Cywilizacja

Czy Amerykanie są już zmęczeni Ukrainą?

Amerykańska gospodarka jest na skraju recesji, a na pomoc Ukrainie wydawane są miliardy dolarów – argumentuje część Republikanów. Młodzi Demokraci z kolei, ci spod znaku Alexandrii Ocasio Cortez, żywią sentyment do Rosji, która uchodzi za spadkobiercę ojczyzny ludu pracującego – Związku Sowieckiego.

W całym moim kraju, w wielkich i małych miasteczkach, na amerykańskich domach powiewają ukraińskie flagi. W ciągu ostatniego roku Demokraci i Republikanie w Kongresie USA zjednoczyli się w obronie wolności. Tacy właśnie są Amerykanie i to jest to, co robią.
Joe Biden, Warszawa 22.02.2023


Pokazany w niemal wszystkich krajach świata, a w kilkudziesięciu transmitowany na żywo, obraz prezydenta Stanów Zjednoczonych Joe Bidena przemawiającego w arkadach Zamku Królewskiego w Warszawie już jest ikoniczny. Gdyby oceniać go tylko w kategoriach estetycznych, to jest on na pewno silniejszy niż obrazy słynnych wystąpień Ronalda Reagana czy Johna F. Kennedy'ego w Berlinie. Czy jednak wymowa tego, co powiedział obecny prezydent Stanów Zjednoczonych, jest równie potężna jak słowa jego poprzedników?

Miejmy nadzieję, że tak i że niedługo się o tym przekonamy, bo w przeciwieństwie do obrazu słowa potrzebują czasu, by do legendy dojrzeć. Zwłaszcza, że w wystąpieniu Bidena zabrakło bon motów, łatwych do zapamiętania, mocnych, symbolicznych fraz, jak choćby ta z przemówienia Kennedy'ego: „Jestem Berlińczykiem”. Może znalazła się jedna: „Kijów trzyma się mocno”.

W przeciwieństwie do najczęściej płytkich, pokrętnych i niemal tchórzliwych popisów obecnych liderów Europy Zachodniej wszystkie trzy przemówienia prezydentów USA w bezkompromisowy, jasny sposób wskazywały, gdzie jest dobro, a gdzie zło, gdzie wolność, a gdzie opresja okrutnego imperium. Dla Ukraińców, Polaków i innych mieszkańców naszej części Europy to czytelne rozróżnienie pomiędzy światłem a ciemnością ma być gwarancją, że Stany Zjednoczone nie zmienią swej postawy. Że niewzruszenie będą stać po stronie Ukrainy i będą jej pomagać finansowo i dostarczając sprzęt wojskowy aż do zwycięstwa.

Ani tak duże, ani tak małe

Biden dał sygnał: koniec Rosji jako imperium

„Musimy wywalczyć Ukrainę w granicach z 1991 roku. Jeśli ustąpimy, Putin się nie zatrzyma”.

zobacz więcej
Tymczasem informacje nadchodzące z Ameryki wskazują, że może to nie być takie pewne, bo zgoda na wspieranie Kijowa jest coraz mniej powszechna.

Z badań Pew Research Center wynika, że 26% Amerykanów uważa, iż Stany Zjednoczone udzielają Ukrainie zbyt dużej pomocy. To więcej niż tych, którzy chcieliby tę pomoc zwiększyć – 20%. Odsetek tych, którzy są niechętni dalszemu angażowaniu się Stanów Zjednoczonych wzrósł w ciągu roku aż o 19 punktów procentowych – z 6 % do 26%. Zmiana frontu, coraz większy sceptycyzm są widoczne szczególnie po stronie Republikanów. Aż 40% ich wyborców uważa, że pomoc Ukrainie jest zbyt duża.

Tych sondaży nie warto bagatelizować, bo Republikanie mają większość w Izbie Reprezentantów.

Są jeszcze badania opublikowane pod koniec stycznia przez NBC News. Z tych z kolei wynika, że w kwestii tego, czy Kongres powinien udzielić Ukrainie większej pomocy – 49% jest za, a 47% przeciw.

Gdyby sparafrazować znane powiedzenie o Rosji, należałoby powiedzieć, że entuzjazm Amerykanów do niesienia pomocy Ukrainie nie jest tak duży jak wynika z przemówienia w Warszawie i z dorocznego orędzia o stanie państwa, jakie Joe Biden przedstawił w Kongresie, ani tak małe jak chcieliby tego przywódcy Francji czy Niemiec. Im z kolei zależy na jak najszybszym zakończeniu wojny, bez względu na to, co miałoby z tego wynikać dla Ukrainy, i powrocie do interesów z reżimem Władimira Putina. Nie ma wątpliwości, że po podpisaniu nawet najbardziej upokarzających, niesprawiedliwych traktatów czy umów, obwieściliby, że Rosja wróciła na ścieżkę pokoju, do rodziny państw cywilizowanych.

W Polsce część opozycji prostacko interpretuje sceptycyzm Republikanów i twierdzi nawet, że gdyby Trump był prezydentem, to dogadałby się z Putinem. To liche, intelektualnie miałkie opowieści na potrzeby polityki wewnętrznej w Polsce. To takie budowanie podziału: „nasz”, czyli opozycji, dzielny prezydent Biden i „ich” – władz – Trump, kolaborant Putina.

Tymczasem sprawa tego, kto co popiera i dlaczego jest bardzo skomplikowana i pełna paradoksów, ale warta pokazania, choćby dlatego, że stanowi wyzwanie dla polskiej dyplomacji.

Nieobliczalny Trump

Gdyby przeanalizować tylko poczynania Donalda Trumpa jako prezydenta i Joe Bidena do 24 lutego 2022, a więc dnia inwazji Rosji na Ukrainę, większość obserwatorów z pewnością obstawiałaby, że to ten pierwszy byłby znacznie bardziej stanowczy, znacznie twardszy wobec Putina niż obecny lokator Białego Domu. Potwierdzają to też opinie Amerykanów. Z badań sondażowni Harvard Center for American Political Studies wynika, że aż 62% z nich twierdzi, że gdyby Donald Trump był prezydentem, to moskiewski tyran nie odważyłby się najechać Ukrainy. Takiego zdania jest 85% Republikanów i aż 38% Demokratów. 59% uważa też, że Putin dał rozkaz najazdu, bo uznał, że Biden jest słaby.

Około jedna czwarta (26%) ankietowanych twierdzi obecnie, że Stany Zjednoczone udzielają Ukrainie zbyt dużego wsparcia, 31% – że odpowiedniego, a 20% chciałoby udzielenia dodatkowej pomocy. Donald Trump był prezydentem, który zdecydowanie przeciwstawiał się dokończeniu budowy Nord Stream 2 i zapowiedział nałożenie sankcji na każdą firmę, która przyłoży do tego rękę. Wielokrotnie mówił o uzależnieniu się Niemiec od dostaw rosyjskich paliw i finansowaniu przez Berlin reżimu Putina. Wskazywał na absurdalność sytuacji, w której Niemcy nie dochowują zobowiązań sojuszniczych i jednocześnie oczekują, że Stany Zjednoczone będą darmowym ochroniarzem, który obroni ich przed tym, któremu pomagają się zbroić.
Ikoniczny obraz – prezydent USA przemawia w Arkadach Kubickiego w Warszawie. Fot. EVELYN HOCKSTEIN / Reuters / Forum
Joe Biden postąpił dokładnie odwrotnie niż Trump – dał zgodę na dokończenie budowy rosyjsko-niemieckiej rury i nałożył duże ograniczenia na wydobycie surowców energetycznych w Stanach Zjednoczonych, zwiększając tym samym globalne znaczenie rosyjskich dostaw.

Donald Trump był też, oprócz Woodrowa Wilsona, jedynym prezydentem USA, który dał zgodę na to, by amerykańscy żołnierze bezpośrednio podjęli walkę z żołnierzami rosyjskimi (czy wcześniej bolszewickimi). W lutym 2018 roku w bitwie pod Dajr az Zaur w Syrii Amerykanie prawie całkowicie unicestwili kolumny wojsk prezydenta Baszszara al Asada i Grupy Wagnera, które zaatakowały pozycje zbrojnej opozycji syryjskiej oraz pole naftowe, chronione przez Kurdów i Amerykanów. W bombardowaniach i walkach miało zginąć nawet 600 putinowskich „psów wojny”. Nawet Kreml nie był w stanie ukryć upokarzającej klęski, ale nie zdecydował się na jakiekolwiek kroki odwetowe.

Były prezydent znacząco też zwiększył obecność amerykańskich żołnierzy w Polsce i na wschodniej flance NATO. A do tego Donald Trump ma opinię polityka nieobliczalnego, więc jest się kogo obawiać obawiać.

Państwo tymczasowe

Tymczasem Joe Biden do 24 lutego 2022 zrobił wiele, by podejrzewać, że wobec rosyjskiej inwazji okaże się być przywódcą słabym, niezdecydowanym, być może nawet zakłamanym i oportunistycznym jak Olaf Scholz czy Emmanuel Macron. Pierwszy rok jego prezydentury obciąża katastrofalna ewakuacja z Afganistanu, wręcz haniebna ucieczka z Kabulu na kształt tej z Sajgonu w 1975 roku.

To Joe Biden jako wiceprezydent bezpośrednio odpowiadał za politykę Stanów Zjednoczonych wobec Ukrainy za kadencji Baracka Obamy. Jego liczne podróże do Kijowa nie przyniosły nic poza intratną posadą dla jego syna, Huntera w największym ukraińskim przedsiębiorstwie energetyczno-paliwowym Burisma, skandale z tym związane oraz brutalne ingerencje w działanie administracji prezydenta Petra Poroszenki.

Biden, obok Hillary Clinton i Obamy, był jednym z tych polityków, którzy firmowali reset z Rosją.

Do wybuchu wojny Ukraina miała zresztą w Stanach Zjednoczonych opinię kraju, skorumpowanego, rządzonego przez oligarchiczne klany, niemal upadłego, takiego, w który nie warto inwestować nie tylko gospodarczo i wojskowo, ale też politycznie. Ot, jakieś państwo tymczasowe, zbuntowany region, z którym silny przywódca taki jak Putin zrobi porządek.

Po wybuchu wojny o Donbas i zajęciu Krymu w 2014 roku administracja Baracka Obamy wysłała w ramach pomocy Ukrainie koce i materiały opatrunkowe. Dopiero w czasach Trumpa Ukraińcy dostali pierwsze javeliny.

Spisek przeciw Donaldowi Trumpowi? Ukraiński ślad. Z Aleksandrem Kwaśniewskim w tle

Czy najbliżsi współpracownicy Baracka Obamy, wykorzystując dyplomatów i służby specjalne USA, chronili swoje prywatne interesy na Ukrainie? Kulisy współpracy Waszyngtonu z Kijowem.

zobacz więcej
Na domiar złego Republikanie uważają, że mają poniekąd niewyrównane rachunki z Ukrainą. Pierwszy to bardzo podejrzane interesy syna prezydenta, Huntera Bidena i drugi związany z impeachmentem Donalda Trumpa. Jego bezpośrednim powodem była przecież rozmowa telefoniczna Trumpa z prezydentem Zełenskim i w jej następstwie bzdurne oskarżenia, iż ówczesny prezydent USA chciał zmusić przywódcę Ukrainy, by pomógł mu skompromitować rywala – Joe Bidena.

Z takim bagażem przekonań i doświadczeń Republikanie i Demokraci weszli w ukraińsko-rosyjską wojnę.

Biden, czyli zaskoczenie dla Kremla

Na szczęście dla Ukrainy, dla nas i dla świata przewidywania kremlowskiego reżimu co do reakcji prezydenta Bidena i jego administracji okazały się całkowicie błędne.

I nie ma znaczenia, jaka obecnie jest motywacja prezydenta – czy chce zmyć hańbę ucieczki z Afganistanu, czy uznano, że to dobra okazja, by połamać Rosję na kawałki i zapobiec jej sojuszowi z Chinami, czy też był to poryw współczucia i podziwu dla walczącego narodu. Bo jakkolwiek patetycznie to brzmi, Amerykanie, niezależnie od barw partyjnych, mają wielkie uznanie dla narodów, które tak jak oni potrafią wywalczyć sobie niepodległość. A obecna wojna to akt założycielski Ukrainy, podobnie jak dla Stanów Zjednoczonych wojna o niepodległość 1776 - 1783.

Tak czy owak prezydent Biden okazał się prawdziwym przywódcą wielkiego mocarstwa, które staje po stronie dobra i wolności. Ku zaskoczeniu świata i samej Ameryki ten, który miał być słaby, okazał się silny.

Republikanie nie chcą płacić na Kijów

Ale mamy do czynienia z kolejnym paradoksem. Otóż, obecny lokator Białego Domu pokazuje swą moc i sprawczość na zewnątrz, ale w samych Stanach Zjednoczonych pozostaje bardzo słaby. Nie da się ukryć, że prezydent Biden ma bardzo kiepskie notowania.

Republikanie zarzucają mu, że lepiej dba o granice Ukrainy niż o te amerykańskie. Wielki kryzys imigracyjny jest faktem. Granicę z Meksykiem przekracza rekordowa liczba nielegalnych imigrantów, a administracja Bidena pozostaje wobec tej sprawy obojętna, a na pewno bezradna. Wiceprezydent Kamala Harris, która miała bezpośrednio zajmować się wielką nielegalną imigracją, zupełnie sobie z tym problemem nie radzi.
Z Ameryki Centralnej przez Meksyk do USA. Kolumny imigrantów zmierzają w stronę amerykańskiej granicy. Sierpień 2022. Fot. Juan Manuel Blanco/EPA/PAP
Kolejna kwestia to sytuacja gospodarcza – niska dynamika PKB i najwyższa od blisko pięciu dekad inflacja. Wojna na Ukrainie przyniosła na całym świecie wzrost cen paliw, ale za kadencji Trumpa Ameryka po raz pierwszy stała się energetycznie całkowicie samowystarczalna. Stała się też eksporterem nie tylko gazu, ale i ropy. Gdyby nie decyzje Joe Bidena o zakazie szczelinowania, wstrzymanie budowy ropociągów Keystone Pipeline, Amerykanie tankując, nie odczuwaliby skutków wojny.

Amerykańska gospodarka jest na skraju recesji, tymczasem na pomoc Ukrainie wydawane są miliardy dolarów – argumentuje więc część Republikanów. W rocznicę rosyjskiej inwazji Marjorie Taylor Green z Izby Reprezentantów zapowiedziała złożenie wniosku o przeprowadzenie audytu wydatków na rzecz Ukrainy. Zrobiła to w programie największej gwiazdy telewizji Fox News, ale też chyba najpopularniejszego komentatora politycznego w Stanach Zjednoczonych – Tuckera Carlsona. Znakomity publicysta zdaje się mieć jakąś osobistą obsesję na tle Ukrainy i jest chyba największym, a na pewno najbardziej słyszalnym, przeciwnikiem niesienia jej pomocy.

Fox News to telewizja jednoznacznie kojarzona z republikańską Ameryką. To też najchętniej oglądana stacja informacyjna w Stanach Zjednoczonych. Jakkolwiek podobałyby się nam wystąpienia prezydenta Andrzeja Dudy w CNN czy generała Rajmunda Andrzejczaka w MSNBC, to Fox News ma nieporównanie większe zasięgi. W Stanach Zjednoczonych CNN to stacja wręcz niszowa. Z tego punktu widzenia obrona ukraińskich i polskich racji w Fox News miałaby więc znacznie większą wartość.
        ODWIEDŹ I POLUB NAS     Kongresmenka Green przekonuje, że wokół prezydenta Zełenskiego jest wielu skorumpowanych urzędników, a on nie potrafi ich kontrolować. Pieniądze amerykańskich podatników mają więc być marnowane. Tym twierdzeniom zaprzecza Samantha Power, szefowa Amerykańskiej Agencji ds. Międzynarodowego Rozwoju (USAID).

Działania Green to kolejna tego typu inicjatywa. W styczniu tego roku 37 republikańskich kongresmenów wezwało szefową Biura Zarządzania i Budżetu Białego Domu, Shalandę Young do pokazania pełnych wydatków na pomoc Ukrainie. Bardzo wpływowy Republikanin, Matt Gaetz z Florydy przedstawił w Izbie Reprezentantów projekt uchwały pt. „Rezolucja o Zmęczeniu Ukrainą” („Ukraine Fatigue Resolution”). Podpisało się pod nim dziesięcioro republikańskich kongresmenów. Republikanie domagają się natychmiastowego zaprzestania udzielania wojskowej i finansowej pomocy Ukrainie oraz tego, by Izba Reprezentantów wezwała Ukrainę i Rosję do podjęcia negocjacji. Z podobnym apelem występuje republikański senator z Ohio JD Vance, który domaga się, by prezydent Biden przedstawił plan doprowadzenia do końca wojny na Ukrainie.

Młodzi Demokraci wolą Putina

Sytuacja na granicy USA jest jak sprzed Trumpa, tylko gorsza

Złego białego ma zastąpić dobry niebiały. Zmiany demograficzne mogą dać władzę Demokratom na dziesiątki lat.

zobacz więcej
Ale nie tylko po stronie Republikanów są ludzie wzywający do tego, by skończyć z niesieniem pomocy Ukrainie i zmusić ją do upokarzających negocjacji z Rosją.

Jeszcze w październiku 30 Demokratów z Izby Reprezentantów napisało list, w którym domagało się od prezydenta Bidena, by doprowadził do rozmów pokojowych z reżimem Putina. Pismo przed listopadowymi wyborami schowano, ale teraz znowu zostało wyciągnięte.

Prym w inicjatywach Demokratów wiedzie Alexandria Ocasio Cortez, najbardziej znana teraz amerykańska marksistka. Ta idolka polskiej lewicy spod znaku „Krytyki Politycznej” wraz z innymi socjalistkami głosowała nawet przeciwko nałożeniu sankcji na rosyjskich oligarchów.

Na szczęście te wszystkie antyukraińskie inicjatywy Republikanów i Demokratów są nieskuteczne, choć ochoczo podchwytuje je Kreml. U źródeł podobnych postaw stoją jednak różne motywacje.

Część Republikanów prezentuje tradycyjny izolacjonizm, który w bardzo dużym uproszczeniu sprowadza się do niechęci, aby Stany Zjednoczone mocno angażowały się globalnie. Po części to też wyżej wspomniane nierozliczone rachunki z Ukrainą, jak i krytyka administracji Bidena na potrzeby polityki wewnętrznej. To dość łatwy, ale efektowny populizm. Oto dług publiczny Stanów Zjednoczonych jest na rekordowym, niewyobrażalnym poziomie ponad 30 bilionów dolarów, a przeznaczają one ponad 110 miliardów dla państwa leżącego po drugiej stronie globu.

Co rozsądniejsi Republikanie i Demokraci, a także tzw. deep state – złożony z wojskowych, urzędników, lobbystów etc – wskazują, że 115 miliardów dolarów to tylko 15% rocznego budżetu Pentagonu. Że to bardzo dobra inwestycja, jeśli brać pod uwagę jej cel – złamanie militarnej i gospodarczej siły Rosji, rzucenie jej na kolana. Wychodzą grosze, jeśli brać choćby pod uwagę liczone w bilionach dolarów koszty wojen w Afganistanie czy w Iraku. Sam sprzęt wojskowy, porzucony w Afganistanie, który trafił w ręce Talibów, wart był około 90 miliardów dolarów.
Czy gdyby Amerykanie tankując, nie odczuwali skutków wojny, ich stosunek do pomocy Ukrainie byłby inny? Fot. MICHAEL REYNOLDS/EPA/PAP
Część Demokratów, jak młode marksistki Ocasio Cortez czy pochodząca z Somalii Ilhan Omar, żywi sentyment do Rosji, która wciąż uchodzi za spadkobiercę ojczyzny ludu pracującego – Związku Sowieckiego. W świecie amerykańskich campusów, gdzie idolami są tacy ludobójcy jak Lenin czy Stalin, na podziw zasługuje Putin rzucający wyzwanie Zachodowi. Umysłowe supły u tych ludzi są nie do rozplątania.

Im lepiej, tym gorzej

Na podsumowanie jeszcze jeden paradoks. Im lepiej dzieje się na froncie, tym jest gorzej z poparciem dla Ukrainy. Jeszcze rok temu 51% Amerykanów i 50% Demokratów twierdziło, że Rosja stanowi dla Stanów Zjednoczonych poważne zagrożenie. Chęć pomocy Ukrainie była więc zdecydowanie większa.

Teraz, po 12 miesiącach wojny, gdy Rosja pokazała swą nędzę, zepsute, przeżarte korupcją i nihilizmem oblicze, swą fundamentalną, nienaprawialną słabość, ledwie 29% Republikanów i 43% Demokratów uważa ją za zagrożenie. Skłonność do pomocy Ukrainie jest więc mniejsza, bo niedźwiedź jest pijany w sztok, chory, wyliniały, bezzębny, bez pazurów, czyli nie stanowi zagrożenia. Z drugiej zaś strony widać, że zainwestowane 115 miliardów dolarów przynosi wielki zysk, więc może warto wydać kolejne, aby niedźwiedzia dobić.

Odsetek dorosłych, którzy twierdzą, że Stany Zjednoczone udzielają zbyt dużej pomocy Ukrainie, wzrósł o 6 punktów procentowych od września ubiegłego roku i o 19 punktów od czasu, gdy Rosja rozpoczęła inwazję na Ukrainę w zeszłym roku, wynika z ankiety Pew Research Center przeprowadzonej 18 stycznia.

Ta zmiana opinii wynika głównie z rosnącej liczby Republikanów, którzy twierdzą, że Stany Zjednoczone udzielają Ukrainie zbyt dużego wsparcia. Dziś ten pogląd podziela 40% Republikanów i niezależnych zwolenników Republikanów w porównaniu do 32% z jesieni. W marcu ubiegłego roku myślało tak tylko 9%. 15% Demokratów i niezależnych zwolenników Demokratów mówi to obecnie. W marcu ubiegłego roku tego zdania było 5%.

Wtedy i Republikanie (51%), i Demokraci (50%) twierdzili, że inwazja stanowi poważne zagrożenie dla interesów USA. Od marca 2022 r. w obu partiach spadł odsetek tych, którzy postrzegają konflikt jako główne zagrożenie dla interesów USA. Dziś jest o tym przekonanych 43% Demokratów i tylko 29% Republikanów.

– Dariusz Matuszak

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

Zdjęcie główne: 20 lutego w przeddzień pierwszej rocznicy rosyjskiej inwazji na Ukrainę prezydent Joe Biden przyjechał do Kijowa. Fot. R4545 POU / Zuma Press / Forum
Zobacz więcej
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Legendy o „cichych zabójcach”
Wyróżniający się snajperzy do końca życia są uwielbiani przez rodaków i otrzymują groźby śmierci.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pamiętny rok 2023: 1:0 dla dyktatur
Podczas gdy Ameryka i Europa były zajęte swoimi wewnętrznymi sprawami, dyktatury szykowały pole do przyszłych starć.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kasta, i wszystko jasne
Indyjczycy nie spoczną, dopóki nie poznają pozycji danej osoby na drabinie społecznej.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Jak Kościół katolicki budował demokrację amerykańską
Tylko uniwersytety i szkoły prowadzone przez Kościół pozostały wierne duchowi i tradycji Ojców Założycieli Stanów Zjednoczonych.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Budynki plomby to plaga polskich miast
Mieszkania w Polsce są jedynymi z najmniejszych w Europie.