Cywilizacja

Chronił przed złymi mocami, dawał siłę i informował, do jakiego plemienia się należy. Wizytówka w uchu

Ponad pół wieku temu w naszych kręgach kulturowych facet z ozdobą w uchu kojarzył się jednoznacznie: gej. Zmienili to hippisi, a potem topowi projektanci.

W czasie pandemii mało kto to odnotował – a jednak! Jest karnawał. W tym roku potrwa do 16 lutego, czyli niezbyt długo.

Wielkich, tradycyjnych bali nie będzie; lepiej też unikać imprez na kilkadziesiąt, nawet na kilkanaście osób. Za to przy zachowaniu zdroworozsądkowych ostrożności można się spotkać w niewielkim gronie i nawet pokręcić w dowolnie wybranym rytmie – choć odradzałabym tango-przytulango.

Na takie niskoobsadowe domówki panie nie muszą wkładać długich sukien, a panowie – dostosowywać się do wymogów dress code’u (mam nadzieję, że czytelnicy pamiętają: black tie to smoking, white tie – frak. Plus stosowne akcesoria).

To nie musi być kreacja, wystarczy choćby mały detal rozjaśniający strój. Coś na szyję, coś do uszu. Coś ekstra. A jeśli tylko kolczyki – to niech je wszyscy zobaczą. I przypomną sobie, że to jedna z najstarszych form nie tylko zdobienia ciała, lecz sposób na przekazywanie – wizualne – informacji, z kim ma się do czynienia.

Mała dziurka albo tunel

Zacznijmy od ucha, znaczy – zewnętrznej jego części. Otóż okazuje się, że płatki uszne są – po oczach, ustach i nosie – najczęściej oglądaną częścią twarzy. Dlaczego? Otóż uszy powiększają powierzchnię oblicza, więc zwracają uwagę tych, którzy na nas patrzą. Jeśli są symetryczne i ładnego kształtu, stanowią o atrakcyjności ich właściciela, a tym samym o…jego wartości jako partnera seksualnego. W sensie sprawności oraz potencji.

Czy można się dziwić, że od głębokiej starożytności uszy – tak męskie, jak damskie – przekłuwano, powiększano i traktowano jak miejsce, które dostarcza informacji o danej osobie.


Płatek uszu jest miękki i cienki – łatwo więc poddać go zabiegowi przekłuwania (bolesnemu, lecz ból trwa krótko i ranka szybko się goi). Gorzej, gdy zamiast maleńkiej dziurki robi się tunel, czyli szeroki, okrągły otwór, który mierzy od kilku milimetrów do kilkunastu centymetrów!

Takie dyndające uszy tylko w niewielu kulturach uchodziły za atut. Nie wiedzieć czemu, wróciło to we współczesności. Głównie w wersji macho (czy raczej wyobrażeniu o macho).
W niektórych kulturach takie uszy uchodziły za atut. U Masajów, najwyraźniej też. Fot. David Turnley/Corbis/VCG via Getty Images
Najpierw przestroga. Proszę nie identyfikować intensywności i rozmiarów piercingu z seksapilem – to naprawdę odległe rejony. Widuję nieraz ludzi (przeważnie młodych) tak „inkrustowanych” metalowymi kółkami czy szpilami, że zastanawiam się, jak przechodzą przez bramki na lotniskach, koncertach czy w innych strzeżonych miejscach.

Poza tym, zabieg ponadnaturalnego rozciągania małżowiny to prawdziwy hardcore. Zbyt inwazyjne i wykonywane w przyspieszonym tempie ingerencje w organ słuchu może zaowocować tzw. blowoutem – czyli bolesną falbanką z tyłu płatka ucha, z wyglądu przypominające hm… coś mało estetycznego, co zdarza się w zupełnie innej części ciała, w efekcie zbyt długiego siedzenia.

Ciało ma to do siebie, że protestuje, gdy jest niewłaściwie traktowane. Dodam jeszcze, że wcale niemała grupa osób ma alergie na różne metale i kolczyki – a im są większe, tym groźniejsze mogą spowodować powikłania, o których sami sobie państwo poczytajcie. Na tym skończę kazanie – bo i tak fanom tuneli–gigantów nic nie przemówi do rozsądku.

Mężczyzna z perłą

Współcześnie te dyndające ozdoby to raczej domena pań. Ale mężczyźni też na różne sposoby dekorują ciała wbijaniem weń tego i owego, zwłaszcza w okolicach głowy. A skąd wzięła się moda na męskie kolczykowanie?

Obcinano im palce na znak, że należą do zamkniętej kasty. Elity okaleczonych „szamanów” – malarzy

Wchodzili w głąb europejskich jaskiń, by malować na skałach. Tysiące lat temu podpisywali się odciskiem dłoni – bez kciuka, często bez palca serdecznego i małego.

zobacz więcej
Tę opowieść można by zacząć od klasycznego „już w starożytności…” Tak, ale nie chodzi o Greków ani Rzymian. Zaczęło się od Neandertalczyków, zdobiących różne elementy ciała pazurami, kośćmi i zębami drapieżnych zwierząt, co miało wielorakie znaczenie: służyło jako talizmany chroniące przed złymi mocami, nadawało mężczyźnie siłę i sprawność drapieżników oraz informowało, do jakiego plemienia ów człowiek należy.

Uszy zdobili dostojnicy sumeryjscy, potem wysoko postawione osobistości w Babilonie za czasów Hammurabiego. Potem trzeba zrobić duży skok w czasie – aż do renesansu. W tej epoce stojący wysoko na drabinie społecznej mężczyźni nie tylko dogonili damy w kwestii biżuteryjnej. Stali się jawnie seksi, od prezentowanych w całej krasie kończyn dolnych, obciągniętych pończochami, po ufryzowane głowy, zdobne w wyrafinowane nakrycia obwieszone klejnotowi, które to kosztowności niejako w naturalny sposób „spływały” do uszu.

W najwyższym poważaniu były perły, oczywiście naturalne, więc rzadkie. Hodowlę pereł rozpoczęli Chińczycy w XIII wieku; w XVIII stuleciu zajął się tym także przyrodnik szwedzki Karol Linneusz, lecz „perłową kulturę” na dużą skalę wprowadzili Japończycy na przełomie XIX i XX wieku.

Zanim jednak rynek podbiły tanie hodowlane perły, w uszach noszono najczęściej te o kształcie łezki czy gruszki. Takie właśnie widzimy w uszach Henryka III Walezjusza (1551 – 1598), znanego z ekstrawagancji i seksualnego wyuzdania. Jak wiadomo ostatni przedstawiciel dynastii Walezjuszy, przez kilka miesięcy władca Polski, był biseksualny (z przechyłem w stronę męską), uwielbiał stroje i precjoza. Upodobał sobie kolczyk w jednym uchu, efektownie komponujący się z wysokimi beretami i kryzą.
Ale nie myślmy, że tylko biseksualni panowie zdobili się na potęgę. W kolczykach i innych biżutach lubował się Henryk VIII Tudor (co uwiecznił Hans Holbein na portretach), któremu trudno byłoby zarzucić skłonności ku własnej płci. Również sir Walter Raleigh, badacz, ważna postać na dworze Elżbiety I i, jak głosiła plotka, jej kochanek, dał się sportretować z okazałą perłą w uchu – i bynajmniej nie uchodził za oryginała.

Zanim Karol I angielski nie stracił swej urodziwej głowy w wojnie domowej, zdobił ją perłowymi kolczykami, pobłyskującymi na tle długich ciemnych loków (na wizerunku Anthony’ego van Dycka.

Natomiast piraci, których charakterystyczny strój dopełniały złote (rzadziej srebrne) kółka w uszach, nie traktowali tego detalu jako ozdoby, lecz… jako rozliczenie za pochówek na wypadek śmierci w nieprzewidzianych okolicznościach, gdyby ciało wypłynęło na brzeg nie wiedzieć gdzie. Poza tym wierzono w lecznicze własności złota tudzież w siły redukowania przeszkód w morskich wyprawach.

Fala „zakolczykowanych” celebrytów

Ponad pół wieku temu w naszych kręgach kulturowych facet z ozdobą w uchu kojarzył się jednoznacznie: gej. Zmienili to hippisi, lecz na krótko. W połowie lat 70. bunt młodych z lat 60., wyrażający się niekonwencjonalnym zachowaniem, swobodnym stylem życia oraz strojem (bądź jego brakiem) ignorującym oficjalną modę przeszedł znaczącą metaforę. Wszedł na salony za sprawą inwencji topowych projektantów. Gdy cygańsko-etniczne kreacje zaczęli sygnować Yves Saint Laurent, Etro, Valentino czy Ralf Lauren, skończyła się hippisowska „demokracja”.

Punk rock. Ostatnia rewolucja w świecie dobrobytu

Krytyka rządów sprzed 1979 roku, która utorowała Margaret Thatcher drogę do władzy, współbrzmiała z głosami muzyków punkowych.

zobacz więcej
Kolejna subkultura kolczastych i kolczykowych to punki. Nigdy wcześniej nie było tak długotrwałej i tak wpływowej antymody – bo punk zrewolucjonizował image przedstawicieli showbusinessu. Punki, czyli z angielskiego śmiecie, nieudaczniki, wyrzutki, stawali w opozycji do każdej konwencji, czy to wynikającej z wieku, społecznego statusu, płci czy rasy.

Wzorce antyzachowań i antywyglądu dyktował Londyn, a konkretnie – butik SEX przy King’s Road prowadzony przez Vivienne Westwood i jej partnera Malcolma McLarena, muzyka i menadżera grupy Sex Pistols. Owa para lansowała styl, w którym naturalność oraz klasyczna elegancja były w pogardzie: T-shirty z anarchistycznymi hasłami, szokujące makijaże i takież fryzury, plus wyzywające zachowanie. To oni wprowadzili modę na agrafki, piercing twarzy i tatuaże.

Czarne skóry, ciężkie metalowe ćwieki, kolczyki w nadmiarze, „zbrojące” całe uszy, piercingi, tatuaże – a wszystko to podobne dla obydwu płci – przeniknęło z mody ulicznej, anarchistycznej na estradę. Co ciekawe, pomimo półwiekowe stażu, nadal istnieje, zarówno w wersji taniej, jak i de lux.

W latach 80. XX wieku pierwszym piosenkarzem o światowej renomie, który się zakolczykował, był George Michael manifestujący swój androginiczny wygląd i orientację.

Potem nadciągnęła fala „zakolczykowanych” celebrytów płci niewątpliwie męskiej. Lans zaczęli gwiazdorzy sceny hip-hopu, którym błyskotki bardzo przypadły do gustu oraz koloru skóry. Jednak nie tylko Afroamerykanie polubili biżuterię, zwłaszcza w uszach.

Lista długa, więc wymienię tylko niektórych:

Bono, leader U2, ponad dwie dekady temu zaczął nosić kolczyki i wówczas ta biżuteria stała się przedmiotem dyskusji internautów: kiedy „zainstalował” sobie tę dekoracyję? Porównywano wideoklipy i rozważano, czy facetowi to przystoi, czy raczej słabo.
Co innego Johnny Deep – upoważniła go do tego rola w „Piratach z Karaibów”. Aktor już z tych ozdób nie zrezygnował, uznawszy, że doskonale harmonizują z jego chłopięco-zawadiackim emplois.

Zaskoczeniem było postępowanie Harrisona Forda: supermęski aktor przekuł lewe ucho, gdy skończył 50 lat.

Jeszcze później zdecydował się na to Morgan Freeman, naprawdę w wieku senioralnym (rocznik 1937), który paraduje z dwoma dyskretnymi kółkami w obydwu uszach. Natomiast Justin Biber, ex-idol (ma już 27 lat!) nastolatków płci obydwu, z każdym rokiem przyozdabiał się coraz większą liczbą tatuaży i kolczyków. Taki „naturalny” proces dojrzewania. Inni super-macho to gwiazdy sportu.

Słynne stało się ucho Maradony, niedawno zmarłego geniusza futbola, które zdobił diamentowy kolczyk (plus inne szpanerskie cacka) wart 25 tys. euro.

Najbardziej męska ozdoba. Bywa numerowana i wskazuje członków elitarnego ugrupowania

W Paryżu spodobał się ten chorwacki „szalik”. Francuzi przyswoili sobie nie tylko pomysł, także słowo – bowiem „cravate” to nic innego, jak zniekształcony wyraz „Croate”.

zobacz więcej
Nie ma niestety danych, ile są warte uszy Cristiana Ronaldo, w których też połyskują kosztowne kamyki.

Za to legenda koszykówki Michael Jordan zwieńczył płatki uszu delikatnymi – w kontrze do wzrostu – mini-kółeczkami.

Najsłynniejsze jednak panie

Najsłynniejszy kolczyk świata? Biała perłowa łezka w uchu pewnej holenderskiej – a jednak – panny. Dla większości „Dziewczyna z perłą” nazywa się Scarlett Johansson – jak film opowiadający historię (fikcyjną) obrazu Johanna Vermeera, który rozsławił początkującą wtedy gwiazdkę. Sam wizerunek, namalowany w połowie XVII stulecia, jest na top liście arcydzieł – o czym świadczy nadany mu przydomek „Mony Lisy północy”.

Z tym, że Gioconda nie nosi prawie żadnej ozdoby – i choć nie widać jej uszu, można być pewnym, że nie były przekłute. Bo na początku renesansu jeszcze nie nadeszła moda na kolczykowanie. Wystarczyło jednak pół wieku, by ozdoby ze szlachetnych kruszców oraz drogich kamieni dyndały tak u damskich, jak męskich narządów słuchu.

Dojrzałe odrodzenie, a zwłaszcza manieryzm, wymagały przedziurawienia płatków usznych, żeby zawiesić na nich jakiś kosztowny drobiazg. A że portretów z tymi ozdobami bez liku, proponuję subiektywny ranking pań z kolczykiem.

Najpierw te wysoko urodzone jak Isabella d’Este, odmłodzona przez Tycjana o dobre czterdzieści lat. Konterfekt powstał, gdy miała sześćdziesiątkę oraz wystarczającą władzę, aby zmusić artystę do… no, daleko posuniętej idealizacji wizerunku. Efekty tego liftingu są doskonałe, zaś jasne akcenty w stroju „pierwszej damy renesansu” dopełnia perła w uchu, doskonale widoczna na ciemnym gładkim tle.

Kolejne siedzą w… wannie, umalowane, wyfiokowane i zakolczykowane (perły w kształcie gruszek). To siostry d’Estreés; obraz zaś uchodzi za szczytowe osiągnięcie francuskiej Szkoły z Fontainebleau (ok 1550).

W tym samym czasie Florentyńczyk Agnolo Bronzino, nadworny malarz Kosmy Medyceusza, stworzył podobiznę jedenastoletniej Marii, najstarszej córki możnego chlebodawcy. Mała pozuje z powagą jak dorosła kobieta, wystrojona również jak dama. Cóż, pozycja obligowała, dziewczynka musiała błyszczeć klejnotami, w tym – złotymi, misternie uformowanymi kolczykami.

To jednak nic wobec katorgi, jaką znosiła córka Henryka VIII Elżbieta I (II poł. XVI w.). Obwieszoną biżuterią Tudorówna nie pokazywała się publicznie inaczej, jak tylko przyozdobiona drogocennościami od czubka wysoko upiętej koafiury po nosek bucika, w kompozycję wliczając uszy.
Saskia, ukochana Rembrandta van Rijn na wszystkich konterfektach nosi te same perłowe łezki, które pasują do wszystkich jej wcieleń – czy to jako Flory, czy kąpiącej się Betsabe, czy po prostu… do niej samej: młodej, uśmiechniętej żony artysty. Fascynujące, jak Rembrandt potrafił „ustawić” maleńki księżycowy blask w mrocznych kompozycjach.

Z polskich przedstawień weźmy „Młodą kobietę z różą” Anny Bilińskiej - barwa ozdoby harmonizuje z odcieniem usteczek modelki. Co za powab!

Na koniec wracamy do panów. Do moich ulubionych należy „Ahaswerus”, piękny i młody biblijny król Persów, wyobrażony przez równie urodziwego i młodego Maurycego Gottlieba (artysta zmarł w 1879 roku mając lat 23): w uchu wschodniego monarchy połyskuje złocista obręcz.

– Monika Małkowska

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

Zdjęcie główne: Uczestnik Fashion Week w Paryżu w lutym 2020 roku: okulary marki Ray Ban i złoty kolczyk z perłą. Fot. Edward Berthelot/Getty Images
Zobacz więcej
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Legendy o „cichych zabójcach”
Wyróżniający się snajperzy do końca życia są uwielbiani przez rodaków i otrzymują groźby śmierci.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pamiętny rok 2023: 1:0 dla dyktatur
Podczas gdy Ameryka i Europa były zajęte swoimi wewnętrznymi sprawami, dyktatury szykowały pole do przyszłych starć.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kasta, i wszystko jasne
Indyjczycy nie spoczną, dopóki nie poznają pozycji danej osoby na drabinie społecznej.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Jak Kościół katolicki budował demokrację amerykańską
Tylko uniwersytety i szkoły prowadzone przez Kościół pozostały wierne duchowi i tradycji Ojców Założycieli Stanów Zjednoczonych.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Budynki plomby to plaga polskich miast
Mieszkania w Polsce są jedynymi z najmniejszych w Europie.