Cywilizacja

Będzie Emirat Afganistanu. Ale to nie są ci sami talibowie, co 20 lat temu

Kraju nie miał kto bronić. Ludzie po prostu się poddali, nie walczyli. Bo Afgańczycy wcale nie chcieli systemu, jaki narzucili im Amerykanie.

Po dwudziestu latach względnej stabilizacji Afganistan przejęli talibowie, radykalna organizacja islamska. Co pod ich rządami czeka Afganistan, jak na ich błyskawiczną ofensywę zareagowały największe państwa świata? Na te pytania odpowiada rozmówca Tygodnika TVP, specjalista do spraw współczesnego islamu, prof. Daniel Boćkowski z Instytutu Socjologii Uniwersytetu w Białymstoku i Polskiej Akademii Nauk.

„Dzisiaj dokonałem trudnego wyboru: stanąć przed uzbrojonymi talibami, którzy chcieli wejść do pałacu prezydenckiego, albo opuścić ojczyznę. Gdyby doszło do starć, wielu rodaków zostałoby męczennikami, a miasto Kabul zostałoby zniszczone. Aby uniknąć rozlewu krwi, postanowiłem, że najlepiej wyjechać” – napisał na Facebooku afgański prezydent, Ashraf Ghani, opuszczając swoją ojczyznę, w której władzę przejęli talibowie.

Trzeci korzysta

Ruch talibów narodził się w latach 90., po wycofaniu wojsk sowieckich, które interweniowały tam i okupowały kraj w latach 1979-98, bezskutecznie usiłując utrzymać w Kabulu posłuszny sobie rząd. Ugrupowanie o nazwie Islamski Emirat Afganistanu powstało na południu kraju pośród uczniów szkoły koranicznej (medresy), których przywódcą duchowym, a po pewnym czasie także politycznym, był Mohammad Omar. Była to jedna z wielu organizacji, które postulowały radykalne zmiany i wprowadzenie prawa opartego na Koranie. Inne ugrupowania jednak nie odniosły sukcesów, zaś do talibów zaczęła przyłączać się rosnąca liczba osób, głównie ze względu na charyzmę ich przywódcy.

Jednym z postulatów talibów stało się obalenie rządów niepopularnego prezydenta, Burhanuddina Rabbaniego. Postanowili włączyć się w wojnę domową, jaka wybuchła wewnątrz obozu rządzącego krajem, pomiędzy siłami prezydenta a wojskami premiera, Gulbuddina Hekmatjara. W myśl zasady, „gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta”, to talibowie pod koniec listopada 1994 roku zajęli Kandahar, a po czterech miesiącach kontrolowali już jedną trzecią kraju i szli dalej. Prezydent i premier porozumieli się, lecz talibowie nie zamierzali się zatrzymać – w listopadzie zajęli stolicę, Kabul i ogłosili powstanie Islamskiego Emiratu Afganistanu.

Istnieją podejrzenia, że talibom od początku pomagał Pakistan, który chciał (i wciąż chce) uzyskać w Afganistanie szerokie wpływy. Według pakistańskiego eksperta ds. Afganistanu, Ahmeda Rashida, w latach 1994-1999 około 80-100 tysięcy Pakistańczyków szkoliło talibów i walczyło po ich stronie. Amerykański dyplomata, Peter Tomsen twierdzi zaś, że do 11 września 2001 roku (atak na World Trade Center w Nowym Jorku), pakistańscy oficerowie oraz służby specjalne wraz z tysiącami regularnego personelu pakistańskich sił zbrojnych brali udział w walkach w Afganistanie.
Mieszkancy Czarikaru, stolicy prowincji Parwar położonej 64 kilometry od Kabulu, witają wkraczających do miasta talibów we wrześniu 1996. Fot. PAP/EPA/ Terence White
Wielu Afgańczyków musiało zdawać sobie sprawę ze związków pomiędzy Islamabadem, a talibami, bo w czasie ówczesnej ofensywy islamskiej organizacji na Kabul, na ambasadę Pakistanu ruszył duży tłum przeciwników nowego porządku, bezskutecznie próbując ją przejąć.

Prawo szariatu

Jednocześnie na północy nadal dość mocno trzymały się siły rządowe, lecz i to nie trwało długo. Talibowie przejęli wkrótce niemal 90 procent powierzchni kraju, zajmując tereny zamieszkałe m.in. przez Uzbeków (trzeba pamiętać, że Afganistan to kraj wieloetniczny, a największe grupy etniczne to Pasztunowie, Tadżycy, Uzbecy, Chazarowie i Turkmeni).

Militarnym celem talibów w kolejnych latach było przywrócenie państwa, w którym dominującą rolę odegrają Pasztuni. Talibowie dążyli do ustanowienia władzy islamskiej poprzez ścisłą interpretację prawa szariatu, zgodnie ze szkołą islamskiego prawoznawstwa Hanafi (jedna z czterech szkół tradycyjnego prawa sunnickiego) oraz edyktami religijnymi mułły Omara.

W całym kraju nastał wtedy kryzys humanitarny. Sytuacja była tragiczna nie tylko na wsiach, lecz także w miastach. Brakowało wody, prądu, jedzenia. Śmiertelność dzieci do lat 5 była największa na świecie. Miliony ludzi czekały na pomoc od organizacji międzynarodowych, lecz talibowie skutecznie utrudniali ich pracę. Zakazano poruszania się po kraju kobietom działających w tych organizacjach, aż w końcu niemal wszystkie – łącznie z biurami ONZ – zamknięto. – My, muzułmanie, wierzymy, że Bóg Wszechmogący nakarmi każdego w taki czy inny sposób. Jeśli zagraniczne organizacje pozarządowe odejdą, to ich decyzja. Nie wyrzuciliśmy ich – mówił po tych wydarzeniach minister planowania, Qari Din Mohammed.

Po przejęciu władzy przez talibów kobiety nie mogły chodzić do szkoły, pracować ani poruszać się poza domem bez obecności mężczyzny z najbliższej rodziny. Wprowadzono także nakaz noszenia burki (w przeciwieństwie do hidżabu, który odsłania twarz i dłonie, burka to szata okrywająca całe ciało; jedynie w miejscu na oczy jest siatka). Ponadto zakazano oglądania telewizji i korzystania z internetu. Rozpoczęły się prześladowania szyitów, chrześcijan, hindusów.

Zamach z 9 września 2001

W roku 1996 powstał Sojusz Północny zrzeszający organizacje chcące przeciwstawić się talibom i pozbawić ich władzy. Kluczową rolę w tej koalicji odgrywał Ahmad Szah Masud, zwany „Lwem Pandższiru” . Do 2001 roku odzyskano kontrolę nad jedną trzecią Afganistanu. Masud powołał instytucje demokratyczne oraz mówił głośno o poszanowaniu kobiet, twierdząc, że mają takie same prawa do edukacji, pracy i wolności, co mężczyźni.

Były to deklaracje rewolucyjne, nawet w jego środowisku. Ahmad Szah Masud miał odznaczać się także wyjątkową tolerancją religijną, przyjaźnił się z chrześcijanami i Żydami. Był popularny i talibowie o tym wiedzieli, dlatego wielokrotnie proponowali mu, aby przyłączył się do nich. On jednak odmawiał, twierdząc, że sojusz z nimi przekreśliłby wszystkie wartości, jakimi się kierował.

Wspomnienia sowieckiego żołnierza z Afganistanu: Idę po swoją kulę w brzuch

Słychać było pojedyncze wystrzały z AKS-74: to nasi dobijali rannych duszmanów. Duszmani też nie brali komandosów do niewoli.

zobacz więcej
Ostatecznie Masud stworzył bardzo szeroką koalicję antytalibańską. W jej skład weszli Tadżycy, Uzbecy, Chazarowie, a nawet niektórzy Pasztuni (sam Masud był Tadżykiem). Nie miał on jednak szansy dłużej poprowadzić swojej kampanii – 9 września 2001 roku został zabity przez dwóch mężczyzn udających dziennikarzy. Byli to wysłannicy Al-Kaidy.

Niewykluczone, że zabójstwo Masuda miało odwrócić uwagę Amerykanów od bezpieczeństwa ich własnego państwa. Być może Masud musiał zginąć także dlatego, że nieco wcześniej informował, iż jego wywiad ma informacje na temat planowanego na wielką skalę ataku na USA.

Dwa dni po śmierci Masuda, 11 września 2001 roku doszło do ataku terrorystycznego w sercu Ameryki, w Nowym Jorku, do którego od razu przyznała się Al-Kaida.

Przeciw marionetkom

Al-Kaida to radykalna organizacja islamska, uznawana za organizację terrorystyczną, której przywódcą w owym czasie był Osama bin Laden. Właśnie na terytorium Afganistanu rządzonego przez talibów, Al-Kaida znalazła schronienie. Mogła tworzyć tam swoje ośrodki szkoleniowe, werbować nowych członków. Stany Zjednoczone doskonale o tym wiedziały – zamach na World Trade Center nie był pierwszym atakiem wymierzonym w USA przez Al-Kaidę.

7 października 2001 roku, niecały miesiąc po atakach z 11 września, Stany Zjednoczone, wspomagane m.in. przez Wielką Brytanię i Kanadę, rozpoczęły akcję militarną, wkraczając do Afganistanu i bombardując obozy talibów oraz te związane z Al-Kaidą. Na miejscu współpracowały z Sojuszem Północnym. Ofensywa spychała talibów z dotychczasowych pozycji. Już w listopadzie tego samego roku wielu dowódców i tysiące bojowników talibów i Al-Kaidy zostało przetransportowanych przez Pakistan na nich terytorium.

W nocy 12 listopada 2001 talibowie wycofali się z Kabulu. Na początku grudnia porzucili Kandahar, swoją ostatnią twierdzę, rozpraszając się bez poddania się, lecz nie zakończyło to wojny. USA oskarżyły Pakistan o wspieranie terrorystów z Al-Kaidy oraz talibów, Islamabad zaprzeczył.

W maju i czerwcu 2003 roku talibowie ogłosili, że są znowu gotowi do walki. Ich przywódca, Mohammad Omar ogłosił powstanie przeciwko „Ameryce i jej marionetkom” oraz zapowiedział, że ich kraj odzyska suwerenność. Jednocześnie wojska sojusznicze stacjonujące w Afganistanie zaczęły spotykać się z rosnącą niechęcią. Dochodziło do ataków samobójczych oraz napaści na personel wojskowy z zagranicy.

Pomimo sporych osiągnięć, głównie w sferze obyczajowej, sytuacja polityczna i społeczna w Afganistanie wciąż była bardzo niestabilna. W lipcu 2016 roku talibowie kontrolowali 20 procent terytorium kraju, a w kolejnych latach przeprowadzili kilka udanych ataków terrorystycznych, np. w styczniu 2018 roku talibski zamachowiec-samobójca zabił w Kabulu 100 osób używając bomby umieszczonej w karetce pogotowia.
Mułła Muhamed Omar (1959-2013), przywódca talibów. Zdjęcie z drugiej połowy lat 90. Fot. K H / Magnum Photos / Forum
Pomimo 20 lat starań, Amerykanom nie udało się osiągnąć zamierzonych celów. Afganistan nie stał się miejscem dużo bardziej bezpiecznym, choć z pewnością miejscowej ludności żyło się lepiej i odczuwalna była pewna stabilizacja.

Decyzję o wycofaniu wojsk z Afganistanu podjął prezydent Donald Trump w lutym 2020 roku, wyznaczając termin na maj 2021 (pod warunkiem, że talibowie będą przestrzegać wypracowanego porozumienia). Jego następca, Joe Biden, urzędujący w Białym Domu od stycznia tego roku przedłużył okres wycofywania wojsk do końca sierpnia, lecz ostatecznie całą operację przyspieszono i już na początku tego miesiąca sił amerykańskich w Afganistanie prawie nie było.

Zdaniem prof. Daniela Boćkowskiego, wycofania Amerykanów nie można rozpatrywać jako porażki, lecz jako zmianę priorytetów w amerykańskiej polityce zagranicznej.

– Jest to zmiana wektorów polityki USA. Departament Stanu skieruje uwagę na inne obszary, które są w tej chwili dla Ameryki ważniejsze – podkreśla prof. Boćkowski. – Projekt Afganistan od początku nie miał racji bytu i powinien się skończyć maksymalnie po 3-4 latach. W Afganistan wpakowano gigantyczne pieniądze i nic z tego nie przyszło, nie udało się stworzyć kraju na wzór zachodni – zaznacza rozmówca Tygodnika TVP.

Stan Bidena budzi obawy. Zapasowa prezydent czeka w gotowości

Jako prokurator za kraty wsadziła ponad 1500 palaczy marihuany, w większości czarnoskóre dzieciaki.

zobacz więcej
Talibowie obiecują

Po porażce armii afgańskiej z talibami liczne organizacje międzynarodowe, a także stowarzyszenia chrześcijańskie błagają świat o pomoc, reakcję i modlitwę za Afganistan i jego mieszkańców. Tysiące ludzi już teraz szykuje się na terror, jaki – jak przeczuwają – zgotują im talibowie. Choć przywódcy talibów zdążyli już zapewnić, że życie społeczne nie ulegnie zaburzeniu i wszyscy, nawet kobiety, będą mogły kontynuować naukę i pracę, to nikt raczej nie wierzy w te obietnice.

– Przywódcy talibów mogą oczywiście takie obietnice składać. Nie wiadomo, jakie podejście do spraw społecznych będą jednak mieli inni talibowie, ci stojący niżej w hierarchii – oni chcieliby zapewne wrócić do tego, co było 20 lat temu. Niedługo przekonamy się, jak urządzą swój kraj. Próba pogodzenia prawa koranicznego i nowoczesności w krajach Zatoki Perskiej po części się udała, ale nie wiadomo wciąż, co będą chcieli zrobić talibowie – zaznacza prof. Boćkowski. – Dla wielu ludzi to radykalna zmiana, wielu pamięta jeszcze czas, kiedy talibowie rządzili w Afganistanie, inni znają ten czas tylko z opowieści. To jasne, że teraz są przerażeni. Dla nich to, co się teraz dzieje, to inny świat.

Jak będzie wyglądał kraj pod rządami nowej-starej władzy? Jak bardzo zmieni się życie zwykłych ludzi? Na razie pytań jest więcej niż odpowiedzi. Z pewnością talibowie powrócą do koncepcji utworzenia w Afganistanie emiratu, państwa, w którym najwyższe prawo stanowić będzie prawo koraniczne.

– Jeszcze nie wiadomo jak będzie wyglądało państwo talibów. Oni sami chyba jeszcze tego nie wiedzą. Nikt tego nie wie, wszyscy będą się przyglądać. Być może w ciągu kilka miesięcy, może do końca tego roku będzie coś wiadomo, a talibowie przedstawią jakiś plan działania, funkcjonowania kraju pod swoimi rządami – mówi prof. Boćkowski. – To nie są ci sami talibowie, co 20 lat temu.

– Czy można porównać państwo, jakie może powstać w Afganistanie do jakiegoś innego, muzułmańskiego państwa? Raczej nie. To będzie coś zupełnie innego, choćby ze względu na położenie – podkreśla ekspert. – Nie da się porównać Afganistanu z państwami Zatoki Perskiej. Oczywiście, pewne zbieżności mogą być, np. z Arabią Saudyjską, lecz tam mieszkają wahabici (wahabizm to odłam sunnizmu - dop. red.), a talibowie są sunnitami. W pewnym stopniu można by porównać ten kraj z Iranem, ale Iran to Persowie, szyici, zupełnie inna kultura, dla sunnitów to odszczepieńcy. To, co powstanie w Afganistanie pod rządami talibów, będzie to na pewno coś nowego, czego nie da się porównać z żadnym innym krajem islamskim.

Iran ma problem, Pakistan się cieszy

Dlaczego Afganistan poddał się tak szybko? Jak to możliwe, że w ciągu niecałych dwóch tygodni cały kraj dostał się w ręce talibów, którzy nie mogli zająć go przez ostatnich 20 lat? Odpowiada prof. Daniel Boćkowski:

– Afganistanu nie miał kto bronić. Ludzie po prostu się poddali, nie walczyli z talibami, którzy zajmowali po kolei cały kraj. Trzeba przyznać, że talibowie przygotowali się świetnie do tej ofensywy pod kątem propagandowym. Pokazywali ludziom zdjęcia pałacu prezydenta, przepych, w jakim żyły najwyższe władze w kraju. Większość Afgańczyków jest bardzo biedna, to chłopi, górale. To do nich trafiało – podkreśla ekspert. – Do tego, jak można się teraz przekonać, ludzie wcale nie chcieli tego systemu, jaki narzucili im Amerykanie, nie podobał się im.

– Największym zwycięzcą tej ofensywy jest Pakistan, który od lat stara się zyskać jak największe wpływy w Afganistanie. Oczywiście jednocześnie staje się to problem dla Indii, największego wroga Pakistanu. Islamabad się wzmacnia, czego oczywiście Indie nie chcą – mówi Tygodnikowi TVP prof. Boćkowski. – Wydaje się, że Rosja, choć formalnie się cieszy, to tak naprawdę jest przerażona. Przez ostatnie 20 lat miała na tym terenie względny spokój, bo to Amerykanie się tym zajmowali. Teraz sytuacja się mocno skomplikowała. Z pewnością problem ma Iran – nie spodziewał się chyba, że tak blisko niego wyrośnie emirat, sunnickie państwo islamskie. Tyle, że na razie problem mają też sami talibowie, gdyż nie mają pieniędzy. Te oferują chyba tylko Chiny, które już zostały określone jako sojusznik Afganistanu.

Sajgon 2.0? Nie, gorzej. Upada mit o potędze Ameryki

– Nie zobaczycie obrazków ludzi zabieranych z dachu ambasady USA w Kabulu – obiecywał Biden.

zobacz więcej
Wydaje się, że tak szybki rozwój sytuacji w Afganistanie zaskoczył wszystkich. Prof. Boćkowski zaznacza, że zaskoczył zapewne nawet samych talibów.

– Chyba nikt nie sądził, że władza w Afganistanie upadnie tak szybko – dodaje prof. Boćkowski. – Co do Amerykanów, to, moim zdaniem, są dwie możliwości. Albo Stany Zjednoczone miały tak złe informacje wywiadowcze na temat sił i możliwości talibów, że nie przewiedziały, jak szybko ci są w stanie zająć Afganistan, albo – to druga opcja – wiedzieli o tym doskonale, ale z oczywistych względów nie mogli tego przekazać opinii publicznej, kiedy decyzja o wycofaniu wojska była już podjęta. Nie wiem, która wersja jest bardziej prawdopodobna, obie są możliwe. Obrona praw człowieka i wieczna wojna w Afganistanie, czy łamanie praw człowieka, ale względny spokój i talibowie u władzy: w tej chwili mamy te dwie opcje. Świat będzie musiał rozważyć, co jest ważniejsze i na co się zdecyduje.

– Anna Szczepańska

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

Zdjęcie główne: Bojownicy Talibanu nagrywający wystąpienie po zajęciu miasta Pol-e Chomri, stolicy prowincji Baghlan. Fot. TALIBAN HANDOUT / Reuters / Forum
Zobacz więcej
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Legendy o „cichych zabójcach”
Wyróżniający się snajperzy do końca życia są uwielbiani przez rodaków i otrzymują groźby śmierci.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pamiętny rok 2023: 1:0 dla dyktatur
Podczas gdy Ameryka i Europa były zajęte swoimi wewnętrznymi sprawami, dyktatury szykowały pole do przyszłych starć.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kasta, i wszystko jasne
Indyjczycy nie spoczną, dopóki nie poznają pozycji danej osoby na drabinie społecznej.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Jak Kościół katolicki budował demokrację amerykańską
Tylko uniwersytety i szkoły prowadzone przez Kościół pozostały wierne duchowi i tradycji Ojców Założycieli Stanów Zjednoczonych.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Budynki plomby to plaga polskich miast
Mieszkania w Polsce są jedynymi z najmniejszych w Europie.