Cywilizacja

Niemcy bezradni wobec imigrantów

Wielotysięczne demonstracje, starcia z policją i wzrost niepokojów społecznych – to nie obraz z filmu katastroficznego, lecz bilans ostatniego miesiąca w kraju za naszą zachodnią granicą. Kwestia bezpieczeństwa jest obecnie w Niemczech jednym z najbardziej palących problemów.

– Według najnowszego sondażu niemieckiego instytutu badania opinii publicznej Ipsos, Niemcy na liście trosk i lęków na drugiej pozycji wymieniają imigrację (44 proc. respondentów). Na pierwszej jest inflacja (45 proc.), ale w przypadku imigracji w stosunku do poprzedniego badania nastąpił wzrost aż o 11 punktów procentowych – mówi Piotr Semka, publicysta, znawca Niemiec. To pokazuje, że powoli skraca się dystans między dotychczasowymi sprzymierzeńcami Willkommenskultur a zwolennikami Alternatywy dla Niemiec (AfD), czyli partii, która od początku wyraźnie wskazuje, że niemiecka polityka otwartych drzwi może mieć tragiczne skutki.

Oliwy do ognia dolał atak terrorystyczny Hamasu na Izrael, do którego doszło 7 października, a w jego następstwie odwetowe bombardowania Strefy Gazy przez armię izraelską i eskalacja konfliktu. Przez Niemcy przetoczyła się fala propalestyńskich protestów – niektóre miały burzliwy przebieg.

– Istnieje teza, dotycząca antyizraelskich protestów i gestów poparcia dla Hamasu, że to wynik upolitycznienia się środowiska odpowiedzialnego za „wydarzenia” z sylwestra w Kolonii (w nocy 2015/2016 doszło do molestowania kobiet na masową skalę – przyp red.). Mowa o młodych muzułmanach, którzy się nie zintegrowali i niekiedy mają kryminalną przeszłość. Teraz się upolitycznili, stali się antyizraelscy i antyzachodni – ocenia prof. Bogdan Musiał, historyk, który od wielu lat mieszka w Niemczech.

Problem migracji, zaznacza, narastał latami, ale dla niemieckich mediów i klasy politycznej był tematem tabu.

Niepokoje społeczne dostrzega także Tomasz Gabiś, publicysta, germanista, tłumacz i autor dwumiesięcznika „Arcana”. – Kwestia migracji z Bliskiego Wschodu i Afryki jest bez wątpienia jednym z głównych problemów Niemiec. Angela Merkel w trakcie swoich rządów zapewniała wprawdzie, że „damy radę”, ale okazuje się, iż kryzys azylowy nie został uregulowany ani zatrzymany. Cały czas są problemy na przykład z deportacjami tych, którzy nie otrzymali azylu. Jednocześnie nieustannie trwa napływ nowych migrantów do Niemiec, a władze poszczególnych miast czy gmin występują z dramatycznymi apelami, że są na granicy możliwości utrzymania cudzoziemców albo że ta granica została już przekroczona. To powoduje coraz gorsze nastroje i niepokoje w społeczeństwie niemieckim, które wyraża coraz większy sprzeciw – mówi Gabiś.

Jedni demonstrują, inni podpalają synagogi

Wskutek wojny na Bliskim Wschodzie, w Niemczech nasiliły się incydenty antysemickie. Dochodzi do aktów agresji, szykan; izraelskie flagi, wywieszone w geście solidarności, są zrywane i bezczeszczone; w Berlinie synagogę obrzucono koktajlami Mołotowa, a szpital żydowski kamieniami; budynki społeczności żydowskiej oznaczane są gwiazdami Dawida, do tego pojawiają się na nich obraźliwe hasła; służby zatrzymały też mężczyznę, który planował atak na proizraelską demonstrację.
Antyizraelskie nastroje dawały o sobie znać na długo przed wznowieniem walk w Strefie Gazy. Wiosną, w czasie wizyty premiera Izraela, w Berlinie odbyła się propalestyńska demonstracja. Fot. HANNIBAL HANSCHKE/EPA/PAP
Atmosfera ta budziła w ostatnim miesiącu w Niemczech wręcz skojarzenia z „nocą kryształową”, czyli pogromem ludności żydowskiej, którego 85. rocznica przypadała w ubiegłym tygodniu.

Prof. Bogdan Musiał przypomina, że incydenty antysemickie zdarzają się nie od dziś. – Nie jest to nic nowego. Już wcześniej na ulicach często dochodziło do ataków na społeczność żydowską. W niemieckich miastach synagogi od dawna są ochraniane przez policjantów uzbrojonych w pistolety maszynowe, a zdarza się (w zależności od sytuacji), że również przez pojazdy pancerne – mówi historyk, jednocześnie zaznaczając, że antysemickie zajścia były wcześniej lekceważone przez media i polityków.

Fałszowano statystyki. – Jeśli nie znaleziono sprawcy ataku, to automatycznie był on kwalifikowany jako prawicowy ekstremista – wyjaśnia. I dodaje: „było powszechnie wiadomo, iż większość występków antysemickich miała swoje źródło w środowisku imigranckim”. – Gdy natomiast znano sprawcę ataku i był nim muzułmanin, nie podawano jego nazwiska, a potem nawet imienia, bo jak była mowa o Muhammadzie Z., to wiadomo, że był to muzułmanin. Ale kiedy sprawcą był Niemiec albo Polak, to oczywiście dane podawano – zauważa.

Piotr Semka dodaje: – Jeżeli chodzi o zachowania antyizraelskie, to jest ich cała gama. Jedni demonstrują za Palestyną, drudzy podpalają synagogi. Oczywiście ci, którzy biorą udział w demonstracjach, twierdzą, że nie są antysemitami, że po prostu walczą przeciwko agresji izraelskiej.

Prof. Bogdan Musiał uważa, że do niedawna niemieckie władze oraz media odwracały uwagę od problemów wewnętrznych, szukając tematów zastępczych. – Przez lata niemieccy korespondenci, publicyści pisali, że w Polsce szaleje antysemityzm na bardzo dużą skalę. Wydawało się im, że w Polsce dzieją się rzeczy straszne. Wiedziałem, że to bzdura. Gdy to pisali, w tym samym czasie w Niemczech policjanci z bronią maszynową musieli ochraniać żydowskie szkoły, instytucje, synagogi… – opowiada.

Po chwili dodaje: – Uciekano od własnych problemów. Teraz się to skończyło, bo sytuacja stała się tak poważna, że nie można od niej odwrócić uwagi.

„Kultura noża”

Berlin przymyka migrantom drzwi. Czy rządowi chodzi tylko o ogranie prawicy?

Niemcy tną fundusze dla organizacji pomagającym nielegalnym przybyszom.

zobacz więcej
Agresywne zachowania są kierowane nie tylko w stronę społeczności żydowskiej. – Bez wątpienia nastąpił wzrost różnego rodzaju przestępczości. Niemcami wstrząsają co pewien czas porachunki między grupami imigranckimi; zabójstwa na tym tle. Wzrosła liczba ataków, zwłaszcza z użyciem noża – opowiada Tomasz Gabiś.

– Znam wypowiedzi policjantów, którzy wobec tego środowiska używają określenia „kultura noża” – wtóruje prof. Bogdan Musiał.

Cudzoziemcy często konfliktują się między sobą. Ponadto w miejscach, gdzie występują duże skupiska migrantów z Bliskiego Wschodu, próbują oni wprowadzać surowe zasady względem własnej wspólnoty. – Młodzi muzułmanie tworzą tzw. policję szariatu, która pilnuje, czy we własnym środowisku przestrzegane są reguły szariatu. Chcą wprowadzać tu swoje porządki – mówi historyk.

Latem i wiosną w Niemczech pojawiały się liczne doniesienia o groźbach, bójkach, napaściach na tle seksualnym na kąpieliskach. W czerwcu, po jednej z bijatyk, w której udział wzięło ok. 40 młodych osób, zamknięto pływalnię Columbiabad w berlińskiej dzielnicy Neukölln. Pływalnia pozostała zamknięta dłużej, ponieważ personel w obawie przed aktami przemocy zbiorowo przedłożył pracodawcy zwolnienia lekarskie. W liście do nadzorcy berlińskich pływalni pracownicy tłumaczyli, że są przez klientów terroryzowani psychicznie; opluwani i zastraszani.

Ratownik z jednego z basenów opowiedział „Bildowi” – zastrzegł anonimowość ze względu na bezpieczeństwo, ale i obawę przed utratą pracy – że 80 proc. sprawców ataków i agresywnego zachowania na kąpieliskach „ma arabskie pochodzenie”.
        ODWIEDŹ I POLUB NAS     Kryzys azylowy przekłada się na napięcia w szkołach. Lider CDU Friedrich Merz zwracał niedawno uwagę, że system edukacji jest przeciążony, uczniowie bardzo często nie znają dobrze języka, a klasy są przepełnione. Co więcej, pojawia się wiele doniesień o aktach przemocy wobec rówieśników i nauczycieli. W niektórych landach odnotowuje się wzrost liczby incydentów neonazistowskich, takich jak rysowanie swastyk czy wznoszenie okrzyków „Heil Hitler”.

Według prof. Bogdana Musiała napięcia w szkołach nie są związane z postawami neonazistowskimi. – Ten problem oczywiście istnieje, ale przede wszystkim dostrzegam tutaj związki z obecną sytuacją społeczną i brakiem reakcji ze strony polityków – ocenia badacz.

Jego zdaniem do napięć w szkołach najczęściej dochodzi w imigranckich dzielnicach. – W miastach takich jak Berlin klasę średnią stać na internaty dla dzieci, prywatne szkoły, itd. W związku z tym do szkół publicznych licznie uczęszczają dzieci imigrantów, które często nie znają dobrze języka niemieckiego, są do tyłu z programem nauczania – wylicza historyk.

Także zdaniem Piotra Semki kryzys azylowy przekłada się na agresję w szkołach. – Są placówki, w których muzułmanie stanowią większość bądź znaczący procent. Narzucają oni swoje obyczaje, choćby protestując przeciwko wieprzowinie na szkolnych stołówkach albo lekceważąco odmawiając podania ręki kobietom. Z kolei na zajęciach z historii II wojny światowej dzieci muzułmańskie często mówią, że przekazywana wiedza jest „syjonistycznym kłamstwem” –mówi publicysta.

Przebudzenie ?

Sondaż przeprowadzony przez ARD-DeutschlandTrend, opublikowany na przełomie września i października, a więc przed nasileniem napięć społecznych w Niemczech związanych z sytuacją na Bliskim Wschodzie, wykazał, że 71 proc. Niemców uważa, że dobrym rozwiązaniem byłoby ustalenie rocznego limitu przyjęć migrantów. Z kolei 61 proc. respondentów stwierdziło, że negatywie kojarzy imigrację (to wzrost o 10 pkt proc. w porównaniu z analogicznym badaniem z maja). Jedynie co czwarty ankietowany uznał, że Niemcy dzięki imigracji odniosły pewne korzyści.
W niemieckich miastach w niektórych miastach są dzielnice niemal całkowicie zdominowane przez muzułmańskich przybyszów. W Lipsku też można znaleźć takie ulice. Fot. Sebastian Willnow/DPA/PAP
Prof. Musiał komentuje, że Niemcy z reguły nie przepadają za otwartymi dyskusjami, ale teraz się to zmienia. – To widać w rozmowach prywatnych. Większość Niemców, z którymi rozmawiam, odrzuca dotychczasową politykę migracyjną – przyznaje.

Opowiada, że nieopodal miejscowości, w której mieszka, mieścił się hotel wraz z restauracją. W czasie pandemii właściciel zbankrutował. Gminie przydzielono migrantów, którzy zostali rozlokowani w tym hotelu. Wtedy mieszkańcy zawiązali spółkę, zebrali pieniądze i wykupili budynek. – Powiedzieli, że nie mają nic przeciwko migrantom, ale chcą mieć nad tym procesem kontrolę, bo sytuacja może stać się niebezpieczna – mówi badacz.

Niemcy zdają sobie sprawę, iż potrzebują imigrantów, którzy są wykwalifikowanymi robotnikami, jednakże cudzoziemcy z Afryki i Bliskiego Wschodu przeważnie „nie nadają się do pracy”. – Na rynku jest ogromny niedobór fachowców, tyle że w tym przypadku to nie są fachowcy. Często nie da się ich nawet wyszkolić, bo są analfabetami. Nie jest to zatem migracja zarobkowa, tylko socjalna – zaznacza historyk.

Dochodzą do tego traumy, jakie ci ludzie ze sobą przywożą, np. z pogrążonego do niedawna w wojnie Afganistanu. – Na to wszystko nakłada się islam, który de facto jest religią szowinistyczną. Trzeba to otwarcie powiedzieć: ludzie z Afryki i Bliskiego Wschodu, którzy tu przyjeżdżają, mają w „bagażu” antysemityzm, pogardę dla kobiet i ciężkiej pracy. Niemcy zaczynają sobie z tego zdawać sprawę – ocenia prof. Musiał.

A może model duński?

Nasuwa się pytanie, czy ten problem można jeszcze rozwiązać, czy nie jest na to za późno. Szacuje się, że do Berlina każdego dnia przybywa ok. 200 nowych migrantów. W dodatku, według statystyk, w niektórych landach wśród najpopularniejszych imion nadawanych noworodkom są imiona muzułmańskie. Piotr Semka zwraca też uwagę, że „sondaże pokazują, iż ¼ społeczeństwa niemieckiego stanowią obywatele, którzy mają korzenie »świeżej migracji«, przybyłej do Niemiec po 1950 roku”.

Szwedzi idą na wojnę. Wróg atakuje z osiedla

Przemoc i wzajemna niechęć podzieliły kraj na wrogie plemiona.

zobacz więcej
W ocenie prof. Bogdana Musiała nie jest za późno na skuteczne działania. Uważa, że szansą byłoby wprowadzenie modelu duńskiego. – Władze w Danii zauważyły, że jeśli w danej dzielnicy liczebność muzułmanów przekracza 30 proc., to sytuacja społeczna się zmienia; imigranci zaczynają wprowadzać swoje islamskie porządki. Dlatego po pierwsze uznano, że należy rozbijać skupiska muzułmanów, a po drugie deportować nielegalnych imigrantów – mówi.

Inni komentatorzy są bardziej pesymistyczni. – Niektórzy uważają, patrząc np. na dane demograficzne, że jest już za późno – przyznaje Tomasz Gabiś i dodaje, że władze już wiedzą, że duże skupiska migrantów prowadzą w konsekwencji do powstania społeczeństw równoległych. Nie są jednak w stanie sobie z tym problemem poradzić, zwłaszcza w dużych miastach, takich jak Berlin, Hamburg czy Frankfurt. – W niektórych dzielnicach, np. Hamburga, aż 90. proc. mieszkańców nie stanowią rodowici Niemcy. W miastach są szkoły, gdzie uczniów, którzy z urodzenia są Niemcami i mówią po niemiecku, jest kilka czy kilkanaście procent – zwraca uwagę publicysta.

Dawniej, zauważa, „mówiono o asymilacji” przybyszów, która została odrzucona, następnie mówiono o integracji. – O niej jeszcze czasem się wspomina, ale właściwie mówimy już o rezygnacji z rzeczywistego włączenia ich w życie społeczności niemieckiej. W zasadzie nie ma już takiej możliwości. Badania pokazują, że znaczna część imigrantów w ogóle nie chce się integrować – zaznacza Tomasz Gabiś.

Ograniczenie nielegalnej migracji zapowiada kanclerz Olaf Scholz, co zapewne jest reakcją na rosnące poparcie AfD (pytanie, czy na deklaracjach się nie skończy). Tomasz Gabiś zauważa, że w tej sprawie „niby usiłuje coś zrobić quasi-opozycyjna CDU”. – Trwają narady, są próby zmiany prawa, ale to idzie bardzo powoli, dlatego że lewica (czyli SPD i Zieloni), w której szeregach jest wielu zwolenników wielokulturowości, nie jest skłonna do podjęcia bardziej zdecydowanych kroków. Trwają więc dyskusje, choćby o ustawach w tym zakresie, ale niewiele z tego wynika – uważa germanista.

Są pomysły, aby ograniczyć migrantom dostęp do świadczeń socjalnych. – Znaczna część tego środowiska żyje z państwa socjalnego. To jest czynnik, który przyciąga cudzoziemców na terytorium Niemiec – wyjaśnia Gabiś.

– Widoczna jest bezradność. Brakuje rozsądnych i możliwych do zrealizowania pomysłów – konkluduje Tomasz Gabiś.

Wtóruje mu Piotr Semka: – Wobec problemu nielegalnej imigracji Niemcy są bezradni. Nie bardzo wiedzą, co z tym zrobić.

A Tomasz Gabiś zwraca uwagę na jeszcze jedno niebezpieczne zjawisko: emigrację z kraju rodowitych Niemców: – Migrują m. in. do Kanady, Stanów Zjednoczonych, Szwajcarii. Często są to ludzie wykwalifikowani. Czyli w miejsce osób, które wpłacały do budżetu państwa więcej, niż z niego korzystały, przyjeżdżają ludzie, którzy prawie nie znają języka i w znacznej mierze korzystają ze świadczeń socjalnych. Niemcy stają się po części krajem emigracyjnym – zauważa.

– Łukasz Lubański

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

SDP 2023
Zdjęcie główne: Do Berlina codziennie przybywa ok. 200 nowych migrantów. Na zdjęciu: kolejka do biura rejestracyjnego w stołecznej dzielnicy Reinickendorf. Fot. FABRIZIO BENSCH / Reuters / Forum
Zobacz więcej
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Legendy o „cichych zabójcach”
Wyróżniający się snajperzy do końca życia są uwielbiani przez rodaków i otrzymują groźby śmierci.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pamiętny rok 2023: 1:0 dla dyktatur
Podczas gdy Ameryka i Europa były zajęte swoimi wewnętrznymi sprawami, dyktatury szykowały pole do przyszłych starć.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kasta, i wszystko jasne
Indyjczycy nie spoczną, dopóki nie poznają pozycji danej osoby na drabinie społecznej.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Jak Kościół katolicki budował demokrację amerykańską
Tylko uniwersytety i szkoły prowadzone przez Kościół pozostały wierne duchowi i tradycji Ojców Założycieli Stanów Zjednoczonych.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Budynki plomby to plaga polskich miast
Mieszkania w Polsce są jedynymi z najmniejszych w Europie.