Cywilizacja

Trzeba rozmawiać. Tylko czy to wciąż możliwe?

Rozmawiać warto, a nawet trzeba. Zwłaszcza w popękanej Polsce, gdzie nikt już nikogo nie słucha, aby tylko wykrzyczeć swoje i swojsze. I tym bardziej w Wielkim Poście, który jest czasem zrozumienia i przebaczenia.

Miało być radio, a nie prywatny folwark… Stary Nowy Świat

Kronika pychy, po której może kroczyć tylko upadek.

zobacz więcej
W Tygodniku TVP ukazał się niedawno mój tekst o internetowym Radiu Nowy Świat: bynajmniej nie o polityce, ona stanowiła jedynie tło dla opowieści o cynikach, którzy romantykom ukradli ich wymarzone dziecko w postaci rozgłośni założonej za pieniądze słuchaczy (chodzi o siedem milionów złotych!). W artykule starałem się rzetelnie odtworzyć ten proces, cytując przede wszystkim internetowe wpisy osób z radia. Dlatego z rosnącym zdumieniem czytałem potem setki komentarzy, bo nikt z zabierających głos nie odniósł się do meritum i większość nawet nie zadała sobie trudu lektury, jednak nie mieli oporu pisać, co sądzą o mnie, niczego wszak nie wiedząc, do czego wystarczył im tytuł i przede wszystkim samo miejsce publikacji.

Nie było chętnych do rozmowy, jedynie do mnożenia inwektyw, z których dowidziałem się, że wspieram dobrą zmianę, chodzę na pasku Kurskiego, jestem niby-dziennikarzem i łże-redaktorem. Najbardziej rozbawiły mnie pytania, chyba retoryczne, dlaczego nie stworzyłem podobnego artykułu o Rydzyku lub Obajtku – doprawdy, dziwna to metoda rozliczania dziennikarza poprzez tematy, których nie podjął, bo w ten sposób można zaszachować każdego. Całe szczęście, iż nie wytknięto, że to ja zagarnąłem 2 miliardy złotych publicznej dotacji! I że mam wypier…

Cóż, chciałem tylko opisać okradzionych romantyków… Zwróciłem się zresztą do nich z prośbą o rozmowę: Patrycja Macjon, założycielka RNŚ, która została z niego wypchnięta, najpierw tytułowała mnie „Szanownym Panem”; pisała, że „dziś jesteśmy niestety w ogniu walki, ale jutro będę dostępna od przedpołudnia” i „kłaniała się” na pożegnanie. Gdy jednak dowiedziała się, dla jakiego medium ma się wypowiedzieć, choć tłumaczyłem, że nie mam nic wspólnego z polityką, zamilkła i nie zasłużyłem nawet na odmowę…

Jeden z komentujących zauważył, że wolność słowa polega między innymi na nieudzielaniu wywiadów takim mediom jak Tygodnik TVP. Nawet jeśli, czy to oznacza również brak szacunku? Do tego Macjon przypisała mi automatycznie poglądy, których nie posiadam tylko dlatego, że ośmieliłem się zabrać głos pod szyldem telewizji publicznej. Ja opisałem rzeczywistość skażoną polityką, ale poniekąd to także casus tancerza i choreografa Agustina Egurroli, który ocenia taniec – został właśnie jurorem tanecznego show w telewizji publicznej: wystarczyło TVN zamienić na TVP, by i na jego głowę spadł grad wyzwisk.
Agustin Egurrola podczas konferencji prasowej z uczestnikami finału konkursu Eurowizja Junior 2020. Fot. PAP/Leszek Szymański
Wielka szkoda, bo w ten sposób można wylać nie tylko pomyje, ale i dziecko z kąpielą. A przecież sama Macjon 11 listopada, w Święto Niepodległości, gdy wszyscy powinniśmy być razem, pisała: „Na przestrzeni ostatnich miesięcy usłyszałam z ust kilku niezwykle cenionych przeze mnie osób, że wobec sytuacji społeczn-politycznej, z którą mierzymy się w Polsce, pojęcie ‘środka’ zaniknęło. Że nie ma miejsca na kompromis. Że czas przeznaczony na podejmowanie prób nawiązania dialogu minął. Że ‘symetryzm’ – który jest w moich oczach tożsamy z pojęciem obiektywizmu – należy... *****, czyli (jeśli dobrze rozumiem) tępić. Większość osób wyrażających te – w mojej ocenie – radykalne tezy, to osoby, które wyrażają się pochlebnie na temat podziwianej przeze mnie (ze świadomością wielu ułomności) polityki Okrągłego Stołu i grubej kreski. Nie oceniam, tylko proszę – jeżeli słowo pisane na Facebooku ma jakąkolwiek moc – zastanówmy się nad tym, czy mielibyśmy szansę się urodzić, gdyby nie zdolność i gotowość do rozmowy”. Przecież zgłaszałem taką gotowość: co prawda o RNŚ, nie o Okrągłym Stole i grubej kresce, bo nie zgadzam się z Macjon w kwestii podziwu – ale wtedy rozmowa byłaby ciekawa.

Słowa Macjon komentował Ryszard Zieliński z Łodzi: „Pełna zgoda! Trzeba rozmawiać! I z ludźmi wierzącymi i przeciwnie, i z szeroko pojętą lewicą i tak samo prawicą, ludźmi różnorakich poglądów. Ale... nie z PiS– em. Ich rzeczywiście należy (i tu nie wstawię pięciu gwiazdek, ani popularnego słowa na W) postawić przed niezawisłym Sądem i osądzić. I nawet nie chodzi o zemstę , ale o to, żeby już nigdy nikomu nie przyszło do głowy zawłaszczać Państwa i traktować go jako prywatny folwark!”. Czyli rozmawiajmy ze wszystkim, ale nie do końca… Więcej zrozumienia znalazła Anna Firlus-Werkowska z Zabrza: „Tak, zdolność i gotowość do rozmowy jest kluczem, który otwiera wiele drzwi i potrafi ukazać nowe horyzonty. Problem w tym, że rozmowa wymaga również słuchania. Jeśli druga strona jest głucha na wszelkie argumenty, zostajemy w miejscu. A pozostawanie w miejscu, w dzisiejszym świecie, oznacza cofanie się. O ile lat ostatnio się cofnęliśmy...?”. Wydaje się, że głusi jesteśmy wszyscy, bo w ja swoim w tekście również nie byłem wolny od złośliwości. Przepraszam.

Poszukiwanie wspólnego języka

Próbę ocucenia nas podjął ksiądz Radosław Rakowski, który wraz z Duszpasterstwem Akademickim na poznańskich Winiarach, prowadzi kawiarnię „Radość” („taki kato spot” – żartuje), gdzie pod jego wodzą młodzi ludzie dyskutują godzinami, co dobrego zrobić dla świata. I podczas jednej z rozmów wpadli na pomysł… zaproszenia innych do rozmowy. Prawdziwej, wypełnionej nie tylko pytaniami i odpowiedziami, argumentami i kontrargumentami, ale także patrzeniem w oczy, odczytywaniem mowy ciała, obserwowaniem mimiki twarzy i reakcji interlokutora, byciem blisko siebie dosłownie i w przenośni – czyli pokazaniem, że może w przyrodzie wystąpić zjawisko, które w debacie publicznej w Polsce AD 2021 zniknęło zupełnie.

Ordo Iuris będzie trwał dłużej niż jakakolwiek polityczna siła

Szef organizacji deklaruje: Nie potrzebujemy autoryzacji biskupów i o nią się nie ubiegamy.

zobacz więcej
Pomysł pojawił się w listopadzie i już w grudniu ksiądz Rakowski z podopiecznymi, Fundacją Dwunastka oraz WSK Studio, realizował niezwykły film– eksperyment sprawdzający, czy pomiędzy osobami o odmiennych poglądach politycznych i społecznych, możliwy jest szczery dialog z wysłuchaniem drugiej strony i wzajemnym okazaniem szacunku. Do udziału w eksperymencie zaproszono dziesięć osób z Poznania, przedstawicieli różnych środowisk, młodych i starszych, samotnych i z rodzin wielodzietnych, wierzących i ateistów, którzy codziennie krytykują się nawzajem, nie stroniąc przy tym od negatywnych słów, choć – czasem nawet o tym nie wiedząc – mieszkają obok siebie lub mijają na ulicach. Co się stanie, gdy pozna się ich ze sobą i zaprosi do rozmowy? Czy mimo różnic będą w stanie prowadzić dyskurs? Czy potrafią słuchać siebie nawzajem z poszanowaniem poglądów drugiego człowieka? Czy stereotypowe myślenie okaże się ważniejsze? Adam Kozioł z Duszpasterstwa Akademickiego mnożył pytania i wspominał o sprawdzaniu, czy mimo różnic w światopoglądzie zaproszeni będą potrafili znaleźć wspólny język; czy w spotkaniu twarzą w twarz otworzą się i będą potrafili porozumieć?

– Obserwowaliśmy także, czy podczas spotkania powstaje między nimi relacja, która może stać się ważniejsza niż przekonania – mówił. Uczestnicy w pierwszej części nagrania opowiadali o sobie (nie wiedząc, co mówią pozostali). W drugiej – zostali połączenie w pary z osobami o przeciwnych wizjach świata; mieli zadać rozmówcy 16 pytań przygotowanych zawczasu: o muzykę, o politykę, o bezpieczeństwo, o religię, o przyjaźń, o wstydliwą historię z życia, o wymarzoną cechę, o ostatnie słowo przed śmiercią… Włączono kamery i niektóre rozmowy trwały nawet 50 minut. – Bez gotowania się i kłótni, choć staraliśmy się, żeby było trochę emocji wyzwolonych pytaniami, żeby ludzie się odsłonili. Zaprosiliśmy społeczników obytych z kamerą, więc nie była to dla nich trudna sprawa. Ważniejsza stała się druga osoba, stąd brały się lęki i obawy: jak wypadnę wobec niej? – opowiada ksiądz Rakowski. Łącznie zebrano 11 godzin materiału, który zestawiono w 9-minutowy film puszczony w sieci.

Pierwszy sukces: nikt z zaproszonych nie odmówił. Udział wzięli: Tomasz Łęcki – dyrektor Muzeum Narodowego w Poznaniu; Ewa Łowżył – fotografka i aktywistka; Radosław Rakowski – ksiądz, Michał Rapp – florysta; Maria Rudawska – profesor biologii; Jakub Janczyszyn – fryzjer; Lukrecja Świtalska – dziewczynka i księżniczka; Jan Pomin – chłopiec. Najwięcej emocji wzbudziła jednak para Emilewicz i Jaśkowiak. Ona – polityk Zjednoczonej Prawicy i była wicepremier; on – włodarz Poznania i niedoszły kandydat PO na prezydenta kraju. Puenta – nie skoczyli sobie do gardeł (są zresztą na „ty”).
Jadwiga Emilewicz i Jacek Jaśkowiak podczas nagrania sesji "Czy Poznań jest miastem dialogu". Fot. printscreen/ www.facebook.com/watch/?v=889103098511722
Emilewicz przyznała, że dyskutujemy ze sobą za pomocą haseł na marszach i tweetów w sieci, ale nie prowadzimy dialogu na tyle długiego, aby zrozumieć, że są w Polsce ludzie mający różne zdania, co jest normalne i naturalne. Jaśkowiak przyznał, że taka rozmowa to ciekawe doświadczenie, które pokazuje, że do dialogu, niezależnie od poglądów, wystarczy dobra wola obu stron i umiejętność słuchania. Zauważył też, że mimo różnych przynależności partyjnych potrafili z Emilewicz współpracować przy ważnych rzeczach dla Poznania i kraju, więc co dopiero porozmawiać ze sobą.

Przejaskrawiona i na wrost

Wygląda na to, że się udało! Zważywszy, że nie tylko oni się dogadali! Okazało się, że aktywistkę Łowżył (występującą z czerwonym piorunem Strajku Kobiet na głowie) i dyrektora Łęckiego połączyły z kolei czekolada i długodystansowe związki. – Rozmawialiśmy bardzo spokojnie. Życzyłabym sobie, żeby wszystkie dialogi, zwłaszcza w środkach masowego przekazu, wyglądały właśnie tak, na poziomie i łagodnie – mówiła profesor Rudawska o fryzjerze Janczyszynie (z olbrzymim kolczykiem w uchu). Florysta Rapp mówił, że lepiej, aby religii nie było, bo w Kościele nie ma prawdy; na co ksiądz Rakowski odpowiedział, że „religia pomaga ludziom w odkrywaniu Pana Boga i moralności, żebyśmy jako społeczeństwo potrafili być razem, wybaczali sobie i budowali wspólnotę”. I dodał, że on o nikim źle nie myśli i chciałby, żeby to dotarło do ludzi! Rapp przyznał, że na szkoleniach mówi o czymś podobnym. – Cieszę się że możesz podejść do mojego krytycyzmu z dystansem i humorem – mówił do księdza. Oni też się jakoś dogadali… – Chcemy zainspirować do rozmowy w rodzinach, miejscach pracy, grupach przyjaciół. Jesteśmy powołani do budowania pojednania i jedności w świecie. Wierzymy, że we wzajemnym szacunku, dialogu i wolnym wyborze buduje się lepszy, piękniejszy świat, do tego was zapraszamy – zagajał ksiądz Rakowski. „A czy ty potrafisz rozmawiać?” – takim pytaniem, wyświetlonym na ekranie, kończył się film. Czy to nie jest jednak teatrum na pokaz, bo do kamery łatwo się uśmiechać i mówić miłe rzeczy, by potem – po powrocie do domów i głęboko wykopanych okopów – dalej sączyć jad? – Oczywiście, pomiędzy tym, żeby coś zrobić, a rzeczywiście zrobić jest jeszcze długa droga… I po naszych rozmowach wszyscy pewnie wrócą do swoich baniek. Trudno, żeby było inaczej. Nasza produkcja była jednak potrzebna, nawet jeżeli trochę przejaskrawiona i na wyrost. Filmy o Jezusie też są ładniejsze niż rzeczywistość, bo mają wzbudzić uczucia. Tutaj staraliśmy się o to samo – przyznaje ksiądz. Zresztą w komentarzach nikt nie zwracał na to uwagi. Ludzie pisali wręcz, że materiał mógłby być dłuższy. „Ale my nie chcieliśmy zwracać uwagi na sam film, lecz problem, którego dotyka. Co będzie dalej? Życie zaskakuje pozytywnie” – twierdzą autorzy. I nawet jeśli to była tylko ułuda, ludziom bardzo potrzebna, bo dająca nadzieję.

Spełniła się, dokonując aborcji. Opublikowała swoje zdjęcie z krwią na rękach…

Doctor Ashtanga przekracza granice.

zobacz więcej
Tylko jak to możliwe, że dziwi nas widok rozmawiających ze sobą osób, które nie kłócą się i nie rzucają na siebie z pięściami? To absurd! Przecież to powinna być norma, a nie socjologiczny ewenement! Pytam o to Małgorzatę Bendowską, młodą psycholog współpracującą z Duszpasterstwem Akademickim, która była zaangażowana w produkcję filmu: cyzelowała scenariusz i przeprowadzała indywidualne rozmowy na planie. Odpowiada: – Jako jedyna w gronie twórców posiadałam wykształcenie psychologiczne, dlatego od początku byłam przekonana, że ludzie potrafią ze sobą rozmawiać i że potrzebują do tego jedynie odpowiednich warunków. Koledzy, którzy na co dzień zajmują się innymi dziedzinami sztuki, nauki czy techniki, byli pełni obaw: czy zaproszone osoby na pewno będą chciały wejść ze sobą w dialog, czy to nie będzie „sztuczne”, czy cokolwiek nam z tego „eksperymentu” wyjdzie, czy pytania nie są zbyt intymne, czy nasi goście będą potrafili „otworzyć się”.

Bendowska pamięta, że sporym wyzwaniem była zmiana języka, którym operowali podczas przygotowywania się do realizacji. – Zależało mi na tym, by spotkanie osób na planie filmowym nazywać INTERAKCJĄ, nie KONFRONTACJĄ. Dostrzegam, że głęboko zakorzenione w świadomości ludzi jest przeciwstawianie odmiennych poglądów, tam, gdzie można by je po prostu przedstawiać, oglądać, porównywać, zestawiać... Doświadczenie pracy z ludźmi, setki godzin spędzonych na rozmowach z nimi, pokazały mi, że mimo wielu różnic, bardzo wiele nas łączy, a to, co łączy, też nas do siebie zbliża – mówi. – Żyjemy w rzeczywistości, w której podkreślany jest indywidualizm. Ogromną rolę w tym przekazie pełnią media. To obraz fałszywy, bo niepełny. Oprócz tego, że jesteśmy od siebie różni, jesteśmy też do siebie bardzo podobni. Nie ma w tym żadnej sprzeczności, jest za to ogromne bogactwo. Dialog zakłada otwartość na wymianę, ale niekoniecznie na zmianę. Zmiana jest jakby „skutkiem ubocznym rozmowy”. Wymienimy się informacjami, ale jak ta wymiana wpłynie na mnie lub na Ciebie, zależy od nas obojga. Przekonywanie ludzi (wymuszanie zmiany) budzi opór, bo zabiera wolność. Dobrze prowadzony dialog będzie uwalniał, zamiast nas zamykać, odgradzać i zniewalać. Wystarczy więc zmienić perspektywę: wymiana nas ubogaca a zmiana to wybór. Z takim podejściem na pewno będziemy mieli większą ochotę ze sobą rozmawiać – puentuje.

Biedroń dziś by nie przyszedł do Pospieszalskiego

Jan Pospieszalski od lat udowadnia, że warto rozmawiać – 1 marca 2021 został nadany dwusetny odcinek jego programu od powrotu na antenę w 2016 roku. – Program przechodził różne turbulencje: sześć razy zrzucano go z anteny, bo kończyła się umowa i nie była przedłużana z niewiadomych przyczyn. Nigdy nie podawano merytorycznych zarzutów. Gdyby doliczyć wszystkie wcześniejsze programy, w sumie było ich na pewno ponad 500 – wylicza dziennikarz. Wystartował w kwietniu 2004 roku, dwa tygodnie przed wejściem Polski do Unii Europejskiej.
Księżniczka i Chłopiec podczas nagrania sesji "Czy Poznań jest miastem dialogu". Fot. printscreen/ www.facebook.com/watch/?v=889103098511722
– Przyświecała nam idea rozmowy i słuchania siebie nawzajem, co wówczas, o dziwo , było o wiele prostsze niż dzisiaj, gdy polityka wymyśliła polaryzację, własne paliwo, dzięki któremu łatwiej ludzi zamknąć w bańkach, bo klasa polityczna ma na to apetyt i steruje nami przez przekazy dnia. Wtedy establishment III RP był bardzo pewny siebie: gonimy zlaicyzowany Zachód i modernizujemy się na jego wzór, jak kserokopiarka przyjmując tamte wzorce bez żadnej alternatywy i dyskusji. My, autorzy programu, z wrażliwością konserwatywno-chrześcijańską, stanowiliśmy w telewizji kuriozum, dlatego dopuszczono nas do głosu. Monopol ludzi ‘na pewnym poziomie’ był wszechobecny, a jednak uznano, że warto rozmawiać. Władza miała z tego wręcz masochistyczną radość, że nieporadnie nazywamy świat po imieniu, ale przynajmniej zaistniała debata – opowiada Tygodnikowi TVP dziennikarz.

Pospieszalski wspomina, że na początku do programu przychodzili absolutni zwolennicy aborcji i organizatorzy Parad Równości. – My potrafiliśmy uczciwie powiedzieć, jakie mamy poglądy, ale chcieliśmy też rozmawiać i wysłuchać innych, by widzowie sami ocenili, na ile dociskam do ściany mojego rozmówcę, którego nie próbowałem hejtować, starając się rzetelnie trzymać nerwy na wodzy. Z żalem twierdzę, że nie jest to już możliwe. Dziś w telewizji jest o wiele trudniej: istnieją media lewicowo-liberalne, odporne na postawy takie jak moja, albo obsługujące obóz władzy, gdzie priorytet ma konferencja premiera. Dzisiaj poseł Śmiszek i poseł Biedroń do mnie by już nie przyszli, bo moje poglądy o małżeństwach jednopłciowych są im dobrze znane i oni nie mają ochoty rozmawiać na ten temat. Podobnie Krystyna Pawłowicz nie zostanie zaproszona do TVN. Nie wiem, kiedy to nastąpiło, może zdecydowała porażka wyborcza PO w 2005 roku albo Smoleńsk? – pyta Pospieszalski. Zwraca uwagę, że to nie tylko problem Polski, bo takie „ruchy tektoniczne”, gdzie podważana jest bezalternatywna wizja świata, występują również we Francji i Stanach Zjednoczonych. Skąd to się wzięło, skoro tam nie było PO, PiS i Smoleńska? – Internet i jego rozwój umożliwił zamykanie się w bańkach i tworzenie kohort idących za głosem facebookowych liderów, co utrudnia debatę. Wymyślono też „cancel culture”, czyli wymazywanie i unieważnianie adwersarza, głoszoną zwłaszcza przez postępowych liberałów. Ludzie wiedzą swoje i odmawiają przeciwnikowi wręcz prawa do istnienia. Sztuka rozmowy oddala się… – odpowiada.

Wizytówka programu „Warto rozmawiać” (z strony internetowej tvp.pl) brzmi: „W programie z udziałem zaproszonych gości i publiczności prowadzący inicjuje rozmowę, która nie gwarantuje ostatecznych rozstrzygnięć, lecz daje nadzieję na znalezienie elementów wspólnych. Aktualne tematy poruszające opinię publiczną i gorące debaty. Goście Jana Pospieszalskiego reprezentują rozmaite opcje i poglądy, nieraz skrajnie różne. Dyskusja w programie to przeciwstawne racje, starcia argumentów i poszukiwania możliwości rozwiązań”. Czy aby wciąż warto rozmawiać? „Warto w ważnych sprawach. A dzisiaj wszędzie padają pytania: Gowin Bielana czy Bielan Gowina; albo kogo kupi Hołownia. A czemu nie porozmawiać o polskiej energetyce?”.

Ludzie boją się mówić, co myślą. Wielkie zwycięstwo cancel culture

Nękani są nie tylko ludzie ze świecznika i nie tylko za przejawy transfobii, rasizmu czy białego suprematyzmu.

zobacz więcej
– Ostatnio poświęciłem program polityce energetycznej Unii Europejskiej i wygaszaniu polskich elektrowni. I o tym warto rozmawiać, gdy obie strony są uczciwe i dążą do prawdy. Bo jeśli grupa ekologów – mieszkających na zamkniętych osiedlach, chodzący w butach Nike z iPhone’ami w dłoniach, protestuje hasłowo przeciw elektrowni w Turowie – ten sprzeciw nie jest dążeniem do prawdy, bo wiem, że finansują ich środowiska zagraniczne, abyśmy kupowali prąd gdzie indziej. Albo środowiska LGBT, dostające granty zagraniczne, mówiące pod ich dyktando. Ich poglądy są nadużyciem i należy opowiedzieć swoją wizję świata. Ludzie tego nie rozumieją, za o winię braki w edukacji publicznej – tak tworzą się bańki informacyjne – mówi Jan Pospieszalski.

Jego zdaniem przyjazna rozmowa między Emilewicz i Jaśkowiakiem była możliwa, bo „oboje zgodziliby się na pewno w fundamentalnych kwestiach: o klimatyczną politykę Unii Europejskiej, o kompromis aborcyjny sprzed 22 października, o osoby jednopłciowe starające się o adopcje dzieci, o lasy państwowe zmieniające strukturę i chroniące 30% swoich terenów. Ich odpowiedzi byłyby tożsame”. – Tym ciekawsze, jak wyglądałaby rozmowa Jaśkowiaka z Markiem Jurkiem. To byłoby coś – mówi dziennikarz. I przypomina książkę Władimira Lisiczkina, specjalisty z GRU, który o wojnie historycznej pisał jako o „destabilizacji polegającej na nadszarpnięciu jedności narodu poprzez takie działania informacyjne, które mają na celu moralną likwidację wszystkich bohaterów, osobistości bądź wydarzeń, będących do tej pory źródłem dumy narodowej”. Pospieszalski zauważa, że to oznacza, iż historia wciąż może być płaszczyzną porozumienia, bo razem odczuwamy dumę z Bitwy Warszawskiej lub Wiktorii Wiedeńskiej, skoro historia po 1944 roku z Żołnierzami Wyklętymi już niekoniecznie nas łączy: – Wspólne dziedzictwo historyczne jest bardzo ważne i tego nie można zniszczyć, bo wtedy nie zostanie już nic. I na tym można dzisiaj budować porozumienia między zwaśnionymi stronami. Myślę też, że pomimo wielu różnic w podejściu, drugim takim elementem jest zdrowie, co widać było w moich programach o pandemii.

Napić się wina, zacząć od siebie

O RNŚ już nie napiszę, ale Okrągłym Stole i grubej kresce – być może. Dlatego można mi zarzucić naiwność, ale powtarzam, że warto – i trzeba – rozmawiać. Zapewne znowu wyleją się pomyje, że kto to pisze i gdzie, ale to też można wybaczyć. Zwłaszcza, że Wielki Post jest czasem przebaczenia, o czym można usłyszeć w kościelnych kazaniach i orędziach, w których to słowo odmieniane jest przez wszystkie przypadki. = – Otrzymując przebaczenie w Sakramencie, który znajduje się w samym centrum naszego procesu nawrócenia, stajemy się z kolei krzewicielami przebaczenia: otrzymawszy je sami, możemy je ofiarować innym poprzez zdolność do prowadzenia troskliwego dialogu i przyjmowania postawy, która daje pociechę poranionym. Boże przebaczenie, także poprzez nasze słowa i gesty, pozwala nam przeżywać Wielkanoc braterstwa – powiedział papież Franciszek w orędziu na Wielki Post 2021. I znowu: można nie zgadzać się z nim w wielu kwestiach dotyczących Kościoła, ale warto podjąć dialog i starać się zrozumieć. I życzyć dobrych świat wielkanocnych.
Jan Pospieszalski w progamie "Warto rozmawiać" w 2004 roku. Fot. TVP
Ksiądz Rakowski: – Pospieszalskiemu trudno zapraszać ludzi do programu? Zauważam to samo. Osoby LGBT, kiedyś chętne do rozmowy, dzisiaj blokują mnie na Facebooku, bo jestem księdzem i mówię rzeczy nie po ich myśli. Oni uważają, że trwa wojna. A to tylko emocje w czasie pandemii przeniosły się do internetu, w którym wszyscy teraz siedzą. A to nie jest prawda! Nie ma nic ważniejszego niż drugi człowiek! Aborcja jest najważniejsza? Nie! Polska jest najważniejsza? Też nie! Idee stały się ważniejsze niż ludzie! Kościół też stał się ideologiczny. W czasach „Solidarności” przyjmował wszystkich do siebie, także niewierzących. Dzisiaj stał się fortecą, tylko dla naszych– katolików, najlepiej z Radia Maryja. Tymczasem Jezus pokazywał jak doceniać i szanować godność każdego człowieka. Co więc mamy zrobić? Zluzować. Cieszyć się życiem. Wyjść na słońce. Usiąść przy stole, zjeść coś dobrego, napić się kieliszek wina. Nie głupkować. Zacząć od siebie.

Amen.

– Jakub Kowalski

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

Zdjęcie główne: Ewa Łowżył, fotografka i aktywistka oraz Tomasz Łęcki, dyrektor Muzeum Narodowego w Poznaniu podczas nagrania sesji "Czy Poznań jest miastem dialogu". Fot. printscreen/ www.facebook.com/watch/?v=889103098511722
Zobacz więcej
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Legendy o „cichych zabójcach”
Wyróżniający się snajperzy do końca życia są uwielbiani przez rodaków i otrzymują groźby śmierci.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pamiętny rok 2023: 1:0 dla dyktatur
Podczas gdy Ameryka i Europa były zajęte swoimi wewnętrznymi sprawami, dyktatury szykowały pole do przyszłych starć.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kasta, i wszystko jasne
Indyjczycy nie spoczną, dopóki nie poznają pozycji danej osoby na drabinie społecznej.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Jak Kościół katolicki budował demokrację amerykańską
Tylko uniwersytety i szkoły prowadzone przez Kościół pozostały wierne duchowi i tradycji Ojców Założycieli Stanów Zjednoczonych.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Budynki plomby to plaga polskich miast
Mieszkania w Polsce są jedynymi z najmniejszych w Europie.