Na petersburskiej wystawie pokazywany jest jego projekt, który bezpośrednio nawiązuje do twórczości Warhola. W roku 1980 amerykański artysta przygotował serię sitodruków „Dziesięć portretów Żydów XX wieku”. Zawiera ona sylwetki osób narodowości żydowskiej lub pochodzenia żydowskiego, które cieszą się opinią wybitnych postaci, więc wypada się nimi chlubić. Są to: fizyk, odkrywca teorii względności Albert Einstein, psychiatra, twórca psychoanalizy Zygmunt Freud, kompozytor George Gershwin, premier Izraela Golda Meir, pisarz Franz Kafka, prawnik, sędzia Sądu Najwyższego USA Louis Brandeis, myśliciel religijny Martin Buber, aktorzy bracia Marx, aktorka Sarah Bernhardt, pisarka Gertrude Stein.
Na projekt Warhola Melamid odpowiedział serią „Dziesięć portretów innych Żydów XX wieku”. O ile sitodruki Amerykanina są kolorowe, o tyle Rosjanina – czarno-białe. I chyba można się domyślić, jaki stoi za tym zamysł. Na kolekcję Melamida składają się sylwetki osób narodowości żydowskiej lub pochodzenia żydowskiego, które odegrały w dziejach XX stulecia rolę haniebną. To zbrodniarze komunistyczni: Mátyás Rákosi, Gienrich Jagoda, Rozalija Ziemlaczka, Matwiej Berman, Julia Brystiger, Łazar Kaganowicz, Naftali Frenkel oraz kryminaliści: David Berkowitz, Bugsy Siegel, Meyer Lansky.
Melamid ogłosił manifest, w którym napisał między innymi: „Wiek XX był wiekiem żydowskim, czasem największej tragedii, ale i ogromnych osiągnięć naszego plemienia”.
Dalej w tym tekście czytamy: „Kim jestem – uosobieniem ofiary nienawiści i okrucieństwa? Czy uczestnikiem najbardziej udanego w historii doświadczenia odrodzenia narodowego? Albo, być może, jestem nosicielem »genu genialności«, który się przejawił w tylu wybitnych osiągnięciach? Takie pytania zawsze wzbudzały we mnie dyskomfort, ponieważ w głębi duszy wiedziałem, że idea żydowskiej wyjątkowości to kompletna bzdura, manowce słabych i usprawiedliwienie silnych. My Żydzi jesteśmy normalnym narodem – tak jak inne narody. I mimo wszystko wiek XX przemienił nas w ikonę kultury, wersję pop archaicznej idei »narodu wybranego«. Właśnie takie myśli zrodziły się w mojej głowie, kiedy po raz pierwszy zobaczyłem dość znaną serię Warhola »Dziesięć portretów Żydów XX wieku« – sylwetki rozmaitych Einsteinów i Freudów, które od razu stały się ikonami. »A gdzie zwyczajni Żydzi?«, odezwał się krzyk w mojej duszy. »Gdzie źli Żydzi? «”.
– Filip Memches
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy
● Filip Memches: Berman, Brystiger i inni
Większość Żydów to nie są ani Einsteinowie, ani straszni przestępcy
Dlaczego za Żydów uważać tych ludzi z portretów? Czy dlatego, że ich przodkowie byli wyznawcami judaizmu? Einstein nie był Żydem religijnym, podobnie jak Luna Brystiger. Żydzi jako naród wciąż istnieją z powodu antysemityzmu – mówi Tygodnikowi TVP Aleksander Melamid.
TYGODNIK TVP: Skąd się wziął pomysł na serię „Dziesięć portretów innych Żydów XX wieku”?
ALEKSANDER MELAMID: Jeśli chcemy poznać prawdę, to musimy poznać całość. Okazało się, że prawda nie jest taka, jak myśleliśmy. Żydzi w XX stuleciu uczestniczyli w straszliwych wydarzeniach w różnych rolach.
Czy jednak patrząc na historię XX wieku nie postrzegamy Żydów przede wszystkim jako ofiary? Ze zrozumiałych powodów o takiej perspektywie zadecydował Holokaust.
W XX stuleciu bohaterami w ogóle się stały ofiary. To kontynuacja chrześcijańskiego sposobu myślenia. Jezus Chrystus był ofiarą. Bardzo długo wyznawcy innych religii nie mogli pojąć, jak ofiara może zostać bohaterem, a nawet Bogiem. My generalnie żyjemy na odłamkach chrześcijańskiej cywilizacji – niezależnie od tego, w co wierzymy. Tym, co zadecydowało o usprawiedliwieniu i wywyższeniu Żydów w XX wieku, okazał się ich status ofiar. Rzecz jasna nie ma wątpliwości, że spośród wszystkich narodów Żydzi ponieśli w XX stuleciu największe straty. Niemniej XX-wieczna historia Żydów jest skomplikowana. Nie można patrzeć na nią jednostronnie. Są tacy, którzy uważają, że tworzyło ją wyłącznie dziesięciu Żydów sportretowanych przez Warhola, a są tacy, według których tworzyło ją wyłącznie dziesięciu Żydów sportretowanych przeze mnie. W obu przypadkach mamy do czynienia z jednostronnym podejściem. Tymczasem w każdym narodzie przecież można znaleźć różnych ludzi.