Wagonik metra madryckiej linii numer 5 toczy się jednostajnie. Jest upalne majowe popołudnie 2022 roku. Pasażerowie w większości wpatrzeni w ekrany smartfonów, z obojętnością przysłuchują się płynącym z megafonu komunikatom zapowiadającym następną stację i przypominającym o konieczności założenia maseczki. Tuż przed przystankiem Las Ventas przy drzwiach robi się tłoczno. Z siedzeń wstają kolejne osoby. Jedne z lornetkami w dłoniach, inne z niewielkimi poduszkami – pasiastymi, w hiszpańskich barwach albo burymi, obszytymi czerwono-żółtą tasiemką. Pozwolą umościć się wygodnie na kamiennych stopniach madryckiej areny walk byków, czyli właśnie Las Ventas.
Wychodząc z tunelu metra, wpadam na gwarny plac. Wokół monumentalnej madryckiej areny w stylu neomudéjar – największej w Hiszpanii (mieści 23 tys. 798 widzów) i trzeciej na świecie po tej w stolicy Meksyku i w wenezuelskiej Walencji – zbierają się grupki
aficionados , czyli miłośników, fanów tauromachii – sztuki korridy. Krążą wokół areny, obsiadają pomniki słynnych torreadorów, dyskutując, zaglądają na rozstawione stoiska z napojami, prażonymi migdałami. W tłumie krążą koniki. – Wejściówki na dzisiaj, wejściówki. W cieniu i na słońcu – recytują, zaczepiając przechodniów.
ODWIEDŹ I POLUB NAS
W maju w Madrycie hucznie obchodzi się święto patrona miasta św. Izydora Oracza. Z tej okazji na stołecznej arenie Las Ventas codziennie przez niemal miesiąc odbywają się walki byków. W 29 zaplanowanych wydarzeniach będzie walczyć, i zginie, blisko 180 zwierząt. Ostatnie podczas tegorocznych obchodów ku czci Izydora zmierzą się z torreadorami w niedzielę 5 czerwca 2022.
– Dzisiaj na afiszu są bardzo znane nazwiska, więc bilety się dawno wyprzedały. Na jutro też już nic nie ma, ale na weekend powinnaś jeszcze dostać wejściówki – radzi starszy pan, który wraz z żoną usadowił się na jednej z ławeczek ustawionych przy arenie. Dziwi go pytanie o to, jak często oglądają walki byków. – Teraz codziennie, mamy karnet – odpowiada. Kiedy wybija 18.00 i arena otwiera drzwi dla widzów, para rusza do swojego sektora.
Jeszcze przez godzinę z tarasów areny Las Ventas, wychodzących na otaczający ją plac, dobiega gwar. Punktualnie o 19.00 hałas przenosi się do środka monumentalnej budowli. Na zewnątrz słychać już tylko warkot samochodów pędzących wielopasmową ulicą Alcalá.
Z babci na wnuka
– Jeśli chcesz wiedzieć, czym jest korrida, to lepiej zobacz ją teraz. Przyjdzie dzień kiedy jej zakażą – mówią Hiszpanie. Zarówno ci, którzy oglądają zmagania torreadorów z bykami, jak i tacy, którzy od nich stronią.
Prognozy te są bardziej niż prawdopodobne, bo od lat ruchy przeciwników tauromachii rosną w siłę. I to nie tylko w Hiszpanii, ale i w innych krajach, w których organizuje się walki byków.
W stolicy Meksyku w ubiegłym tygodniu sędzia wydał tymczasowy zakaz organizowania korridy na największej arenie świata mieszczącej ponad 40 tys. widzów. To efekt pozwu organizacji Justicia Justa. Organizatorzy musieli odwołać zaplanowane wydarzenia aż do czasu ostatecznego rozstrzygnięcia sprawy.
W Hiszpanii liczne organizacje obrońców zwierząt nie ustają w walce o zakaz organizacji korrid. Sondaże pokazują na przewagę zwolenników zakazu. Popiera go nieco ponad połowa badanych. Z danych hiszpańskiego Ministerstwa Kultury i Sportu wynika jednak, że choć w latach 2018-19 tylko 8 proc. Hiszpanów wzięło udział w imprezie z walkami byków, to zainteresowanie tauromachią wciąż deklaruje 25 proc. społeczeństwa, czyli około 11 mln osób.