Ciekawe wyniki badacze uzyskali, pytając, czyje doświadczenia warto przenieść do współczesnej Rosji. Tu największą liczbę zwolenników (18 proc.) ma „opcja chińska”, na drugim miejscu (12 proc.) znajdują się ci, którym podoba się Białoruś, Niemcy jako wzór znalazły się dopiero na trzecim miejscu (10 proc.).
Odpowiedzi na inne pytania zadane w badaniu utwierdziły tylko socjologów w przekonaniu, że Rosjanom podoba się model paternalistycznego państwa autorytarnego, wielkiego mocarstwa, w którym władza troszczy się o obywateli, sama hołdując modelowi umiarkowanej konsumpcji i epatowania zamożnością. A to, z grubsza rzecz biorąc, oznacza, że gdyby poprawiła się sytuacja socjalna, czyli wprowadzono by politykę, którą zwykliśmy określać mianem lewicowej przy zachowaniu mocarstwowej pozycji Rosji, to nastroje zaczęłyby się poprawiać.
I to, jak się wydaje, do pewnego stopnia wyjaśnia, dlaczego Władimir Putin w trakcie styczniowego wystąpienia przed Radą Federacji, kiedy zapowiedział reformę rosyjskiej konstytucji i systemu sprawowania władzy, większość czasu poświęcił kwestii zmian polityki socjalnej. Władza chce po prostu odpowiedzieć na realne zapotrzebowanie.
Ale z drugiej strony wyjaśnia też postępowanie wobec Sieci. Chodzi bowiem nie tylko o pokazanie „twardej ręki”, co może się nadal w Rosji podobać sporej grupie ludzi, ale również, a może przede wszystkim, związane jest z dążeniem do zablokowania możliwości rozwoju lewicowej alternatywy (nawet jeśli jest ona w fazie wstępnej i słabo rozwiniętej) wobec obozu władzy.
Putin toleruje funkcjonowanie radykalnej opozycji nacjonalistycznej, nawet szermującej hasłami socjalnymi, ale stanowczo walczy z opozycyjnymi formacjami identyfikującymi się z lewicą. Tych, których nie jest w stanie przeciągnąć na swoją stronę (np. budując potiomkinowskie formacje w rodzaju Sprawiedliwej Rosji), zamyka w więzieniach z wieloletnimi wyrokami, nawet jeśli cenę jest chwilowe wzburzenie opinii publicznej i fala protestów.
Po lewej stronie nie może być autentycznej alternatywy wobec obozu władzy. Ta polityka dotąd działała, pytanie tylko, czy tym razem Władimir Władimirowicz nie przesadził.
– Marek Budzisz
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy