Odwrotność wyklaskiwania przeżyła Halina Mikołajska, znana z działalności opozycyjnej współzałożycielka Komitetu Obrony Robotników. Ona z kolei nie mogła się długo odezwać po pojawieniu się na scenie. Publiczność witała ją szczerymi brawami poparcia dla jej postawy obywatelskiej. Co i jak miała do powiedzenia w roli ta wybitna aktorka, zdawało się mieć mniejsze znaczenie i mogło zaistnieć dopiero po wybrzmieniu owacji.
Nastroje w środowisku teatralnym świadczyły o tym, że stan wojenny postrzegano przez pryzmat doświadczeń okupacyjnych, co podtrzymywała solidarnościowa, nielegalna prasa. Analogia, jak większość analogii, była kulawa, ale w trudnej sytuacji trzeba było się na czymś oprzeć. Było wojsko na ulicach, godzina policyjna, ofiary śmiertelne i obozy – nie koncentracyjne, ale jednak. Wszystko było inne: sytuacja, ludzie, stosunki, zakres represji, inaczej wyrażający się patriotyzm, innej wagi zdrada.
Skoro o środowisku teatralnym mowa, to chciałoby się powiedzieć za Aleksandrem Fredrą: „Znaj proporcją, mocium panie”, ale tylko niektórym, bardziej egzaltowanym artystom. Większość bojkotująca dała władzy znać, że nie w każdych warunkach chce być kwiatkiem do wartowniczego kożucha.
Obecnie niby nie ma ogłoszonego bojkotu TVP, ale wielu artystów oświadcza, że w niej nie wystąpi. Ci, którym to się zdarzyło muszą, opowiadając o roli, zacząć od rytualnego odcięcia się od nadawcy w jednej z gazet. Ostatnio zdarzyło się to aktorce grającej młodą Agnieszkę Osiecką w serialu „Osiecka” i scenarzyście tego serialu. Obydwoje musieli rozczarować dociekliwą redakcję i zaprzeczyć jakimkolwiek naciskom czy ingerencjom telewizji w ich pracę. W tej samej gazecie długoletnia przyjaciółka Osieckiej wyznała, że obejrzy serial dopiero wtedy, gdy w telewizji, czyli także w Polsce, zmieni się władza. Widać, że nastroje w środowisku jak w kawiarni „U aktorek” za Niemca. To już nie jest wprawdzie pryzmat okupacji niemieckiej, ale pryzmat stanu wojennego, przez który artyści obecnie widzą rzeczywistość. W tym wypadku stosowniejszy od Fredry byłby Karol Marks, według którego historia się powtarza, ale często jest to powtórzenie, gdzie tragedia przechodzi w farsę.
– Krzysztof Zwoliński
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy