Dość szybko okazało się, że oficjalna narracja to ordynarny fejk, że podrobionych biletów było mniej niż 3000 na 80 000 miejsc (osiem miesięcy później UEFA poda liczbę 2589), czyli norma na takich imprezach, a zgromadzone świadectwa tysięcy kibiców zadają kłam wersji oficjalnej. Rząd Macrona postanowił kłamać tak nachalnie tylko dlatego, że taktyka ta zwykle się sprawdza, media podejmują oficjalną narrację, a opinia publiczna zaczyna wierzyć bez zastrzeżeń. W przypadku afery Stade de France różnica polega na tym, że zareagowała prasa zagraniczna, zmuszając media francuskie do minimum dziennikarskiej uczciwości.
Zareagowali również politycy. Burmistrz Liverpoolu Joanne Anderson napisała na Twitterze: „Jestem oburzona fatalnym zarządzaniem i brutalnym potraktowaniem kibiców przez francuską policję i obsługę finału Ligi Mistrzów. Piszę do MSZ, domagając się odpowiedzi od UEFA i do prezydenta Macrona, aby wyjaśnił sprawę. Zrzucanie winy na kibiców jest haniebne.” Steve Rotheram, lewicowy przewodniczący regionu Liverpool, któremu ukradziono nową komórkę, karty kredytowe, dowód osobisty i bilety na mecz, ironizował: „Gangi były lepiej zorganizowane niż UEFA”.
Ze strony hiszpańskiej świadkiem zamieszek był rzecznik prasowy patriotycznej partii Vox, Ivan Espinosa de los Monteros. Partia ta poszła dalej, przedstawiając incydenty na sesji plenarnej Parlamentu Europejskiego i wnosząc interpelację (n°E-002181/2022 z 16 czerwca 2022 r.) o sens europejskiej polityki migracyjnej w sytuacji, gdy „setki młodych Francuzów – w większości dzieci i wnuki imigrantów z innych kontynentów – wyszły na ulice, bijąc się z policją i napadając na tysiące kibiców, w tym dzieci, podczas gdy media tuszowały ataki.”
Odpowiedź szwedzkiej komisarz spraw wewnętrznych Ylvy Johansson przyszła dopiero we wrześniu. Stwierdziła ona, bez niespodzianek, że zdarzenia nie mają nic wspólnego z polityką imigracyjną Francji. Wiadomo, ślepota na własne życzenie jest w Unii Europejskiej swego rodzaju obowiązującą doktryną...
ODWIEDŹ I POLUB NAS
Skandal ma również wymiar prawny i dotyka wymiaru sprawiedliwości. Okazało się bowiem, że francuska prokuratura wszczęła postępowanie, owszem, ale w sprawie… fałszywych biletów, a nie napadów, kradzieży i rozbojów. W efekcie nie zabezpieczono taśm z kamer z okolic stadionu i z metra. Bez wniosku prokuratury zostały one po prostu skasowane po siedmiu dniach i cenne dowody pozwalające na ustalenie przebiegu wydarzeń oraz identyfikację sprawców ulotniły się. Czy jest bardziej przemawiający do wyobraźni dowód na systemową dysfunkcję państwa nad Sekwaną?
Co UEFA zaleciła Francuzom
Paradoksalnie, oficjalna wersja wydarzeń promowana przez władze i posłuszne media została rozbita w puch przez tę samą UEFA, która w pierwszej chwili działała jak wspólnik francuskiego rządu w narzuceniu fałszywej narracji. Po ośmiomiesięcznym dochodzeniu prowadzonym przez specjalną komisję, w której skład weszli prawnicy, naukowcy i przedstawiciele stowarzyszeń kibiców, UEFA stwierdziła jasno, że „francuski system bezpieczeństwa zawiódł całkowicie podczas finału”.
„Podczas gdy francuskie władze skupiały się na rzekomym problemie brytyjskich chuliganów – pisze UEFA – prawdziwy problem stanowili francuscy przestępcy, którzy napadali na angielskich i hiszpańskich kibiców przed i po meczu”. To samo mówili świadkowie w mediach społecznościowych nie osiem miesięcy po meczu, ale zanim mecz się jeszcze zaczął.
W konkluzji raport UEFA formułuje 21 „zaleceń” dla francuskich organzatorów imprez sportowych, między innymi, by ministerstwa spraw wewnętrznych i sportu „zrewidowały swój model zarządzania” masowymi imprezami sportowymi i aby siły policyjne „były używane w sposób wyłącznie proporcjonalny”.
Trzeba mieć bowiem na uwadze, że Francja ma być w niedalekiej przyszłości gospodarzem Pucharu Świata w Rugby w 2023 oraz Igrzysk Olimpijskich w 2024, a wydarzenia na Stade de France rzucają cień na zdolności organizatorów, rodząc obawy, że czarny scenariusz się powtórzy.