Nie wiadomo, jak i kiedy pierwsze żydowskie dziecko trafiło do domu Rodziny Maryi. Wiadomo natomiast, że były dwa sposoby, by znaleźć się pod opieką sióstr. Można je określić tak: „losowy” oraz „systemowy”.
System działał dzięki osobom i instytucjom, z którymi Matka wcześniej ustaliła tryb postępowania i była w stałym kontakcie. Siostra Frącek opisuje dramatyczne sytuacje, które doprowadzały
zagrożone dzieci do klasztornych furt (TAF 1, s. 290).
Do domu w Płudach przerzuciła przez płot swoje niemowlę matka prowadzona z grupą Żydów na egzekucję do Henrykowa. Tu trafiła też Danuta Rajska przywieziona w worku. Do sierocińca we Lwowie sześcioletnią dziewczynkę przyprowadził ojciec franciszkanin, a do domu Opatrzności Bożej przy ulicy Chełmskiej w Warszawie córeczkę zamordowanych rodziców przywiózł rolnik spod Łowicza. Siostry przygarnęły też dziewczynkę, która błąkała się po polach, a jej domem była psia buda. Ojciec innej dziewczynki otruł się, a matka walczyła o byt, pracując dorywczo (TAF 4, s.
Trzy domy zgromadzenia – przy ulicach Żelaznej, Wolności
i Zakroczymskiej – sąsiadowały z murami getta. To bardzo ułatwiało ukrywanie uciekinierów w pierwszym etapie ich przerzutu, gdyż zwłaszcza pod tym pierwszym adresem można było znaleźć przynajmniej chwilowe schronienie, by później wędrować dalej, dzięki długiemu łańcuchowi ratowników.
Tu, na Żelaznej, ukrywano trzyletnią dziewczynkę z hebrajskim tatuażem na ciele, która została znaleziona w norce pod chodnikiem. Czteroletniego chłopca, syna inżyniera Mieczysława Rynga, przyniósł gestapowiec przekupiony dolarami w złocie (TAF 4, s. 46). Dzieci. Były wśród nich Jasia przyprowadzona przez policjanta, siedmioletnia Inka Szapiro wyprowadzona z getta przez jej opiekunkę Anielę
Domanusową. (…) Były też dzieci, które w poszukiwaniu ratunku
same udawały się do klasztorów.
20 na 120
(…) Całą logistyką, planowaniem, ratowaniem, szukaniem rozwiązań
awaryjnych w sytuacjach kryzysowych zarządzała Matusia. To ona decydowała, komu przekaże pod opiekę dziecko lub osobę dorosłą. W pamięci musiała przechowywać gigantyczny rejestr osób i adresów, które bez obawy mogła włączyć w akcję. Była jak generał nad mapą, jak szachista planujący posunięcia wiele ruchów do przodu.