Po wizycie Scicluny w Chile papież wezwał do Watykanu wszystkich biskupów chilijskich i przyjął ich rezygnacje. Następnie Scicluna przygotował spotkanie wszystkich przewodniczących episkopatów, które papież zwołał w lutym 2019 roku, aby pracować na rzecz Kościoła „bardziej przejrzystego, odpowiedzialnego i zawsze gotowego do rozliczenia”. Jego pierwszym skutkiem był znany szeroko dokument papieski
VELM (
vos esitis lux mundi) wydany w maju 2019 roku wprowadzający nowe radykalne przepisy prawne umożliwiające ściganie przestępstw seksualnych.
Autor broszurki i zastępca Scicluny jest Hiszpanem (rocznik 1968), absolwentem prawa i teologii oraz doktorem prawa kanonicznego na najważniejszym watykańskim Uniwersytecie Gregoriańskim. „The LA News” nazwala go w maju tego roku „kimś w rodzaju superagenta” i jedną z kluczowych osób w otoczeniu papieża Franciszka.
W broszurce prezentuje on kolejne stopnie precyzowania i uszczelniania systemu prawnego, umożliwiającego ściganie nadużyć – nie kryje też, że trzeba było wielu lat, aby Kościół odszedł od – jakkolwiek to rozumieć – posoborowego „antyjurydyzmu” i „ostatecznie nauczył się, że nie można utrzymać dyscypliny kościelnej bez stosowania przymusu karnego”, bowiem „ochrona ludu Bożego jest podstawowym zadaniem każdego biskupa lub przełożonego”.
Monsignore Farnós pokazuje „jednoznaczną wolę Franciszka, by raz na zawsze rozwiązać dramat wykorzystywania seksualnego nieletnich przez duchownych”. Ale choć minęło już dziesięć lat tego pontyfikatu, a i wcześniej podejmowano działania, to jednak proces – uważa autor – dopiero się rozpoczął.
Na zakończenie swojej arcyciekawej pracy przedstawia w punktach to, co pilnie trzeba podjąć. I tu – powiem wprost – rozlega się krzyk, jeśli nie alarm: „konieczne będzie dokonanie przeglądu rekrutacji, rozeznania powołania i formacji afektywności w seminariach i nowicjatach, zwłaszcza w obliczu zjawisk wewnętrznych takich jak wypychanie (crowding out) dobrych kandydatów przez subkultury homoseksualne”.
Przykład z Dąbrowy Górniczej został mocno nagłośniony, ale czy powyższe zdanie nie jest bardziej szokujące: „wypychanie dobrych kandydatów przez subkultury homoseksualne”? A przykład nieodległej od Warszawy wioski, w której mieszkańcy nie mogli się doprosić biskupa, żeby zabrał im księdza homoseksualistę, który „obnosił się” ze swoim chłopcem? Podobnie jak przykład utytułowanego księdza z wielkiego miasta, który wprowadził chłopaka na plebanię i trzymał go tam na oczach wiernych. Nie mówiąc o księdzu z kręgów medialnych, który nawet na zagraniczną wyprawę dziennikarską – grupową – pojechał ze swoim partnerem.
O. Józef Augustyn SJ, którego obficie na wstępie cytowałam, już w 2002 roku ostrzegał i apelował w książce „Głęboko wstrząśnięci. Samooczyszczenie Kościoła”. Wydaje się jednak, że teraz sytuacja jest o wiele trudniejsza. Teraz o. Augustyn mówi wprost, że „aktywni, zakamuflowani homoseksualiści w środowisku kapłańskim czy zakonnym, to prawdziwa katastrofa. Sieją nieraz spustoszenie, którego nie da się opisać” i dlatego „Instrukcja” wydana za pontyfikatu papieża Benedykta XVI jednoznacznie stanowi, że we wspólnotach kapłańskich nie powinno być miejsca dla aktywnych homoseksualistów. Tyle że to miejsce wciąż jest – jak wskazuje punkt 2. omawianej broszurki.
Nawet pojedyncze osoby w diecezji czy w zakonie, gdy żyją podwójnym życiem, są prawdziwą katastrofą, nie tyle wizerunkową, ile moralną – konstatuje czy może ostrzega jezuita – a wielu wiernych nie jest w stanie strawić informacji o skandalach homoseksualnych księży. Wobec tego zgorszeni odchodzą z Kościoła.
– Barbara Sułek-Kowalska
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy