Obecni dwudziesto-, trzydziesto-, a nawet czterdziestolatkowie nie obawiają się trąb wzywających na Sąd Ostateczny, a tym bardziej wyroków Bożych. Oni boją się o sprawy doczesne. Na przykład – utracić wirtualny grunt pod nogami. Scrollują więc tysiące zupełnie nieprzydatnych informacji, których w momencie czytania już nie pamiętają. Łebki spuszczone, oczy niewidzące dookolnego świata, ograniczonego do prostokąta smarfona.
Naukowcy już dostrzegają efekty tego uzależnienia. Nazywają to „cyfrową amnezją” i ostrzegają: internet zwalnia od pamiętania, myślenia, postrzegania, kojarzenia. Cała generacja, która „nie musi” udrażniać hipokampu, czyli struktury w korze mózgowej odpowiedzialnej za przenoszenie informacji z pamięci krótkotrwałej w długotrwałą oraz orientacji przestrzennej, jest znacznie bardziej narażona na demencję niż staruszkowie, tradycyjnymi metodami ćwiczący szare komórki. „Smartfonikacja” przyspieszyła w dobie pandemii, co – jak twierdzą neurobadacze – ma przełożenie na nieumiejętność koncentracji, permanentne poczucie braku czasu i stany lękowe.
Jest jeszcze inne zagrożenie: gdyby tak nagle odłączono zasilanie (co już kilka razy przerabiano w Nowym Jorku – jak pamiętamy, w 2003 roku największy w historii kryzys energetyczny przybrał rozmiary katastrofy), ludzkość straciłaby jakąkolwiek busolę, regulującą ziemskie bytowanie. Pisze o tym w swej ostatniej minipowieści „Cisza” Don DeLillo (Noir sur Blanc, 2022). Wielce sugestywna wizja ludzi gromadzących się na ulicach, byle poczuć się w stadzie, bo poza zwierzęcym instynktem nic nie funkcjonuje.
ODWIEDŹ I POLUB NAS
No to wchodzę w tę ciszę
Która wynika z twoich myśli
O statecznym kataklizmie
O końcu wszystkiego
Znów Karaś/Rogucki. Piosenka czy przestroga?
Postraszyłam – teraz będzie bajka.
Komunikaty z ostatniego piętra
Szczupła i giętka jak syrena, ciemnowłosa i melancholijna, siedzi w wieży z wielkiej płyty, odgrodzona od świata murem wzniesionym z albumów o sztuce, papierów, pędzli i farb. Karmi się malarstwem przeszłości, które po swojemu transponuje. Co dzień rzuca na papier swoje fantazje, ociekające okrucieństwem i seksem. Maluje gwaszem, na niewielkich kartkach. Takie wizualne komunikaty o tym, że żyje, czuje i współodczuwa z innymi, nawet nieznanymi. Medium doskonałe.
Potem królewna z blokowiska wrzuca swoje sygnały w sieć. Jej strachy rozpełzają się po świecie za pomocą Instagrama. Tradycja splata się z nowoczesnością. Jednak nie technika istotna, lecz przedstawienia. Figuratywne, pełne symboli, zachęcające do wielorakich interpretacji. Z mnóstwem odniesień do sztuki średniowiecza, wczesnego renesansu, a także do malarstwa przełomu XIX i XX stulecia. Dekadencja i dandyzm, trochę liryzmu i fatalizm. Aura grozy, niekiedy tak przerysowanej, że aż śmiesznej, jak w filmach Tima Burtona.
Kim jest tajemnicza piękność z pędzlem w dłoni?