
Więźniarki szukały schronienia w niemieckim kościele… To był błąd.