Po 30 latach „wróciły do życia” dzięki fotopułapkom zainstalowanym w lasach Wietnamu.
zobacz więcej
W trakcie wielkich wymierań ewolucja każdorazowo i równie bezcelowo jak zwykle, musiała trzymać się życia (a życie ewolucji), jak pijany płotu. Mechanizmy zaś, które zdają się tym wszystkim kręcić (nawet, gdy uderzy w planetę stosownie gigantyczna kosmiczna skała, co może doprowadzić do nadmiernej aktywności wulkanicznej po przeciwnej stronie globu), to przede wszystkim nadzwyczajne i gwałtowne zmiany klimatyczne. Te zaś daje się modelować (także dla przeszłości, w oparciu o ślady paleometeorologiczne) i analizować w oparciu m.in. o stężenia tlenu w powietrzu, a zwłaszcza dwutlenku węgla w oceanie.
To od jego stężenia zależy na przykład, w jakiej formie występuje w wodzie wapń i czy jest on biodostępny dla zwierząt – ergo np. czy potrafią wytworzyć one swoje szkielety. A to właśnie szkielety widzimy w osadach, bo to one są twarde i się odciskają bądź ulegają mineralizacji. Za takie analizy była tegoroczna
Nagroda Nobla z fizyki dla meteorologów Syukuro Manabe i Klausa Hasselmanna, wyróżnionych „za fizyczne modelowanie klimatu Ziemi, kwantyfikację zmienności i wiarygodne przewidywanie globalnego ocieplenia”.
Jak jednak konkretnie da się spleść te zmienne z masowymi ekstynkcjami życia na Ziemi? A także jakie jest realnie i czy zawsze takie samo było podstawowe tempo „wymierania w tle”, czyli w okresach poza wielkimi wymieraniami? Czyli na ile życie gatunków zmaga się ze śmiercią, a tak realnie i najprościej rzecz ujmując, z ewolucyjnym doborem? Ów zaś naturalnie – ale nieprzypadkowo, tylko zgodnie z tym, co się dzieje w środowisku – przesieje występującą w nim losową zmienność genetyczną. Wystarczająco przystosowani wydadzą płodne potomstwo, które przetrwa do czasu własnego rozrodu, zaś najlepiej przystosowani wydadzą go najwięcej. Reszta zniknie z czasem dłuższym lub krótszym z puli genowej.
Powyższe pytania o podstawowe tempo wymierania od lat zadają sobie paleontolodzy z poważnych naukowych instytucji, jak m.in. Uniwersytet Stanforda czy Uniwersytet Kalifornijski w Riverside. Wyniki ich najnowszych analiz możemy poznać na łamach niedawnego numeru „PNAS”, by się dowiedzieć, że rosnące poziomy tlenu mogą wyjaśniać, dlaczego globalne tempo wymierania zwolniło w całym eonie fanerozoicznym, który rozpoczął się 541 milionów lat temu. Czy widzimy jasno, że opowiada się tu o sytuacji o miliony lat poprzedzającej pierwsze odnotowane przez paleontologię wielkie wymieranie?