Jak się jednak okazało, karetki z pacjentami covidowymi podjeżdżają do tego poznańskiego szpitala z zupełnie innej strony – estakadą na SOR znajdujący się z innej strony placówki lub do innego budynku z oddziałem zakaźnym. Jan Sawicz, zastępca dyrektora, musiał tłumaczyć mediom, że główne wejście do szpitala służy m.in. pacjentom korzystającym z POZ i poradni specjalistycznych, a także karetkom transportującym do szpitala krew, osocze oraz dostawcom środków ochronnych.
Jak jest w Warszawie? – Karetki nie jeżdżą po mieście puste, to bzdura. Jedyna sytuacja, w której karetka może jechać pusta jest wtedy, kiedy po przetransportowaniu pacjenta z COVID-19 zespół musi zdezynfekować siebie i ambulans zanim pojedzie do kolejnego pacjenta – mówi Lucjan Kadej, zastępca dyrektora ds. technicznych Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego i Transportu Sanitarnego „Meditrans” w Warszawie.
Dementuje jakoby sygnał ambulansów miał być teraz głośniejszy. – Głośność sygnału w ambulansach jest ustawiona przez producentów na poziomie 108 decybeli i kierowca nie ma nawet fizycznej możliwości, żeby go zmienić. Może wybrać jedynie rodzaj sygnału. Zgłośnić sygnał mogliby tylko producenci, ale na to by się nie zgodzili, bo ta kwestia jest regulowana normami europejskimi. Wyjazdów do pacjentów mamy wielokrotnie więcej niż przed pandemią. Może to dlatego niektórym się wydaje, że teraz karetki słychać szczególnie głośno? – zastanawia się dyrektor Kadej, odpowiadając na teorie właścicielki sklepu pasmanteryjnego.
Edyta i statyści
Teoria o podkręconych sygnałach w pustych karetkach to i tak nic. W ubiegłym tygodniu media obiegły słowa Edyty Górniak o tym, że w szpitalach leżą statyści. „Ile jest filmów, gdzie odważni ludzie jadą i kręcą, jak szpitale są puste. Albo są gdzieś scenki odgrywane, są zatrudnieni statyści ubierani w kostiumy. Wiecie ile jest takich filmów z całego świata?” – pytała Górniak podczas dwugodzinnego monologu na żywo prowadzonego na Instagramie.