Tak się jakoś składa, że wielka część proroctw i wizji z XXI wieku dotyczy Wielkiej Brytanii. Wszystko uwzięło się na mieszkańców Wysp łącznie z tym, że ma ich wygubić rzeżączka.
Zaczęło się 2002 roku, kiedy Zjednoczone Królestwo odmówiło przyjęcia euro. Funt miał spaść do roli waluty podrzędnej, coś jak szwedzka czy duńska korona, a Londyn – stracić na znaczeniu. Jego miejsce miał zająć Frankfurt, który wypucowano i wyszykowano na największy ośrodek finansowy świata. To się nie zdarzyło, jaki pech.
W ciągu 20 lat Londyn został światową stolicą bankowości i finansów, a Frankfurt nie jest nawet w pierwszej dziesiątce takich ośrodków. W Europie ważniejszy jest nawet Zurich.
Objawienia lizbońskie: Unia dogoni i przegoni
W tym mniej więcej czasie Unia też już żyła własnymi objawieniami z 2000 roku. Nazywano je Agendą Lizbońską. Wtedy w dyrektywach, instrukcjach, memorandach, sprawozdaniach załącznikach, tabelkach i odezwach wypatrzono, że Unia Europejska, jej gospodarka, do 2010 roku dogoni amerykańską i ją przegoni. W 2000 unijne PKB wynosiło w przeliczeniu na dolary 7,26 biliona, a Stanów Zjednoczonych 9,48. W latach 2005 i 2006 po wejściu nowych państw do UE – w tym Polski – unijna gospodarka rzeczywiście była największa na świecie, ale od tego czasu już tylko goni, goni i dogonić nie może, tracąc nawet 2 miejsce na rzecz Chin.
I tak po 20 latach od objawień lizbońskich PKB Unii w 2019 roku (2020 nie jest miarodajny ze względu na anomalie związane z pandemią) wyniosło 15,5 biliona, a USA 21,4 biliona dolarów. W kolejnych latach gospodarka UE po wyjściu Wielkiej Brytanii będzie jeszcze mniejsza o ok. 2,5 biliona.