Historia

Prymas Wyszyński: z kim do nieba?

Prymas Wyszyński bywał w Laskach od przedwojny, a wojna związała go z z tym miejscem na śmierć i życie, bo stał się tam kapelanem Armii Krajowej i Powstania Warszawskiego. Z Różą Czacką, starszą od niego o ćwierć wieku, poznali się jeszcze w 1926 roku, a powstanie tylko pogłębiło tę więź i współpracę.

120 lat temu, 3 sierpnia 1901 r. w Zuzeli nad Bugiem urodził się Stefan Wyszyński.

Czterdzieści lat temu, 28 maja 1981 roku, zmarł kardynał Stefan Wyszyński, „niekoronowany król Polski” – jak głosił napis na jednym z pogrzebowych wieńców – i Prymas Tysiąclecia, jak nazwał go Jan Paweł II. Żegnały go setki tysięcy ludzi, z których wielu przeszło przed jego trumną wystawioną przez trzy dni w kościele seminaryjnym przy Krakowskim Przedmieściu w Warszawie. W którejś godzinie rozległ się szurgot dziesiątków nóżek – to dzieci z Lasek przyjechały pożegnać swego wielkiego przyjaciela.

Laski, czyli ośrodek szkolno-wychowawczy, jak się dzisiaj ta placówka nazywa, były dziełem życia hrabianki Róży Czackiej (1876 – 1961), która w 1911 roku założyła Towarzystwo Opieki nad Ociemniałymi, a kilka lat później już jako s. Elżbieta katolickie Zgromadzenie Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża. Zmarła z kolei sześćdziesiąt lat temu, 15 maja 1961, a jej pogrzeb odprawił prymas Stefan Wyszyński. Znali się od przedwojny, przyjaźnili się, blisko ze sobą współpracowali, wspierali się wzajemnie.

Oboje odeszli z tego świata w opinii świętości. I świętość obojga będzie ogłoszona przez Kościół tego samego dnia, podczas jednej uroczystości, 12 września tego roku w Warszawie. Umożliwiła to przesunięta o rok z powodu pandemii beatyfikacja prymasa Wyszyńskiego. Podwójna uroczystość powinna więc być powodem do podwójnej radości. Ale już pojawiły się rzucane jakby przypadkiem i od niechcenia pytania, delikatne niedomówienia w rozmowach przyjaciół, jakieś inne dźwięki w delikatnie trącanych strunach radości. Że wprawdzie niebo jest jedno, wszyscy święci są sobie równi, ale tak wielki prymas powinien mieć własną beatyfikacje, skoro jego rola była absolutnie wyjątkowa. Żale i emocje? O co znowu chodzi? I komu?

Żyć inaczej

„Nawet gdy niewiele jeszcze wiedziałam o Warszawie, słyszałam już peany na cześć ośrodka dla niewidomych w Laskach. Prowadziła go grupa młodych katolików. Krążyły pogłoski, iż brytyjska ambasadorowa była pod tak wielkim wrażeniem tej organizacji, że postanowiła przejść na katolicyzm” – tak wspominała Dorothy Adams, amerykańska żona polskiego, przedwojennego dyplomaty Jana Kostaneckiego, którego przyjaciele i kuzynki ze znakomitych rodzin również byli zaangażowani w budowę Lasek.
Kościółek w zakładzie dla niewidomych w Laskach. Fot. Wydawnictwo Prasowe Kraków-Warszawa/NAC
„Zauważyłam – pisała Dorothy Adams w książce „Amerykańska Polka”, wydanej przez Ośrodek KARTA – że niektóre osoby zniknęły z wytwornego towarzystwa. Sugerowano, iż Zulcia (Zofia Morawska, 1904-2010, przyp.red.) przekazała wszystko Laskom, Halcia (Helena Morawska, 1892-1952 – przyp.red.) przyjaciółka Jana z dzieciństwa, zamierza się do nich przyłączyć , a Różyczka (Róża Weyssenhoff, 1895–1981, córka znanego pisarza i siostra wybitnego fizyka, kuzynka Jana Kostaneckiego – przyp.red.) dla nich pracuje. Szeptano też, że Leonek (Leon Czosnowski, 1898-1981, syn szambelana papieskiego i sam dyplomata, właściciel kilku pałaców w Rzymie – przyp.red.) po śmierci ojca oddał im cały swój spadek” .

I nie była to „jaśniepańska” fantazja, skoro Laski się rozbudowywały – co trwa do dziś – przybywało świeckich wychowawców, coraz więcej dziewcząt wstępowało do Zgromadzenia i gromadziło się wokół niego coraz więcej dobrych ludzi. Młoda Amerykanka pisała, że „według nich zwykła działalność dobroczynna, po kilka godzin dziennie, nie wystarczała. Oddali cały swój czas, energię i posiadane środki, aby żyć w pełni chrześcijańskim życiem, opartym na miłosierdziu, pokorze i ubóstwie”.

Usłyszałam: „Czemu lecisz tak wysoko?”. A potem: „Mówi, że nie widzi świateł”. Katastrofa we mgle

Wokół niewidocznego rozbitego samolotu stali w szeregu żołnierze. Nie pozwolili mi podejść bliżej.

zobacz więcej
Także młody ksiądz Stefan Wyszyński, profesor seminarium duchownego we Włocławku, chciał, jak wskazują zachowane świadectwa, żyć według cnót ewangelicznych.

„Było to w 1937 czy 1938 roku. Zaprzyjaźniony proboszcz zaprosił księdza profesora Wyszyńskiego na odpust – z prośbą, żeby wygłosił kazanie. To była parafia na Kujawach, gdzie gleby były urodzajne i właściciele ziemscy żyli ponad średnią . Na tym odpuście przyszły Prymas mówił do ziemian, którzy zasiadali w pierwszych ławkach, a zarazem do tłoczących się pod chórem chłopów, że trzeba przeprowadzić reformę rolną i podzielić ziemie tak, aby wszyscy mieli dostęp do środków utrzymania. Dopóki jednak to się nie stanie, koniecznie trzeba pomagać rodzinom fornali, czyli robotników najmowanych przez dwory” – opowiadał ks. Bronisław Piasecki (1940-2020), ostatni kapelan Prymasa Tysiąclecia – „tłumaczył bardzo prosto: fornale mają dzieci, dzieci maja prawo do mleka, a krowy ma dziedzic. Sam całego mleka nie wypije, dlatego powinien podzieli się ze swoimi pracownikami. Każda rodzina powinna otrzymywać od właściciela, dla którego pracuje, jedną krowę. Ale na tym nie koniec. Krowa musi jeść, niech więc ma prawo do siana z dworskiej łąki (…). Słowa te nie pozostały bez konsekwencji, za prawdę trzeba czasem zapłacić. Biskup Karol Radoński – pod naciskiem ziemian i tamtejszych prałatów – zakazał czasowo księdzu Wyszyńskiemu głoszenia kazań” (cytuję za „Prymas Wyszyński nieznany”, ks. Bronisław Piasecki, Marek Zając, Kraków 2016).

A przecież urodzony w 1901 roku ksiądz profesor nie był już młodzieniaszkiem, miał za sobą doktorat z nauki społecznej na KUL (zresztą z kontrowersją podczas obrony jak, wypisz wymaluj, z dzisiejszych czasów: doktorant powołał się na świeżo wydany dokument Stolicy Apostolskiej, którego członkowie komisji nie znali, wiec powstał spór, a pracę uznali za zaledwie „dobrą”), współtworzył chrześcijańskie związki Zawodowe, organizował Uniwersytet Robotniczy, zabierał kleryków do fabryk i budował domy dla bezdomnych, był zaproszony do Rady Społecznej przy Prymasie Polski.

Jest jeszcze inny przykład jego skromności i ubóstwa: kiedy w 1953 roku ubowcy przyszli aresztować – bo tym przecież było internowanie – kardynała Stefana Wyszyńskiego, zabrał on ze sobą jesienne palto, które nosił przez całą okupację. Dostał je w 1939 roku we Włocławku od biskupa Michala Kozala, zamordowanego przez Niemców w KL Dachau , dziś błogosławionego.
Sarkofag matki Elżbiety Róży Czackiej w kaplicy Matki Bożej Anielskiej w Laskach. Fot. PAP/Albert Zawada
Ksiądz Bronisław Piasecki lubił opowiadać o związkach prymasa Wyszyńskiego z Laskami, bo i sam przez tegoż prymasa był na pierwszą parafię skierowany do „podlaskowego” Izabelina, do związanego z Laskami niezwykłego księdza Aleksandra Fedorowicza (1914-1965), którego również niezwykły rodzony brat Tadeusz (1907-2002) był przez długie lata w Laskach kapelanem, ale też niezwykłym spowiednikiem i prawdziwym autorytetem moralnym licznych warszawiaków oraz powiernikiem Jana Pawła II.

Spotkali się święci

Sam prymas Wyszyński bywał w Laskach od przedwojny, a już wojna związała go z Laskami na, można powiedzieć, śmierć i życie, bo stał się tam kapelanem Armii Krajowej i kapelanem Powstania Warszawskiego.

Z Różą Czacką, starszą od niego o ćwierć wieku, poznali się jeszcze w 1926 roku za przyczyną legendarnego księdza Władysława Korniłowcza (1884- 1946), który wywarł ogromny wpływ na kształt życia duchowego obojga – za parę miesięcy – nowych błogosławionych. Sam wciąż nie jest do nich zaliczony, choć to właśnie prymas Stefan Wyszyński, w 1978 roku, rozpoczął jego proces beatyfikacyjny. Jak widać, w tej sprawie jest znacznie więcej niezwykłych postaci i wielkich osobowości niż by się to na pierwszy rzut oka wydawało. Jak skwitował historyk Kościoła ks. Andrzej Gałka, „święci zawsze gdzieś się spotkają”.

Chodzi o świętego czy o „imprezę”? Dlaczego odłożono beatyfikację prymasa Wyszyńskiego?

Beatyfikacja kardynała Stefana Wyszyńskiego odbędzie się 12 września 2021 roku w Warszawie.

zobacz więcej
„To przy księdzu Korniłowiczu przyszły prymas zafascynował się ewangeliczną duchowością Lasek. Ojciec Korniłowicz chciał być wierny Bogu, ale tak na serio, bez żadnych kompromisów. Bez oglądania się na jakiekolwiek ludzkie względy, a jednocześnie z pełnym otwarciem na drugiego człowieka” – opowiadał ks. Bronisław Piasecki. Dodawał, że „w Laskach ksiądz Wyszyński zetknął się również z francuskim personalizmem wyrażającym się w przekonaniu, że chrześcijaństwo realizuje się w spotkaniu z konkretnym człowiekiem, osobą. Stefan Wyszyński wziął to sobie do serca”.

Róża Czacka była niewidoma, choć nie od urodzenia, ale być może tym większą walkę – ze sobą, z rodziną, z lekarzami – musiała stoczyć o swoje życie, które chciała poświęcić niewidomym, ale niewidomym także na duszy.

Wtedy, w 1926 roku, kiedy ksiądz Korniłowicz przywiózł do Lasek młodego doktoranta, miała już pięćdziesiąt lat i była dwa razy starsza od gościa. A jednak nawiązała z nim prawdziwą więź duchową, pogłębioną w czasie wojny, kiedy ks. Korniłowicz zaprosił – czy może nawet zawezwał – ukrywającego się ks. Wyszyńskiego (poszukiwanego listami gestapo) do współpracy i pomocy. Część sióstr i wychowanków wyjechała z Lasek do Żułowa k.Krasnegostawu, część znalazła gościnę w majątku Zamoyskich w Kozłówce – i tam pracował z nimi ksiądz Wyszyński. A w 1942 roku musiał osiąść w Laskach na stałe i niezależnie od codziennej pracy został zaprzysiężony jako kapelan Armii Krajowej, jako „Radwan III”. Niezależnie od innych zadań, codziennie po kilka godzin pracował z Matką Czacką nad dokumentami, tak zwanymi konstytucjami, Zgromadzenia Sióstr FSK.


To do Lasek wreszcie, do księdza profesora Stefana Wyszyńskiego, w nadziei na pozyskanie duchowego kierownika, przyszły w 1942 roku ambitnie poszukujące duchowej drogi dziewczęta, które marzyły o realizacji modnej wówczas – mimo wojny – katolickiej idei „miasta kobiet”. Potem stworzyły „ósemkę” – po latach przekształconą w Prymasowski Instytut i stały się bliskimi współpracownicami prymasa Polski, a on ich kierownikiem duchowym. „Może wzorował się tu nieco na księdzu Korniłowiczu, który wraz z Matką Różą Czacką z wielkim oddaniem opiekował się franciszkankami w Laskach” – komentował po latach ks. Bronisław Piasecki w rozmowie z Markiem Zającem.

„Najwyższa władza” i „droga Matka”

Powstanie Warszawskie pogłębiło więź i współpracę obojga. Matka Czacka nie miała żadnych wątpliwości, że „przystępujemy do powstania”, zresztą Laski od dawna się do niego szykowały, o czym świadczy choćby przygotowanie szpitala.

W 1976 roku prymas Wyszyński odsłonił i poświęcił w Laskach tablicę upamiętniającą udział Zakładu dla Niewidomych w Powstaniu Warszawskim.
Dzieło Matki Czackiej - Towarzystwo Opieki nad Ociemniałymi w Laskach. Fot. NAC
Powiedział wtedy: „Tu na terenie odbywały się sprawy o wielkim wymiarze miłości Ojczyzny i poświęcenia dla walczących żołnierzy (…) może najwięcej cichej ofiary, jakiegoś poświęcenia dla miłości Boga i ludzi, pokazywały siostry Franciszkanki Służebnice Krzyża(…) z wielką pogodą Matka Elżbieta usposabiała siostry do tej służby. Otworzyła wszystko, co było do dyspozycji. Nie pytano, czy na jutro starczy chleba, Opatrzność Boża niech czuwa! Matka uważała, że trzeba służyć walczącym żołnierzom i pozostała na tle Powstania Warszawskiego i akcji w Kampinosie jako świetlana postać, jako wzór i przykład patriotyzmu. Ta osoba, zda się tak daleka od spraw codziennych, umiała walczyć ze złem. Musiała walczyć o dobro i dlatego też miała świetną, Bożą zaprawę, ażeby walczyć o dobro, walczyć o Ojczyznę wolną. Dodawała wszystkim otuchy i żywej wiary”.

Ich powojenne listy – pisze Ewa K.Czaczkowska w swojej wielkiej biografii kardynała Wyszyńskiego – są pełne oddania i duchowej więzi. Gdy Stefan Wyszyński został prymasem „Matka Czacka nazwała go w jednym z listów »najwyższą w Polsce władzą«. Prymas tytułował ja natomiast czcigodną, dobra, drogą matką”.

– Podczas pogrzebu matki dał wyraz przekonaniu, że uważa ją za świętą i że jej beatyfikacja prędzej czy później się odbędzie. Mówił o niej z wielką wrażliwością i czułością – przypomniała teraz s. Radosława Podgórska FSK (podaję za KAI).

Jeszcze w 1967 roku, więc kilka dobrych lat po jej śmierci, pisał: „Ciągnę do Lasek jak do rodzinnej wioski. Powraca uczucie wdzięczności za darowane Serce” (podaję za Ewa K.Czaczkowska, „Kardynał Wyszyński. Biografia”). Jeździł do Lasek w każdy Wielki Piątek i odprawiał liturgię Męki Pańskiej dla sióstr i wychowanków.

Stał się wyrzutem sumienia polskich biskupów. Niemiec, który bronił prymasa

Kardynał Stefan Wyszyński wspominał, że w chwili próby nie opuścił go tylko Niemiec oraz pies, który ugryzł jednego z ubeków.

zobacz więcej
W Laskach – podkreślał w niedawnej rozmowie z tygodnikiem „Idziemy” prof. Jan Żaryn, także znawca życia i dzieła prymasa – „przyjeżdżał on i oddychał Laskami przed podejmowaniem ważnych decyzji, spotkaniami z władzą komunistyczną, wyjazdem na sobór, na konklawe. A kiedy w 1961 r. zmarła s. Elżbieta, przyjeżdżał, by modlić się – jak podkreślał – nie za nią, ale do niej, widząc jej świętość (…). Był jednak powód równie istotny, dla którego Laski, szczególnie w okresie prymasowskim Stefana Wyszyńskiego, od 1948 r., były – obok Jasnej Góry czy Choszczówki – miejscem jego najczęstszych pobytów. Prymas znajdował tam – w przeciwieństwie do tego, czego doświadczał np. w relacjach z władzami komunistycznymi czy środowiskami katolików świeckich – przyjaźń oraz daleko idącą jedność, wspólnotę myśli i dążeń”.

Prywatyzacja prymasa czy Lasek?

Mamy więc we wrześniu podwójną beatyfikację i dla każdego katolika powinno to być coś wspaniałego. Ale, jak napisałam na początku, nie jest.

– Nie powinno być w ogóle takiej kwestii – dzieli się refleksją Ewa K. Czaczkowska. – Prymasa to nie umniejszy, a Matkę Czacką przypomni.

Tadeusz Pulcyn, publicysta od wielu lat zaangażowany w życie Kościoła, z młodych lat wspominający zarówno cudowne – jak mówi – Laski, jak i kochanego prymasa z pączkami dla studentów, jest uradowany na samą myśl o uroczystości. Daje przykład podwójnej kanonizacji Jana XXIII i „naszego” Jana Pawła II. – Czy któremuś z nich cokolwiek ubyło? – pyta retorycznie.

Alinę Petrową -Wasilewicz, znaną publicystkę katolicką, moje pytanie o komentarz dziwi, bo w ogóle nie brała pod uwagę takiej sytuacji. – Co to ma być, jakaś prywatyzacja prymasa? – pyta.
Odpoczynek. Prymas Stefan Wyszyński w 1968 roku. Fot. Keystone Pictures USA / Zuma Press / Forum
– A może prywatyzacja Lasek? – sparafrazuję myśl, którą podrzucił następny mój rozmówca, prof. Paweł Skibiński, także biograf Prymasa Tysiąclecia. – Może to niektóre środowiska, choć nieliczne, ale bardzo prężne wizerunkowo, nie chcą wiązać „swoich” jakoby Lasek z beatyfikacją prymasa?

Co to znaczy „swoich”? Nie jest przecież tajemnicą, że w ostatnich dziesięcioleciach Laski były tak właśnie traktowane przez środowiska „Kościoła otwartego”, cokolwiek miałoby to znaczyć.

Prof. Jan Żaryn przypomina jednak w „Idziemy”, że „mimo wspomnianych napięć i częstego rozczarowania, zresztą obustronnego, prymasa środowiskiem KIK-u i „Znaku” w latach 1957-70 i później, to jednak środowisko „Znaku” (także po 1976 r.) było prymasowi – gdy chodzi o zaangażowanie polityczne katolików świeckich – najbliższe”.

I konkluduje, że „dziś, przypominając postaci prymasa i matki, możemy oczyścić się z tej atmosfery komunistycznego czasu wpływającego pośrednio na Laski, a zobaczyć je w perspektywie okresu II RP – gdy aktywni katolicy świeccy, kapłani i siostry zakonne mogli skutecznie promieniować i zmieniać każdego człowieka, a dzięki temu i całą przestrzeń publiczną. Ta wizja Lasek jest nam także dziś potrzebna”.

Beatyfikacyjna szklanka może być do połowy pusta – albo w połowie pełna. Najważniejsze chyba, żeby jak najwięcej osób w ogóle chciało ją zauważyć i się z niej napić.

– Barbara Sułek-Kowalska

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy


W piątek, 28 maja o godz. 17.05, w dniu 40. rocznicy śmierci Prymasa Tysiąclecia TVP Historia pokaże film dokumentalny „Świadectwo drogi – Stefan kardynał Wyszyński". A w TVP Kultura o 17.45 goście programu „Co dalej" będą się zastanawiać, czy III RP jest Polską prymasa.
10.11.2018
Zdjęcie główne: Prymas Stefan Wyszyński podczas internowania w Komańczy w 1956 roku w towarzystwie: siostrzenicy Marii Sułek (pierwsza z lewej), Marii Wantowskiej (druga. z prawej) i Marii Okońskiej (pierwsza z prawej) z Instytutu Świeckiego Pomocnic Maryi Jasnogórskiej Matki Kosciola oraz s. Narcyzy Stankiewicz (trzecia z lewej) i s. Stanisławy Niemeczek (druga z lewej). Fot. RSW / RSW / Forum
Zobacz więcej
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Bankiet nad bankietami
Doprowadził do islamskiej rewolucji i obalenia szacha.
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Cień nazizmu nad Niemcami
W służbie zagranicznej RFN trudno znaleźć kogoś bez rodzinnych korzeni nazistowskich, twierdzi prof. Musiał.
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kronikarz świetności Rzeczypospolitej. I jej destruktor
Gdy Szwedzi wysadzili w powietrze zamek w Sandomierzu, zginęło około 500 osób.
Historia wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Burzliwa historia znanego jubilera. Kozioł ofiarny SB?
Pisano o szejku z Wrocławia... Po latach afera zaczęła sprawiać wrażenie prowokacji.
Historia wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Ucieczka ze Stalagu – opowieść Wigilijna 1944
Więźniarki szukały schronienia w niemieckim kościele… To był błąd.