Historia

Raj utracony i odzyskany. Jak wygląda ogród rozkoszy?

U myślicieli prawosławnych, katolickich i protestanckich jak refren powraca idea, że raj nie jest przyszłością, lecz teraźniejszością, zaś jego fragment znajduje się w duszy każdego człowieka. „Przez wiarę i my zamieszkujemy niebo” – podkreślał Luter. Bizantyjski mnich Niketas Stetatos, zacięty wróg łacinników, twierdził, że ogrody Edenu do niczego nie są nam potrzebne. Liczy się tylko ten raj, który „istnieje i rozciąga się we wnętrzu człowieka”.

„Heaven Is A Place On Earth”– śpiewała Belinda Carlisle. Prosta, chwytliwa melodia sprawiła, że utwór stał się przebojem po obu stronach Atlantyku. Tytuł piosenki z pewnością zwiększył jej siłę rażenia. Wielu ludzi chce wierzyć, że „niebo jest miejscem na ziemi”. Popkultura, żerująca na lękach i tęsknotach odbiorców, stara się tę nadzieję rozniecić.

Wizjami szczęścia totalnego nafaszerowane są powieści, filmy, seriale i reklamy. Jest to proceder tak powszechny, że prawie przestaliśmy go zauważać. Współczesny hedonizm bezwstydnie, choć zapewne bezwiednie, nawiązuje do chrześcijańskiej tradycji, według której stworzony dla Adama i Ewy ogród rozkoszy wciąż istnieje. Tak się jednak składa, że jego bram nie może sforsować żaden śmiertelnik.

Na początku był sad

Eden, zasadzony ręką samego Stwórcy, opisano i zinterpretowano na wszystkie możliwe sposoby. Chcąc poznać temat od podszewki, trzeba zmierzyć się z ogromem materiału. Na szczęście tę benedyktyńską pracę wykonał już za nas Jean Delumeau. Książki „W poszukiwaniu raju”, będącej posumowaniem wieloletnich dociekań, nie sposób przecenić (brawa dla Oficyny Wydawniczej Volumen za udostępnianie prac francuskiego historyka!). Boski ogród, rozumiany dosłownie i metafizycznie, jest bowiem jednym z węzłowych zagadnień kultury i religii, zajmującym na równi katolików, protestantów, prawosławnych oraz ateuszy.

Damsko-męska golizna w Wenecji. Kuszenie niesfornym kosmykiem włosów opadającym na dekolt

Ten obraz przez trzy stulecia znajdował się w Polsce! Był własnością Jana III Sobieskiego i Stanisława Augusta Poniatowskiego. Ostatecznie kupili go Amerykanie za 70 milionów dolarów.

zobacz więcej
Teologowie wzięli Eden pod lupę, gdyż kojarzył się z grzechem pierworodnym – fundamentem judaizmu i chrześcijaństwa. Na obraz, znany z Księgi Rodzaju i proroctw Ezechiela, nałożył się grecko-rzymski mit złotego wieku. Z czasem biblijny przekaz tak mocno nasiąkł frazami Wergiliusza, Horacego, Hezjoda i Owidiusza, że niemal stracił swój pierwotny charakter, stając się wdzięcznym źródłem natchnienia dla artystów. Jedni pod pretekstem moralizowania doskonalili się w sztuce malowania nagich kobiet i mężczyzn. Drudzy widzieli w „ogrodzie rozkoszy ziemskich” fatamorganę i szatański podstęp.

Nazwa miejsca, gdzie pierwsi ludzie pędzili beztroski żywot, pochodzi od perskiego słowo „paridaiza”, znaczącego tyle, co sad otoczony murem. Starotestamentowy Eden był niczym innym jak wcieleniem marzeń ludów Bliskiego Wschodu – oazą, wolną od chwastów i drapieżników, obfitującą w złoża metali i szlachetnych kamieni. Adam i Ewa nie wiedzieli, co to głód, strach i cierpienie. Niczego im nie brakowało. Czy oddawali się słodkiemu lenistwu? W świecie pozbawionym grzechu było to niemożliwe. Znawcy Pisma uznali więc, że mieszkańcy raju pracowali, jednak nigdy na tyle ciężko, by się zmęczyć.

Niedaleko od Księżyca

Biblijne zapisy zwykle rozumiano dosłownie. Na ich podstawie najtęższe chrześcijańskie umysły próbowały ustalić dokładną datę stworzenia Edenu, jego rozmiar, a także rozstrzygnąć mnóstwo kwestii szczegółowych. Jakie drzewa owocowe rosły w ogrodzie wiecznego szczęścia? Jakim językiem porozumiewał się nasi prarodzice, ze sobą i z Bogiem? Czy byli długowiecznymi wielkoludami? Ogólnie panowała zgoda, że w raju Adam i Ewa prowadzili się nienagannie, spali osobno i żywili się wyłącznie roślinami. Mimo braku formalnego wykształcenia mieli naturalną, wrodzoną wiedzę. Adam był mądrzejszy od króla Salomona.
„Wypędzenie z raju” Michała Anioła. Fresk z 1510 r. w Kaplicy Sykstyńskiej. Fot. Art Images via Getty Images
Sycylijski ksiądz, historyk Agostino Inveges w połowie XVII wieku polemizując z ustaleniami poprzedników, przedstawił własną wersję kalendarza stworzenia. Wyliczył, że pierwsi ludzie przebywali w boskim gaju przez okrągły tydzień, od piątku 25 marca do piątku 1 kwietnia. Grzechu dopuścili się w samo południe, zaś o godzinie 16 zostali wygnani. Dlaczego w piątek? Bo właśnie tego dnia Jezus został poczęty i ukrzyżowany.

W średniowieczu wierzono, że Eden wciąż istnieje, jednak powrót do krainy szczęśliwości nie wchodzi w grę, bo jest ona strzeżona przez anioły, uzbrojone w ogniste miecze. W dodatku najpierw trzeba przejść przez pustkowie, na którym aż roi się od niebezpiecznych zwierząt i jadowitych węży. Argumenty sceptyków, wskazujących, że ogród zalały fale potopu, zbijano twierdzeniem iż ocalał, gdyż jest położony w górach tak wysokich, że dotykają one niemal kręgu, po jakim krąży Księżyc.


Dante umieścił paradisum nad czyśćcem. Największy autorytet, święty Tomasz z Akwinu z jednej strony przekonywał, że znajduje się poza zasięgiem człowieka, z drugiej lokalizował go „na tym równoleżniku, w którym jest stałe zrównanie dnia z nocą”. Takim jak ksiądz Inveges nie wystarczały jednak ogólniki. Z Biblią w ręku udowadniali, że raj leży na wschodzie, w pobliżu źródeł Tygrysu i Eufratu, czyli w Mezopotamii. Wielu zwolenników miała również górzysta Armenia, nieco mniej Indie, Egipt i Syria. Za Galileą opowiadali się pesymiści, twierdzący, że ogród rozkoszy po wygnaniu Adama i Ewy stracił rację bytu, więc pochłonęła go pustynia.

Tortura harfą i trąbką

Wyobraźnię rozpalały relacje kupców i awanturników, którzy ośmielili się przekroczyć granice znanego świata. Niestety, z reguły są one bałamutne w stopniu pozwalającym wątpić, że ich twórcy kiedykolwiek dotarli dalej niż do karczmy w sąsiednim mieście. Pierwsze podróżnicze bestsellery były de facto kompilacjami klasyki i popularnych legend. Nawet jeśli autorowi zdarzyło się bawić w opisywanych miejscach, widział jedynie to, co spodziewał się zobaczyć.

Pępek świata epoki pudrowanych peruk: szulernia, rozpusta i wielka sztuka

To Francuzi przyczynili się do powstania czarnej legendy republiki: zmurszałej, egoistycznej i wrogiej postępowym ideom „ladacznicy Adriatyku”.

zobacz więcej
Kronikarz towarzyszący królowi Francji Ludwikowi IX w próbie odbicia Egiptu z rąk muzułmanów, zelektryzował łacinników informacją, że w górnym biegu Nilu fellachowie wieczorem zarzucają sieci, by rankiem znaleźć w nich cenne korzenie i przyprawy. Skąd się tam wzięły? To oczywiste: wiatr strącił je z drzew do rzeki, mającej swój początek w ogrodach Edenu.

Żeby było ciekawiej, boski sad przez dłuższy czas uważano za poczekalnię dla dusz sprawiedliwych. Obietnica, jaką Jezus złożył Dobremu Łotrowi czyli świętemu Dyzmie („dziś będziesz ze mną w raju”) świadczyła, że brama, która zatrzasnęła się za grzesznymi prarodzicami, może zostać uchylona. Przynajmniej dla wybranych. Kościół nie bez wahań potępił tę naukę, lecz idea paradisum, podzielonego na sektory dostępne dla ojców Kościoła, męczenników, VIP-ów i zwyklaków, na dobre zakotwiczyła w wyobraźni chrześcijan.

W malarskich wizjach Sądu Ostatecznego zaświaty zwykle przybierały kształt kwitnącego sadu, ewentualnie łąki. Na pagórku stały trony, przeznaczone dla Boga i jego Syna, czasem również dla Maryi. Rosnąca popularność Apokalipsy św. Jana oraz innych tekstów proroczych ugruntowała przekonanie, że krainą wiecznego szczęścia jest niebiańskie Jeruzalem. W raju musiała więc pojawić się architektura typu miejskiego: strzeliste pałace i świątynie, w których święci oraz aniołowie czekają na wybrańców, którzy dostąpili łaski zbawienia.

Dla dzisiejszych chrześcijan nie ulega wątpliwości, że raj to miejsce wypełnione muzyką. Kapele, orkiestry i chóry anielskie są oczywistym elementem ikonografii zaświatów. Początkowo Kościół odnosił się do takich pomysłów nieufnie. Święty Augustyn twierdził wręcz, że muzyka oddala od zbawienia, zaś święty Cyprian uznał instrumenty za diabelski wynalazek. Hieronim Bosch uczynił z nich narzędzia tortur. Na szczęście (dla kultury) przeważyła opinia, że muzyka zbliża ludzi do Boga.
„Źródło wiecznej młodości” Lucasa Cranacha, 1546 r. Obraz w posiadaniu Gemäldegalerie – Galerii Malarstwa w Berlinie. Fot. Art Media/Print Collector/Getty Images
Owoc, który skusił Ewę

Idea nieba na ziemi zachwiała się w epoce odkryć geograficznych. Jak na ironię, sam Kolumb był typowym człowiekiem średniowiecza. Przedstawiając swój plan dotarcia do Indii, powołał się na optymistyczne wyliczenia nieżyjącego od 70 lat kardynała Pierre’a d’Ailly, autora traktatu „De imagine mundi”. Żeglując na Zachód, spodziewał się rychło dotrzeć do wschodnich kresów Azji, gdzie Francuz lokalizował ogrody Edenu. Podczas trzeciej wyprawy admirał, ujrzawszy deltę Orinoko, był święcie przekonany, że płynąc w górę rzeki niechybnie dotarłby do bram raju.

Władców Hiszpanii bombastyczny raport zirytował, zamiast sławy Kolumb zaznał goryczy niełaski. Obsesję odziedziczył po nim Juan Ponce de León, który z opowieści tubylców wysnuł wniosek, że na jednej z karaibskich wysp znajduje się legendarne źródło młodości. Wystarczyło się w nim wykąpać, by raz na zawsze pozbyć się chorób i odzyskać wigor trzydziestolatka. Konkwistador popłynął we wskazanym kierunku i odkrył Florydę. Cudownej krynicy jednak nie znalazł i trafiony indiańską strzałą, zmarł wkrótce po powrocie na Kubę. Mit przetrwał nieco dłużej. 25 lat po śmierci kapitana Lucas Cranach namalował obraz „Źródło wiecznej młodości”, epatujący przemianą pomarszczonych staruszek w hoże dziewoje. Sam artysta już dawno przestał być młokosem.

Flora i fauna Ameryki zdumiewała przybyszy z mocno już wykarczowanej Europy. Odruchowo przypisywali jej biblijny lub przynajmniej starożytny rodowód. Hiszpanie orzekli, że marakuja jest owocem z drzewa poznania, Brazylia w oczach Portugalczyków była wcieleniem Edenu. Nowy Świat, nie tak zepsuty jak stary, jawił się krainą bajecznych możliwości.

Możliwość wyspy

Ameryka nie była pierwszym rajem zastępczym. Od XII wieku w Europie krążyła legenda o królestwie księdza Jana, lokalizowanym raz w Azji, raz w Afryce, ale zawsze w sąsiedztwie paradisum.
Arabski plakat z XIX wieku. Fot. Art Media/Print Collector/Getty Images
Wiara w istnienie chrześcijańskiego państwa, sięgającego od kresów Indii do Babilonu, podtrzymywała na duchu łacinników z Jerozolimy i Antiochii. Dowodem był list, który ksiądz Jan rzekomo napisał do bizantyńskiego cesarza. Wynikało z niego, że rezyduje w pałacu zbudowanym ze złota, kryształu i kości słoniowej, a jego słowa są wyrocznią dla 72 pomniejszych władców. Oprócz innych egzotycznych stworzeń w królestwie żyły fauny, cyklopi i ptak Feniks, odradzający się z popiołów. Woda z miejscowej rzeki miała właściwości lecznicze, gdyż wypływała prosto z raju.

Kolejni autorzy wzbogacali opis legendarnej krainy o nowe, smakowite szczegóły. W Kastylii popularność zdobyła relacja, według której Portugalczycy podczas jednej ze swych wypraw dotarli do stolicy księdza Jana, gdzie pokazano im świetnie zachowane ciało świętego Tomasza. Królestwo zniknęło z map i globusów dopiero w XVII wieku. Jeszcze bardziej żywotny okazał się mit Wysp Szczęśliwych, o których wspominał już Homer. Europejscy żeglarze nie ustawali w poszukiwaniu krain o łagodnym klimacie, z urodzajną ziemią i cennymi kopalinami, zamieszkałych przez długowiecznych, poczciwych i paradujących na golasa tubylców. Początkowo faworytem był Cejlon, ze względu na różnobarwne, rajskie ptaki. Potem nastała moda na wyspy Pacyfiku.

Rejsy w nieznane najbardziej pociągały tych, którzy mieli mało do stracenia. Zasobniejsi woleli inwestować w sztukę, podpatrzoną u muzułmanów. Według Koranu, sprawiedliwi po śmierci znajdą się w „ogrodach szczęśliwości”. Kalifom i sułtanom nie chciało się czekać i fundowali sobie luksusowe oazy już za życia. Wśród kwitnących drzew pomarańczowych i szemrzących fontann przyjemniej było odpoczywać, knuć i praktykować rozpustę. Ogrody Alhambry, Wersalu czy Peterhofu różniły się od Edenu tylko jednym – nie było w nich Boga.

Królestwo niebieskie jest w nas

W XVIII stuleciu zaczęto jawnie podważać biblijną chronologię. Badacze skamielin doszli do wniosku, że Ziemia jest znacznie starsza, niż to wynika z księgi Genesis.

Islam straszy i uwodzi Zachód

Europa nie potrafiła się zjednoczyć nawet w obliczu śmiertelnego zagrożenia. Z antymuzułmańskiego frontu pierwszy wyłamał się Paryż.

zobacz więcej
Szkot Dawid Hume w „Naturalnej historii religii” lansował tezę, że człowiek w swych początkach był „barbarzyńskim, biedującym zwierzęciem”. Rewolucja kulturalna stanęła u progu, ewolucjonizm nie brał jeńców. Odkrycia astronomiczne Kopernika i Galileusza skutecznie zdesakralizowały przestrzeń pozaziemską. W gąszczu gwiazd i planet zabrakło miejsca dla sacrum.

W katechizmie Jana Pawła II z 1992 roku można wyczytać, że niebo nie oznacza miejsca, lecz sposób istnienia. Czyżby Kościół kapitulował w konfrontacji z coraz bardziej świeckim światem? Nic z tych rzeczy. W chrześcijaństwie od samego początku przewijała się myśl, że raj jest alegorią. „Czego oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, to Bóg przygotował dla tych, co go miłują” – takiej formuły użył święty Benedykt, pisząc regułę pierwszego w historii zgromadzenia zakonnego. Wziął te słowa od świętego Pawła Apostoła.

U myślicieli prawosławnych, katolickich i protestanckich jak refren powraca idea, że raj nie jest przyszłością, lecz teraźniejszością, zaś jego fragment znajduje się w duszy każdego człowieka. „Przez wiarę i my zamieszkujemy niebo” – podkreślał Luter. Bizantyjski mnich Niketas Stetatos, zacięty wróg łacinników, twierdził, że ogrody Edenu do niczego nie są nam potrzebne. Liczy się tylko ten raj, który „istnieje i rozciąga się we wnętrzu człowieka”.

– Wiesław Chełminiak

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy



Jean Delumeau „W poszukiwaniu raju” , Oficyna Wydawnicza Volumen, Warszawa 2020

Fot. Wydawnictwo Volumen
Jean Delumeau urodził się 18 czerwca 1923 w Nantes, zmarł 13 stycznia 2020 roku. To francuski historyk zajmujący się kulturą, religią i mentalnością nowożytną (średniowiecza oraz odrodzenia). Był wykładowcą na uniwersytecie w Rennes, a w latach 1975–1994 profesorem Collège de France, specjalizującym się w historii Kościoła i myśli Zachodu od XIV do XVIII wieku. Wybitny przedstawiciel europejskiej humanistyki.
Zdjęcie główne: „Eden”, 1530 r. czyli Adam i Ewa w Rajskim Ogrodzie na obrazie Lucasa Cranacha. Państwowe Zbiory Sztuki w Dreźnie. Fot. Fine Art Images/Heritage Images/Getty Images
Zobacz więcej
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Bankiet nad bankietami
Doprowadził do islamskiej rewolucji i obalenia szacha.
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Cień nazizmu nad Niemcami
W służbie zagranicznej RFN trudno znaleźć kogoś bez rodzinnych korzeni nazistowskich, twierdzi prof. Musiał.
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kronikarz świetności Rzeczypospolitej. I jej destruktor
Gdy Szwedzi wysadzili w powietrze zamek w Sandomierzu, zginęło około 500 osób.
Historia wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Burzliwa historia znanego jubilera. Kozioł ofiarny SB?
Pisano o szejku z Wrocławia... Po latach afera zaczęła sprawiać wrażenie prowokacji.
Historia wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Ucieczka ze Stalagu – opowieść Wigilijna 1944
Więźniarki szukały schronienia w niemieckim kościele… To był błąd.