Jednocześnie był neandertalczyk znacznie mniej społeczny, co daje się ocenić choćby analizując przeciętną wielkość grup, w których poruszał się i funkcjonował na co dzień. Były one niewielkie (do kilkunastu osobników) i starały się nie wchodzić sobie nadmiernie w drogę – tyle przynajmniej widzą archeologowie. Człowiek zaś współczesny już 12-15 tys. lat temu podjął się tworzenia monumentalnych, megalitycznych konstrukcji (jak te w
Göbekli Tepe) czy mieszkania w skupiskach po kilka tysięcy osób naraz, w zbudowanej przez siebie z cegły metropolii, jak w
Çatalhöyük. Takiej „twórczości” neandertalczyk po sobie, według archeologów współczesnych, nie zostawił.
Czy to wynik owych genetycznych różnic, na które zwrócił właśnie uwagę zespół psychologów i genetyków pod kierunkiem Claude’a Roberta Cloningera? Wykluczyć tego nie można, a potwierdzić to eksperymentalnie bardzo trudno lub całkiem się nie da. Mimo, że jest już na świecie Alysson Muotri ze Szkoły Medycznej Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego, który w hodowli tkankowej zastąpił w neuronach ludzkich geny człowieka współczesnego ich neandertalskimi odpowiednikami i twierdzi, że „próbuje odtworzyć UMYSŁ neandertalczyka”, a
de facto nie bada nawet jego mózgu, jeno ludzki minimózg po transformacji genetycznej. Neandertalczyk nie był od nas gatunkiem na tyle odrębnym, aby nie mógł się z nami skrzyżować i pozostawić wspólnego, płodnego potomstwa. W tym sensie, stał się być może bardziej kreatywny w swoich prapraprawnukach. W nas. Być może bez tej domieszki czegoś istotnego zbywałoby naszej kreatywności?
Poza tym wiemy, dzięki niemal ćwierć wieku badań genomów, jakie geny
Homo neanderthalensis przekazał swemu potomstwu wymieszanemu z „Afrykańczykiem” –
Homo sapiens. Jakie jednak kulturowe memy przekazał – nie mamy pojęcia. Skoro żył tu co najmniej 200 tys. lat dłużej, niż nowy imigrant z Afryki, musiał wiedzieć nieco lepiej, „jak się obrócić” i „jak ogarniać” w znanym sobie jak własna kieszeń środowisku, które dla przybysza było nowe. Gdy zajrzeć do internetu, można też odnieść wrażenie, że te wszystkie geny to fraszka. Najbardziej mogło mu brakować „kouczy kreatywności” i treningów z tejże w szkołach, domach kultury i zakładach pracy. Nie było kogoś, kto mu powiedział z mocą, że „te właśnie bariery powstrzymują cię przed byciem geniuszem”. Tego się nie da wykluczyć, że padł on ofiarą własnych zahamowań. Stąd nie był w stanie z siebie wykrzesać heurystycznego nonkonformisty – jak by to ujęli spece od masowej kreatywności.
– Magdalena Kawalec-Segond
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy