Zaczęliśmy więc rozumieć, że odkrycie zagubionego skarbu starej liturgii jest nie tylko dla nas. Że bez rozszerzenia tego ponownego odkrycia jesteśmy skazani jako Kościół obecnego czasu na banalizację, aż do kompletnego zeświecczenia nawet we Mszy.
Po 20 latach waszej działalności sytuacja chyba się nie polepszyła… Niedawno ukazała się książka autorstwa dwóch redaktorów „Christianitas” – pana i Tomasza Rowińskiego – pt. „Alarm dla Kościoła w Polsce” – zbiór wywiadów z wybitnymi reprezentantami opinii katolickiej. Tytuł nie brzmi optymistycznie.
Hasło „alarm dla Kościoła” wzięło się z przekonania, że niestety na naszych oczach zaczyna się nakładać kilka procesów, które mogą zaowocować nową reformacją – kolejnym rozkawałkowaniem Kościoła.
Pierwszym zjawiskiem jest postępująca laicyzacja, rewolucja mentalno-obyczajowa, z którą mamy do czynienia. Mówię teraz bardziej o świecie, którego symbolem jest (w wielkim skrócie) cała kontrowersja wokół tzw. LGBT. Mamy obawy, gdyż Kościół w obecnym pontyfikacie zajmuje w tej sprawie stanowisko wybitnie niejednoznaczne. Dalekie od jakiejkolwiek samodzielności. W coraz większym stopniu jesteśmy świadkami akceptowania opinii neolibertyńskiej dominującej w przestrzeni publicznej.
Drugim zjawiskiem jest niewątpliwy kryzys wiary, objawiający się w tak strasznych rzeczach, jak znane przykłady nadużyć seksualnych. Nie ograniczają się one oczywiście do duchowieństwa, ale skoro są obecne w szeregach duchowieństwa, to tym samym stanowią potężne wyzwanie dla Kościoła.
Trzecim zjawiskiem jest kryzys papiestwa. Po pontyfikatach Jana Pawła II i Benedykta XVI, które bardzo wywindowały nasze zaufanie do Stolicy Apostolskiej, mamy obecnie papieża pochodzącego z zupełnie innej kultury, który inaczej niż jego dwaj poprzednicy się zachowuje, inaczej się komunikuje z Kościołem.
Na łamach „Christianitas” często poruszany jest temat postępującego turbopapiestwa. Co to dokładnie oznacza?
Turbopapiestwo to dziwna przeróbka papiestwa: zamiast być urzędem świętego Piotra przemienia się w rodzaj wszechmocnej centrali, od której oczekuje się wszystkiego i której przypisuje się, że może wszystko, także zmieniać naukę Kościoła.
Mamy obecnie papieża, który staje się dla wyobraźni Kościoła pewnego rodzaju supermanem: wszędzie ma być obecny; wszystko zależy od tego, co powie w wywiadzie, bo następnego dnia to, co zostało powiedziane, od razu zamienia się jakby w naukę Kościoła. To zmierza zdecydowanie za daleko. Tym bardziej że akurat Franciszek mówi czasami tak jakby niezbyt panował nad swoim przekazem.