Mamy kryzys estetyki. Skarpetki do sandałów okropne, gdy włoży je sąsiad, ale gdy pokaże je na wybiegu Prada, czemu nie?
zobacz więcej
Ta buntowniczo-rewolucyjna wymowa chust przetrwała w różnych kulturach do dziś. Pałatki „znaczące” z charakterystycznym deseniem noszą nie tylko prowodyrzy, także sympatycy rozmaitych poglądów. Wystarczy przypomnieć arabskie kefije, motane na głowie i szyi przez Laurence’a z Arabii, bandany noszone przez Che Guevarę, a teraz – przez ortodoksyjnych żydów; arafatki narzucane przez arabskich bojowników, ale też przez przedstawicieli różnych subkultur.
Wróćmy jednak do wysmuklonego krewniaka chusty – czyli krawata. On sam i jego nazwa pochodzą z Chorwacji. Pojawiła się w XVII-wiecznej Francji wraz z najemnym chorwackim wojskiem, wspierającym Ludwika XIII i kardynała Richelieu. Oficerowie tych regimentów nosili pod szyją charakterystyczne tekstylne ozdoby, utkane z cienkiego lnu i jedwabiu w jaskrawych kolorach. W Paryżu spodobał się ten chorwacki „szalik” (zwany też chorwackim karkiem). Francuzi przyswoili sobie nie tylko pomysł, modę, także słowo – bowiem „cravate” to nic innego, jak zniekształcony wyraz „Croate”.
Na pamiątkę tego modowego przeszczepu w Chorwacji do dziś fetowany jest Dzień Krawata (18 października).
Pod koniec XVII stulecia narodziła się nowa moda: długi koronkowy lub batystowy prostokąt, niedbale zamotany i skręcony w linę, z końcami przeciągniętymi przez dziurkę od guzika przy kaftanie. Ten wariant nosił nazwę krawata à la Steinkerque – na pamiątkę bitwy, którą armia Ludwika XIV stoczyła tam z Ligą Augsburską (w 1692 roku). Zaskoczeni Francuzi nie mieli czasu zawiązać elegancko krawatów; w pospiechu potraktowali je w opisany powyżej sposób. I zwyciężyli.
Tu ciekawostka – rzecz wylansowała… kobieta. Panna Le Rochois, artystka Opery Paryskiej, wystąpiła w roli Tetydy, nosząc – do sukni – niedbale zawiązany krawat. I to ją zaczęli naśladować panowie.
Na koniec słowo o muszce. Przyleciała pod męskie podbródki około 1720 roku, kiedy nastała moda przytrzymywania białego halsztuka czarną kokardą.
Piękny, lecz niewypłacalny
Na pomysł „białego krawata” i wielu innych rozwiązań kultywowanych do dziś w męskim przyodziewku wpadł niejaki George „Beau” (czyli Piękny) Brummel. Luksusowy dandys, który przehulał majątek na ciuchy. Nie był arystokratą, lecz uczył się w słynnej Eton College (założonym w 1440 roku) – szkoły, która otwiera drzwi do niejednego salonu. Brummela wprowadził do wyższych sfer książę Walii, późniejszy król Jerzy IV. Przez dwie dekady „Piękny” dyktował modę w Londynie i Paryżu. Cechowały go „pełen pasji umiar i dystynkcja w ubiorze”.