Historia

Mieli pomóc zachodnim aliantom wyzwalać Polskę. Nie doczekali się wsparcia ze wschodu

Niemal 400 tysięcy żołnierzy, budżet roczny sięgający 20 milionów dolarów, system szkolenia wojskowego, akcje dywersyjne, zamachy na okupantów i kolaborantów, własny wywiad i kontrwywiad, prasa wydawana po polsku i niemiecku. 80 lat temu powstała Armia Krajowa, fundament polskiego państwa podziemnego.

14 lutego 1942 roku na mocy rozkazu Naczelnego Wodza, generała Władysława Sikorskiego, powstała Armia Krajowa. Poprzedziły ją Służba Zwycięstwu Polski i Związek Walki Zbrojnej.

Służba Zwycięstwu Polski powstała jeszcze przed kapitulacją kraju w kampanii wrześniowej z inicjatywy generała Michała Karaszewicza-Tokarzewskiego i początkowo podporządkowała się na krótko internowanemu w Rumunii Naczelnemu Wodzowi, generałowi Edwardowi Śmigłemu-Rydzowi. Po zmianie na stanowisku Naczelnego Wodza, Władysław Sikorski dążył do stworzenia apolitycznej organizacji wojskowej podporządkowanej władzom emigracyjnym na Zachodzie i scalenia w wszystkich spontanicznie powstałych w kraju konspiracyjnych jednostek wojskowych.

NKWD sprawniejsze od Gestapo

SZP stanowiła zalążek organizacyjny powstałego 13 listopada 1939 roku, Związku Walki Zbrojnej, którego struktury były podstawą organizacyjną Armii Krajowej. Dowódca ZWZ i i pierwszy dowódca AK określał podległe mu siły na początku 1942 roku na 40 tysięcy żołnierzy. Latem 1944 roku do Armii Krajowej miało należeć 390 tysięcy zaprzysiężonych żołnierzy. Liczba ta może być przesadzona, gdyż istnieją wspomnienia oficerów AK mówiące o tendencji zawyżania stanów osobowych przez lokalnych dowódców. Uzbrojenia wystarczało dla 12,5% żołnierzy.

Powszechnie uważa się AK za największą armię podziemną okupowanej przez Niemców Europy. Na pewno była większa od francuskiego Résistance , ale ustępowała liczebnie komunistycznej partyzantce Josifa Broz-Tity w Jugosławii.

Armii Krajowej udało się podporządkować z czasem pod rozkazy jej Komendanta Głównego część Batalionów Chłopskich, Narodowych Sił Zbrojnych, bojowców PPS, Narodową Organizację Wojskową i inne militarne organizacje prawicy. Nie wszyscy się scalili z AK i była jeszcze o wiele mniej liczna partyzantka komunistyczna, ale AK dominowała w walce z Niemcami.

Na terenach zajętych po 17 września 1939 roku przez Armię Czerwoną NKWD okazało się sprawniejsze od Gestapo w Generalnym Gubernatorstwie. Desygnowany na dowódcę AK na Kresach, generał Michał Karaszewicz-Tokarzewski został aresztowany tuż po przybyciu do Lwowa. Do ataku III Rzeszy na ZSRR struktury AK we Lwowie, Wilnie i na całym terenie kresów nie zdołały przeszkodzić sowietyzacji i wywózkom Polaków w głąb ZSRR. Znaczące działania partyzantki AK rozpoczęły się na tych terenach dopiero pod okupacją niemiecką, kiedy walczono nie tylko z Niemcami, ale z konieczności i z komunistyczną partyzantką radziecką.

„Z bronią u nogi”

Celem Armii Krajowej było odtworzenie Wojska Polskiego na czas otwartej walki o niepodległość czyli przygotowanie powstania powszechnego, gdy w Polsce pojawią się alianci i regularne oddziały Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. Chronić Polskie Państwo Podziemne, uprawiać walkę bieżącą, czyli sabotaż i dywersję oraz wykonywać zadania policyjne, czyli likwidować szczególnie okrutnych okupantów i zbyt gorliwych kolaborantów.
Okolice Warszawy, rok 1943. Szkoła Podchorążych Rezerwy Piechoty "Agrikola", terenowe konspiracyjne szkolenie topograficzne. Fot. Marek Zurn / Forum
Według danych niemieckich od sierpnia 1942 do lipca 1943 z rąk podziemia zginęło 9671 Niemców i 11481 kolaborantów. W „Biuletynie Informacyjnym” z 11 lutego 1943 roku w artykule „Z bronią u nogi” można było przeczytać: „Na dziś obowiązywać nas powinien rozkaz Naczelnego Wodza: czekać z bronią u nogi. Nie pozwalać się sprowokować. Obdarzać pełnym zaufaniem kierownictwo Kraju i Narodu, które ma warunki do bardziej obiektywnego poglądu na sprawy niż, przeciętny, pozbawiony informacji obywatel”.

Sformułowanie „czekać z bronią u nogi” okazało się bardzo niefortunne dla AK. Propaganda stalinowska skierowana do aliantów zachodnich oskarżała Armię Krajową o brak chęci do walki z Niemcami i propaganda PRL, wyolbrzymiająca zasługi bojowe partyzantki komunistycznej, jeszcze wiele lat po wojnie używała instrumentalnie tytułu z Biuletynu Informacyjnego.

W rzeczywistości Armia Krajowa nie mogła się skoncentrować jedynie na sabotażu, wywiadzie, odwetowych wyrokach na Niemcach i propagandzie antyniemieckiej. Po ataku III Rzeszy na ZSRR rząd polski w Londynie naciskał na Komendanta Głównego ZWZ, generała Stefana Roweckiego, aby wzmógł wysadzanie pociągów i torów kolejowych prowadzących na front wschodni. Polacy pod okupacją także chcieli, by podziemie walczyło, a nie odtwarzało struktury na stosowny czas. Akcje Armii Krajowej podtrzymywały na duchu w i pomagały przetrwać nieznośną codzienność.

Zamachy, odwet, terror, represje

Już 27 grudnia 1939 roku w Wawrze Niemcy rozstrzelali 107 mieszkańców w odwecie za zastrzelenie dwóch podoficerów niemieckich przez, zresztą znanych policji i wskazanych przez świadków, kryminalistów. Można było być pewnym, że odpowiedzialność zbiorowa będzie przez okupanta stosowana, co dowództwo AK musiało brać pod uwagę przy każdej akcji.

Zbrodnie na Polakach na Pomorzu i w innych miejscach kraju dokonywane jeszcze w trakcie kampanii wrześniowej mogły nie być w Warszawie znane, ale o Wawrze wiedzieli wszyscy. Odpowiedzialność zbiorowa zapowiedziana przez zbrodnię w Wawrze była następnie stosowana konsekwentnie choć o różnym nasileniu.

W nocy z 7 na 8 października 1942 roku AK wysadziła wszystkie tory kolejowe dookoła Warszawy na obu brzegach Wisły. W odwecie za tę akcję Niemcy rozstrzelali 50 więźniów z Pawiaka. Wśród ofiar przeważali komuniści, gdyż do tej pory to oni prowadzili „walkę o szyny” i dlatego byli najbardziej podejrzani.

Spowodowało to wrzucenie granatów do Café Clubu na rogu Alei Jerozolimskich i Nowego Światu oraz restauracji Mitropa na Dworcu Głównym – lokali tylko dla Niemców – przez Gwardię Ludową 24 października 1942. Zamachowcy bez strat rozpłynęli się w tłumie przechodniów w sobotni wieczór. Niemcy aresztowali pięćdziesięciu mieszkańców okolicznych budynków i nałożyli na miasto kontrybucję w wysokości miliona złotych.

Powiesić sołtysa. Ograbić chłopów. Wystawić polskie podziemie Niemcom. Radziecka partyzantka na Kresach

Bandycki i antypolski charakter partyzantki radzieckiej powodowały półoficjalne zawieszenia broni pomiędzy Niemcami a niektórymi oddziałami AK.

zobacz więcej
Na tle bezmyślnego terroru uprawianego przez komunistów wyraźnie widać strategię Armii Krajowej. Przygotowywanie się na stosowny moment walki o niepodległość Polski może przerwać tylko ważny cel strategiczny, jak uniemożliwienie transportów wojska i sprzętu na front wschodni przez wiele godzin.

Armia Krajowa w różnych częściach Polski dokonała ponad 1300 wysadzeń torów kolejowych, a brutalne wysiedlenia ludności polskiej z Zamojszczyzny spowodowały konieczność wsparcia Batalionów Chłopskich na tym terenie. Walki na Zamojszczyźnie, toczone w latach 1942-1944, wymagały współpracy z niescalonymi jeszcze z AK Batalionami Chłopskimi, komunistami, a pod koniec nawet z partyzantką radziecką.

Działające w terenie oddziały partyzanckie AK broniły ludność wiejską przed karnymi ekspedycjami Niemców za niedostateczne – ich zdaniem – oddawanie żywności. Oddziały leśne ścierały się w polu z żandarmerią i Wehrmachtem, i niejednokrotnie odbijały więźniów z prowincjonalnych więzień. Niemcy w reakcji palili całe wsie i mordowali ludność, co musiało mieć wpływ na planowanie działań przez wielu dowódców.

Zastrzelony w drodze do pracy

W Warszawie obawa przed represjami na mieszkańcach musiała niejednokrotnie ustąpić przed koniecznością przykładnego karania funkcjonariuszy niemieckiego aparatu terroru wyróżniających się okrucieństwem i sadyzmem.

Specjalne patrole egzekucyjne zlikwidowały w 1943 roku między innymi Franza Bürkla, sadystycznego mordercę z Pawiaka, zastępcę komendanta więzienia, Augusta Kretchmanna, zastępcę komendanta więzienia na Gęsiówce, Ernsta Weffelsa z personelu Pawiaka. Nie udał się zamach na wyższego dowódcę SS i Policji dla Generalnego Gubernatorstwa w Krakowie, Wilhelma Koppego – ranny esesman przeżył.

Najsłynniejszy był zamach na komendanta SS i Policji w Warszawie Franza Kutcherę. Po starannej i długiej obserwacji Kutcherę zastrzelono w jego samochodzie w drodze z domu do pracy.

W krótkiej strzelaninie – z Komendy SS i Policji strzelali strażnicy, a na ulicy było dużo uzbrojonych Niemców – rannych zostało najpierw dwóch zamachowców. Sprostanie wymaganiom przełożonych czyli przeszukanie zwłok, by przedstawić dokument identyfikujący cel zamachu, co wydłużało bycie pod ostrzałem, zwiększyło liczbę rannych do czterech. Dwóch z nich nie przeżyło, a następnych dwóch egzekutorów zginęło wieczorem w dniu zamachu skacząc z mostu do Wisły pod ogniem niemieckim.

Dzień po zamachu, 2 lutego 1944 roku w Alejach Ujazdowskich obok miejsca, gdzie zginął Kutchera Niemcy rozstrzelali 100, a w ruinach getta 200 więźniów Pawiaka. 10 lutego przy ulicy Barskiej i Wolskiej stracono 140 zakładników. 11 lutego powieszono 27 więźniów Pawiaka na balkonach domu naprzeciwko gmachu Sądów przy ulicy Leszno. Kilka dni później rozstrzelano przy ulicy Senatorskiej jeszcze 40 zakładników. Na miasto i powiat warszawski nałożono kontrybucję w wysokości 100 milionów złotych i zakazano Polakom prowadzenia pojazdów mechanicznych.
Turgiele na Wileńszczyźnie, rok 1944. Kawaleria 3 Brygady Partyzanckiej AK. Od lewej: Tadeusz Duszyński "Wołodyjowski", Kazimierz Chmielowski "Rekin", Kazimierz Buncler "Mik", Lech Izbicki "Hel", Wacław Gąsowski "Bary". Na czele szwadronu jego dowodca, porucznik Władyslaw Kitowski "Grom". Repr. RSW / RSW / Forum
Po akcjach odwetowych Niemcy zrezygnowali z publicznych egzekucji ulicznych, a terror okupacyjny zauważalnie zelżał.

Banknoty fałszywe czyli prawdziwe

Budżet Armii Krajowej systematycznie rósł, od 517 tysięcy dolarów dla ZWZ w 1942 roku do 20 milionów dolarów dla AK w 1944. Składały się nań dotacje – w tym amerykańskie – i kredyty udzielane rządowi emigracyjnemu. Pieniądze początkowo przenosili kurierzy. Później cichociemni, spadochroniarze zrzucani do kraju.

Była też produkcja własna fałszywych, a właściwie jak najbardziej prawdziwych okupacyjnych złotych. Komórka AK w Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych wydzieliła część produkcji Wytworni na potrzeby podziemia. Banknoty były wyprodukowane w prawdziwej fabryce banknotów, na oryginalnym papierze, z właściwymi znakami wodnymi i numeracją. Do końca 1942 roku wyprodukowano 20 milionów złotych. W lipcu 1943 roku niezbędne matryce, wzory papieru i znaki wodne przeniesiono do Londynu, gdzie produkcja banknotów trwała dalej.

Działania propagandowe odpowiednich komórek AK pomagały podtrzymać morale Polaków pod okupacją. Wychodziła regularnie podziemna prasa, a harcerze Szarych Szeregów w ramach małego sabotażu rysowali w widocznych miejscach kotwicę – symbol walczącego państwa podziemnego. Zniechęcano do chodzenia do kin i teatrów, gdzie była wyłącznie propaganda niemiecka lub niewymagająca rozrywka, rozpylając w salach duszące lub łzawiące gazy.

Wydawnictwa AK nie ograniczały się do czytelnika polskiego. Około milion egzemplarzy ulotek, i broszur po niemiecku oraz druków udających niemieckie gazety wysłano w głąb Rzeszy i na front wschodni osłabiając w ten sposób wolę walki Niemców.

Ograniczyć pomoc do minimum…

Wybitny był wkład wywiadu Armii Krajowej w wysiłek wojenny sprzymierzonych. Sami Brytyjczycy, czyli odbiorcy wiadomości zebranych przez wywiad AK, oceniali je bardzo wysoko. Prawie połowa informacji wywiadowczych, jaka dotarła do aliantów z okupowanej Europy pochodziła od polskiego wywiadu.

Polacy naprowadzili samoloty brytyjskie na ośrodek w Peenemünde na Pomorzu Przednim, gdzie produkowano i testowano najpierw bomby latające V-1, później rakiety V-2. Fragmenty i rysunki V-2 zdobył wywiad AK i przekazał mostem powietrznym Brytyjczykom w 1944 roku. Polacy zdobyli i przekazali na Zachód, a Brytyjczycy Rosjanom, niemieckie plany bitwy pod Kurskiem, plany czołgów Panther, miniaturowych łodzi podwodnych i inne cenne materiały.

Wywiad AK skupiał kilkadziesiąt tysięcy osób i miał swoich ludzi wszędzie. W Generalnym Gubernatorstwie agenci funkcjonowali nawet na szczeblu powiatu i żadne ruchy wojsk niemieckich nie mogły przejść niezauważone. Wywiad AK miał także swoich ludzi we Francji, w samej III Rzeszy i w krajach z nią kolaborujących oraz na Bliskim Wschodzie.

Duma i godność wymagały, by stolica była wyzwolona polskimi rękoma...

Latem 1944 roku Niemcy byli już w odwrocie

zobacz więcej
Broń, materiały wojenne, sprzęt łączności i pieniądze przylatywały nad Polskę samolotami brytyjskimi dysponowanymi przez SOE (Special Operation Egsecutive). Już w 1942 roku w rządowych sferach brytyjskich zapanowało przekonanie, że Armii Krajowej zbytnio pomagać nie należy, bo ma ona w planach przede wszystkim walkę z Rosjanami, najważniejszym sojusznikiem Zachodu. Na pogląd ten musieli mieć wpływ agenci ZSRR w Anglii i międzynarodowa, a kierowana z Moskwy, komunistyczna propaganda.

W latach 1941-1944 do Polski zrzucono 670 ton (odebrano 430) broni, amunicji i sprzętu. W tym samym czasie partyzanci greccy otrzymali 5796 ton, członkowie ruchu oporu we Francji 10485 ton, a partyzanci jugosłowiańscy 76171 ton. Współpracujący ściśle z SOE major Jan Jaźwiński meldował na początku 1944 roku: „Na przestrzeni od sierpnia 1941 do chwili obecnej S.O.E. przejawia tendencję, aby hamować przerzut do Kraju. Istota rzeczy tkwi w fakcie, że istnieje niewątpliwie dyrektywa dla SOE i Air Ministry, aby ograniczyć przerzut dla Armii Krajowej do minimum nieistotnego.”

Cała pomoc finansowa udzielona Polsce przez Brytyjczyków stanowiła 2/3 dziennych wydatków Wielkiej Brytanii na wojnę, a pomoc materiałowa zmieściłaby się w jednym pociągu towarowym.

Zesłanie lub Armia Czerwona

Gdy w kwietniu 1943 roku Niemcy odkryli masowe groby polskich oficerów w Katyniu, a Polska zażądała międzynarodowego śledztwa, ZSRR zerwał stosunki dyplomatyczne z rządem polskim. W Kraju AK ograniczyła „bitwę o szyny” tracąc ze zrozumiałych względów zapał do pomocy „sojusznikom naszych sojuszników”. Niechętni Polsce oficjele w Londynie mieli coś w rodzaju potwierdzenia swych intuicji a Polska stała się kłopotem sprzymierzonych.

Po odkryciu grobów katyńskich dla rządu polskiego w Londynie, jego przedstawicieli w kraju i dowództwa Armii Krajowej stało się jasne, że trzeba skonkretyzować plany powstania powszechnego. Tym bardziej stało się to naglące, gdy Niemcy przegrały na początku roku 1943 bitwę pod Stalingradem, a latem tego roku bitwę na łuku kurskim. Silne tempo ofensywy zimowej ze stycznia 1944 roku postawiło kropkę nad „i” – to nie Polskie Siły Zbrojne na Zachodzie z Brytyjczykami i Amerykanami będą wyzwalać Polskę.

Nakreślono plan o kryptonimie „Burza”, który zakładał operacyjna współpracę z Armią Czerwoną. W miejscowościach zajętych przez Armię Krajową należało ujawnić podziemne władze wojskowe i cywilne jako gospodarzy terenu , mające do niego prawo po zwycięskiej walce z Niemcami.

Lato 1944 przyniosło operację „Ostra Brama” czyli zaatakowanie wspólnie z Rosjanami Wilna i zajęcie części miasta. Po walce oficerowie AK pod pretekstem wspólnej narady zostali aresztowani i w większości zesłani na Syberię. Żołnierze mieli wybór – zesłanie albo wstąpienie do armii Berlinga lub Armii Czerwonej. To samo powtórzyło się przy walkach o Lwów, Lublin i miejscowości na Lubelszczyźnie.
"Kubuś", jedyny w historii II wojny światowej samochód pancerny wykonany przez żołnierzy podziemia. Auto zostało skonstruowane na podwoziu ciężarowego Chevroleta 157 w sierpniu 1944 w warsztatach na Powiślu w Warszawie dla walczącej tam Grupy Bojowej AK „Krybar”. Fot. PAP/Stanisław Dąbrowiecki
Początkowo Warszawa nie była przewidywana w planie „Burza”, ale wszystko wskazywało na to, że Niemcy będą się bronić na linii Wisły, a Warszawa będzie twierdzą. Pomimo doświadczeń z Wilna i Lwowa dowództwo AK i rząd emigracyjny w Londynie uważały, że zdobycie stolicy kraju na Niemcach przed nacierającymi Rosjanami, bądź przynajmniej jego części zwróci na Polskę uwagę świata i niemożliwe będą zachowania „sojusznika naszych sojuszników”, jak te z Wilna i Lwowa.

Przed burzą

Wiadomo było, że Armia Czerwona przepędzi Niemców. Dylematem było, czy nic nie robić, czy jednak wykonać coś, co może pomóc w odzyskaniu niepodległości Polski. Pod koniec lipca polskojęzyczna radiostacja nadająca z ZSRR namawiała do powstania, podobnie komuniści w mieście. Istniała obawa, że może dojść do walk nad którymi Komenda Główna AK nie będzie panowała. Decyzje o powstaniu w warszawie władze w Londynie powierzyły władzom krajowym, cywilnym i wojskowym.

Komendant Główny AK, generał Tadeusz „ Bór” Komorowski był zdecydowany walczyć, podobnie Delegat Rządu na Kraj, Jan Stanisław Jankowski. Planowano uderzyć, gdy Rosjanie zaczną atak na Warszawę. Ambitnie chciano opanować całe miasto, a prawobrzeżną Pragą przy słabych tam strukturach AK. Do powstania, nazwanego później warszawskim parła część Komendy Głównej z pułkownikiem Antonim Chruścielem „Monterem”, dowódcą Okręgu Warszawskiego Armii Krajowej.

31 lipca 1944 roku popołudniowa narada u Komendanta Głównego AK, generała Tadeusza „Bora” Komorowskiego, zaplanowana była na godzinę osiemnastą. Pół godziny wcześniej przybył do Komendanta Głównego pułkownik „Monter” i zameldował, że czołgi radzieckie widziano już na Pradze. Podobno Antoni Chruściel osobiście dokonał zwiadu i dowiedział się o tym od mieszkańców na rondzie Waszyngtona. Wobec takiego meldunku generał Komorowski wezwał Delegata Rządu, Jankowskiego, który zaaprobował decyzję o wybuchu powstania następnego dnia o godzinie siedemnastej.

Decyzję podjęto bez udziału innych oficerów Komendy Głównej, szczególnie bez pułkownika Kazimierza Iranka-Osmeckiego odpowiedzialnego za wywiad. Osmecki przybył o umówionej godzinie i poinformował o kontrnatarciu niemieckim w rejonie Radzymina. Jasne było, że na Armię Czerwoną trzeba będzie poczekać. Pułkownik Chruściel już wyszedł i generał Komorowski stwierdził, że na odwołanie rozkazu o powstaniu jest za późno.

W Warszawie obowiązywała godzina policyjna od dwudziestej, co znaczyło, że większość łączników dotrze do oddziałów dopiero następnego dnia. Do powstania przystąpiło około 32 tysiące żołnierzy, z czego co dziesiąty miał z czego strzelać wliczając broń krótką. Nie zdołano w tak krótkim czasie pobrać broni ze wszystkich magazynów, a na początku lipca wysłano z Warszawy 900 pistoletów maszynowych i dwa tysiące karabinów do akcji „Burza” na kresach.

Zwycięskie powstanie 1944

Wybuchło w stolicy w sierpniu. Trwało siedem dni i zakończyło się kapitulacją Niemców.

zobacz więcej
Garnizon niemiecki w mieście liczył wprawdzie jedynie 16 tysięcy żołnierzy, esesmanów i policjantów, za to doskonale uzbrojonych. Ważne dla Niemców obiekty były otoczone workami z piaskiem, nawet bunkrami z betonu. O zaskoczeniu też nie mogło być mowy – garnizon niemiecki w Warszawie został postawiony w stan alarmowy o szesnastej trzydzieści. Oprócz stałego garnizonu, na Pradze i na Mokotowie były pancerne odwody Wehrmachtu w sile kilkuset ludzi i dwudziestu czołgów.

Bez wsparcia

Inicjatywa strategiczna powstańców skończyła się czwartego sierpnia. Zdobyto kwartały bloków mieszkalnych w wielu dzielnicach, ale obiekty strategiczne: dworce, koszary, centrale telefoniczne i najważniejsze urzędy pozostały w rękach niemieckich. Powstańcy z bezprzykładną odwagą starali się zdobywać umocnione pozycje niemieckie głownie przy pomocy zapalających butelek z benzyną. Generał Antoni Chruściel „Monter” polecał w pisemnym rozkazie używać siekier, prętów żelaznych i kamieni do zdobywania broni na wrogu.

Po czwartym sierpnia powstańcom udało się zdobyć niektóre obiekty niezdobyte wcześniej, a dobrze uzbrojone oddziały zgrupowania „Radosław” opóźniały skutecznie działania niemieckie, ale ten czas to obrona terenu zdobytego wcześniej i oddawanie – po długiej walce – dzielnicy po dzielnicy. Po piątym sierpnia do Warszawy przybyły Niemcom posiłki, zaczęli używać lotnictwa i artylerii, w tym ciężkiej i rakietowej. Niezwykła odwaga i determinacja powstańców sprawiła, że przy ogromnej dysproporcji sił i braku istotnej pomocy z zewnątrz powstanie trwało aż 63 dni.

Zrzuty alianckie dla powstania były niewystarczające. Lecące z baz we Włoszech samoloty nie mogły uzupełnić paliwa na terenach zajętych przez Rosjan, bo zabronił tego Stalin. Po szybkim zrzucie musiały natychmiast wracać, aby wystarczyło paliwa do Włoch. Straty wśród zrzucających załóg były duże i tylko naciski rządu polskiego w Londynie powodowały, że w ogóle były takie loty.

8 sierpnia dowództwo sił radzieckich stojących przed Warszawą zameldowało gotowość do forsowania Wisły i ataku na miasto. Armia Czerwona zajęła prawobrzeżną Pragę dopiero 14 września, a główne siły radzieckie mające atakować na zachód skierowane zostały na południe, w kierunku Węgier i Rumunii. Stalin się nie spieszył, bo szczęśliwym dla niego trafem Niemcy likwidowali młodych patriotów polskich, którzy na pewno w przyszłości stanowiliby przeszkodę do skomunizowania kraju.

W celu niezadrażniania stosunków z zachodnimi sojusznikami Stalin zezwolił złożonej z Polaków armii Berlinga na desant na lewy brzeg Wisły. Rozpoczęty 16 września desant pozbawiony był wparcia lotniczego, artyleryjskiego i wystarczających środków do przeprawy rzeki. Podczas przepraw i w Warszawie zginęło ponad dwa tysiące żołnierzy armii generała Zygmunta Berlinga. Do desantu skierowano jednostki mało doświadczone i szkolone do walk w otwartym polu, nie w mieście.
Wola Rafałowska, wrzesień 1945 r. Ceremonia wyjścia Armii Krajowej z konspiracji. W środku z laską płk Jan Mazurkiewicz "Radosław". Fot. PAP/CAF
Rozwiązanie armii

Bilans strat to 18 tysięcy żołnierzy AK zabitych i zaginionych, tysiące rannych oraz 84% zabudowy lewobrzeżnej części miasta. Po kapitulacji powstania i wypędzeniu ludności z miasta Niemcy systematycznie wysadzali i palili dom po domu wypełniając rozkaz Hitlera o zmieceniu Warszawy z powierzchni ziemi. Ocalały te fragmenty, w których do końca mieszkali i urzędowali Niemcy. W Powstaniu Warszawskim zginęło co najmniej 150 tysięcy cywilnych warszawiaków, w tym 60 tysięcy rozstrzelanych na Woli i Ochocie w pierwszych dniach powstania przez specjalne jednostki SS, złożone z kryminalistów i kolaborujących z Niemcami byłych jeńców radzieckich.

Tadeusz „Bór” Komorowski, Komendant Główny AK, dostał się do niewoli i nowym dowódcą został wskazany przez niego następca generał Leopold Okulicki. Do niewoli dostało się wielu innych oficerów Komendy Głównej, co spowodowało zakłócenie łączności i dyscypliny w całej Armii Krajowej. Okulicki raportował do Prezydenta RP do Londynu o chaosie i rozprężeniu w szeregach w całym kraju i postulował zaprzestanie akcji „Burza” i ograniczenie wszelkich działań, szczególnie ujawniania się przed Rosjanami.

Okulicki został zatwierdzony przez władze emigracyjne w Londynie dopiero w końcu grudnia 1944, co nie ułatwiało mu opanowania chaosu i rozprężenia. Premier Stanisław Mikołajczyk był za kontynuowaniem taktycznej współpracy z Armią Czerwoną, w tym „Burzy”, w niewyzwolonych jeszcze od Niemców częściach Polski. General Okulicki był dowódcą zakonspirowanej w samej AK organizacji „Nie” (od Niepodległość) i dalsze zadania i kontynuację Armii Krajowej widział w przygotowaniu do długiego trwania pod nową okupacją.
19 stycznia 1945 roku generał Leopold Okulicki wydał rozkaz o rozwiązaniu Armii Krajowej. Najwyższym dowódcom polecił w nim nie ujawniać się i zachować małe dobrze zakonspirowane sztaby oraz sieć radiową. Straty całej Armii Krajowej do końca wojny to 100 tysięcy poległych i 50 tysięcy uwięzionych i zesłanych w głąb ZSRR. Na zajętych terenach przez wojsko radzieckie NKWD bezzwłocznie przystąpiła do represji wobec członków AK.

28 marca 1945 roku pod pretekstem rozmów NKWD aresztowało zwabionych na spotkanie przedstawicieli władz RP w kraju, partii politycznych i generała Leopolda Okulickiego. Wywiezieni do Moskwy w pokazowym procesie zostali skazani na wieloletnie wyroki więzienia za dywersję na tyłach Armii Czerwonej. Okulicki po bardzo ciężkim śledztwie został skazany na 10 lat więzienia, z którego już nie wyszedł.

Zapluty karzeł

Traktowanie Armii Krajowej przez wadze komunistyczne po wojnie najlepiej oddaje plakat: „Olbrzym i zapluty karzeł reakcji”, na którym widać wypełniającą prawie całą przestrzeń postać krzepkiego, uzbrojonego berlingowca, któremu koło nóg plącze się czarna, pająkowata, malutka postać z cieknącą śliną i przyczepionym na szyi napisem „AK”.

Nie było własowców, „Legion Wołyński” wkroczył we wrześniu. Mity i fakty o Powstaniu Warszawskim

„Straszna noc – ciepła, letnia i w ciszy krzyki zarzynanych ludzi, charkot konających. Nic nie można było zrobić. Najwyżej modlić się, żeby nie poszli dalej…”

zobacz więcej
Członkowie rozwiązanej Armii Krajowej, którzy chcieli walczyć nadal, tym razem z nowym okupantem, sformowali wiele oddziałów partyzanckich pod różnymi nazwami i są obecnie określani zbiorczo nazwą „żołnierze wyklęci”. Przez kilka powojennych lat ginęli w walkach z trzema dywizjami NKWD operującymi w Polsce i Korpusem Bezpieczeństwa Wewnętrznego podległego Urzędowi Bezpieczeństwa. Liczbę tych, którzy przeszli przez więzienia ocenia się na 60 tysięcy, wykonano na nich około 3 tysiące wyroków śmierci.

Dopiero zakończenie stalinizmu w PRL w 1956 roku przyniosło odmianę losu byłych akowców – wychodzili z więzień, wracali do życia. Dla dowódców realizujących „obce klasowo interesy” obowiązywało nadal oficjalne potępienie, ale nawet propaganda komunistyczna zaczęła uznawać odwagę szeregowych żołnierzy. Dostali prawa kombatanckie, a skazanych w stalinowskich procesach rehabilitowano.

Jednak w PRL lepiej było nie mieć Armii Krajowej w życiorysie – Służba Bezpieczeństwa inwigilowała środowiska byłych akowców do końca 1989 roku. Uznanie, szacunek i zasłużone upamiętnienie armia Krajowa uzyskała dopiero w Rzeczypospolitej Polskiej.

– Krzysztof Zwoliński

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy


W 80. rocznicę powstania Armii Krajowej 14 lutego 2022 TVP Historia pokaże:

•Film dokumentalny "W godzinę próby. Polskie Państwo Podziemne", reż. Wojciech Niebelski, Marek Wrona, godz. 9:10
•Film dokumentalny "AK - Armia Podziemna", reż. Józef Gębski, godz. 16:20
•Debata "Spór o historię. Akcja Burza", godz. 18:20
Przerwanie działań wojennych
Zdjęcie główne: Turgiele na Wileńszczyźnie, lata 40. Żolnierze Armii Krajowej , partyzanci z brygady "Szczerbca". Ostatni po prawej - autor fotografii, Zbyszko Siemaszko, ps. Swojak. Fotografia wykonana samowyzwalaczem. Repr. RSW / RSW / Forum
Zobacz więcej
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Bankiet nad bankietami
Doprowadził do islamskiej rewolucji i obalenia szacha.
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Cień nazizmu nad Niemcami
W służbie zagranicznej RFN trudno znaleźć kogoś bez rodzinnych korzeni nazistowskich, twierdzi prof. Musiał.
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kronikarz świetności Rzeczypospolitej. I jej destruktor
Gdy Szwedzi wysadzili w powietrze zamek w Sandomierzu, zginęło około 500 osób.
Historia wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Burzliwa historia znanego jubilera. Kozioł ofiarny SB?
Pisano o szejku z Wrocławia... Po latach afera zaczęła sprawiać wrażenie prowokacji.
Historia wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Ucieczka ze Stalagu – opowieść Wigilijna 1944
Więźniarki szukały schronienia w niemieckim kościele… To był błąd.