Teoria jest właściwa, jednak praktyka już niekoniecznie. Bliskie spotkania szkoleniowców ze szkolonymi zdarzają się nierzadko i co ciekawe, czasem tłumaczone są względami szkoleniowymi. Seksualne powikłania bywały i będą w sporcie.
Lata temu pewien trener pewnej drużyny kobiecej, zresztą licznej kadrowo, głosił zasadę „Wszystkie, albo żadna”. Ponoć chciał sobie oszczędzić bolesnych wyborów prowadzących w zespole do kłótni, które źle wpływają na mecze. Twierdził, że poświęca się dla sportu. Nie ma dowodów jak bardzo się poświęcał, lecz faktycznie drużyna odnosiła sukcesy.
Takich metod „treningowych” stanowczo nie polecamy. Jednak warto przypomnieć, że w historii sportu dochodziło do przestępczych naruszeń kobiecych przestrzeni intymnych, których dopuszczali się tzw. szkoleniowcy.
Pamiętny przykład pływaczek NRD, sztucznie zapładnianych po to, aby dokonać aborcji celem poprawy wydolności i lepszych wyników, pozostanie przykładem nieludzkiego traktowania kobiet, bestialskiego procederu i wielkim wstydem dla całego świata sportu.
Jednak problem seksu to ważny problem, który nie dotyczy drastycznych wynaturzeń. Nie sprowadza się też wyłącznie do publicznych skandali, lecz do normalnych ludzkich potrzeb, zwłaszcza, że chodzi o ludzi młodych, a hormony szaleją.
Dla sportowca czy sportsmenki, którzy spędzają na obozach i zawodach 300 dni w roku, w zamkniętym środowisku, sprawy seksu są trudne i łatwe do rozwiązania. Wychowanie, wiara, osobiste przekonania wpływają na podejście do problemu. Ale udawanie, że go nie ma, to hipokryzja.
Czasem sportowe romanse kończą się małżeństwami, i takich przykładów jest wiele. Gdy trener żeni się ze swoją zawodniczką moralnie i formalnie sprawa jest czysta. Tyle, że legalizacja związku nie zmienia wcześniejszych relacji obojga, które zaczęły się i trwały ewidentnie na „nielegalu”, gdyż nie pobrali się przecież w pięć minut.
Nie byłoby tematu, gdyby rzecz dotyczyła wyłącznie miłosnych przygód sportowców z koleżankami. Temat wypływa, gdy naruszane są normy współpracy. Kiedy opiekun sportowy skraca bliski dystans do podopiecznej na bliższy. W takich przypadkach muszą reagować opiekunowie opiekuna, a są nimi działacze.
Niestety bywa z tym różnie. Nie wystarczy powiedzieć, że nie byłem materacem, więc nie wiem, kto z kim sypia – bo to jest przyzwolenie na łamanie zasad. A tak często mawiają prezesi albo ich wice… Nie wystarczy pogrozić paluszkiem, bo prowadzi to na końcu dnia do rozmontowania struktury, rozpada się sportowa grupa albo drużyna.