Jan Paweł II podkreślał, że spośród różnych praw człowieka dwa są najważniejsze: prawo do życia i prawo do wolności religijnej – przypomina filozof polityki prof. Zbigniew Stawrowski.
zobacz więcej
To fraza tak charakterystyczna, tak rozpoznawalna przez średnie i młodsze pokolenie raczej za sprawą Kazikowego samplowania niż odsłuchu materiałów archiwalnych, że jej użycie na ekranie Muzeum powoduje natychmiastową zmianę temperatury emocjonalnej. Konia bowiem z rzędem temu, kto natychmiast nie zanuci (bodaj w głowie) dalszych fraz z wybitnego, a na pewno rozpoznawalnego utworu Kultu: suchego, miksowanego w nieskończoność „Powstaje pytanie kto kto kto ktoktoktokto kto za tym wszystkim stoi” Jaruzelskiego czy szlochu Stanisława Ryszarda Dobrowolskiego w Sejmie PRL: „Wstyd mi. Za tych – z Radomia”.
Cały nastrój konfrontowania dwóch opowieści, dwóch mocarzy bierze w łeb, wygrywa Kazik. Nie jest to do końca przegrana, bo przecież „45-89” jest wyjątkowo jak na klasykę polskiego rocka jednoznacznym podsumowaniem i odrzuceniem PRL. Ten wideoklip, z wplecionym w nagranie krwawym konkretem (jak w przebitkach ze starć ulicznych czy słynną sekwencją z ciężarówką ZOMO rozjeżdżającą manifestanta na placu Zamkowym) należy już do klasyki.
Może warto było pójść tą drogą – i, skoro już intencją twórców muzeum było zderzenie dwóch monologów i dwóch temperamentów, sporządzić swego rodzaju remake Kazikowego samplowania, przeplatając w podobny sposób, jak w utworze Kultu sprzed blisko 30 lat, słowa Gomułki i prymasa? Tak, pewnie nie zrozumieliby tego podeszli wiekiem słuchacze. Obecne rozwiązanie jednak, bardzo statyczne, najpierw budzić będzie wśród widzów poniżej 60. roku życia wyżej wspomniane, niezamierzone chyba przez twórców ekspozycji skojarzenia – a za kilkanaście lat postrzegane będzie jak dwa „gadające ekrany”.
Po kilku okrążeniach umieszczonego wysoko nad Świątynią Opatrzności Bożej „pierścienia” muzealnego dojść można do jednego wniosku: tak, warto sięgać po nowoczesne rozwiązania architektoniczne, po multimedia i po scenografię.
Warto jednak zarazem pozwolić sobie na ucieczkę od dosłowności, na odrzucenie pokusy opowiedzenia o wszystkim. O spięcie, skrót, syntezę, które można osiągnąć na dwa sposoby.
Albo sięgając po wielką sztukę (jak cykl Gierowskiego), albo – po pamiątkę, po autentyk. Niekoniecznie pamiątkę głośną, wpisaną w wielką i znaną narrację (drobiazgi z celi internowania prymasa w Stoczku Warmińskim, rękopisy esejów biskupa Wojtyły) albo dekoracyjną jak kolejne wieczne pióro, stuła czy piuska.
Czasem wystarczy coś nieporównanie mniejszego: wyszperany kiedyś przez kardynała u rzymskiego bukinisty XVII-wieczny rysunek piórkiem, przedstawiający łódź Piotrową, noszona w kieszeni kampinoska szyszka, krzyżyk z oliwnego drewna.
Bywałem ja od Boga nagrodzonym
Rzeczą mniej wielką:
Spadłym listkiem, do szyby przyklejonym,
Deszczu kropelką.
To Norwid, bardzo ceniony i przez Jana Pawła II, i przez prymasa Wyszyńskiego.
– Wojciech Stanisławski
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy