Historia

Byli jak powstańcy styczniowi i Żołnierze Wyklęci. Zdradzeni jak w Jałcie. Obrońcy najmniejszego królestwa

Powstanie wybuchło 6 stycznia 1919 roku. Największy oddział Savy Raspopovicia został rozbity po pięciu latach, w 1923 roku, na niedobitki polowano do 1929 r., kiedy to 8 marca zastrzelono dwóch braci, Radoša i Drago Bulatoviciów. Tu znów kłaniają się „polskie skojarzenia”, gdyż serbskie wojsko i żandarmeria poczynały sobie z rebelią brutalnie, pacyfikując całe wsie i biorąc zakładników z rodzin czynnych jeszcze w górach powstańców.

Kmicic, który chciał zostać Führerem

Starał się nawiązać porozumienie z Abwehrą. Powołał tajny oddział, który miał obalić władze i powołać proniemiecki rząd

zobacz więcej
Zapomniane i nieudane powstanie? Cóż, takich jest niemało; być może nawet w podobny sposób kończy się większość zrywów. Ale zapomniane i nieudane powstanie, które w 90 lat po przegranej staje się jednym z fundamentów nowej tożsamości narodowej? Takie rzeczy to tylko w Czarnogórze.

Królestwo Czarnogóry, najmłodsza (utworzona w 1910) i najmniejsza monarchia XX-wiecznej Europy było tworem malowniczym, lecz nie do końca poważnym: ot, czupurny, odważny do szaleństwa wróbel, walczący z silniejszymi od siebie rywalami. Było jednak wartością dla trzech tysięcy powstańców, którzy 6 stycznia, w wigilię obchodzonego przez prawosławnych mieszkańców kraju Bożego Narodzenia, uderzyli na przeważające siły serbskie (uznawane przez nich za „okupacyjne”), przy niechętnej postawie obecnych na tym obszarze wojsk Ententy: Francuzów, Włochów i Amerykanów.

Nie mieli szans. W polskiej obolałej pamięci mogą się kojarzyć (choć trudno tu, rzecz jasna, mówić o wiernej analogii) z powstańcami styczniowymi i Żołnierzami Wyklętymi, a dramat Czarnogóry, której postanowiono pozbawić suwerenności w imię ładu międzynarodowego – z tragedią jałtańską.
Królestwo Czarnogóry w 1913 roku. Fot. Wikimedia/PANONIAN
Nie brakuje i innych, równie mocnych porównań: potomek czarnogórskich emigrantów politycznych Srđa Pavlović przed dziesięciu laty wydał na Purdue University monografię poświęconą likwidacji czarnogórskiej niepodległości, zatytułowaną bez ogródek: „Balkan Anschluss”.

Opór w genach

Inna rzecz, że tradycje zrywów Czarnogóra miała mocno we krwi: parafrazując Mrożka można by powiedzieć, że walka z przeważającymi siłami wroga i trzymanie ich w szachu za sprawą wyjątkowego ukształtowania terenu było przez lata ulubioną taktyką plemion mieszkających między kanionami Tary, Pivy i Limu, więcej – ich sposobem na życie.

Kronikarze tamtejszych ziem mogliby, gdyby zdobyli się na odpowiednią dawkę poczucia humoru, mówić o sobie zdaniami otwierającymi nieśmiertelny cykl o Asteriksie: jak bowiem cała Galia została podbita przez Rzymian („Cała? Nie! Jedna, jedyna osada, zamieszkała przez nieugiętych Galów, wciąż stawia opór najeźdźcom…”), tak przez Imperium Ottomańskie podbite zostały całe Bałkany Zachodnie… Całe? Nie! Jedna, jedyna osada położona u podnóża masywu Lovćen, małe Cetinje, w którym niepodzielne rządy sprawowali prawosławni władykowie, zachowało niezależność i nie płaciło Stambułowi trybutu.

Nazwa tego państwa przetrwała jeszcze kilkanaście lat po jego upadku

W końcu znikła na dobre z atlasów i abecedariuszy, układając się do snu w wygodnej zakładce Wikipedii obok Wschodniej Rumelii i Despotatu Epiru

zobacz więcej
Powiedzmy szczerze, kilka owczych skór i garść prosa nie były warte tego, by wysyłać doborowe oddziały janczarów pod lawiny kamieni i kule, wystrzeliwane z samopałów przez niepiśmiennych górali. Ale, jak to bywa w geopolityce, sława jedynej opierającej się Turkom piędzi ziemi zaskarbiła panującemu od XVII wieku w Cetinju rodowi Petroviciów przychylność – najpierw Rosji, a potem kolejnych potęg z troską pochylających się nad „chorym człowiekiem Europy”, za jakiego zwykło się uważać Imperium Ottomańskie.

Mocarstwowe ambicje

Tak zaczęła się droga do sławy Czarnogóry i panującej w niej dynastii, która niechętnie dzieliła się władzą.

Studenci politologii skłonni do stosowania mechanicznych podziałów gotowi są wręcz pisać o nowożytnej Czarnogórze jako o „teokracji”, choć dalibóg, trudno na serio zestawiać kolejnych władyków-samodzierżców z cesarzami Japonii czy kolejnymi „Synami Niebios” panującymi w Chinach.

Urząd władyki i księcia został formalnie rozdzielony w roku 1851, za panowania Daniela II Petrovicia, ale w rzeczywistych stosunkach niewiele do zmieniło: władca nadał panował niepodzielnie, rozsądzając spory między zwaśnionymi rodami, sam nierzadko imając się szabli.

W XIX-wiecznej Czarnogórze wszystko właściwie działo się po raz pierwszy: pierwsza rezydencja władców (nazwana „Biljarda”, czyli Bilardówka, ze względu na nieznany dotąd miejscowym dziwoląg, przydźwigany dla rozrywki władcy na grzbietach mułów aż z Dubrownika), pierwsze spisanie praw (w roku 1855), pierwsze gimnazjum, lampa naftowa, konkordat, szpital, a w roku 1878, podczas Kongresu Berlińskiego – i uznanie międzynarodowe.
Dziś w dawnej rezydencji króla Nikoli I mieści się muzeum poświęcone władcy. Fot.Getty Images
W Cetinju pojawiły się misje dyplomatyczne, przyszło wznieść kolejne rezydencje, nawet teatr, a kolejny władca, Nikola (Mikołaj) I pod względem długości panowania rywalizować mógł z jednym Franciszkiem Józefem I: zasiadł na tronie już w roku 1860…

Nie ma to, jak znaleźć się na ważnym strategicznie obszarze, na którym krzyżują się interesy Rosji, Austro-Węgier, Włoch, Francji i Wielkiej Brytanii! Pod koniec XIX wieku Księstwo Czarnogóry, po kolejnych przepychankach z rozsypującą się Turcją, ma już własny dostęp do morza (70 km, ale zawsze), kilka miast, a nawet, po zejściu na niziny, kilka spłachetków ziemi ornej!

Nie ma jeszcze konstytucji, a powołany przez Nikolę I rząd włada nieprzerwanie przez 26 lat, ewentualne spory frakcyjne rozstrzyga się zaś, jak dawniej, przy użyciu szabel, ale ambicje władcy są niemałe: syna wydaje za księżniczkę Meklemburgii, dwie córki – za wielkich książąt Piotra i Mikołaja Romanowów, a najstarszą, Helenę – za Wiktora Emanuela, przyszłego króla Włoch.

Wiedeński Länderbank udziela Czarnogórze pożyczek, Włosi budują linię kolei wąskotorowej Bar-Virpazar, i chyba widok lokomotyw „Paganini” i „Verdi”, pędzących 43-kilometrową trasą z zapierającą dech prędkością 18 km na godzinę (towarowe – 12 km) przekonał Nikolę I, że jego państwo trafiło do pierwszej ligi potęg. W roku 1910, w pięćdziesięciolecie panowania, zechciał koronować się na Króla Czarnogóry.
Nikola I pod względem długości panowania rywalizować mógł tylko z Franciszkiem Józefem I: zasiadł na tronie już w roku 1860. Fot. Berliner Illustrations Gesellschaft/ullstein bild via Getty Images
Piszemy o tym z lekkim przymrużeniem oka, bo też rzeczywiście, ambicje Czarnogóry u progu XX wieku nie do końca odpowiadały jej rzeczywistemu potencjałowi: z krajem o powierzchni rzędu 10 tysięcy kilometrów kwadratowych i 200 tysiącami poddanych, Nikola I nie był w pełni partnerem nie tylko dla Rosji czy Włoch, ale nawet dla Grecji, Bułgarii i Serbii.

Był jednak królem – i to pozwalało mu brać udział, ze swoją 50-tysięczną armią (służyli w niej praktycznie wszyscy dorośli mężczyźni!), w kolejnych lokalnych konfliktach bałkańskich i w podmuchu megalomanii ofiarować Petersburgowi (!) sojusz w dniach wojny rosyjsko-japońskiej (kilkudziesięciu ochotników czarnogórskich pospieszyło, by walczyć na sopkach Mandżurii). A skoro tak, mógł całkiem serio zastanawiać się, czy to nie pod jego berłem powinni zjednoczyć się Słowianie Południowi?

Dwa zamachy, 40 wyroków śmierci

Taki punkt widzenia nie mógł przypaść do gustu Belgradowi, który wspierał opozycję i entuzjastów wiecznie pozostającej w zawieszeniu konstytucji, a gdy to nie wystarczyło, zorganizował dwa zamachy na sędziwego monarchę: w roku 1908 i ponownie rok później. Za oboma stało serbskie deep state – organizacja „Czarna Ręka”, kierowana przez szefa wywiadu płk. Dragutina Dimitrijevicia „Apisa”, tego samego, który latem 1914 roku wyśle grupę uzbrojonych studentów do Sarajewa…

Ochroniarze Nikoli I okazali się skuteczniejsi niż bodyguardzi arcyksięcia Ferdynanda. Wszystkich spiskowców aresztowano, czarnogórskie sądy wymierzyły im, po ojcowsku, 40 wyroków śmierci, i w drugą dekadę XX wieku Czarnogóra i Serbia wchodziły w osobliwej relacji, zwanej przez wiedeńskich psychoanalityków „Hassliebe”.
Następca austrowęgierskiego tronu arcyksiążę Ferdynand zginął wraz z żoną Zofią 28 czerwca 1914 roku w zamachu w Sarajewie. Fot.Sean Gallup/Getty Images
Oficjalnie oferowały sobie przyjaźń i wierność jako „dwa bratnie królestwa serbsko-prawosławne”, walczyły ramię w ramię w dwóch wojnach bałkańskich, 1912 i 1913 roku, wspólnie też dokonały rozbioru ostatniej piędzi ziemi pozostałej jeszcze pod panowaniem tureckim, czyli Sandżaku, zyskując przy okazji wspólną granicę.

Wiadomo było jednak, że oba państwa żywią ambicje „jugosłowiańskie”, że prędzej czy później przyjdzie im wrócić do kwestii zjednoczenia, i że ze względu na dysproporcje obu królestw trudno przypuszczać, by dokonało się ono pod berłem Petroviciów.

Zwiastun Jałty

Tymczasem jednak wybuchła wojna światowa, a jak wiadomo, podczas wojny milkną waśnie. Królestwo Czarnogóry stanęło u boku Serbii i zapłaciło za to najwyższą cenę. Podczas opisywanej niedawno na łamach Tygodnika TVP austriacko-bułgarskiej ofensywy zimą 1915 roku, armia czarnogórska starała się osłonić odwrót sił serbskich przez doliny Albanii i Czarnogóry: udawało jej się to przez trzy tygodnie, na początku stycznia 1916 roku jednak, w bitwie pod Mojkovcem, 150 tysięcy Austriaków wzięło górę nad 30 tysiącami górali.

Polskie marzenia Serbów i Chorwatów. Jak przyczyniliśmy się do powstania Jugosławii

Z Rzeczypospolitej szedł przykład jedności językowej i duchowej, to Polacy uczyli spiskowania przeciw Wiedniowi, a poemat „Zgoda Chorwatów” zaczynał się od słów: „Još Hrvatska ne propala, dok mi živimo”. Na wzór: „Jeszcze Polska…”

zobacz więcej
Król Nikola jachtem ewakuował się pospiesznie wraz z rodziną, trafiając aż do Marsylii, pozostałe zaś na miejscu władze zmuszone były kapitulować. Oficerowie trafili do obozów internowania, do szkół wprowadzono alfabet łaciński, a baza austrowęgierskiej marynarki wojennej w Kotorze wreszcie mogła się nie obawiać ostrzału z Cetinja.
Początkowo wydawało się, że Nikola cieszyć się będzie na przymusowej emigracji równym mirem, co władca Serbii – sędziwy król Piotr czy ulubieniec i pan Belgów Albert I rezydujący na jedynym niepodległym skrawku belgijskiej ziemi, De Panne, przy granicy z Francją. Nad trzypiętrową kamienicą w Bordeaux przydzieloną dynastii i rządowi na wygnaniu przez władze Republiki powiewała trójkolorowa flaga, a attachés wojskowi sprzymierzonych mijali się na klatce schodowej podczas kurtuazyjnych wizyt.

Rychło jednak okazało się, że wydatki na herbatę i ptifurki (jedna z podstawowych pozycji emigracyjnego budżetu) są coraz mniejsze. Król maleńkiego, okupowanego państwa, bez armii i większego poparcia politycznego we własnym kraju nie był liczącym się sojusznikiem, tym bardziej że Londyn i Paryż dwoiły się i troiły, by przeciągnąć na stronę Ententy Rzym obiecując mu (ku zgrozie Serbów) po wygranej wojnie, poważne koncesje po wschodniej stronie Adriatyku.

Władze Serbii powołały więc na emigracji marionetkowy „Czarnogórski Komitet ds. Zjednoczenia” – i od tego momentu nikt już szczególnie nie zwracał uwagi na króla na uchodźstwie. To jest ten moment, gdy Polakom może się przypomnieć Jałta.

Pod specjalnym nadzorem

Kiedy jesienią 1918 roku udało się przełamać front, Czarnogóra stanowiła obszar politycznej pustki: większość miejscowych polityków i oficerów w najlepszym razie wracała dopiero z obozów internowania, nikt nie kwapił się do finansowania podróży powrotnej króla, zaś dowódca wojsk serbskich Živojin Mišić wydał rozkaz oczyszczenia ziem czarnogórskich z niedobitków austriackich… no cóż, i zabezpieczenia ich przed ewentualnym desantem włoskim – flota Wiktora Emanuela stoi już na redzie.
Powstaniu Bożonarodzeniowemu kibicowali – ze względu na ich niechęć do silnej Jugosławii – Włosi. Na zdjęciu: relacja z walk komitów z Armią SHS zamieszczona w kwietniu 1919 r. w rzymskim tygodniku „La Tribuna Illustrata”. Fot. Wikimedia
Czym prędzej też serbska administracja wojskowa zarządziła (wbrew czarnogórskiej konstytucji) wybory do Zgromadzenia Narodowego.

W zniszczonym wojną i okupacją, w znacznej mierze niepiśmiennym kraju, trudno mówić o przestrzeganiu procedur: większość lokalnych delegatów wybierano na wiecach, przez aklamację, pod uważnym nadzorem Serbów. Mimo udało się stworzyć dwa stronnictwa, od barwy papieru, na jakim wydrukowano ich ulotki, nazwane Zielonymi (Zjelenaši) i Białymi (Bjelaši): oba ugrupowania opowiadały się za połączeniem z Serbią, Zieloni jednak chcieli negocjować jego warunki, Biali zaś pragnęli czym prędzej stanąć u stóp dynastii Karadziordziewiciów.

Wynik wyborów było w tej sytuacji nietrudny do przewidzenia: Zgromadzenie Narodowe, zdominowane przez Białych, postanowiło o detronizacji Nikoli I i natychmiastowym połączeniu się z Serbią.

Powstanie Bożonarodzeniowe

Zieloni właściwie nie mieli innego ruchu niż demonstracja zbrojna: posłańcy przekradają się z wioski do wioski, trzaskają kurki strzelb, choć postulaty polityczne są dość ograniczone: uchylić postanowienia zwołanego pod serbskimi bagnetami Zgromadzenia Narodowego, podjąć rozmowy o modelu proponowanego zjednoczenia z Serbią.
W noc wigilijną 6 stycznia (Królestwo SHS zmieniło kalendarz na gregoriański dopiero w roku 1923) Zjelenaši blokują szosy prowadzące na Cetinje, do największego miasta, w którym odbywa się Zgromadzenie – Podgoricy, ba, opanowują nawet na krótko nieczynną linię wąskotorówki. I to jest ten moment, który Polakom kojarzyć się może z początkiem powstania styczniowego: rozproszeni powstańcy (w sumie było ich około trzech tysięcy – niewiele w konfrontacji z kilkunastotysięczną, zaprawioną w walkach armią) tracą bowiem rychło element zaskoczenia, jedyny, który działał na ich korzyść, i przechodzą do defensywy.

Jedyne poważniejsze walki rozgorzały o Cetinje. I tam jednak dla opanowania sytuacji przez Serbów wystarczyło stawiennictwo francuskiego wysokiego rangą oficera łącznikowego. Powstańcy w żadnym razie nie chcieli bowiem zaostrzenia stosunków z Ententą.

Walki w polu wygasły po niespełna tygodniu. Bilans strat po każdej ze stron wynosił dwadzieścia kilka osób. Powstańcy uciekli się do jednej z najtrwalszych bałkańskich tradycji, tworząc w wysokich górach oddziały „komitów” (nazwa, wywodząca się ze skażonej łaciny, przez stulecia obowiązywała w Grecji, Albanii, Bułgarii i Serbii, oznaczając rebeliantów).

Małe grupki desperacko atakowały posterunki serbskiej policji i lokalnych urzędników przez kolejnych 10 lat – albo po prostu trwały, klnąc i czekając na lepsze czasy. Kto był lepiej ustosunkowany lub zwyczajnie miał więcej szczęścia, czmychał za granicę albo do obozów wojskowych we Włoszech, gdzie do 1921 utrzymywano i trenowano oddziały guerilli albo wprost do króla.


Ci, którzy nie mieli nic do stracenia, walczyli na miejscu: największy oddział Savy Raspopovicia został rozbity w 1923 roku, na niedobitki polowano do 1929 r., kiedy to 8 marca zastrzelono dwóch braci, Radoša i Drago Bulatoviciów. Tu znów kłaniają się „polskie skojarzenia”, tym bardziej, że serbskie wojsko i żandarmeria poczynały sobie z rebelią brutalnie, pacyfikując całe wsie i biorąc zakładników z rodzin czynnych jeszcze w górach komitów.

Narodziny mitu

Nie da się jednak porównywać polskiej i czarnogórskiej emigracji politycznej: ta druga wygasła po kilku latach, pozbawiona autorytetów, poparcia i środków. Zmarły w 1921 król bez ziemi pochowany został w cerkwi we włoskim San Remo zarządzanej przez „białych” emigrantów rosyjskich.
Serbska policja ochoczo publikowała zdjęcia zabitych komitów. Tu zdjęcie z roku 1924, na którym widać zmasakrowane ciała Iliji Lakićevicia, Blagoje Vućicia i Marka Miljanicia. Fot. Wiki
Karierę wśród wygnańców zrobił kuzyn kilkudniowego dyktatora Powstania Bożonarodzeniowego, Jovan Plamenac. Jako John Plamenatz, uznany politolog i filozof z Oksfordu, przez sporą część swojej kariery akademickiej zajmował się rozważaniami nad genezą narodów i siłą tożsamości narodowej, nigdy jednak nie odwołując się do doświadczeń rodzinnych.

Rodziny Zielonych już za pierwszej Jugosławii, czyli za Królestwa SHS, nauczyły się milczeć o swoich doświadczeniach. Nieliczni ocaleli entuzjaści idei niezawisłej Czarnogóry, którzy usiłowali działać w tym kierunku w latach II wojny światowej pod okupacją włoską, niemal natychmiast zredukowani zostali do roli marionetek Rzymu, zwalczanych zarówno przez „królewskich” czetników, co przez komunistycznej partyzantów Tity.

Powstanie Bożonarodzeniowe przez blisko 90 lat nie istniało w literaturze ani w historiografii. Zwrot dokonał się z chwilą rozejścia się dróg Czarnogóry i Serbii na przełomie XX i XXI wieku. Dziś Zielonym i komitom poświęcane są liczne monografie, na miejscu zasadzek sprzed wieku wznoszone są pomniki, doktoranci poszukują po całej Europie ostatnich pamiątek po rozproszonej emigracji, zaś Powstanie Bożonarodzeniowe znów jest wspominane, choć nigdy nie będzie tak sławne, jak – pokrewne mu nazwą i starsze o dwa lata – irlandzkie Powstanie Wielkanocne.

– Wojciech Stanisławski

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

Czarnogóra – Boka Kotorska
Zobacz więcej
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Bankiet nad bankietami
Doprowadził do islamskiej rewolucji i obalenia szacha.
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Cień nazizmu nad Niemcami
W służbie zagranicznej RFN trudno znaleźć kogoś bez rodzinnych korzeni nazistowskich, twierdzi prof. Musiał.
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kronikarz świetności Rzeczypospolitej. I jej destruktor
Gdy Szwedzi wysadzili w powietrze zamek w Sandomierzu, zginęło około 500 osób.
Historia wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Burzliwa historia znanego jubilera. Kozioł ofiarny SB?
Pisano o szejku z Wrocławia... Po latach afera zaczęła sprawiać wrażenie prowokacji.
Historia wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Ucieczka ze Stalagu – opowieść Wigilijna 1944
Więźniarki szukały schronienia w niemieckim kościele… To był błąd.