Emilewicz przyznała, że dyskutujemy ze sobą za pomocą haseł na marszach i tweetów w sieci, ale nie prowadzimy dialogu na tyle długiego, aby zrozumieć, że są w Polsce ludzie mający różne zdania, co jest normalne i naturalne. Jaśkowiak przyznał, że taka rozmowa to ciekawe doświadczenie, które pokazuje, że do dialogu, niezależnie od poglądów, wystarczy dobra wola obu stron i umiejętność słuchania. Zauważył też, że mimo różnych przynależności partyjnych potrafili z Emilewicz współpracować przy ważnych rzeczach dla Poznania i kraju, więc co dopiero porozmawiać ze sobą.
Przejaskrawiona i na wrost
Wygląda na to, że się udało! Zważywszy, że nie tylko oni się dogadali! Okazało się, że aktywistkę Łowżył (występującą z czerwonym piorunem Strajku Kobiet na głowie) i dyrektora Łęckiego połączyły z kolei czekolada i długodystansowe związki. – Rozmawialiśmy bardzo spokojnie. Życzyłabym sobie, żeby wszystkie dialogi, zwłaszcza w środkach masowego przekazu, wyglądały właśnie tak, na poziomie i łagodnie – mówiła profesor Rudawska o fryzjerze Janczyszynie (z olbrzymim kolczykiem w uchu). Florysta Rapp mówił, że lepiej, aby religii nie było, bo w Kościele nie ma prawdy; na co ksiądz Rakowski odpowiedział, że „religia pomaga ludziom w odkrywaniu Pana Boga i moralności, żebyśmy jako społeczeństwo potrafili być razem, wybaczali sobie i budowali wspólnotę”. I dodał, że on o nikim źle nie myśli i chciałby, żeby to dotarło do ludzi! Rapp przyznał, że na szkoleniach mówi o czymś podobnym. – Cieszę się że możesz podejść do mojego krytycyzmu z dystansem i humorem – mówił do księdza. Oni też się jakoś dogadali…
– Chcemy zainspirować do rozmowy w rodzinach, miejscach pracy, grupach przyjaciół. Jesteśmy powołani do budowania pojednania i jedności w świecie. Wierzymy, że we wzajemnym szacunku, dialogu i wolnym wyborze buduje się lepszy, piękniejszy świat, do tego was zapraszamy – zagajał ksiądz Rakowski. „A czy ty potrafisz rozmawiać?” – takim pytaniem, wyświetlonym na ekranie, kończył się film. Czy to nie jest jednak teatrum na pokaz, bo do kamery łatwo się uśmiechać i mówić miłe rzeczy, by potem – po powrocie do domów i głęboko wykopanych okopów – dalej sączyć jad? – Oczywiście, pomiędzy tym, żeby coś zrobić, a rzeczywiście zrobić jest jeszcze długa droga… I po naszych rozmowach wszyscy pewnie wrócą do swoich baniek. Trudno, żeby było inaczej. Nasza produkcja była jednak potrzebna, nawet jeżeli trochę przejaskrawiona i na wyrost. Filmy o Jezusie też są ładniejsze niż rzeczywistość, bo mają wzbudzić uczucia. Tutaj staraliśmy się o to samo – przyznaje ksiądz. Zresztą w komentarzach nikt nie zwracał na to uwagi. Ludzie pisali wręcz, że materiał mógłby być dłuższy. „Ale my nie chcieliśmy zwracać uwagi na sam film, lecz problem, którego dotyka. Co będzie dalej? Życie zaskakuje pozytywnie” – twierdzą autorzy. I nawet jeśli to była tylko ułuda, ludziom bardzo potrzebna, bo dająca nadzieję.