Franciszek Józef I świeżo poślubionej małżonce wręczył po nocy poślubnej Morgengabe, czyli „wynagrodzenie za utratę dziewictwa” w niebagatelnej kwocie12 tysięcy złotych dukatów w worku z jeleniej skóry.
zobacz więcej
Dzieciństwo miała trudne. Gdy w 1772 roku powołały ją do życia cesarskie rozporządzenia, od wieków istniała już inna, hiszpańska Galicja. Urzędnicy z Wiednia wiedzieli o tym, ale konkurencyjne nazwy – Przednie Węgry, Polska Austriacka, Wielkie Księstwo Lwowskie – były śmiechu warte. Odwołanie do średniowiecznego księstwa halicko-włodzimierskiego (którego władcy przez chwilę tytułowali się królami) również miało wady. Przede wszystkim terytorium rzeczonego księstwa wcale nie pokrywało się z obszarem oderwanym od Rzeczpospolitej. Oprócz Rusi Czerwonej, austriacki zabór obejmował Spisz, południową Małopolskę, księstwo oświęcimskie i zatorskie, tudzież fragmenty Wołynia i Podola. Królestwo Galicji i Lodomerii, proklamowane w 1772 roku, jako twór rażąco sztuczny nie mogło stać się ukochanym dzieckiem coraz bardziej konserwatywnej monarchii. Jego jedyną naturalną granicą była ta południowa, karpacka, od wieków oddzielająca Polskę od Węgier.
Cesarzowa Maria Teresa nowy nabytek uważała za kłopotliwy, nie tylko z racji moralnych. Galicja, kilka lat przed tym, jak pojawiła się na mapie, mocno ucierpiała podczas walk konfederatów barskich z Rosjanami. Od początku też miała opinię prowincji peryferyjnej, trudnej do obrony i zarządzania. Kopalnie soli w Bochni i Wieliczce, tudzież 20-tysięczny Lwów, jedno z najbogatszych miast Rzeczpospolitej, bez wątpienia były łakomymi kąskami. Ale w oczach Marii Teresy Galicja mogła być jedynie nagrodą pocieszenia za utracony Śląsk.
Jej następca, Józef II, oświeceniowy mesjanista, zapowiadał, że zdobyte tanim kosztem tereny „wyleczy z barbarzyństwa i zacofania”. Rewersem owej misji cywilizacyjnej była, lansowana przez cesarskich urzędników, czarna legenda Galicji – „krainy niedźwiedzi”. Pierwszy gubernator, hrabia Johann Anton Perger raportował do Wiednia, że zastał na miejscu fatalne drogi, ciemny lud, sobiepańską szlachtę i niewykształcony kler.
Austriackie rządy sprawiały, że ów stereotyp się utrwalił. Pod koniec XVIII i na początku XIX wieku Habsburgowie niemal bez przerwy prowadzili wojny. Od gubernatorów oczekiwano sprawnego ściągania podatków i pozyskiwania mięsa armatniego. Inwestowano głównie w policję, bo w kraju miał panować spokój i jako taki porządek. Plan wymiany Galicji na inne terytorium: Śląsk, Bawarię albo Dalmację, przestał być aktualny dopiero po upadku Napoleona.
ODWIEDŹ I POLUB NAS
Największym beneficjentem przejścia południowych ziem Rzeczpospolitej pod panowanie Habsburgów był Lwów. Ze stolicy województwa stał się głową największej prowincji cesarstwa (kontrkandydatem do tej godności był Przemyśl). Założony przez Józefa II uniwersytet miał wyprodukować nowe elity. Stare bowiem długo boczyły się na politykę Wiednia. Cesarscy urzędnicy, z reguły mieszczańskiego pochodzenia, żyli z polską szlachtą jak pies z kotem. Do tego dochodziła bariera językowa. Poza miastami mało kto znał niemiecki, więc dogadywano się po francusku. W katolickiej monarchii w użyciu była również łacina.
Mając aż nadto dowodów na nielojalność herbowych, władza jęła kokietować włościan. Jak wielki na tym polu odniosła sukces, okazało się w roku 1846. Zamiast do powstania, chłopstwo – i to wcale nie ukraińskie – ruszyło rabować dwory i masakrować ich mieszkańców (tzw. rzeź galicyjska, jej najbardziej znanym przywódcą był Jakub Szela). To był punkt zwrotny. Galicyjska elita, odarta ze złudzeń, zrozumiała, że musi „kalkulować”, czyli pójść na ugodę z cesarzem. Nad Dunajem też zdawano sobie sprawę, że germanizacja słowiańskich poddanych jest marzeniem ściętej głowy.
Artyści i biurokraci
Autonomia przyniosła stabilizację trwającą pół wieku. Polacy i Rusini stali się podporami monarchii, ale największych patriotów Galicji można było spotkać w synagogach. Kosmopolityzm Habsburgów Żydzi słusznie uznali za gwarancję bezpieczeństwa, zachowania religii oraz tradycji. Odrzucili więc asymilacyjne pokusy. Akces do polskości zgłaszały tylko jednostki: wykształceni idealiści, trzymający się z daleka od rabinów i cadyków. Jak na ironię, w austriackim zaborze literatura, nauka i sztuki piękne miały się coraz lepiej, by w ostatniej fazie panowania Franciszka Józefa osiągnąć apogeum rozwoju. Poprzestając tylko na najgłośniejszych nazwiskach, Galicja dała nam: Aleksandra Fredrę, Artura Grottgera, Jana Matejkę, Helenę Modrzejewską, Ignacego Łukasiewicza, Stanisława Wyspiańskiego, dynastię Kossaków i Estreicherów.