Zmiany kulturowe następują w różnym tempie na różnych obszarach. Chyba najwolniej osiedlają się w obszarach ludzkiej świadomości. Emancypantki walczyły długo. Ale w pewnych dziedzinach trudne tematy nie mogą czekać na powszechną akceptację. Muszą być podejmowane w tempie wydarzeń.
Taką dziedziną jest sport. Dość radykalnie rozwiązał sprawę emancypacji. Teraz ma przed sobą nowe wyzwanie. Co z osobami identyfikującymi się z płcią przeciwną, z transseksualistami?
W tej kwestii możemy mieć do czynienia z emancypacją odwróconą. Bo już zdarzają się sytuacje, gdy mężczyźni, którzy identyfikują swą płciowość jako damską i mają to oficjalnie potwierdzone, wyrażają wolę sportowej rywalizacji z kobietami.
Takie przypadki zdarzały się w ostatnich latach – w roku październiku 2018 podczas mistrzostw świata w kolarstwie na torze w Los Angeles zwyciężyła 36-letnia Rachel McKinnon (obecnie Veronica Ivy), która jeszcze sześć lat wcześniej była mężczyzną. Jedna z jej konkurentek po porażce napisała na Twitterze, że kobiece zawody z udziałem osoby transpłciowej były niesprawiedliwe.
Burza rozpętała się także wiosną 2019 roku podczas halowych lekkoatletycznych mistrzostw szkół średnich w amerykańskim stanie Connecticut. Dwa pierwsze miejsca w sprincie kobiet na 55 metrów zajęły Terry Miller i Andraya Yearwood – obie wcześniej były chłopcami. Nie nakazano im przechodzć żadnych kuracji hormonalnych. W Connecticut (podobnie jak w 16 innych stanach USA) w takich przypadkach wystarcza osobista deklaracja dotycząca płci.
Po tamtych zawodach Martina Navratilova napisała w felietonie dla „Sunday Times”, że nawet przyjmowanie przez takie osoby żeńskich hormonów nie wyrówna szans, bo transseksualistki mają przewagę mięśniową z uzyskaną we wcześniejszych latach, gdy były mężczyznami.
Słaba płeć była silniejsza
Podział na sporty kobiece i sporty męskie prawie nie istnieje. Prawie, bo kobiety uprawiają wszystkie męskie sporty, włącznie z żużlem i wyścigami F1. Faceci nie podchodzą do gimnastyki artystycznej i pływania synchronicznego.
Nie słyszałem, aby któryś się upomniał o prawa mężczyzn w tych dyscyplinach. Może i dobrze, gdyż wystająca z wody męska kończyna, owłosiona jak łapa niedźwiedzia, mogła by wystraszyć dzieci małe sprzed telewizorów.
Krótko mówiąc sportowe kobiety wygrały walkę o równouprawnienie w branży i to nawet z małą górką, co zajęło im trochę czasu. Lekko licząc jakieś 2300 lat, nie bez męskiego oporu, skandali i ostrej krytyki, choćby ze strony Kościoła.
Sygnał, że kobiety będą się wtrącały w tzw. męskie sprawy wyszedł z Grecji w czasie starożytnych igrzysk roku 396 p.n.e. Spartańska księżniczka Kyniska wystawiła do zawodów czterokonny rydwan i wygrała wyścig.
Nie pojawiła się w Olimpii nie tylko dlatego, że kobiety nie miały tam wstępu podczas igrzysk. Także dlatego, że nie musiała tego robić dokładnie tak samo jak inni właściciele rydwanów – płci męskiej.