Rozkazy francuskich dowódców musiała wypełniać np. Samodzielna Brygada Strzelców Podhalańskich, dopiero co wsławiona bojami o Narwik. 14 czerwca polecono jej bronienie 28-kilometrowego fragmentu tzw. „reduty bretońskiej”. A to, że brygada nie miała pojazdów do transportu, środków łączności, granatów ręcznych, moździerzy, zbyt mało amunicji, czy wreszcie – była pozbawiona artylerii? Jaki Francuz by się tym przejmował... Zależne od dowódców Weyganda pozostawały też takie jednostki jak I Dywizja Grenadierów, 2 Dywizja Strzelców Pieszych, 10 Brygada Pancerno-Motorowa czy I Dywizjon Myśliwski.
Do dyspozycji polskich władz wojskowych pozostawały natomiast jednostki w fazie formowania i żołnierze z ośrodków szkolenia. Mowa m.in. o dywizjach piechoty – 3 i 4 oraz Centrum Szkół Piechoty, stacjonujących w większości na terenie Bretanii. Tamtejsi Polacy nie znajdowali się jeszcze w bezpośrednim zasięgu Niemców, ale Kukiel profilaktycznie zdecydował o ewakuacji bretońskich sił w rejon Saintes. Z jednym, ale kluczowym, zastrzeżeniem – w razie gdyby Francuzi zdecydowali się bronić Bretanii, Polacy mieli zostać na miejscu i ich wspomóc. Tak się stało i np. 3 Dywizja aż do 18 czerwca nie mogła opuścić swojego obozu.
Sęk w tym, że Francuzi z jednej strony toczyli walkę z Wehrmachtem, z drugiej zaś zamierzali podjąć rozmowy kapitulacyjne. Premier Reynaud bez ogródek powiedział o tym polskiemu ministrowi spraw zagranicznych, Augustowi Zaleskiemu, 15 czerwca: „Francja wobec Niemiec przypomina uroczą i pożądaną kobietę, uporczywie zdobywaną przez adoratorów […]. Kiedy poprosi o zawieszenie broni, Niemcy będą tym tak zaskoczeni i pochlebieni, że nie będzie nam trudno uzyskać […] honorowych warunków”. Dzień później Reynaud rozstał się z fotelem premiera, ale jego następca, marszałek Pétain, podążył drogą wytyczoną przez poprzednika.
Skąd wziąć statki?
W reakcji na stanowisko Reynauda Zaleski zwrócił się o pomoc do Brytyjczyków, a ci odpowiedzieli 16 czerwca. Zaoferowali 53 wizy dyplomatyczne i 280 pozwoleń umożliwiających pobyt w Wielkiej Brytanii najważniejszym polskim politykom, urzędnikom i ich rodzinom. Sprawa ewakuacji cywilów przyspieszyła i dzień później na „wyspę ostatniej nadziei” odpłynął na pokładzie brytyjskiego krążownika „Arethusa” prezydent Raczkiewicz wraz z częścią ministrów.