Stolica regionu, wraz z „samozwańczym polskim królem” Hansem Frankiem, nie znała obław, wywózek i łapanek w takim stopniu, jak reszta kraju, a przynajmniej do 1943 roku. Oczywiście mowa tu wyłącznie o aryjskiej części miasta. W tym samym czasie Żydzi byli mordowani i wywożeni do obozów koncentracyjnych.
Sztuka wyboru
Debiut literacki przypadł Szymborskiej na rok 1945, kiedy na łamach „Dziennika Polskiego” opublikowano wiersz „Szukam słowa”. Pierwsze jej utwory były nieporadne, tasiemcowe, nie widać w nich oddziaływania ówczesnych najbardziej dyskutowanych poetów. Do tego stopnia są sztampowe i nieatrakcyjne, że redakcja z nich rezygnuje. Ostatecznie drukują wyłącznie jeden wiersz.
Po latach poetka zdradziła, że gdyby wtedy odprawili ją z kwitkiem, prawdopodobnie w ogóle dałaby sobie spokój z poezją. To bardzo ważne wyznanie. Oznacza ono, że Szymborska nie pisała wierszy w celach terapeutycznych i wsobnych, że zawsze chodziło jej o coś więcej, że były to dla niej złożone literackie projekty.
O tym samym świadczy zresztą niewielka ilość utworów wydanych za życia (było ich raptem 350). Szymborska mieszkała wówczas w Domu Literatów w Krakowie na ulicy Krupniczej 22. Pod tym adresem mieszkały poza nią i jej ówczesnym mężem Adamem Włodkiem takie wybitne postaci polskiej literatury, jak Konstanty Ildefons Gałczyński, Sławomir Mrożek czy Tadeusz Różewicz.
Utworzony przez Adama Ważyka legendarny „port literacki”, stał się przystanią dla literatów ze zniszczonej Warszawy i zagrabionego przez Sowietów Lwowa. To pod tym adresem Jerzy Andrzejewski napisał „Popiół i diament”, a Leon Kruczkowski – „Niemców”.
Licząc zagranicznych gości i Wisławę Szymborską, przez Dom Literatów przewinęło się kilku noblistów. W latach 90. kamienica została zwrócona osobom posiadającym do niej prawa. Mimo starań pisarzy związanych z miastem do dziś nie udało się ponownie pozyskać tej przestrzeni, choćby na cele wystawienniczo-muzealne.
Faktyczny debiut poetycki przyszłej laureatki Nagrody Nobla przypadł na rok 1952 i tom „Dlatego żyjemy”. Był to zbiór wierszy wyrażający nadzieje pokładane w „czasach pokoju”, ale także ideologiczne zaczadzenie komunizmem.
W 1949 roku na zjeździe Związku Literatów Polskich w Szczecinie przyjęto socrealizm jako obowiązujący nurt w literaturze. 26-letnia wówczas Szymborska nie widziała powodów, żeby tym dyrektywom jakkolwiek się sprzeciwiać.
Z perspektywy czasu o tamtym zaangażowaniu mówiła: – No cóż, miałam nieszczęście być kiedyś istotą młodą, łatwowierną, słabo zorientowaną w sprawach, które powinnam była od razu należycie oceniać. Niektórzy mają jednak prawo sądzić mnie za to surowo – jeżeli są naprawdę przekonani, że kilka wierszy wtedy napisanych więcej waży na szali niż wszystkie, które napisałam potem.