Cywilizacja

Wszystkie grzechy Bożego Narodzenia: przychodzi coraz wcześniej, zaśmieca świat i zostawia ślad węglowy

W czasie świąt najlepiej oczywiście byłoby nie jeść nic. Ale na to trudno kogokolwiek namówić. I tu okazuje się, że według lewicowego pisma „Politico” jako Polacy możemy dać światu dobry przykład. „Na polskim stole – pisze – głównym daniem w Wigilię jest karp. Badania wykazały, że ryba ta zostawia ślad węglowy w wysokości poniżej 2 kg na kilogram mięsa. Może nadszedł czas, by pójść w ślady Polaków?”.

Życie przynosi czasem prawdziwe niespodzianki. Oto Boże Narodzenie nieoczekiwanie stało się świętem ruchomym, tak jak Wielkanoc, Boże Ciało i Zielone Świątki. Z roku na rok przypada coraz wcześniej.

Dawno, dawno temu przygotowania do świąt zaczynały się z początkiem grudnia, z czasem po Święcie Niepodległości 11 listopada, wreszcie tuż po Wszystkich Świętych. Wydawało się, że to ostateczna granica, bo wcześniej już się nie da. A jednak się da. W tym roku od sklepu internetowego Westwing, sprzedającego głównie wyposażenie domu, otrzymałam informację zatytułowaną tak: „100 dni do Świąt: 3 kampanie pełne magii”. Było to dokładnie 15 września.

Dawne zdumienie

Przed laty, u progu transformacji, gdy wszyscy na własnej skórze powoli nabywaliśmy rozeznania, czym jest gospodarka rynkowa, redakcja dziennika „Rzeczpospolita”, w której pracowałam, zleciła mi opracowanie dodatku świątecznego. Nie było w tym niczego dziwnego, bo gazety zawsze i wszędzie przygotowują takie dodatki. Zaskakujący był jednak motyw przewodni: Boże Narodzenie jako święto handlowe.

Święto handlowe? Owszem, wszyscy kupują choinki, bombki i prezenty i jest to bardzo miłe, ale żeby z tego powodu widzieć w Bożym Narodzeniu święto komercyjne? W latach 90. XX wieku, po czasach komunizmu, wszyscy doceniali aspekty handlowe, ale raczej dlatego, że wszystko w sklepach było i zakupy stały się łatwiejsze.

Dodatek powstał i dzięki Bogu nie ograniczał się do strony handlowej – zakupów i ich oprawy, dekoracji świątecznych i prezentów – bo wiele miejsca zajęły też obyczaje świąteczne w różnych częściach świata. Do dziś jednak pamiętam nasze wspólne zdumienie: Jak to możliwe, by na Boże Narodzenie patrzeć przez pryzmat zakupów i sprzedaży?

Skatowani amerykańskimi kolędami

Nie trzeba było wiele czasu, żebyśmy pojęli, jak bardzo byliśmy w błędzie. Rychło okazało się, że aspekty handlowe zyskuja zaczynają dominować nad duchowym i religijnym wymiarem Bożego Narodzenia. Również dlatego, że wchodzą do gry z dużym wyprzedzeniem, podczas gdy czasu narodzin Jezusa nie da się przyspieszyć.

Niech nikogo nie zmylą tzw. amerykańskie kolędy, którymi klienci już w listopadzie są katowani w centrach handlowych. Ich zadaniem jest tworzenie pseudoświątecznego, sprzyjającego zakupom nastroju. Nawiasem mówiąc, masowy wysyp polskich płyt z kolędami to kolejny przejaw przeświadczenia, że w okresie świątecznym sprzeda się wszystko. I faktycznie się sprzedaje, choć większość z kolędowych produkcji to czysta chałtura.
Świąteczne dekoracje w centrum handlowym w Krakowie. Fot. Jakub Porzycki/NurPhoto via Getty Images
A jeszcze później świętom Bożego Narodzenia postęp i poprawność wydały wojnę. Jeszcze nie u nas, ale niedaleko. Dowiadywaliśmy się więc, że w Wielkiej Brytanii, Włoszech czy USA, w jakimś hrabstwie czy mieście władze – czasami lokalne, czasami szkolne – sprzeciwiają się jasełkom, kolędom, szopkom i choinkom. Bożonarodzeniowe tradycje i zwyczaje – dowodzą – mogą urazić wyznawców innych religii – muzułmanów, hinduistów czy buddystów, coraz liczniejszych na Zachodzie. A jeśli chrześcijanom, którzy przecież są u siebie, przeszkadza muzułmański Ramadan czy hinduskie Diwali? Tym nikt nie zaprząta sobie głowy.


Trudno oprzeć się wrażeniu, że jeśli komuś przeszkadzają chrześcijańskie tradycje, to nie wyznawcom innych religii, lecz raczej wyznawcom idei postępu. Dlatego nie od rzeczy byłoby im przypomnieć, jak zgodnie przez całe wieki istniały obok siebie święta chrześcijańskie i żydowskie. Każdy obchodził swoje. Żydom nie przeszkadzało Boże Narodzenie ani Wielkanoc, chrześcijanom – Chanuka czy Jom Kippur. Postępowcy zdają się jednak tego nie dostrzegać. A to dowodzi, że w zakazach i ograniczeniach, jakie próbują narzucić społeczeństwom zachodnim, wcale nie chodzi o uczucia ludzi innych wyznań i kultur.

Za to mogą pochwalić się pomysłami, na jakie nie wpadłby nikt przy zdrowych zmysłach. Bożonarodzeniowy spektakl LGBT, jaki przygotowano w Londynie. Święty Mikołaj w związku gejowskim. Boże Narodzenie, które zaśmieca świat i zostawia potężny ślad węglowy. A zresztą po co mu taka nazwa? Czy nie wystarczy zwykłe słowo „święto”?

I tak nikt nie zabije nam Bożego Narodzenia

Cała przedświąteczna komercja jest z jednego powodu: narodzin Pana Jezusa w Betlejem. I tego faktu nie da się zamazać.

zobacz więcej
Wykreślić ze słownika!

Maltanka Helena Dalli, unijna komisarz do spraw równości, ma na tym polu duże doświadczenie i nie mniejsze zasługi. To ona jako minister ds. europejskich i równości w socjaldemokratycznym rządzie Malty forsowała przyjęcie przepisów, dzięki którym Malta od paru lat jest na pierwszym miejscu wśród państw hołubionych przez środowiska LGBT. Ma wszystko to, co powinno cechować kraj postępu: homomałżeństwa, prawo adopcji dzieci dla par tej samej płci, zakaz terapii konwersyjnej. Tym osiągnięciom szczególnego blasku przydaje fakt, że na drogę superpoprawności wszedł kraj do niedawna ultrakatolicki. Malcie wybacza się nawet całkowity zakaz aborcji, którego zresztą jej obywatele nie zamierzają uchylać.

Jesienią do prasy przedostała się wiadomość, że z inspiracji pani Dalli przygotowywana jest instrukcja językowa dla eurokratów. Dzięki włoskiemu dziennikowi „Il Giornale” – który należy do Silvio Berlusconiego – opinia publiczna dowiedziała się, jak będzie wyglądać unijny kanon nowomowy. Niewskazane na przykład byłoby używanie wszelkich słów, które zawierają w sobie pierwiastek męski. Zatem nie „spokesman” (rzecznik), tylko „spokesperson” (osoba pełniąca funkcję rzecznika), nie „fatherland” (ojczyzna), tylko „homeland” (kraj rodzinny). Nie należy także używać formy „ladies and gentlemen” (panie i panowie), bo są tacy ludzie, którzy nie są ani panem, ani panią, a do nich także trzeba się jakoś zwracać.

W tym zbiorze pomysłów tyleż śmiesznych, ile niedorzecznych, najbardziej szokujące okazały się jednak zakusy na Boże Narodzenie. Jego nazwa – Christmas, Noël, Natale, Navidad i wszystkie inne, jak Europa długa i szeroka – powinno, według pani Dalli i grona jej współpracowników, całkowicie zniknąć z unijnego słownika. Dlaczego? Ponieważ Boże Narodzenie obchodzi tylko część mieszkańców Unii Europejskiej, a przecież unijni urzędnicy zwracają się do wszystkich, nie tylko do chrześcijan. Dlatego zamiast mówić o Bożym Narodzeniu powinni używać neutralnego określenia, do zaakceptowania dla każdego, niezależnie od tego, skąd pochodzi, kim jest i jaką religię wyznaje. Bardzo na miejscu byłby na przykład „czas świąteczny”. Tylko taki język będzie prawdziwie inkluzywny, dla wszystkich. Czy święta innych wyznań również powinny stać się „czasem świątecznym”? Tego aspektu pani komisarz nie podnosi.
Idealna wystawa świąteczna: żadnych odniesień do Bożego Narodzenia. Nowy Jork 2021. Fot. Alexi Rosenfeld/Getty Images
Te mętne wyjaśnienia nie spotkały się jednak ze zrozumieniem, wręcz przeciwnie – pomysły pani Dalli odebrano jako próbę skasowania Bożego Narodzenia w ramach tzw. cancel culture. Zgodny nacisk opinii publicznej, Watykanu i włoskich polityków sprawił, że Unia Europejska wstrzymała pracę nad projektem. – To triumf zdrowego rozsądku – zauważył Antonio Tajani, b. przewodniczący Parlamentu Europejskiego, dodając, że „inkluzywność nie może oznaczać negowania dziedzictwa chrześcijańskiego”.

Stanowisko Watykanu jest oczywiste, Tajani zaś reprezentuje centroprawicę. Tym bardziej wymowna jest reakcja ekspremiera Matteo Renziego, przedstawiciela włoskiej lewicy, który projekt uznał za „absurdalny”. Tożsamość kulturowa, zauważył, stanowi wartość, nie zagrożenie.

Gdyby nie „Il Giornale”, pani komisarz zapewne bez przeszkód kontynuowałaby swą działalność. Finansowaną, dodajmy, z pieniędzy podatników.

Chłopi mieli choinkę wiszącą nad stołem. Stojącą importowaliśmy od Niemców

Palone firanki, czyli tradycje bożonarodzeniowe – od świętego Mikołaja do Trzech Króli.

zobacz więcej
Święty Mikołaj w wersji gender

– Wiedziałem! Wiedziałem, że ten dzień kiedyś nadejdzie! Dzień, w którym Father Christmas będzie musiał odejść – mówił poruszony Piers Morgan, znany brytyjski dziennikarz, w „Good morning, Britain”, porannym programie telewizji ITV, którego gospodarzem był do wiosny tego roku, gdy odszedł z ITV.

Father Christmas to święty Mikołaj w tradycyjnym angielskim wydaniu. A Piers Morgan tak mocno zareagował na wynik sondażu, w którym 27 proc. mieszkańców Wielkiej Brytanii stwierdziło, iż święty Mikołaj wcale nie musi być mężczyzną. Równie dobrze może być kobietą albo nawet istotą neutralną pod względem płci. – Jak mielibyśmy go nazywać? – pytał Piers Morgan. – Mother Christmas? Gender-fluid Christmas? (gender-fluid – o płynnej tożsamości płciowej).

Wszystko wskazuje na to, że przez dwa lata, które minęły od owego sondażu, Father Christmas osłabł jeszcze bardziej. Wypiera go Santa Claus – święty Mikołaj po niemiecku, wracający do Europy za sprawą kultury amerykańskiej. Na początku grudnia duże poruszenie wzbudziła opisana przez „Daily Mail” historia pewnej kobiety, która na Facebooku użyła określenia „Father Christmas”. Odzew był tyleż żywy, ile negatywny. Internauci pouczyli ją, że należy mówić „Santa Claus”, jest to bowiem określenie „neutralne genderowo”.

Trudno nie dostrzec niezamierzonego paradoksu i zarazem pułapki, w jaką wpadli ideolodzy postępu, zmuszeni wybierać między świętym i ojcem. Postęp zdecydowanie świętości nie lubi, ale bardziej jeszcze nie toleruje słowa „ojciec” – zapewne dlatego, że jego jednoznaczna tożsamość jest nie do pogodzenia z wizją świata, gdzie płeć można sobie wybrać.

„Father Christmas znika szybciej niż topiąca się pokrywa lodowa” – ubolewa publicysta konserwatywnego tygodnika „The Spectator”. I apeluje, by podczas tegorocznego Bożego Narodzenia Santa Claus poszedł w niepamięć, a Father Christmas odzyskał swe miejsce.
Zlaicyzowaną Holandię wciąż odwiedza święty Mikołaj w tradycyjnym wydaniu. 13 listopada 2021 zajechał do Nijmegen. Fot. Ana Fernandez/SOPA Images/LightRocket via Getty Images
Święci Mikołajowie nie zawsze bywali święci. Zdarzały im się rozmaite wyskoki. Czasami Mikołaj nieco sobie podchmielił albo też, na oczach zgorszonej publiczności, wdał się w bójkę z kolegą po fachu. Nigdy jednak nie zdarzyło się, by nawiązał romans. I to gejowski!

Tymczasem filmowa historyjka, pod czytelnym tytułem „Kiedy Harry poznał świętego Mikołaja”, wymyślona została na zlecenie norweskiej poczty, która w ten sposób za jednym zamachem zareklamowała swe usługi i uczciła 50-lecie dekryminalizacji homoseksualizmu w Norwegii. Filmowe uczucie obu panów dostaje swą szansę, gdy poczta wyręcza Mikołaja w dostarczaniu prezentów, dając mu czas na spotkanie z ukochanym. Czuły pocałunek wieńczy to dzieło.

W przedświątecznym Sztokholmie, fantastycznie rozświetlonym złotymi dekoracjami, próżno by szukać świętego Mikołaja. W witrynach sklepów, na ulicach, w oknach roi się od bałwanków, reniferów, choinek, świeczników i złotych gwiazd, ale święty z prezentami nie pokazuje się nigdzie. Wypatrywałam go usilnie i wreszcie się pokazał: w reklamie salonu fryzjerskiego, gdzie przyszedł jako klient, by przystrzyc białą brodę. Być może bardziej aktywna okaże się pani Mikołajowa – czy też, jak kto woli, Mikołajka? Warszawski sklep szwedzkiej firmy Jula stosowną figurę ma już w ofercie.

Nieoczekiwana pochwała karpia

Niewielu z nas, siedząc przy świątecznym stole, zdaje sobie sprawę, jak wielką popełnia zbrodnię ekologiczną. Portal „Politico” postanowił wypełnić tę lukę i podsumował wszystkie grzechy, jakie przy okazji Bożego Narodzenia obciążają sumienie każdego z nas. Grzechów ciężkich jest pięć. Szósty, nie ekologiczny wprawdzie, ale tym bardziej ciężki, od paru lat stara się uświadomić czytelnikom nieoceniona „Gazeta Wyborcza”.

Cały bagaż przodków: i tych szlachetnych, i paskudników

Rodowód Jezusa Chrystusa to historia równie fascynująca jak ta o Jego narodzinach w Betlejem.

zobacz więcej
Po pierwsze więc, po świętach na całym świecie zostają góry śmieci. Z tym akurat trudno się nie zgodzić, choć warto pamiętać, że śmieci – opakowania po żywności itp. – powstałyby i tak. Święta tylko je kumulują, zwłaszcza gdy chodzi o prezenty, po których pozostają sterty pudełek i ozdobnego papieru, przeważnie nie nadającego się do recyclingu. Co więcej, żadne apele nie pomagają i góra z roku na rok rośnie.

Za bardzo nieekologiczne uważane są swetry w świąteczne wzory, w Polsce niespecjalnie popularne, ale na przykład w krajach anglosaskich tak. Ludzie je kupują, po czym zakładają najwyżej parę razy, i swetry lądują w szafie w oczekiwaniu na kolejne święta. Gorzej, gdy lądują w koszu na śmieci.

W kategorii śmieci – to po drugie – mieszczą się wyrzucane choinki. Dylemat: naturalna czy sztuczna daleki jest od rozstrzygnięcia. Przez całe lata namawiano nas do kupowania sztucznych, bo w ten sposób chroni się lasy. Dzisiaj górą są choinki naturalne. Las wolno wprawdzie, ale się odnawia, a ślad węglowy – fundament myślenia ekologicznego – jaki pozostawia uprawa i utylizacja świerków czy jodeł, wynosi od 3,5 do 16 kg dwutlenku węgla na dwumetrowe drzewko, zależnie od sposobu utylizacji. To niewiele w porównaniu z 40-kilogramowym śladem z takiej samej wielkości drzewka plastikowego.

Kolejna sprawa to materiały, z jakich w dalekim świecie, najczęściej w Chinach, produkowane są zabawki dawane dzieciom pod choinkę (problem jest generalny, nie dotyczy tylko prezentów świątecznych, ale z uwagi na ich ilość zagrożenie się kumuluje). Parę lat temu w Swecji przebadano pod tym kątem próbkę 106 zabawek wyprodukowanych poza Unią Europejską i okazało się, że aż 40 z nich – ponad jedna trzecia – zawierało niebezpieczne substancje, takie jak ołów, kadm i ftalany.

Wreszcie świąteczne menu. Najbardziej polecany jest indyk. Naukowcy z uniwersytetu w Manchesterze po przeprowadzeniu badań ocenili, że kilogram indyczego mięsa generuje ślad węglowy na poziomie zaledwie 20 kg, podczas gdy wołowina i baranina – ok. 700 kg. Mięso zresztą ponosi winę za aż 70 proc. śladu węglowego, jaki powstaje przy świątecznym stole. Najlepiej oczywiście byłoby nie jeść nic, ale na to trudno kogokolwiek namówić.
Jeśli już trzeba coś jeść, to najlepiej karpia. Fot. PAP/Leszek Szymański
Akurat w tej sprawie możemy dać światu dobry przykład. „Na polskim stole – pisze „Politico” – głównym daniem w Wigilię jest karp. Badania wykazały, że ryba ta zostawia ślad węglowy w wysokości poniżej 2 kg na kilogram mięsa. Może nadszedł czas, by pójść w ślady Polaków?”

Piąty nieekologiczny aspekt Bożego Narodzenia to oczywiście podróże. Przed i podczas świąt, jak parę lat temu wyliczono na zlecenie Mastercard, 250 mln mieszkańców Europy wyrusza w drogę, by spotkać się z rodziną i przyjaciółmi. Jedna czwarta z nich wybiera samolot. Średni dystans, jaki pokonuje podróżujący świątecznie Europejczyk, to 516 km. Dane pochodzą sprzed pandemii, która na pewno wielu ludzi zniechęciła do podróży, nie zmieniła jednak faktu, że podróżowanie jako takie jest bardzo nieekologiczne.

Gdy zaś jego celem jest spotkanie z rodziną, może być także bardzo toksyczne – o czym „Gazeta Wyborcza” przekonuje swych czytelników od dobrych paru lat. Przed Bożym Narodzeniem niezmiennie pojawiają się na jej łamach reportaże, w których rozmówcy żalą się na uciążliwy obowiązek spotkania z nudnym wujkiem czy starą ciocią. O wiele chętniej spotkaliby się z przyjaciółmi w klubie czy pubie, a „GW” niekiedy służy im radą, podając, które lokale będą w Wigilię otwarte. Bo dla prawdziwych postępowców stół wigilijny w rodzinnym domu to katorga.

– Teresa Stylińska

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

Zdjęcie główne: 10 listopada 2020. Wystawy szwedzkich sklepów gotowe do świąt. Fot. Fredrik Sandberg/TT/EPA/PAP
Zobacz więcej
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Legendy o „cichych zabójcach”
Wyróżniający się snajperzy do końca życia są uwielbiani przez rodaków i otrzymują groźby śmierci.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pamiętny rok 2023: 1:0 dla dyktatur
Podczas gdy Ameryka i Europa były zajęte swoimi wewnętrznymi sprawami, dyktatury szykowały pole do przyszłych starć.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kasta, i wszystko jasne
Indyjczycy nie spoczną, dopóki nie poznają pozycji danej osoby na drabinie społecznej.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Jak Kościół katolicki budował demokrację amerykańską
Tylko uniwersytety i szkoły prowadzone przez Kościół pozostały wierne duchowi i tradycji Ojców Założycieli Stanów Zjednoczonych.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Budynki plomby to plaga polskich miast
Mieszkania w Polsce są jedynymi z najmniejszych w Europie.